Spróbujmy - czysto teoretycznie, bo to przecież niemożliwe - założyć taką sytuację: kierowca dwa tygodnie w trasie, tego dnia nawinął ponad tysiąc kilometrów, do domu godzina jazdy. Oślepiany przez innych od wielu godzin. Oczy i cały organizm na granicy wytrzymałości, ale w domu normalny obiad, żona, dzieci... I trafia się taki jeden milionowy, który mu wali stroboskopem z 5W. Jakoś zdzierżył, ale kawałek dalej po swojej prawej ma zbowidowca z matką na ręku, pchającego wózek z dzieckiem. Akomodacja gałki ocznej rządzi się swoimi prawami, olśnienie też.
A dzieci w domu czekają.
Nie widzisz = nie jedziesz!
To jest takie proste, że aż za trudne do pojęcia dla niektórych...
Kierowca 2 tygodnie w trasie wie doskonale aby zrobić przerwę kiedy tylko zacznie gorzej widzieć, bo wie doskonale że wystarczy kilka sekund...
W dodatku najwięcej wypadków statystycznie zdarza się najbliżej domu.
Jeśli kierowca zawodowy sobie z tym nie poradził - to niech odda prawko albo wrzuci do niszczarki i zajmie się wykonywaniem innego zawodu. I na tym polega odpowiedzialność a nie na próbie dojechania
ZA WSZELKĄ CENĘ w następnych 10 minutach do domu.
Nawet kosztem innego czlowieka, a co! Zona czeka! Dzieci płaczą! Obiad stygnie!
Przejechałem w swoim życiu parę milionów kilometrów. Różnymi autami. Znam masę kierowców, którzy porę zmierzchu przeczekują na postoju. Ale tacy jak w/w mający parę kroków do domu, albo ci, którzy zjedli wszystkie rozumy, bo przejechali w swoim życiu > 130 tys. km są największym zagrożeniem. O ile tych pierwszych jestem w stanie zrozumieć (choć nie popieram), to ostatnio większość tragicznych wypadków popełniają ci drudzy. I należy uczynić co w naszej mocy, aby droga była bezpieczna dla wszystkich. Nie jest sztuką zginąć mając prawo po swojej stronie. Sztuką jest wyjechać i wrócić.
Miałam wczoraj 2 przypadki wyprzedzenia na gazetkę, na milimetry, oba wykonane przez zawodowych kierowców ich TIRami. Osobówki o dziwo wyprzedzały mnie z daleka, a jak nie mogły wyprzedzić - grzecznie czekały w kolejce. I o dziwo właśnie co mieli do domu zapewne najbliżej, ci co nie mieli przejechanych MILIONÓW KILOMETRÓW!!! umieli się lepiej zachować na drodze niż ci, którzy te kilometry mieli przejechane w ilościach liczonych w kilometrach.
Przyznaję, ze właśnie wczoraj dostałam po raz pierwszy w życiu pietra kiedy wyprzedzałą mnie już naczepa. Zjeżżająca już coraz bliżej mnie i krawędzi jezdni - kierowca zawodowy zapomniał przecież że ma naczepę...
To było naprawdę blisko, znacznie bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. To nie było jedno odepchnięcie przez powiew wiatru jak zazwyczaj, to było też olbrzymie przyciąganie do kół naczepy spowodowane przez prawa fizyki o których ten kierowca zawodowy zapewne nie wie, zapomniał, nie nauczyli go. Te wielkie koła pędzące 60-70 km/h przez ten tak krótki czas obok mnie. Ja wręcz poczułam jak mój rower ze mną jest wręcz wciągany pod te koła i z pewnym trudem udało mi się utrzymać tor jazdy i uniknąć wciągnięcia - ale było cholernie blisko. Gdybym jechała na rowerze pionowym, gdzie próg utraty stabilności kierunku jazdy i pochylenia roweru jest znacznie niższy - leżałabym teraz w kostnicy. W kawałkach poszarpanych przez koła, zmieszana z resztkami roweru.
ZABITA PRZEZ KIEROWCĘ ZAWODOWEGO, który przejechał
MILIONY KILOMETRÓW.
"Miliony kilometrów" i "kierowca zawodowy" - to są dla mnie określenia zupełnie nic nieznaczące. Kierowca? To tylko ktoś, kto (łaskawie?) dostał papierki od być może litościwego egzaminatora. Który zlitował się nad kolejnym zdającym po raz NN-ty. Zlitował się nad nim - zapominając o setkach ludzi dookoła, którzy mogą znaleźć się na drodze tego kierowcy. Nieważne czy zawodowego czy nie.
Te określenia - zawodowy i miliony kilometrów doskonale też precyzują co ma w głowie osobnik posiadający to prawo jazdy C+E, który jadąc po ekspresówce/autostradzie, widząc nadjeżdżający samochód z tyłu w odległości bliższej niz 100 metrów wyjeżdża przed niego, bo on MUSI teraz wyprzedzić kolegę z drugioego TIRa i będzie tor obił przez kolejne kilka kilometrów o ile kolega delikatnie zwolni i go wpuści... Bo jak nie to, no to... z 10 kilometrów to potrwa... Wyjeżżą przed i ma w tyle czy ten z osobówki wyhamuje ze 140... A co jesli leci więcej? Trudno. Będzie wiedział, ze tyle jeździć nie możę, a co! Liczy się tylko to aby nasz wspaniały kierowca zawodowy z milionami kilometrów doświadczenia zdążył na obiad do domu, żony i dzieci. A że kierowca osobówki też ma rodzinę? **** z nim! I z jego rodziną też!
Dla wszystkich i specjalnie dla "zawodowych kierowców" z nalotem "milionów kilometrów" - linki do przejrzenia, serdecznie polecam, zwłaszcza kierowcy "3x3".
https://www.youtube.com/watch?v=rigwDNizd_ohttps://www.youtube.com/watch?v=eUpQOss7oNE < tego się nie daje wytłumaczyć...
https://www.youtube.com/watch?v=cuI5cvYv_Jg < tutaj kierowca zawodowy miał co najmniej 5 sekund na zobaczenie że osobówka skręca i dlatego stoi...
https://www.youtube.com/watch?v=HFnXeQTT6Q4 < piękne, zwłaszcza to dziecko wyczołgujące się spod naczepy w 1:20
BTW: 3:12 wyprzedzanie na zakręcie(!!!) zestawem? na jednojezdniowej drodze? To już jest... Ziobro mózgu.
4:14 - cooooool! MULTIKILL!!! OVERKILL!!!
https://www.youtube.com/watch?v=Yni_5VEliLUTo są wszystko "miliony kilometrów" i "zawodowi kierowcy".