Nie jestem "turystykiem", nie robię na raz setek kilometrów - traktuje rower jako wypoczynek, rekreacja i odrealnienie na czas jazdy - zazwyczaj jak mam 3-5h czasu to robię wkoło Wrocławia ok. 60-90 km, a pod koniec sezonu z 3-5 tys. km w nogach nawet sam ze sobą uprawiam wyścigi na czas poprawiając czasy na odcinkach. Efekt? sama przyjemność - nie ukrywam, że do pracy jadę "pionowcem" miejskim żony (ROMET RC-300 z 7 biegowym nexusem) bo mniej się spocę ale radości "płynięcia" poziomalem (
http://forum.poziome.pl/index.php?topic=2444.0) po dowolnej nawierzchni (mimo rzekomych wad małych kółek to ich "niedowidzę") nie da się opisać - jest fajnie - po prostu jak się to polubi to "samo się jedzie" i podziwia co wkoło leżąc i mocno zapominając o niewygodach wciskania jader w siodełko.
Z poziomkami jest tak że co konstrukcja to inne wrażenia - mimo pewnej klasyfikacji poziomek to różnorodność jest tak wielka, że w zasadzie trzeba mówić o indywidualizacji każdej poziomki pod konkretnego użytkownika - i nie dotyczy to osprzętu czy kilkucentrymetrowych różnic w ustawienu kierownicy czy siodełka ale w wygibasach konstrukcyjnych samej ramy, sposobu sterowania kierownica czy przeniesienia napędu - tego jest znacznie więcej niz w pionowych ...
Ogólnie małe kółka mimo wad nadają się spokojnie do dłuższych jazd turystycznych po równych nawierzchniach jak duże koła, z amortyzacja zas uważam wcale nie sa gorsze od szosowych 28-calówek - są przy tym mniejsze i bardziej zwrotne.
Ktos kto "zawodowo" traktuje pokonywanie szosowych 200-300 dziennie powinien obejrzeć to
https://www.youtube.com/watch?v=MMQdSwkJtzY - bardzo fajnie widac jak gościowi na poziomalu pracują TYLKO nogi a pionowcowi całe pogięte ciało - oczywiście jest to ekstremalnie spojrzenie, czysto sportowe ale uwypukla ono pewne zalety i wady rowerów poziomych i pionowych w wersjach cywilnych - tak gdzie pion pod wiatr się kuli aby jechać 20/h tam poziomal ... sobie jedzie
Inne problemy tyczą jazdy pod górę - nie da się "docisnąć masą" stając na pedałach - trzeba dźwignąć CAŁY dobytek siłą mięśni nóg (
http://forum.poziome.pl/index.php?topic=1392.45) ale jadąc rekreacyjnie można temu zaradzić budując wytrzymałość i kondycje bieganiem zimą aby sezon dźwigać w górach nogą na kole - wolniej bo wolniej ale do przodu.
Ogólnie poziom ma wady i zalety jak każdy środek lokomocji i nie jest to lekarstwo na "złote nicnierobienie" (od tego jest rower ze wspomaganiem elektrycznym w stylu trajką gdzie nawet można stanąć pod górkę i zasnąć
) - ot inna alternatywna możliwość poruszania się z tym, że dla tych co to polubią jawi się jako najwygodniejsza i najprzyjemniejsza forma wypoczynku mięśniowego - wydalając niewiele energii zwiedza się najdalej.
Podstawowym problemem jest wybór tej najbardziej odpowiedniej poziomki która spełni Twoje oczekiwania - i tu jest problem - nigdzie indziej jak na zlocie w czerwcu w Ogrodzieńcu nie zobaczysz i ewentualnie nie wypróbujesz różnorodności "poziomalowej" - po prostu regionalnie jest zaledwie kilka podobnych do siebie a rzadko różnych konstrukcji - stąd: przyjedź zobacz, pokochaj?
Podstawowy argument nieużywania poziomek do wypraw długodystansowych czy w ogóle argument "nie widać Was" wynika z nieświadomości ogólnej - po prostu rower "wyprawowy" jest taki jak każdy widzi ... znaczy NIGDY nie poziomy
Wynika to po części z braku wiedzy, braku doświadczenia empirycznego, braku kumpla obok, który by pokazał i usadził dając "pojechać" - trzeba mieć "nieco inny umysł" aby to uchwycić i dać się ponieść. Mam znajomego przewodnika rowerowego który przesiadł się z wyprawowego na ... MTB bo argumentem podstawowym było ... brak mocnych wrażeń po przejechaniu ponad 150 tys km na rowerze po Europie
- bo na poziomala nie dorósł bo jest zbyt inny i zwraca uwagę czego on nie lubi - może jak się oswoi z adrenaliną jazdy po szutrach i pod górki to się nawróci na "wygodne dystanse" w wersji horyzontalnej.
Podsumowując - poziom to tylko rower jak każdy inny - idealny po płaskim na krótko i na daleko - kwestia konstrukcji, pod górkę wymagający kondycji, z górki dystansujący wszystko z motorynkami włącznie
- środek lokomocji wymagający uczucia nieco większego od tego jakie się wkłada w pchanie taczki.
Najdłuższa wyprawa, która w zasadzie była próba udowodnienia sobie że "co ja nie dam rady" to 220 km w rok po nabyciu poziomala z Wrocka do Wielunia starą trasą przez miasteczka - równolegle do S8 - razem z przerwą na obiad u znajomych to 9h czasu w tym 40 minut obiad i krótka gadka ze znajomymi. Ogólnie nie kręcą mnie takie długie dystanse ale okazało się że w zasadzie się da i nie mam zakwasów i bólu jader, dupska itd - czyli wypoczynkowo - pamietam, że wieczorem tego dnia poszedłem na basen
Podsumowując swoje rekreacyjne 3-5 tys rocznie - każde 30-100 km to radość jazdy, niuchania przyrody z pozycji tapczanowej i czasem dzika frajda gdy na liczniku ma się te 60/h przez kilkanaście sekund po płaskim i... dalej można kolejne 30 km nabijać już normalnym tempem, zsiąść dojechawszy do domu i zrobić wypad do kina czy do knajpy
I żeby nie było - jedyny serwis po 4 latach to smarowanie nexusa po ok 2-3 tys. i wymiana w zeszłym roku łańcucha na nowy - po ok 16 tys., wymiana opon z Maxisów DTH na Big Beny 20 cali - za często łapałem gumę (czasem nawet 2-3 razy dziennie jeżdżąc po dziwnych miejscach) - teraz ni ma, zero, nul przebić - pompowania opon, klejenia dętek w trasie i bryzgania amorów brunoxem po każdej jeździe nie liczę jako wydatku - to jak mycie rąk przed jedzeniem jest oczywiste.
I ciekawostka - oglądanie jadącego przez 10 minut raptobajka to ... czysta przyjemność (tylko muzyka mogłaby być inna)
https://www.youtube.com/watch?v=g1dum6-P9qA