Tak sobie przeglądam to forum, śledzę co ciekawsze dla mnie tematy - i powiem Wam, że wnioski mam raczej smutnawe.. Każdy ma prawo do własnego zdania, i do wyciągania wniosków na podstawie własnych doświadczeń. Jeśli broni swojego zdania nie przekraczając przy tym granic dyskusji - wszystko jest w porządku, ale z niezrozumiałych dla mnie powodów ten wątek (i wiele innych na tym forum) momentami zachacza o kłótnię, a to raczej nie sprzyja twórczemu rozwojowi. Nawet jeśli ktoś jest tylko teoretykiem - ma on swoje miejsce tak jak np. mój nauczyciel zawodu - nauczał nas dobrze, ale samemu nie potrafił nic zrobić.. I co z tego że nie potrafił? Za to wielu młodych ludzi czegoś nauczył, a z perspektywy lat widzę, że nauczał dobrze - więc chyba tacy ludzie są potrzebni..
Co z tego, że ktoś z uporem broni swojego zdania, które dla mnie jest błędne? Ma do tego prawo, i
MUSZĘ to prawo uszanować! Odwracając sytuację - narzekacie, że szarzy ludzie patrzą na Was z politowaniem, a jednak robicie "te swoje śmieszne i nikomu niepotrzebne konstrukcje", i co więcej - używacie ich na codzień.. Nie widzicie sprzeczności w rozumowaniu??!!..
Dla mnie, na ten przykład, konstrukcje typu Pyton są chorym wynalazkiem (aż mnie mdli na widok osi skrętu roweru wymuszającej zginanie w bodrach podczas skręcania), tak samo jak wiele innych konstrukcji - ale NIE MAM PRAWA krytykować innych, bo skoro im takie rozwiązania pasują to wszystko w porządku. Co najwyżej nie będę jeździł na
czymś takim, i tu moje prawa się kończą. Z drugiej strony trajka też ma swoje wady, ale je akceptuję i toleruję - byłoby mi co najmniej przykro, gdyby ktoś wywyższał swojego LowRacera, a już zdeko by mnie wkurzył, gdyby nazwał mnie ...... dlatego, że jeżdżę innym rowerem niż on - i w tym momencie pryska czar wspólnoty zainteresowań..
Nawet jeśli ktoś myli się w swoich założeniach - najlepiej i najłatwiej jest pozwolić mu na to, bo samo życie zweryfikuje i poprawi wszystkie błędy. Nie wiem po ile macie lat, ale np. mój syn - gdy miał bodaj 3 latka - koniecznie chciał wyjść w upalny dzień na spacer w kaloszach

. Żadne argumenty do niego nie trafiały do tego stopia, że gdy żona chciała założyć mu sandałki - był wielki płacz i histeria. Skończyło się tak, że wyszedłem z nim na spacer pozwalając mu założyć owe nieszczęsne kalosze - po 3 minutach stwierdził, że jednak sandałki będą bardziej odpowiednie. Od tej pory wiedział, że kalosze nie są uniwersalnym obuwiem - wyciągnął wnioski, i zyskał doświadczenie

.
Nie atakuję i nie bronię nikogo, ale wiem jedno - skoro w tworzonym przez nas światku rowerowym nie ma wzajemnego zrozumienia i tolerancji - nie dziwmy się brakiem tych cech wśród szarych ludzi względem nas..