Pojechałem sobie dzisiaj "dookoła komina" - taki lekki rozjazd po wczorajszym. Nogi podały ile chciałem, było fajnie.
No i tak sobie jadę już Estrady, już minąłem górkę śmieciową. Patrzę - a tu jakiś starszy facet stoi na poboczu po prawej i gapi się na mnie. Dojeżdżam do niego i:
- Panie, pana w ogóle nie widać na tym rowerze!
- To czas zmienić okulary człowieku!
Pojechałem dalej.
I przypomniałem sobie to o czym myślałem wczoraj podczas brevetu. Że tu nie chodzi o to, że ktoś nas widzi lub nie, ale o...
ZASKOCZENIEKierowcy patrząc na jezdnię oczekują na niej:
- samochodów
- ciężarówek
- ignorowanych przez się rowerzystów na rowerach nienormalnych
- psów wybiegających z boku
- pieszych
W momencie kiedy widzą coś, co im się nie mieści w ich filtrze - następuje pewne przeciążenie mózgu, który szuka w głowie info "co to jest?" i nie może znaleźć. Zdefiniowanie tego "co to" następuje w momencie kiedy obiekt jest już bardzo blisko i wtedy pojawia się myśl: "ja to zobaczyłem dopiero jak byłem bardzo blisko, czyli tego nie widziałem wcześniej". Co oczywiście jest totalną bzdurą. Bzdurą - bo
ludzkie oko reaguje na ruch. Więc de facto - rowerzysta na poziomce, nawet na LR, jadący przed samochodem - będzie widziany od razu bo się rusza.
Czyli - ludzie widzą, ale bez identyfikacji nie wiedzą CO widzą i pieprzą głupoty, że nie widzieli.
Takie są moje podejrzenia.
Co o tym sądzicie?
Bo nie uwierzę w to, że facet stał kilkaset metrów przede mną, patrzył na mnie i mnie nie widział. To chyba byłyby żarty, albo... Mariusz stworzył naprawdę Stealth Bike'a
