forum.poziome.pl
Rowery poziome - forum dyskusyjne => Techno => Wątek zaczęty przez: miki11 w Marca 23, 2024, 07:12:10 pm
-
Po kilku latach kibicowania stałem się wreszcie posiadaczem M5. Także jeszcze tylko się nauczę tym jeździć i mam nadzieję na bardziej konkretne działania na forum i w realu). Mam trochę pomysłów na "edycję" tego rowerka, pewnie 3/4 to pomysły durne, więc zanim cos wykonam, zapewne zacznę podpytywać tutaj.
-
Pytaj ile wlezie ;D
Rower Tobie ma się podobać 8)
-
Gratulacje odważnego życiowego posunięcia.
A zdjęcie jeszcze wrzuć i napisz skąd jesteś ogólnie.
Może to ten Miki co ja myślę i się znamy ...? ale chyba nie bo to byłby zbyt duży zbieg okoliczności.
Ten Miki co o nim wiem na poziomym to byłoby szaleństwo prędkości.
-
Pytaj ile wlezie ;D
Twoja biała M5 była dla mnie inspiracją :-)
-
Może to ten Miki co ja myślę i się znamy ...?
Raczej nie. Olsztyn.
-
Pytaj ile wlezie ;D
Twoja biała M5 była dla mnie inspiracją :-)
Szare M5 też są ładne.
Ja zmieniłem kierownicę na odchylanego chomika i dorobiłem solidny bagażnik. Więcej grzechów nie pamiętam.
-
Ja zmieniłem kierownicę na odchylanego chomika i dorobiłem solidny bagażnik.
Sam robiłes ten bagażnik? Są gdzies fotki może?
-
Sam robiłem. Fotki powinny być gdzieś na Forum. Powinny być w moich wpisach z ok 2016 roku. Jak nie to zrobię zdjęcia ale dopiero po świętach.
-
No dobrze, żeby nie było, że się nic nie dzieje...
Kilka dni temu miałem okazję i przyjemność spotkać się z Wojtkiem. Tematem przewodnim była jego M5 Speedliner 'Blue Glide' 26/20. Mimo deszczu i mojego zerowego przygotowania do poziomej jazdy, rower zmienił właściciela i teraz cieszy moje oczy :-) Jako, że nie mam już 20 lat, traktuję to wszystko jako przygodę. Rower jest przeznaczony do asfaltowej jazdy na dłuższych (niż obecnie) dystansach. Na rowerze trekingowym z niewielkim wspomaganiem zdarzało mi się zrobić 70-100km w ciągu dnia. To nie są odcinki czasowe, trekking zazwyczaj pomykał z prędkością "patrolową" (18-25km/h). Na pewno taka aktywność poprawia kondycję moich kolan. Jednak przy dłuższych trasach rower pionowy zaczyna się kłócić z kręgosłupem i nadgarstkami (po upadku). Temat czterech liter udało się rozwiązać przy pomocy Brooks'a B67, doskonałe siodło dla amatorskiej jazdy, skóra układa się do wyrostków kulszowych i dodatkowo oddycha (jakkolwiek to brzmi w zestawieniu z czterema literami).
Stąd powstał pomysł (już dobrych kilka lat temu), aby zmienić pozycję na bardziej poziomą. Wyczuwam przez skórę (Brooks'a), iż odciążę kręgosłup lędźwiowy i szyjny oraz nadgarstki. Oczywiście trzeba wytrenować nowe grupy mięśni (czy jak to się u mnie nazywa) i przede wszystkim nauczyć łapać równowagę. To tyle inwokacji...
Moim celem (w tej chwili) jest skonfigurowanie M5 z małym/średnim wspomaganiem w celu zwiększenia dziennego zasięgu do np. 150-180 km. Docelowo chyba chciałbym ruszyć sobie w Polskę, ale to jeszcze nie jest nic konkretnego. Jako, że lubię każdy "nowy" rower poznać, zacząłem od rozebrania niektórych jego elementów. Na pewno lecą do mnie trzy łańcuchy Shimano CS HG-71 i uszczelniony wkład supportu Neco 110,5mm BSA B920AL. Podaję konkretne modele, być może ktoś z tego skorzysta w przyszłości. Mam tu napęd Shimano 3x8 (tył: Shimano Deore LX RD-M531, przód Shimano Alivio). Z przodu blaty 22T, 36T i 48T - wyglądają przyzwoicie. Całość rozebrałem i wymyłem, teraz czekam na klucz do śrub kominowych.
Do zmiany fotelik Optimy (za mały na mnie), przyszła już paczka od Grzegorza, także będzie rozmiar "L". Po tych wstępnych czynnościach serwisowych zamierzam udać się na jakąś długą, szeroką i opuszczoną drogę, aby nie dawać powodu do śmiechu ewentualnym gapiom :-)
Będę pewnie jeszcze coś tu wrzucał i pytał o technikalia. Zdjęcia zapodam, kiedy poskładam to do kupki, zresztą ten rower był już pokazywany na forum.
A dzisiaj pierwsze pytanie: może ktoś wie, ile oczek łańcucha należy założyć do tej M5 przy wzroście "zawodnika" wynoszącym 185 cm? Wiem, że można to zrobić na czuja, ale nie za bardzo chciałbym maltretować pin'y nowego łańcucha. A tutaj tylu jeżdżących ludzi, a nuż ktoś mi napisze, np. 282 oczka :-)
-
@miki11 - Twój rower = Twoje zasady ;) Daj ile masz ;)
Kiedyś miałem "napęd pośredni" [2 łańcuchy po 2 stronach ramy ;) ] - mierzyłem sznurkiem, potem przykładałem do rozłożonego łańcucha i ... po 3 poprawce było OK ;)
-
...mierzyłem sznurkiem, potem przykładałem do rozłożonego łańcucha i ... po 3 poprawce było OK ;)
@szydziu, mam na szczęście dotychczasowy łańcuch, także to sobie policzę na pewno :-) Tyle, że to jest takie "rozpoznanie bojem", niby skuteczne, ale patrząc na ruską taktykę, jednak może przynosić spore straty.
Wiem, o ile już wyciągnąłem bom, ale to się pewnie jeszcze odrobinę zmieni. Na wydłużenie roweru muszę zareagować wydłużeniem łańcucha. Dobrze by było zrobić taką długość, która dawałaby możliwość delikatnej korekty bomu.
Jak Ci się sprawował taki podwójny łańcuch?
A może w M5 warto pomyśleć o napinaczu łańcucha zrobionego np. z wózka tylnej przerzutki? Mocno to zwiększy opory?
-
Ja robię to w następujący sposób:
Przerzutka przednia załączona na najmniejszy blat (u mnie 39) a tylna na najmniejszą koronkę (11).
Spinam razem 3 łańcuchy i przeciągam przez górną rurkę w stronę kasety, potem po kasecie przez kółka tylnej przerzutki i przeciągam początek łańcucha.
Drugi koniec łańcucha przeciągam przez przednią przerzutkę po najmniejszym blacie i po opasaniu go przeciągam przez dolną rurkę nad widelcem (w Speedlinerze jest chyba rolka).
Łańcuch łapię chwytakiem lub drutem za jeden koniec i naciągając lekko wózek tylnej przerzutki do około 45 stopni przymierzam ogniwa obok siebie i wyciskam pin z nadmiarem ogniw, spinam łańcuch i przełączam przerzutki, kręcąc korbą na największe zębatki (przód 53, tył 28) sprawdzając czy wózek nie jest za mocno wyciągnięty do przodu.
Jeśli jest to wracam do najmniejszych zębatek, rozpinam łańcuch i dokładam ogniwa zwracając uwagę czy wózek tylnej przerzutki nie jest zbyt mocno wychylony do tyłu i spinam wszystko z powrotem.
-
Jeśli jest to wracam do najmniejszych zębatek, rozpinam łańcuch i dokładam ogniwa zwracając uwagę czy wózek tylnej przerzutki nie jest zbyt mocno wychylony do tyłu i spinam wszystko z powrotem.
@Chris, dziękuję bardzo za tą metodę. Zastanawiam się tylko, czy nie lepiej najpierw dać zbyt długi łańcuch i go skracać. Wtedy nie gnębimy pinów zanadto. No i u mnie jeszcze dochodzi kwestia dopasowywania bom'u. Czyli z tym łańcuchem będzie nieco więcej "jazdy". Prawdopodobnie jutro będę już miał wszystko i można zaczynać przymiarki.
-
Kolejne pytanie: szukam dobrej metody ustawiania fotelika. Mam już fabrycznie nowy egzemplarz od Grzegorza, tylko trochę szkoda te dziury wiercić :-) Jako początkujący podobno będę miał łatwiej na nieco bardziej pionowo ustawionym fotelu, potem można go będzie bardziej położyć. Tak przynajmniej słyszałem/czytałem. Mam cztery śruby mocujące, w przypadku dwóch ustawień fotela oznacza to prawdopodobnie 8 otworów. Czy to prawidłowe myślenie?
-
@Chris, dziękuję bardzo za tą metodę. Zastanawiam się tylko, czy nie lepiej najpierw dać zbyt długi łańcuch i go skracać. Wtedy nie gnębimy pinów zanadto. No i u mnie jeszcze dochodzi kwestia dopasowywania bom'u. Czyli z tym łańcuchem będzie nieco więcej "jazdy". Prawdopodobnie jutro będę już miał wszystko i można zaczynać przymiarki.
Możesz owszem dać trochę dłużej bo to rozwiązanie z dokładaniem to takie rozwiązanie awaryjne bo przy wychyleniu wózka w tył do kąta 45 stopni nie powinno go zabraknąć nawet przy tylnej koronce 32T.
Pamiętam jak miałem pierwszą konfigurację w Strzale 1x8 i z tyłu miałem największą zębatkę 46T przy pojedynczym blacie z przodu 53T.
Całkiem dobrze sobie to radziło i nie miałem problemów na podjazdach.
Powodzenia w pracach 8)
-
Kolejne pytanie: szukam dobrej metody ustawiania fotelika. Mam już fabrycznie nowy egzemplarz od Grzegorza, tylko trochę szkoda te dziury wiercić :-) Jako początkujący podobno będę miał łatwiej na nieco bardziej pionowo ustawionym fotelu, potem można go będzie bardziej położyć. Tak przynajmniej słyszałem/czytałem. Mam cztery śruby mocujące, w przypadku dwóch ustawień fotela oznacza to prawdopodobnie 8 otworów. Czy to prawidłowe myślenie?
Tak, otworów będziesz miał osiem.
Ja już mam "wersję ostateczną" jeśli chodzi o otwory więc resztę zaszpachlowałem i pociągnąłem "szprajem"
Przy bardziej wyprostowanej pozycji jaką ja miałem na początku kolana wchodziły mi w kolizję z kierownicą i musiałem mieć ją znacznie wyżej żeby nie tłuc w nią nogami (średnio przyjemne uczucie).
Obecnie mam siedzenie niżej i bliżej kierownicy, bom jest bardziej wysunięty co powoduje, że kolana są dalej i nie ma już kolizji dzięki czemu mogłem zrezygnować z obrotówek na rzecz klamkomanetek.
Zrób tak, żebyś się czuł wygodnie i komfortowo, w miarę doświadczenia będziesz mógł sobie ogarniać temat z bardziej wychyloną pozycją.
-
Obecnie mam siedzenie niżej i bliżej kierownicy, bom jest bardziej wysunięty co powoduje, że kolana są dalej i nie ma już kolizji dzięki czemu mogłem zrezygnować z obrotówek na rzecz klamkomanetek.
To jest jeden z moich punktów, muszę tylko sprawdzić, czy dostępne klamkomanetki pod Shimano 3x8.
-
Z tego powodu przeszedłem na manetki obrotowe ( stare klamkomanetki gdzieś " odpoczywają" w garażu) Tylko, że ja kurdupel jestem ;)
-
Z tego powodu przeszedłem na manetki obrotowe ( stare klamkomanetki gdzieś " odpoczywają" w garażu) Tylko, że ja kurdupel jestem ;)
O! Dobrze wiedzieć, @woojtek1. Jeśli po ustawieniu bom'u okaże się, że moje nogi mają trochę dystansu do kierownicy, pewnie się zgłoszę. Jestem przyzwyczajony do klamkomanetek, te obrotowe shifty zbyt często zaczepiam niechcący. Tym bardziej, że tutaj wszystko jest jakby mniejsze. Te klamkomanetki są od Shimano, może z tej samej grupy?
-
Zamontowany nowy suport, stare korby i nowy fotelik. Czekam na łańcuch.
-
Siedzi łańcuch, razem wyszło 282 ogniwa (kurczę, jak teraz sprawdziłem, napisałem tą liczbę 27 marca w tym wątku :-) ) pod wzrost 185 cm. To jeszcze się może zmienić. Za radą @woojtek1 zostawiłem nieco nadmiarowej długości. Lepiej skracać łańcuch, niż wydłużać. Jedyny konflikt jest wtedy, gdy z przodu mam mały blat, a z tyłu największy - zostawiam to tak jak jest, nikt nie jeździ na takich przełożeniach. Z nowym fotelikiem będę miał też łatwy dostęp do śrub mocujących bagażnik. Wcześniej w celu demontażu bagażnika najwygodniej był zdjąć fotelik. Teraz wszystko ogarniam zwykłymi imbusami.
Wszystko wskazuje na to, że maszynka jest gotowa do pierwszych lekcji nauki jazdy. Jeszcze założę jakieś oświetlenie, żeby nie prowokować tych tam... no... wiadomo :-)
Przy okazji trzecie pytanie: jaki zagłówek polecacie? Fotelik kończy mi się akurat na wysokości szyi i chyba chciałbym sobie zamontować jakieś oparcie pod głowę.
-
Zaglowek-pytaj Antona :)
-
Przy okazji, niby od lat zmieniam i czyszczę swoje łańcuchy, a jednak okazuje się, że można ten temat potraktować dokładnie.
https://www.youtube.com/watch?v=RpBiDGQRzZI
W ogóle człowiek ma bardzo ciekawe filmy dotyczące niby oczywistych tematów rowerowych.
@woojtek1, chyba sobie skopiuję Twoją stopkę :-) Dzisiaj pojeździłem nieco - póki co jeszcze na pionie - i nadgarstki czuję. Ten poziom może być strzałem w dziesiątkę.
-
Zagłówek:
https://www.velomobilforum.de/forum/index.php?threads/gebrauchte-kopfstuetze-von-lte.73014/
Piszesz na forum pw:
Guten Tag.
Sind Sie vielleicht bereit die Versendung nach Polen zu machen ?
Eventuel wieviel wurde es zusammen kosten ?
W sumie patrząc na konstrukcję to nie jest jakość szczególnie skomplikowana.
Nieco ponad 200zł ale przesyłka będzie trochę kosztować.
Nie znam się na tym sprzęcie i jakie są jego ceny.
-
@woojtek1, chyba sobie skopiuję Twoją stopkę :-) Dzisiaj pojeździłem nieco - póki co jeszcze na pionie - i nadgarstki czuję. Ten poziom może być strzałem w dziesiątkę.
Do łancucha polecam wosk - jeżdżę na bike 7, pro wax. Stopkę kopiuj ;) Zmienię ja po skończeniu Lynxa ;) Pogoda w sam raz na ćwiczenie poziomych umiejętności, więc ćwicz :)
-
Zagłówek:
https://www.velomobilforum.de/forum/index.php?threads/gebrauchte-kopfstuetze-von-lte.73014/
@Jacekddd, fajna konstrukcja. Ale najpierw nauka jazdy. Dziękuję za ten link.
-
Do łancucha polecam wosk - jeżdżę na bike 7, pro wax.
@woojtek1, hmm... I odtłuszczasz nowy łańcuch przed pierwszą aplikacją tego wosku? Ja jestem amatorem, generalnie używam tego:
https://www.centrumrowerowe.pl/olej-do-lancucha-finish-line-cross-country-pd2986/?v_Id=103488&utm_source=google&utm_medium=cpc&gad_source=1&gclid=Cj0KCQjw8J6wBhDXARIsAPo7QA8n1kWXvlwZ_6T_QmJ6ioXmGug7bbgtg-6h-aNoG-83e98iWO7i7g0aAjxFEALw_wcB
No i nie aplikuję co 70-100km, jak czytam niektóre wypowiedzi. Mój łańcuch ma zwykle nieco lżejsze życie, przez lekkie wspomaganie silnikiem w przednim kole.
-
Do łancucha polecam wosk - jeżdżę na bike 7, pro wax.
@woojtek1, hmm... I odtłuszczasz nowy łańcuch przed pierwszą aplikacją tego wosku? Ja jestem amatorem, generalnie używam tego:
https://www.centrumrowerowe.pl/olej-do-lancucha-finish-line-cross-country-pd2986/?v_Id=103488&utm_source=google&utm_medium=cpc&gad_source=1&gclid=Cj0KCQjw8J6wBhDXARIsAPo7QA8n1kWXvlwZ_6T_QmJ6ioXmGug7bbgtg-6h-aNoG-83e98iWO7i7g0aAjxFEALw_wcB
No i nie aplikuję co 70-100km, jak czytam niektóre wypowiedzi. Mój łańcuch ma zwykle nieco lżejsze życie, przez lekkie wspomaganie silnikiem w przednim kole.
Nowy łańcuch bezwzględnie odtluszczam, wosk kładę nieprofesjonalnie i dodaje jak zaczyna brakować. Są magicy od misterium nakładania: pierwsza warstwa na długie schnięcie i uzupełnienie druga. Spójrz na YT na bikeschowcc ;)
-
Nowy łańcuch bezwzględnie odtłuszczam, wosk kładę nieprofesjonalnie i dodaje jak zaczyna brakować. Są magicy od misterium nakładania: pierwsza warstwa na długie schnięcie i uzupełnienie druga. Spójrz na YT na bikeschowcc ;)
@woojtek1, doprecyzuję pytanie: odtłuszczasz tylko zewnętrznie (mechanicznie), czy kąpiesz np. w benzynce ekstrakcyjnej? Bo tu producenci chyba celowo nałożyli dobrej jakości smar, który dość dobrze i długo spełnia swoje zadanie. Przy wosku to chyba trzeba cały łańcuch dokładnie wykąpać w benzynie, potem środek odtłuszczający do dokończenia czyszczenia i na koniec denaturat do wyciągnięcia wody. A dopiero po wszystkim dwa razy wosk... Trochę dużo roboty.
Szczególantów od czyszczenia łańcuchów już paru oglądałem. Tyle, że ja nie jeżdżę w wyścigach.
-
Nowy łańcuch daje do słoika, zalewam benzyną, szejkuje i tyle, może i za mało, ale nie jeżdżę w wyścigach ;)
-
A łańcuch się smaruje? ;)
-
łańcuch to sie rozbiera z rowera, wsadza do butelki z naftą czy benzyną na noc, rano wyciąga, wyciera szmatem czystym i pryska tym https://sklep.smary.elub.pl/produkt/26 i kolejny tysiąc czy dwa z czerepa ...
-
Po rozmowach m.in. z serwisem Giant jednak pozostanę przy olejach do łańcucha. Myślę, ze po skończeniu zielonego Finish Line Wet wykonam sobie w celach poznawczych ów samodzielny rzadki smar, który zalinkowałem w wątku obok.
Przy okazji ciekawostka. Dowiedziałem się, że jeśli kupować łańcuch Shimano CS HG-71, to tylko ten z opakowań zbiorczych (OEM). Czyli taki w folii, bez kartonika. Przedstawiciel Shimano w rozmowie z pracownikami serwisu opowiedział o testach wytrzymałościowych tego łańcucha i wersja OEM okazała się mocniejsza. Ciekawe... czyżby Shimano miało dwa standardy dla niby tego samego produktu teoretycznie różniącego się jedynie opakowaniem?
-
No! Pierwszą lekcję jazdy mam za sobą. Zacząłem od długich szerokich chodników o małej liczbie przechodniów, co minimalizowało ewentualne straty :-) Myślę, że 2-2,5 km wyszło, ale nie o dystans tu chodziło, nie jechałem szybko, tylko dokładnie :-) Rowerek na razie myszkuje, uczę się trzymać prostej kiedy pedałuję i kiedy sam się toczy, na lekkich zjazdach i podjazdach. Na razie jeżdżę bez materaca, więc dopóki nie oprę nóg o pedały, lekko zjeżdżam (delikatnie), myślę, że kiedy opanuję utrzymywanie równowagi, fotelik pójdzie bardziej poziomo. No i czuć, że zupełnie inne grupy mięśni są tu targane. Finalnie nie zaliczyłem gleby i nie ubiłem nikogo po drodze, więc uznaję to za sukces :-)
-
Myślę, że może to być tak jak było ze mną. Dopóki lekko kręciłem to zjeżdżałem w dół. Wsiadłem rano, siedzę wysoko, po kilku godzinach obserwuję, że całkiem zjechałem w dół.
Jak zacząłem się adaptować i mocniej jeździć to już tak nie zjeżdżam. Teraz po 3-4h nie widzę specjalnej różnicy a zwykle po takim czasie się wysiądzie, żeby coś kupić/zjeść lub ew. jest już po trasie. Poza tym z czasem się można przyzwyczaić by kontrolować tą optymalną pozycję.
No i jakie to uczucie pierwszy raz w twoim przypadku?
-
@Jacekddd, ja tylko piszę o swoich pierwszych spostrzeżeniach. Pojeżdżę kilka tygodni, opanuję trzymanie równowagi, a potem skręcanie :-) to wtedy będę miał pierwszą empiryczną wiedzę. Lepszą, niż w książkach :-) Jutro też planuję mały trening. Przy okazji przewietrzyłem też pionowego dwukołowca - wszyscy zadowoleni.
-
Jakby to powiedział Wielki Brat:
- <bardzo niskim tonem> Jestem pod wrażeniem!
A tak na prawdę. Super że jeździsz! Rób co Tobie sprawia frajdę a całą resztę miej w ... <poważaniu> ;)
Najważniejsze żeby się podobało Tobie a nie reszcie ;)
-
Jakby to powiedział Wielki Brat:
- <bardzo niskim tonem> Jestem pod wrażeniem!
A tak na prawdę. Super że jeździsz! Rób co Tobie sprawia frajdę a całą resztę miej w ... <poważaniu> ;)
Najważniejsze żeby się podobało Tobie a nie reszcie ;)
@szydziu, tak robię całe życie. Równocześnie doświadczenie pokazuje mi, że warto korzystać z wiedzy bardziej zaawansowanych osób. Wolę zapytać przed popełnieniem ew. błędu. Z dużym spokojem dopieszczam po swojemu ten rower i uczę się jazdy. Uśmiech na twarzy jest, oczywiście jeszcze jest też zbyt duże napięcie podczas jazdy. Wczoraj zainstalowałem stary, klasyczny, właśnie naprawiony dzwonek (taki stalowy, okrągły, chyba nawet nie krajowej produkcji) - będzie trochę oldskulowo. Muszę dołożyć jakieś lusterko/lusterka, tutaj odczuwam brak informacji o sytuacji za plecami.
Jeszcze spokojniej szykuję elementy do przyszłej elektryfikacji pojazdu, właśnie wymieniłem wiązkę przewodową w naprawianym silniku i wkleiłem nowe czujniki hallotronowe. Akumulatory są gotowe, kontroler też, czujnik PAS, manetka. Brakuje ekranu LCD i koncepcji na metodę instalacji (np. punkt mocowania dość ciężkich akumulatorów). Mam też przygotowane moduły przetwornic, które zapewnią mi ładowanie urządzeń przez gniazdo USB oraz właściwe napięcia i prądy do jakiegoś bogatszego oświetlenia. Także plan jest spory, ale rozłożony spokojnie w czasie.
-
Lusterko założyłem zaraz po hamulcach. A tu ekran LCD
-
No, dzisiaj pierwsza dyszka i pierwsza, niegroźna gleba :-) Przeciętnie 12,2km/h, co pokazuje, że na razie cały czas się uczę utrzymania kursu. Reakcje ludzi są niepowtarzalne, odruchowo banan na twarzach :-)
-
A tu ekran LCD
@hansglopke, używasz kamery?
-
Sam pisałeś, że brakuje miejsca na uchwyt do LCD.
-
No, dzisiaj pierwsza dyszka i pierwsza, niegroźna gleba :-) Przeciętnie 12,2km/h, co pokazuje, że na razie cały czas się uczę utrzymania kursu. Reakcje ludzi są niepowtarzalne, odruchowo banan na twarzach :-)
https://youtu.be/9RfLuy1xVGw?si=jhWVXKoL0Q6QPtE_
-
No, dzisiaj pierwsza dyszka i pierwsza, niegroźna gleba :-) Przeciętnie 12,2km/h, co pokazuje, że na razie cały czas się uczę utrzymania kursu. Reakcje ludzi są niepowtarzalne, odruchowo banan na twarzach :-)
Za wolno, to dlatego pewnie ta gleba. Jak tu utrzymywać w takich trudnych warunkach równowagę i do tego tylko 2 koła ;-)
To był mój pierwszy raz na 2o poziomych, na takim sobie niezbyt równym podłożu.
Widać, że chwiejnie ale jakoś jadę ale wolno to zaraz bym leżał.
https://youtu.be/0MBs6Wdd-3Q?si=A1IFN5Hi3QQyF_B2
-
@Jacekddd, na tym filmie jedziesz, jak stary kolarz :-) Dzisiaj ciepła niedziela, dużo rowerów i pieszych na ścieżkach, musiałem uważać. Poza tym odnoszę wrażenie, że przy niskiej prędkości lepiej panuję nad tak zwanymi manewrami (u mnie tego bym tak jeszcze nie nazwał).
-
Niedziela to dobry dzień na naukę na parkingu pod zamkniętym sklepem. Wszelakie slalomy, ósemki, ewolucję.... Nikt nie widzi, nikt nie wyśmieje.
-
Niedziela to dobry dzień na naukę na parkingu pod zamkniętym sklepem. Wszelakie slalomy, ósemki, ewolucję.... Nikt nie widzi, nikt nie wyśmieje.
Tak, zrobię to następnym razem, do takiego placu mam 4 km. A na wyśmiewanie zupełnie nie reaguję :-) Czuję, że potrzebuję właśnie takiego treningu manewrowego przy niskich prędkościach. Chodzi o lepsze opanowanie roweru, trzymanie pionu, skręty, trafianie między słupki :-) Muszę panować nad rowerem przed instalacją wspomagania. Przy obecnych prędkościach gleba mniej boli, niż przy np. 35km/h.
No i jest jeszcze coś, co mnie zaintrygowało. Czytałem, że podjazdy na poziomkach są trudniejsze. Może globalnie tak jest, ale na niedużych podjazdach czuję się lepiej, niż na rowerze pionowym.
-
@hansglopke, znakomita rada była z tym parkingiem przy supermarketach. Co prawda dzisiaj nie jest niedziela, ale znalazłem sporo luzu na jednym takim placu. I tam jest swoboda przy nauce, dużo mniejszy stres i szeroki asfalt :-) Mała godzinka manewrowa za mną, wracałem z mniejszym stresem, wiadomo, powoli wszystko wchodzi w ręce i nogi. Z naciskiem na słowo "powoli" :-)
Przy okazji, M5 z małym 20" kołem dość konkretnie myszkuje. Wiem, że z czasem to opanuję, ale przyszło mi na myśl pytanie o jakiś patent ustalający domyślnie kierownicę w linii prostej. Nie chodzi o jakąś konkretną blokadę pozycji, tylko o takie lekkie "dążenie" kierownicy do trzymania się linii prostej. Na moim obecnym etapie taki mechanizm znacznie by ułatwił sprawę, im szybciej jadę, tym bardziej zygzakami :-)
Podsumowując, dzisiaj wreszcie poczułem relaks na tym szerokim placu, zupełnie inna jest wtedy jazda. Jedziesz i odpoczywasz...
-
Możesz założyć stabilizator skrętu 8)
Tylko, że kierownica automatycznie będzie wracać do kierunku prostego w zależności od naciągu sprężyny.
https://www.rowerystylowe.pl/p-2118/stabilizator-kierownicy-hebie-695/w-1504/o-28-62-mm (https://www.rowerystylowe.pl/p-2118/stabilizator-kierownicy-hebie-695/w-1504/o-28-62-mm)
-
Pomysł z nauką na placu, to właściwa droga :)
Na myszkowanie roweru mogą mieć wpływ różne czynniki. 8) Na początku nauki jazdy na poziomie, obstawiał bym, że to technika pedałowania wymaga dopracowania. Rowery MBB mogą być sterowane nogami (cruzbike, python, flevo...): https://www.youtube.com/watch?v=6BQx_KFbiFc i https://www.youtube.com/watch?v=ursy9LxXlqc i https://www.youtube.com/watch?v=eyTP5I8hv5Q - bez szarpania pedałami na wszystkie strony, za to na odpowiednim przełożeniu, z umiarkowanym, równomiernym i ukierunkowanym naciskiem.
Po technice, geometria roweru. "Trail": https://sklep-rowerowy.com/wp-content/uploads/2020/11/geometria-roweru.png - punkt przecinania osi obrotu widelca, z płaszczyzną podstawy, powinien być kilka centymetrów przed punktem styku koła z podłożem. Zamiana np. średnic kół wpływa na ten parametr. Zbyt małe przednie koło może zmniejszyć lub doprowadzi do "ujemnego wyprzedzenia" osi, czyli koło zamiast toczyć (ciągnąć) się za osią obrotu widelca, będzie właśnie myszkować przed nią. Jeżeli to ten problem, większa średnica koła może to poprawić ???.
Innym rozwiązaniem są wspomniane "stabilizatory". W konstrukcjach flevo jest dławik gumowy. Właściwie, jego funkcją jest raczej pomoc w wyprostowaniu roweru z głębokiego skrętu. Jak mi się urwało to ustrojstwo w trasie, po ~50 km, resztę dojechałem do 360 km bez tego i było git: https://www.youtube.com/watch?v=evw887-fXtc ;).
-
Możesz założyć stabilizator skrętu 8)
Tylko, że kierownica automatycznie będzie wracać do kierunku prostego w zależności od naciągu sprężyny.
https://www.rowerystylowe.pl/p-2118/stabilizator-kierownicy-hebie-695/w-1504/o-28-62-mm (https://www.rowerystylowe.pl/p-2118/stabilizator-kierownicy-hebie-695/w-1504/o-28-62-mm)
@Chris, dzięki za ten pomysł, nie znałem patentu, na pewno go rozważę.
-
Na myszkowanie roweru mogą mieć wpływ różne czynniki. 8) Na początku nauki jazdy na poziomie, obstawiał bym, że to technika pedałowania wymaga dopracowania. [...] ...bez szarpania pedałami na wszystkie strony, za to na odpowiednim przełożeniu, z umiarkowanym, równomiernym i ukierunkowanym naciskiem.
Po technice, geometria roweru. "Trail": https://sklep-rowerowy.com/wp-content/uploads/2020/11/geometria-roweru.png - punkt przecinania osi obrotu widelca, z płaszczyzną podstawy, powinien być kilka centymetrów przed punktem styku koła z podłożem. Zamiana np. średnic kół wpływa na ten parametr. Zbyt małe przednie koło może zmniejszyć lub doprowadzi do "ujemnego wyprzedzenia" osi, czyli koło zamiast toczyć (ciągnąć) się za osią obrotu widelca, będzie właśnie myszkować przed nią. Jeżeli to ten problem, większa średnica koła może to poprawić ???.
@osesku, to jest jedynie słuszna, trafna diagnoza. Wiadomo, że człowiek dopiero się uczy, jaki ruch mu pomoże, a jaki może zabić :-) Jeżdżąc po tym placu zacząłem się zastanawiać, czy konfiguracja M5 2 x 26" nie byłaby "spokojniejsza" w tym względzie. Ogólnie zastanawiam się nad taką konwersją, jednak jeszcze nie wiem, z jakimi zmianami (w zachowaniu) się to wiąże. Na pewno zmieni się znowu pozycja fotelika, łatwiejsze do pokonania powinny się też stać jakieś fizyczne przeszkody (typu niezbyt wysoki krawężnik). Prawdopodobnie zwiększy to także promień skrętu i poprawi prędkość przelotową na prostym asfalcie. Ale to są tylko moje domysły.
W tej chwili tylko sobie rozmyślam, najpierw solidny trening na placu, potem trochę normalnego jeżdżenia i dopiero ew. rewolucje.
-
Dokładnie, rewolucje to ostateczność. Pozostaje trening techniki :)
Przed zmianami najpierw sprawdź, czy coś z tym trzeba zrobić. U Chrisa wygląda, że wyprzedzenie osi jest, choć nie pamiętam jaką ma konfigurację kół.
Większe przednie koło wiąże się pewnie ze zmianą widelca, ewentualnym ryzykiem kolizji koła z korbami, więc są ograniczenia i koszty. Widelce są z różnym odsunięciem osi koła od osi obrotu widelca, z tym trzeba dobrze trafić.
Jeżeli da się zawrócić rowerem na zwykłej drodze, to taki promień skrętu wystarczy. Wielkość przedniego koła akurat na prędkość przelotową może mieć nieznaczący wpływ. Chyba trochę poprawi komfort przy jeździe po nierównościach.
O ile się nie mylę, wszystkie "sprężyste" "stabilizatory" skrętu, maja charakterystykę narastającą. Czyli najsłabiej działają przy jeździe na wprost, najsilniej przy skrajnych pozycjach kierownicy. W przypadku myszkowania mogą być mało użyteczne.
-
Dokładnie, rewolucje to ostateczność. Pozostaje trening techniki :)
Przed zmianami najpierw sprawdź, czy coś z tym trzeba zrobić. U Chrisa wygląda, że wyprzedzenie osi jest, choć nie pamiętam jaką ma konfigurację kół.
Większe przednie koło wiąże się pewnie ze zmianą widelca, ewentualnym ryzykiem kolizji koła z korbami, więc są ograniczenia i koszty. Widelce są z różnym odsunięciem osi koła od osi obrotu widelca, z tym trzeba dobrze trafić.
Jeżeli da się zawrócić rowerem na zwykłej drodze, to taki promień skrętu wystarczy. Wielkość przedniego koła akurat na prędkość przelotową może mieć nieznaczący wpływ. Chyba trochę poprawi komfort przy jeździe po nierównościach.
O ile się nie mylę, wszystkie "sprężyste" "stabilizatory" skrętu, maja charakterystykę narastającą. Czyli najsłabiej działają przy jeździe na wprost, najsilniej przy skrajnych pozycjach kierownicy. W przypadku myszkowania mogą być mało użyteczne.
@osesku, dzięki za te technikalia. Ostatni akapit brzmi zdecydowanie przekonująco.
-
Dokładnie, rewolucje to ostateczność. Pozostaje trening techniki :)
Przed zmianami najpierw sprawdź, czy coś z tym trzeba zrobić. U Chrisa wygląda, że wyprzedzenie osi jest, choć nie pamiętam jaką ma konfigurację kół.
Większe przednie koło wiąże się pewnie ze zmianą widelca, ewentualnym ryzykiem kolizji koła z korbami, więc są ograniczenia i koszty. Widelce są z różnym odsunięciem osi koła od osi obrotu widelca, z tym trzeba dobrze trafić.
Jeżeli da się zawrócić rowerem na zwykłej drodze, to taki promień skrętu wystarczy. Wielkość przedniego koła akurat na prędkość przelotową może mieć nieznaczący wpływ. Chyba trochę poprawi komfort przy jeździe po nierównościach.
O ile się nie mylę, wszystkie "sprężyste" "stabilizatory" skrętu, maja charakterystykę narastającą. Czyli najsłabiej działają przy jeździe na wprost, najsilniej przy skrajnych pozycjach kierownicy. W przypadku myszkowania mogą być mało użyteczne.
Różne rzeczy można o m5 powiedzieć, ale myszkowania było raczej mało (w moim wydaniu) a trochę, żeśmy się osesku najeździli na zlocie w Ustce ;) Tak więc popieram, Miki ćwiczenie to podstawa! :)
-
Amortyzatory skrętu (piszę o działaniu tych motocyklowych) działają progresywnie to jest przy szybkości ruchu człowieka nie powinno ich być czuć wcale natomiast przy bardzo szybkim ruchu amortyzator działa z bardzo dużą siłą tłumiąc samowzbudne ruchy kierownicą, które szczególnie w kombinacji motocykla sportowego ok 1000ccm i sportowej geometrii główki ramy mogą prowadzić do całkowitej utraty kontroli nad motocyklem. Nic się w amortyzatorze skrętu na ustawia do centrum. Człowiek ma go prawie nie czuć.
-
Różne rzeczy można o m5 powiedzieć, ale myszkowania było raczej mało (w moim wydaniu) a trochę, żeśmy się osesku najeździli na zlocie w Ustce ;) Tak więc popieram, Miki ćwiczenie to podstawa! :)
@woojtek1, więc jest wytłumaczenie, M5 jeszcze Ciebie pamięta :-) A na poważnie, ćwiczę, dzisiaj znowu trochę ścieżki, trochę placu, jedna nieszkodliwa gleba :-) Powolny postęp jest oczywiście, ze wskazaniem na słowo "powolny". Natomiast ubaw jest znakomity, co do tego nie ma wątpliwości. Rano wstępnie poskładałem naprawiany silnik z kołem 26" (robię go z myślą o M5), testy na przyrządach potwierdziły przywrócenie sprawności, trzeba teraz go porządnie uszczelnić i robić testy z pełną instalacją. Teoretycznie jutro powinno przyjść lusterko, zatem uzyskam wiedzę o świecie za plecami.
-
Amortyzatory skrętu (piszę o działaniu tych motocyklowych) działają progresywnie to jest przy szybkości ruchu człowieka nie powinno ich być czuć wcale natomiast przy bardzo szybkim ruchu amortyzator działa z bardzo dużą siłą tłumiąc samowzbudne ruchy kierownicą, które szczególnie w kombinacji motocykla sportowego ok 1000ccm i sportowej geometrii główki ramy mogą prowadzić do całkowitej utraty kontroli nad motocyklem. Nic się w amortyzatorze skrętu na ustawia do centrum. Człowiek ma go prawie nie czuć.
@Jacekddd, pytanie jak to działa przy rowerowych prędkościach, np. takiej jeździe manewrowej 12 km/h...
-
Jak by było jakieś foto można by coś więcej stwierdzić.
-
Silnik przyspiesza nauke jazdy,myszkowanie prędzej ustanie zwłaszcza gdy masz manetke
-
Silnik przyspiesza nauke jazdy,myszkowanie prędzej ustanie zwłaszcza gdy masz manetke
No właśnie, wszystko co fajne jest zakazane :-)
Z tym silnikiem też chciałoby się rozwiązać temat optymalnie. Silnik zapleciony w kole waży 7,6 kg, do tego dojdzie 8-10 kg akumulatora. Optymalnie od strony rozłożenia masy byłoby silnik dać do przodu, akumulatory gdzieś na środku ramy (nisko), a z tyłu to już ja dociążę całość. Z kolei od strony efektywności napędu (i zachowanie np. w piasku) silnik powinien być z tyłu. Tym bardziej, że w M5 nie wiązałoby się to z grubszymi zmianami w konstrukcji. Na razie tak planuję zrobić, silnik z tyłu, akumulatory... hmm... nie wiem jeszcze gdzie i jak. Jeżeli wszystko poleci do tyłu (np. akumulatory w kufrze - co nie jest dobre, bo to będzie za wysoko umieszczona masa), powinienem dać szerszą i solidniejszą oponę. A miejsca tu jest mało (pewnie ze 4 mm). Obecnie siedzi tam Schwalbe Marathon 26/1,5 - muszę sprawdzić jej deklarowany udźwig.
-
Mnie się łączenie amortyzatora z wahaczem zapadło. Silnika nie mam, stówy wtedy nie ważyłem, towaru nadmiaru nie miałem.
-
Mnie się łączenie amortyzatora z wahaczem zapadło. Silnika nie mam, stówy wtedy nie ważyłem, towaru nadmiaru nie miałem.
Nie strasz, może jakieś zmęczenie materiału. Spawałeś? Niby jest opcja z silnikiem z przodu, ale to oznacza wymianę widelca, skracanie rurki kierownicy, wszystko się zmieni. Rozważałem mniejszy silnik przekładniowy (3 kg), ale w trasy przekładniówka nie jest optymalna. No i trzeba rozplatać i zaplatać w inną obręcz. A ten motorek mam gotowy we wzmacnianej obręczy 26" (i jest mocny). Generalnie nie planuję szaleć, w pionowym nawet nie instalowałem manetki, jeżdżę tylko na czujniku PAS. I w M5 planuję podobnie. Mam mieć długodystansowo na asfalcie te 30-35 km/h średnio.
-
Było u mnie już trochę osób, które nigdy wcześniej nie miały styczności z rowerami poziomymi. Wsiadały i po 100 - 200 metrach normalnie jeździły bez myszkowania i innych fajerwerków. Także też obstawiam lipną geometrię. Ktoś pewnie wymienił oryginalny widelec na inny i geometria poszła się....
Wymiana koła na większe bez dopasowania widelca tak jak osesku pisał może przysporzyć inne problemy , zwłaszcza dla początkującego. Korba pójdzie do góry, zmieni się też kąt siedziska Na zwiększenie prędkości raczej bym nie liczył, większy wpływ mogą mieć tu dobre opony i oczywiście kondycja.
-
Było u mnie już trochę osób, które nigdy wcześniej nie miały styczności z rowerami poziomymi. Wsiadały i po 100 - 200 metrach normalnie jeździły bez myszkowania i innych fajerwerków. Także też obstawiam lipną geometrię. Ktoś pewnie wymienił oryginalny widelec na inny i geometria poszła się....
Wymiana koła na większe bez dopasowania widelca tak jak osesku pisał może przysporzyć inne problemy , zwłaszcza dla początkującego. Korba pójdzie do góry, zmieni się też kąt siedziska Na zwiększenie prędkości raczej bym nie liczył, większy wpływ mogą mieć tu dobre opony i oczywiście kondycja.
Geometrię zmieniałem kilkukrotnie. Najpierw mniejsza 20, zamiast tej większej (koło 22') później amortyzator - sprężyna, później - powietrze. Sam rower był sprzedawany w konfiguracji 26x20 oraz 2x26. Geometria nie ma tu nic do rzeczy. Jedni wsiadają i jadą inni potrzebują chwili. Na zlotach było kilka m5 - każda ciut inna, żadna nie miała kłopotu z nadmierną chwiejnością. To jeden z łatwiejszych w opanowaniu modeli.
-
Tym wpisem potwierdziłeś tylko to, co napisałem wyżej
Na monocyklu też można nauczyć się jeździć, co nie potwierdza, że jest on stabilny.
-
Dodatkowo chciałem potwierdzić, że akurat ten model jest jednym z łatwiejszych do opanowania ( po batawusie) Nie jest demonem prędkości ale jest stabilny w większości konfiguracji. To że można nauczyć się jeździć na wszystkim to inna inszość;)
-
Fajna jest ta Wasza gimnastyka słowna pierwszej poziomki Mikiego i jego nauki jazdy tycząca.
A już 01.05.2023 Velogic - z ponad 35 letnim doświadczeniem w rowerach poziomych - krótko i smacznie napisał;
"Bo to ZŁA ko..nstrukcja była ! To jest przykład poziomki z przed 30-u lat, gdy jeszcze pozycja kręcącego była panicznie zachowawcza. Już nie całkiem siedzisz ale jeszcze nie leżysz. Doradzam (ale co ja tam wiem) przerobić na 2x26
i zamienić damper na krótszy.
Ale jak wzrost nie pozwoli to ten fotel przesuń około 8cm do przodu- jeśli rura do suportu (boom) pozwoli"
Ja pomimo swoich 46 lat doświadczenia w tej branży także z opinią Velogica się zgadzam.
Zaś swoje 3 grosze odnośnie tej konstrucji wtrąciłem tu; http://forum.poziome.pl/index.php?topic=4467.15
Stare, polskie przysłowie mówi, że z gó...a bata się nie ukręci.
Kilka lat temu tu na forum napisałem, że owszem bat z gó...a można ukręcić, ale strzelić z niego to już się raczej nie da.
Nie zgadzam się też z powyższą opinią Wojtka1.
Ten pionowo (jak w rowerach wyścigowych) ustawiony widelec ogromną "nerwowość" pojazdu powoduje.
Ostatnio na podobnej konstrukcji jadąc po raz nie wiem który przekonałem się o tym.
Jeśli ktoś np. na pionowym i wygodnym turystyku jeździł (lub jeździ), to wsiadając na jakąś wyścigówkę
wyczai o czym napisałem.
-
Dziękuję za wszystkie Wasze opinie, za każdą z osobna. Mam świadomość, że moja waga (niewiele ponad setkę) nie pomaga w opanowaniu nowego rowerka, jednak już nad tym pracuję :-) Przez ostatnie 2,5 tygodnia oddałem 4,5 kg i mam zamiar oddać jeszcze 2-3 razy tyle. Taki jest plan długodystansowy. I już samo to w sobie jest dobrym powodem, żeby jeździć na poziomce.
Co do M5... Przejechałem nim dotąd ok. 35 km w mieście, tak pokazuje Komoot. Nauczyłem się ruszać, także pod lekką górkę (co nie idzie mi całkiem sprawnie), uczę się trzymać linię prostą podczas jazdy ścieżkami lub ścieżkami/chodnikami. Tu mam zawsze trochę stresu, bo rowerki z naprzeciwka nie wiedzą, że ja się dopiero uczę. A powinny :-) Ale jakoś ich - jak dotąd - wymijam. Niemniej czuję, że instynktownie napinam mięśnie i potem czuję to napięcie gdzieś w okolicach stawów barkowych. Myślę, że fotelik jest ustawiony trochę zbyt pionowo, ale na czas nauki tak go zostawiam.
Plac manewrowy zrobiłem dotąd dwa razy, to znacznie pomogło i muszę ćwiczyć go dalej. Jak dotąd zaliczyłem dwie gleby, obie przy szczątkowej prędkości, jedna na trawę (bezbolesna), druga na asfalt (łokieć czuję jeszcze). Ta pierwsza była efektem dziury w chodniku i pani z psem 3 metry przede mną. Zwolniłem, dziura i trawa :-) Druga gleba była zadziwiająca. Plac manewrowy, równiutki asfalt, chciałem skręcić w prawo w uliczkę i przyhamowałem. Poczułem, że rowerek pochyla mi się w lewo, więc wyhamowałem zupełnie, ale już nie opanowałem pochylenia i się złożyłem razem z nim. Nic wielkiego, gdyby nie asfalt, nie pamiętałbym już o tym. Ale byłem w kurtce, gdyby nie ona, obtarłbym łokieć.
Przy jeździe z prędkością rzędu 10-12 km/h jakoś sobie radzę. Im szybciej jadę, tym mam większy kłopot z utrzymaniem linii prostej. Wiem, że moje pedałowanie jeszcze nie jest spokojne i równe (w nacisku), no i przy większej prędkości (jak w aucie) ruchy na kierownicy powinny być minimalne. Spory kłopot mam z jazdą przy jednoręcznym trzymaniu kierownicy. Trudno się podrapać za uchem.
Co do geometrii, to się zupełnie na tym nie znam. Któregoś dnia zabiorę aparat i zrobię jakieś fotki o normalnej jakości, może też uda się nagrać film jakości "komórkowej", który Wam pewnie powie więcej, niż moje elaboraty. Rozumiem, że fabryczny widelec przedni był optymalizowany pod koło 22", do którego zapewne trudno dostać ogumienie?
Docelowo włożę tu jakieś wspomaganie, ale przed tym chciałbym się nauczyć w miarę poprawnie (i na luzie) tym jeździć. Po elektryfikacji prędkości wzrosną (20-35 km/h) i żarty się skończą. Czekam na lusterko, robię też wyraźne światło tylne z konkretnym (jak na rower) odblaskiem. W środku dam własne rozwiązanie elektroniczne, ten temat akurat mam w miarę opanowany (być może dodam tu automat reagujący na jasność otoczenia). Z przodu też będzie własnej konstrukcji lampka LED o odpowiedniej jasności, tutaj szukam jeszcze soczewek do diody LED z tzw. odcięciem światła (żeby ci z naprzeciwka mnie nie przeklinali). Do tego gniazdo ładowania USB i jakieś podobne gadżety w planie. Uff... wystarczy :-) Pozdrawiam!
-
Ja używam opony Schwalbe One HS464, 20x1 1/8" 28-451 i szerokość opony 28 to największa opona jaką można upchnąć do seryjnego widelca z kołem 451 mm.
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMyts3ziMlN63B69Hpgc9iVMWP256kp1vdfWOXeDCzvp_WDO1Xo6plCu8O8AqFmufxCMrKCmyNoWQIdHE9GpyQGwvy1rCgjb5PiO-toxdBqcqixpfPEo-AVqUn-IKeQOV-YRY89Tl9Q1qmg8v_9X6oD=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0)
Opona jest droga ale warta swojej ceny
Jest dostępna tutaj:
https://salon-rowerowy.pl/ogumienie/75137-opona-schwalbe-one-hs464-drutowana-20x1-1-8-28-451-czarna-perf-rg-addix-4026495862295.html (https://salon-rowerowy.pl/ogumienie/75137-opona-schwalbe-one-hs464-drutowana-20x1-1-8-28-451-czarna-perf-rg-addix-4026495862295.html)
-
@Chris, czy ten widelec z przodu to oryginał? U mnie z przodu siedzi Schwalbe Marathon 40-406 (20 x 1.50), a z tyłu Schwalbe Marathon 40-559 (26 x 1.50) HS308. Z tyłu mam ze 4 mm rezerwy do wahacza, zbyt grubej opony to tam nie włożę (to pod kątem elektryfikacji i obciążenia).
-
Tak. To oryginał. Mam większe koło od Twojego. Z tego co napisałeś to masz standardowe koło 20 cali czyli 406 mm.
Ja mam większe 20x1, 1/8 cala czyli 451 mm potocznie określane przez niektórych jako 22 cale. 8)
-
Fajna jest ta Wasza gimnastyka słowna pierwszej poziomki Mikiego i jego nauki jazdy tycząca.
A już 01.05.2023 Velogic - z ponad 35 letnim doświadczeniem w rowerach poziomych - krótko i smacznie napisał;
"Bo to ZŁA ko..nstrukcja była ! To jest przykład poziomki z przed 30-u lat, gdy jeszcze pozycja kręcącego była panicznie zachowawcza. Już nie całkiem siedzisz ale jeszcze nie leżysz. Doradzam (ale co ja tam wiem) przerobić na 2x26
i zamienić damper na krótszy.
Ale jak wzrost nie pozwoli to ten fotel przesuń około 8cm do przodu- jeśli rura do suportu (boom) pozwoli"
Ja pomimo swoich 46 lat doświadczenia w tej branży także z opinią Velogica się zgadzam.
Zaś swoje 3 grosze odnośnie tej konstrucji wtrąciłem tu; http://forum.poziome.pl/index.php?topic=4467.15
Stare, polskie przysłowie mówi, że z gó...a bata się nie ukręci.
Kilka lat temu tu na forum napisałem, że owszem bat z gó...a można ukręcić, ale strzelić z niego to już się raczej nie da.
Nie zgadzam się też z powyższą opinią Wojtka1.
Ten pionowo (jak w rowerach wyścigowych) ustawiony widelec ogromną "nerwowość" pojazdu powoduje.
Ostatnio na podobnej konstrukcji jadąc po raz nie wiem który przekonałem się o tym.
Jeśli ktoś np. na pionowym i wygodnym turystyku jeździł (lub jeździ), to wsiadając na jakąś wyścigówkę
wyczai o czym napisałem.
Jak zwykle półprawdy. Nikt nie powiedział, że to pojazd nowy i ze świeżą geometrią. Przejeździłem na nim ładnych kilka lat i z tym (czyli z myszkowaniem) nie było problemu. Na zlotach zawsze jest ktoś z taką m5 i zawsze jeździ stabilnie. Tylko tyle i aż tyle. Reszta to dywagacje o wieku konstrukcji i jego geometrii etc. Hansglopke raczej też nie myszkował jakoś zbytnio robiąc na takiej m5 bbt. ;)
-
No dobrze, dzisiaj zaliczyłem trzeci plac manewrowy i było jakby trochu lepiej. Dystans jeszcze niezbyt duży, z 15 km, ale ile można jeździć między autami po parkingu :-) W każdym razie wyraźnie lepiej trzymam prostą, zakręty też trochę pewniejsze. Nie było gleby. Więc wróciłem w dobrym nastroju. Oczywiście po drodze uśmiechy, zaczynam się przyzwyczajać.
Wczoraj zainstalowałem lusterko i to jest strzał w dziesiątkę. Znakomicie wzrosła świadomość tego, co się dzieje za plecami. Będzie dobrze :-) Zauważyłem, że w ogóle nie czuć prędkości rzędu 20 km/h (mimo wiatru). Miła odmiana.
-
Ja zmieniłem kierownicę na odchylanego chomika i dorobiłem solidny bagażnik.
Sam robiłes ten bagażnik? Są gdzies fotki może?
Jest fotka
(https://i.imgur.com/RMYIhy1.jpeg)
-
Dzięki, @hansglopke, widzę że postawiłeś na solidne wykonanie. Masz chyba dość cienką tą tylną oponkę, nawet błotnik Ci się zmieścił. Szaleństwo. U mnie nie ma szans :-) Jaką tam masz przerzutkę z tyłu?
-
Shimano deore, opona Kojak1,35. Poprzednio była 1,5 ale to był jakiś Gex i się dziwnie boki rozwarstwiały. Ostre hamowanie na Rendzyńskiej zubożyło warstwę ochronną, wymieniłem na szfelbę.
Bagażnik powinien być trwały. Poprzedni, jakaś holenderska samodiełka z kwasówki rozsypała się pod ciężarem łatek i zapasowych dętek w drodze na zlot w Gdyni.
-
Zimno ostatnio, wczoraj zrobiłem króciutką przejażdżkę po mieście, żeby całkiem nie zapomnieć o co tu chodzi. Teraz siedzę nad swoją wersją oświetlenia podstawowego. Lampki (przednia i tylna) na razie będą zasilane z power banku własnej konstrukcji (3,7V/10-12Ah), Ogniwa Li-Ion z odzysku, ale z jednej serii i dokładnie sprawdzone pod kątem pojemności oraz rezystancji wewnętrznej. Lampki mają świecić światłem stałym, ten power bank wystarczy na 25-30 godzin ciągłej pracy.
Z tyłu, ze względu na nietypowy, wąski bagażnik M5, dobrałem w sklepie Agromy odpowiednią czerwoną lampę tylną ze sporym odblaskiem. Do środka włożyłem układ DW8501 podający na 1 diodę power LED prąd 200 mA przy zasilaniu napięciem 3,5-4V lub 300 mA przy napięciu 5V. Dioda ma komfort stałego prądu, a ja mam elastyczną lampkę o bardzo dobrej jasności. W przyszłości na pokładzie roweru powinny się znaleźć spore pojemnościowo akumulatory 48V, wtedy do zasilania tej linii oświetlenia wystarczy mała przetwornica 40-60V -> 5V (3A). To napięcie posłuży też do ładowania telefonu komórkowego w trasie.
Z przodu wykorzystam uszkodzoną lampkę Busch&Muller Lumotec IG, zostawiam oryginalną diodę Luxeon 1W oraz tor optyczny z tzw. odcięciem (aby nie oślepiać ludzi z naprzeciwka), zasilanie takim samym sterownikiem diod LED - DW8501. Czemu akurat ten układ? Ponieważ cała aplikacja mieści się na niewielkiej płytce (PCB) i - przede wszystkim - kiedyś już dwa takie moduły wykonałem i przetestowałem. Wtedy podawały prąd 1A na diody LED o mocy 3W, teraz ustawiłem prąd na 300 mA pod diody LED 1W. Tyle mocy ta lampka miała oryginalnie i w jeździe miejskiej nikt nie narzekał na brak światła. Całość zmieści się w zwartej, oryginalnej obudowie.
Dopóki zasilaniem będzie power bank, nie będę kombinował z lepszym oświetleniem (np. do jazdy nocnej po jakichś zapomnianych przez Boga szutrach). Ale mam już przygotowany przetestowany i pomierzony w pracy moduł oparty o układ MAX16832 i 3-4 diody power LED od Cree z dedykowaną optyką, które wg moich szacunków dadzą jakieś 940 lm światłości. No nic nie poradzę na to, że lubię klecić te elektroniczne zabawki :-)
-
Lampki już na rowerze, przede mną power bank i instalacja wiązki.
-
Ja tu kombinuję miesiącami jak tu obejść jakąś wtyczkę nietypową i zasilać 6v to co już mam a ten ciach prach i całe oświetlenie sobie za parę dni zrobił. Szacun. Zdjęcie Panie ?
-
Ja kupiłem używanego Fenixa i mam wszystko jasne.
W sezonie świątecznonoworocznym pakiet bateryjny wspomaga ozdoby przyokienne.
-
Ja tu kombinuję miesiącami jak tu obejść jakąś wtyczkę nietypową i zasilać 6v to co już mam a ten ciach prach i całe oświetlenie sobie za parę dni zrobił. Szacun. Zdjęcie Panie ?
@Jacekddd, jak masz pasję i trochę się posługujesz lutownicą, samo się powolutku robi. Obie lampki kosztowały mnie dyszkę, no i moją pracę. Fotki postaram się zrobić jutro. Powerbank będzie albo darmowy (elementy z odzysku), albo może zainwestuję z dyszkę w moduł szybszego ładowania (z najpopularniejszym obecnie gniazdem USB-C) i wydajności 3A. Wtedy ładujesz z każdej nowej ładowarki do telefonu. Ale myślę jeszcze o jakimś szybkim ładowaniu za pomocą ładowarki modelarskiej, wtedy można w takie ogniwa wrzucić nieco większy prąd. Tylko muszę się dobrze zastanowić, czy ta opcja ma sens.
A co do samodzielnego kombinowania z wtyczkami, jeśli nie musisz mieć hermetycznego złącza, najtaniej zrobić to na wtykach JST SM z rastrem 2,54. One mają prąd katalogowy do 5A. Do światełek i ładowania telefonu powinny wystarczyć :-)
Przez te chłody psuje mi się szara substancja w mózgu. Popatrzyłem dziś na M5 i zacząłem się zastanawiać, czy nie dołożyć mu... pływających kierunkowskazów :-) Ale to dla poprawy humoru tylko piszę :-)
-
Ja kupiłem używanego Fenixa i mam wszystko jasne.
W sezonie świątecznonoworocznym pakiet bateryjny wspomaga ozdoby przyokienne.
@hansglopke, ile światła wypuszcza z siebie ten Feniks (i ile prądu woła)?
-
Obiecałem wstępne fotki lampek, na razie jeszcze nie świecą. Z przodu Busch & Muller po przejściach, musiałem go najpierw napełnić odrobiną elektroniki, dioda LED dostała świeżą pastę termoprzewodzącą (w przypadku tej niewielkiej mocy zrobiłem to na wszelki wypadek, tak jak książka przewiduje) i oryginalny radiator. Na koniec pokleiłem w całość.
https://drive.google.com/file/d/1RTR1hLxO63Nwpke24ftaxQRzfiD4RY7B/view?usp=sharing
Z tyłu spora, prostokątna lampka z dużą powierzchnią odblaskową oraz widocznymi po włączeniu bocznymi ściankami:
https://drive.google.com/file/d/1CK__k40BtA1mzaL20Enl_dlBhMLK3FZY/view?usp=sharing
Obie przetestowane, czekają na wiązkę z zasilaniem. A przy porannej herbacie urodziła mi się w głowie prosta koncepcja sterowania jasnością (i ew. jakiegoś migania lub stroboskopu - o ile to będzie potrzebne) nie wymagająca wymiany obecnych modułów sterujących diodami Power LED.
Kurczę, zimno, mówią że przed niedzielą nie ma co liczyć na cieplejsze powietrze...
-
Ładny bagażnik. Ja swojego nie zakładałem bo raz że waży ponad kilo to jeszcze zaorany i nie chciało mi się go polerować.
-
Ładny bagażnik. Ja swojego nie zakładałem bo raz że waży ponad kilo to jeszcze zaorany i nie chciało mi się go polerować.
Bagażnik też już swoje przeżył, ode mnie dostał czarnego Hammerite na odsłonięte miejsca. Ważne, że cały. A zdjęcie wyszło dobre, bo fotograf zdolny ;-)
-
Dzisiaj nakręciłem 27 km, dzięki czemu wreszcie nazbierałem pierwsze 100 km od zakupu roweru. Powoli zaczynam rozumieć zmianę stylu życia na poziomy. Po 9 tysiącach kilometrów na lekkim wspomaganiu (w pionie) powrót do samodzielnego napędzania roweru jest ciekawym doświadczeniem :-) Zupełnie inny styl jazdy, głównie zmiana kadencji na wyższą. Przyzwyczajam tak zwane mięśnie do przyjmowania wysiłku, stopniowo wydłużam dystans. Kolejny raz odwiedziłem też plac manewrowy przy Auchan. Manewry idą mi trochę spokojniej, szacuję, że po 500 km powinno już być nieźle. Na razie lepiej skręcam w lewo, niż w prawo - to wszystko jakieś blokady w głowie, przy skręcie w prawo jeszcze niepotrzebnie próbuję się asekurować :-) Przed nami lepsza pogoda, więc będę tłukł te odcinki. Gdyby nie ciągłe podjazdy, można by jechać i jechać, a tak to mam taką jazdę interwałową. Dzisiaj na zjeździe pokazało mi się 39 km/h, w ogóle nie czuć tej prędkości. Trochę się z tym pilnuję, za słabo jeszcze panuję nad równowagą przy większych prędkościach. No i zaczynam puszczać na krótką chwilę jeden z chwytów kierownicy, w ten sposób ćwiczę utrzymanie równowagi i kierunku jazdy jednorącz. Mam też taką obserwację, że na rowerze poziomym mniej marznę. To normalne, czy moja głowa sobie tylko wymyśliła taką teorię?
Nagrałem krótki film z M5 w roli głównej na starym iPhone, żadne cudo, raczej przedstawienie się:
https://drive.google.com/file/d/12dq6OnLGxYL8mhTuuRF_XORUpKHDMMI-/view?usp=sharing
-
Pierwsze obrywają stopy a potem ręce jeśli chodzi o zimne powietrze przynajmniej w moim wypadku.
W plecy jest ciepło bo nie są na wierzchu jak na pionowym.
Muszę sobie sprawić taki uchwyt na telefon jak Twój.
-
Też mnie ten uchwyt na telefon zainspirował bo te moje kombinacje po pewnym czasie przestają trzymać.
Myślę, że gdybyś więcej jeździł to ten okres czasu z nabieraniem doświadczenia byłby już pewnie za tobą.
Popatrz na to tak: co nas odróżnia od takich super rowerzystów, niewiele.
Otóż kilkukrotny zwycięzca dość ciężkiego wyścigu Wisła 1200 jeździ do pracy i z powrotem codziennie w tygodniu w obie strony razem 50km. Okazjonalnie na początku sezonu robi dłuższą trasę.
Ten rodzaj zaangażowania reprezentuje poziom kondycji, o którym teoretycznie można pomarzyć a przecież jest w zasięgu każdego z nas.
W zimie przez kilka tygodniu jeździłem codziennie 30-45km dziennie. Super to było. Polecam jeśli się da technicznie.
-
Brawa za pierwszą setkę na poziomie!
Ładna pogoda w Olsztynie. Rowerek pięknie się prezentuje. Powodzenia!
Myślę, że zdobywanie praktyki w jeździe charakteryzuje się postępem wykładniczym. Wszystkie nabyte umiejętności wspierają zdobywanie kolejnych. Poniekąd świadczy o tym też niestety, że u mnie skręcanie (zawracanie) w lewo było trudniejsze od skręcania (zawracania) w prawo, i chyba nadal nieznacznie to odczuwam.
Z elektryfikacją (w moim przypadku) się okazało, że (legalna) nie wpłynęła na średnią uzyskiwaną w trasie (co innego w ruchu miejskim). Limitowała zasięg (~200km), sporo zwiększała toporność roweru, była upierdliwa, bo trzeba było dodatkowo wozić ładowarkę i docierać w miejsca z dostępem do zasilania... Jest inaczej niż w pionowych rowerach, w których przydaje się np. do uporczywej eksploracji trudnego terenu - poza zwykłymi drogami.
-
Pierwsze obrywają stopy a potem ręce jeśli chodzi o zimne powietrze przynajmniej w moim wypadku.
W plecy jest ciepło bo nie są na wierzchu jak na pionowym.
Muszę sobie sprawić taki uchwyt na telefon jak Twój.
@Chris, ręce to wiedziałem, ale z tymi stopami to mnie zaskoczyłeś, Wczoraj i dzisiaj miałem wrażenie, że zaraz mnie złapie skurcz w śródstopiu, tylko dziwne, że w różnych nogach. Pomyślałem, że to brak mikroelementów, a przyczyną może być po prostu zimno. W każdym razie jazda w 7°C nigdy mnie nie cieszyła (na pionie), a tutaj jest całkiem w porządku.
Uchwyt telefoniczny dość pewny, natomiast nie mogę go sensownie ustawić w pozycji poziomej (do filmowania). Da się odwrócić, ale wtedy masz w kadrze linki w pierwszym planie. A kadr pionowy z telefonu atrakcyjny nie jest. Coś tu muszę wymyślić...
-
Brawa za pierwszą setkę na poziomie!
Ładna pogoda w Olsztynie. Rowerek pięknie się prezentuje. Powodzenia!
Myślę, że zdobywanie praktyki w jeździe charakteryzuje się postępem wykładniczym. Wszystkie nabyte umiejętności wspierają zdobywanie kolejnych. Poniekąd świadczy o tym też niestety, że u mnie skręcanie (zawracanie) w lewo było trudniejsze od skręcania (zawracania) w prawo, i chyba nadal nieznacznie to odczuwam.
Z elektryfikacją (w moim przypadku) się okazało, że (legalna) nie wpłynęła na średnią uzyskiwaną w trasie (co innego w ruchu miejskim). Limitowała zasięg (~200km), sporo zwiększała toporność roweru, była upierdliwa, bo trzeba było dodatkowo wozić ładowarkę i docierać w miejsca z dostępem do zasilania... Jest inaczej niż w pionowych rowerach, w których przydaje się np. do uporczywej eksploracji trudnego terenu - poza zwykłymi drogami.
@osesku, dzięki. Po rowerze na razie prawie nie widać mojej pracy, ale nie ukrywam, że wymieniam w nim kolejno wszelkie zmęczone czasem detale. Dzisiaj w końcu rozwiązałem w miarę elegancko górne mocowanie bagażnika. Oba gwinty są wyrobione i był tam wstawiony na wylot nagwintowany pręt fi 6mm z motylkami po obu stronach. No i o te motylki poszło, bo po założeniu fotelika nie za bardzo można je odkręcić. Od dzisiaj siedzi tam śruba z łbem imbusowym i nakrętka. Nie jest to modelowe rozwiązanie, bo wszelkie śruby powinny dać się odkręcić imbusami wożonymi w trasie. Na razie jednak odpuściłem sobie naprawę oryginalnych gwintów, w końcu demontaż bagażnika jest tematem rzadkim, a klucz fi 10mm jest łatwo dostępny.
Na filmie nie widać prawdziwej pracy oświetlenia, jest dzień, kamera też swoje zrobiła, kiedyś pokażę po zmroku jak wygląda widoczność tego pojazdu z przodu i z tyłu.
Jeżeli dajesz radę "z nóg" wykręcić ponad 200km to mogę tylko podziwiać wyniki. Na razie przyzwyczajam stopniowo kolana do tego rodzaju wysiłku, jak widać nie kozaczę, dodaję sobie stopniowo te drobne kilometry. Silnik rozwiąże mi temat podjazdów, bo o to tutaj chodzi. Jak kolano się nie zbuntuje, mogę kręcić (oczywiście po wejściu w rytm, co wymaga kilku tygodni, przynajmniej tak miałem na pionowym), ale podjazdy są potencjalnym kłopotem. Chociaż dzisiaj byłem zdziwiony wjeżdżając pod wzniesienie, które na rowerze pionowym robiłem z pomocą małej przekładniówki. Więc może się jeszcze wyrobię.
W rowerze pionowym mam akumulator na ok. 100km zabudowany na stałe w ramie roweru. To jest jakieś ograniczenie, jeśli planujesz ładowanie w trasie, trzeba znaleźć gniazdko na zewnątrz. Są takie gniazdka na niektórych stacjach paliw i pracownicy je udostępniają. Jednak to tylko teoria, z powodu kręgosłupa, nadgarstków i czterech liter nie wyobrażałem sobie jednorazowego dystansu mocno przekraczającego stówkę.
-
Mimo, że moją wypowiedź w tym wątku Wojtek skrytykował, to po kilku dniach wahania postanowiłem co nie co skrobnąć.
Krytykując ten pojazd nie miałem na myśli jego wieku albowiem nie wszystko co stare musi być złe.
Problem w tym, że są pojazdy na których nauczyć się jazdy jest ŁATWIEJ i takie na których jest trudniej.
Ten model M5 do trudniejszych zaliczył bym.
A fakt, że Wojtek, Hans i wielu innych jazdę na nim bez zbędnych myszkowań ogarniają WCALE nie znaczy,
że człowiek ze sporą nadwagą (jak miki11), jak i najpewniej z ograniczoną sprawnością równie łatwo jazdę na tym
M5 opanuje.
Jak czytam, to jakoś to idzie i tu gratulacje za upór składam.
Rowerek na filmiku obejrzałem i kilka niezobowiązujących uwag pozwolę sobie napisać.
1. Widelec jest jakby wyższy i na oryginał nie wygląda. Kąt na mniej nerwowy się zmienił. A przynajmniej powinien.
2. Tylne koło na przeciągnięte w stronę przerzutki wygląda, co jazdę ,mniej stabilną w dwuśladzie może powodować.
Chyba, że wahacz jest krzywy i stąd większa bliskość do prawej strony.
Proponuję rower wypionować, przednie koło idealnie wzdłuż osi pojazdu ustawić, z tyłu przyklęknąć
i swoją czaszkę z oczami na wysokości tylnej osi ustawić. I sprawdzić.
To nie powinno boleć. I nie zaszkodzi.
3. Przy tym nachyleniu siodła jazda na tym typie fotela (bez podjajnika) do przyjemnych raczej nie należy.
Na mocowaniu górnym amora są fasolki. Proponuję amora w górę na fasolkach odciągnąć.
Siodło bardziej się położy i widelec też. Powinno być przyjemniej i wygodniej.
4. W tradycji rowerowej zacisk montuje się po przeciwnej do przerzutki stronie.
Pewnie dlatego, że pancerz przerzutki przy manewrach zaciskiem nie przeszkadza.
p.s. Kilka dni temu odkryłem, że w maju 2021 prywatną korespondencję w kwestii siodła L (z podjajnilkiem)
z "mikim11" uprawiałem.
On zaczął.
Nie wiem czy to starość czy Covid, ale kompletnie ze łba mi to wyleciało i nie wiem jak się to skończyło.
Dziś czytając wyczytałem, że wówczas miki11 oczy swe ku Azubowi 2 x 26" kierował.
Myślę, że przy jego gabarytach (185 i 110kg) ten typ pojazdu lepiej by się sprawdził.
-
Jak czytam, to jakoś to idzie i tu gratulacje za upór składam.
Rowerek na filmiku obejrzałem i kilka niezobowiązujących uwag pozwolę sobie napisać.
1. Widelec jest jakby wyższy i na oryginał nie wygląda. Kąt na mniej nerwowy się zmienił. A przynajmniej powinien.
2. Tylne koło na przeciągnięte w stronę przerzutki wygląda, co jazdę ,mniej stabilną w dwuśladzie może powodować.
Chyba, że wahacz jest krzywy i stąd większa bliskość do prawej strony.
Proponuję rower wypionować, przednie koło idealnie wzdłuż osi pojazdu ustawić, z tyłu przyklęknąć
i swoją czaszkę z oczami na wysokości tylnej osi ustawić. I sprawdzić.
To nie powinno boleć. I nie zaszkodzi.
3. Przy tym nachyleniu siodła jazda na tym typie fotela (bez podjajnika) do przyjemnych raczej nie należy.
Na mocowaniu górnym amora są fasolki. Proponuję amora w górę na fasolkach odciągnąć.
Siodło bardziej się położy i widelec też. Powinno być przyjemniej i wygodniej.
4. W tradycji rowerowej zacisk montuje się po przeciwnej do przerzutki stronie.
Pewnie dlatego, że pancerz przerzutki przy manewrach zaciskiem nie przeszkadza.
p.s. Kilka dni temu odkryłem, że w maju 2021 prywatną korespondencję w kwestii siodła L (z podjajnilkiem)
z "mikim11" uprawiałem.
On zaczął.
Nie wiem czy to starość czy Covid, ale kompletnie ze łba mi to wyleciało i nie wiem jak się to skończyło.
Dziś czytając wyczytałem, że wówczas miki11 oczy swe ku Azubowi 2 x 26" kierował.
Myślę, że przy jego gabarytach (185 i 110kg) ten typ pojazdu lepiej by się sprawdził.
@Maciej_K, dziękuję za te spostrzeżenia i uwagi. Sprawdzę to na spokojnie po kolei.
Ad. 2.
Zdejmowałem to koło podczas pierwszego przeglądu, sprawdzę jego ustawienie, może niedokładnie coś włożyłem (przy wkładaniu trzeba rozciągać na boki rurki wahacza). Kwestia "przeciągnięcia" na jedną ze stron raczej nie wpłynie na minimalny prześwit między szczytem opony, a poprzeczną rurką wahacza. A to mnie aktualnie boli.
Ad. 3.
Fotelik będę kładł bardziej poziomo, w tej pozycji po 25 km czuję dyskomfort w lędźwiach wynikający z miejscowego nacisku. Muszę leżeć/siedzieć większą powierzchnią pleców. Pionowa pozycja była świadoma na okres początków nauki.
Ad. 4.
W tradycji może tak, ale tutaj po drugiej stronie mamy rozkładaną stopkę montowaną specjalną wpuszczaną "nakrętką" na osi koła. Stąd zacisk od strony kasety.
Azub bardzo mi się podoba, ale niestety przekracza moje możliwości finansowe. Ale - jak może widać - jestem uparty i powoli idę w kierunku poziomym :-)
No i już 105kg. Zrzucam z siebie, żeby dorzucić silnik :-)
Pozdrawiam.
-
Przeca zaraz mówiłem kup Azuba.
Fotelika zbytnio nie ma co kłaść bo brak podajnika może spowodować, że będziesz się zsuwał. Trzeba by porównać, pojeździć, kąty w kilku M5 i wybrać ten idealny.
Teraz poczekamy jak stówkę zrobisz za jednym razem.
-
Fotelika zbytnio nie ma co kłaść bo brak podajnika może spowodować, że będziesz się zsuwał. Trzeba by porównać, pojeździć, kąty w kilku M5 i wybrać ten idealny.
Teraz poczekamy jak stówkę zrobisz za jednym razem.
Dobrze gada, bez podajnika słabo z poważniejszym leżakowaniem...
-
Przeca zaraz mówiłem kup Azuba.
Fotelika zbytnio nie ma co kłaść bo brak podajnika może spowodować, że będziesz się zsuwał. Trzeba by porównać, pojeździć, kąty w kilku M5 i wybrać ten idealny.
Teraz poczekamy jak stówkę zrobisz za jednym razem.
@hansglopke, Azub będzie pewnie w przyszłości, teraz brak dutków na fanaberie.
--- Edit ---
Postanowiłem jednak spróbować niższej pozycji, najwyżej wrócę do stanu pierwotnego. Oto zakres zmian, strzałka pokazuje pozycję wyjściową:
https://drive.google.com/file/d/1dzIc0wuRmvYYlIzR8D4fpkf5q-3aj232/view?usp=sharing
Zaraz spróbuję jazdy w tej konfiguracji...
--- Edit ---
Zrobiłem testową dyszkę z placem Auchan i kawałkiem szutru (tego jeszcze nie lubię). Siedzi się chyba troszku lepiej, ciężar się rozkłada na większej powierzchni pleców. Rower jest nieco mniej stabilny (w moich rękach), muszę zrobić stówkę w tej pozycji. Szyja teraz bardziej o zagłówek woła.
-
Wreszcie pogoda nas zaczęła rozpieszczać, korzystam więc ćwicząc swoje umiejętności. Doszedłem do ok. 30km dziennie, dzisiaj pojeździłem trochę po lesie (choć dotąd omijałem drogi bez asfaltu). Okolice tutaj ładne, tylko za dużo podjazdów :-)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNcLV0EvMW5J8u35WaPl26uTAwlGZhNseI5qn0YLkmtCbWInI2C0935P0ifOphm6m7SpOZZKw0WNc7-TNDYIZBhyjhZeaDET0H7S9H83VqXJHsN7u4MxHfFkp_D_wxuF9zeG5m-j547dOdfccoR6SpdHW3kfQ4OcTGqHPcqfmoK2n4wDQj9Bd3eMzfi1aky4y1wKFG7NJGpgHKYKfX-olG0WF1wWPPrB29sNrSkXmdCuIGT44G9LpS_pUZvOwdgvHrB37g65zVTd6hs_w3R7JfIA7uUlauau0tirE0gt8PWRhQhBqITOui1C51ATr9hRYG-IwZjtu8A_tDaRHFIJWbkKmQrjFAEX83dchJuawH7HntYexZjZ5iEwP9jq6YxYe4LhDYj4d8tBnyvZdTxtXmEILJL8Li99foafzBjnYOHdOWUJ234PiIJ9QD6ZGxiP2dC0o2Xq_ms0HDuO1BX9xyAlgLXYMmr9L8ZEEfXyQZCDymkLv204zRT_ovRCgIwPQlHljZxjpexo3qqqZ83IVVrUwn3oojwJjXtZR-2AzT8aVnhZowNKTyGF2EGNIILW-xzr5gvosou8FbXzK8R-ArmMOr9JfkfZ-BRXUL1oATdf6SQs3xm1cAuZ6SYBDhWNaPmnDMu18U-g2nWX2CYhfyhB1cIfLCOiaFlXjGN85G0cMMSF-O3a8sFXs0PE1FlaY6NQ3-dzn8ylTozAzih8SYeWlLoMKrQyLQ4mS1YouWtVGRhrRxZRDJxFC1rmdmQZkRrVdlo9ETr0pPpVRzxcgJrHMLYzQzKoEsCEsiNdyuKSP89PIwTQzxVhBtQR0Ii8RsNuiogE3QYank0XmgLV1yYGmIuffk183w82R4yXGECOq4iOS9JluTovmsuWxCaAyzawwItYyMXdQTWoS-M2BbOTljOUB-seVsqkhcl1civOM4I8Foz60UETjUWK_yNUB4VjLP8mcYsiIk1CzMRkZMzi9nLnUIeME7RfOMl1Tv8nkrKmXJGvjmOmB3djp23RAtTjAcYj8igEsOXQneW_-7r8w4GB_SI6IHwSKLwfNLpxfNtHvxK6Vv1Ga8jq8ND4tMcIhEIRp6wyg=w984-h738-s-no?authuser=3)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczM530fqjL1Vg6H-9Jl2s9rv2wnDtD7v8CgI7TH-52mqPFqO_v5Sono3CmgRTbgfi27frurnhCk5SJpmDkf1HxuVWl1nYipLhLACSdTkfOiGCAmnecY2LClQEe6m78m_EmE5CfNBF3QtLdXFxrrAKVpL1V5JfxH5pAqzXPuHJASAZeWSb1oNZTPjA2Yix-9CTrQgkKBQMBmzUxErVWMgSUg3gUbAgUpwB2nlVDv_f0F6fzPNry2gRc4b5FEEYFx5HDDF678jetolmhf2F6vPzpadJx97ylB2YnTZ2yfpp_Bssk0ZHbF7Vmh7VW4wLkPUqsdoB9W-AcoI5SkBpbBjcBYJtbWouV-KVVu_ocC-6F7mKMQE516mgDLYWjocKTOgWktZM4uueHfVf-0vv18CPgRfh7hAWcZf2Psun0Byw5U20F786LU9tnJEHhUpKrd7m0jwUjiE1Px034FT0zpZPcwOyN8nA1mEwG3umvJ64NLfmiXU0sn8VLFuEKzuSEBGqseGqB2L0Ogitn_aWvFCjRtfJVrhpAWciyiMmTsRkc043B2aASVcWzeNpzlhp5dkhd7vmWhE8WJxkfCMPlMSQouHokfIM5x-lR1SBAIuFGJmmeJA2gX7rkoQ2lsBFlaZ22QQidnzqVwkP3v0JGKLADqOEv2YUbUpE1mBVglDRQ3FJpRQszC-V3Dlh8eIglbfTB2uI1zEtMaOeyBmXvjVuTO6PE0BRifNsY7Kd60q5ik0NdhCymr7tEqVcPfVFC394Ixre8SO1EaJsgK9ggVh2SLYpBg_RF3jQAJjJ33s29nodexzAEafTHVkIu-GYF3mVFJcvqTNUCy7MFuiRbyJC5hUqKE0bD1vyuxLF_xywtzMiHRqQEHkyK6oQSzgQo5u7IjYCFTy-VdDdFcLByGtn7D0QE2DfFJjyNgXJ6in7p2eM1Ducf1yqk_bojguElu2Kon-RLDV5MYzXs4EZDelJZvw-CIsZahkrWIw5kdSv4kvgb44aNbYre8EbvfY4W5oQ5_ZQWnur9PQp127UmVhFzFaqWjhPjxCTZqozd76hKoAUP3w31pKm8jElcUzi_7ehMP_gOw4LBkkNg=w984-h738-s-no?authuser=3)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOmUFEc_jeKD6OejL75IyljfOALqJ4XghMiJY-uJBFCOviGz0P6hqyNZj50ElBZPguPWnIJ7pgOUpisMseUwtof7rwtsi5JMZyfGe9C62DpC9JN3H3pWaHdFF4SArcwuecJFjA8sZb3pyaa982JcQTOmT0J_xDcztFLtZh5ba-9-G7sddm82FEX59SiKKC9F9e-hS-8XtScr1u6US9fJgQe-sefdlQsIbmBmiOlAyCo2R7EKIruNI-25uG7rAAoKWh6H8RTwmDMeINi0zqW8Xghrk-yiXAoTq5lLdEiMZhApmgfkWMFfm7XnMPwwAgS7iGoQ-7AnalePrGJQGXtXmBF1nN0QZRNYupssw3bRJeefT-T5DgFqAFOTKFflRypl81elrEEEMNsE_-3wiW1nRdrqpXQKqL14Jusyw5_xDp9GIn0ENFkqN-i7DNlhhqdgw_QmTYkrJZd8Lr0frqeJ2LPSjhI2VgqsxpSfgpCTFUOtwbWiWHddFs4ODyQChcdMLdLy1PaU-nxJ4O-pYgWiaCA194Zy8x9pOghZqtUwjrhHpoGv5qW0EphNN9LoZ0kIKJSo2Hhp7DGpI0l393perzoqhpW_pKQXcRWuiU725GJ-8Knt4iL7uZho6OZvzSgDZzQvAVjzoKUU4OHluiNBI28QPXW3idR5UcOPfSnl_3qGToCyE9llOWpAsIrhhe1arOeBCoNd6HxjWg-28-tP6HSy9kX94UJ-ZQpI96nJU37JTSZcRwgxg1sXUiPmB9Xbh5newJrpcirSyqL4co1kDs845MvV4-H1Tn7DkgHn3oruSB2bYqSq487CtjjP2mIMuJo1KSg1a_AlrvKiQOsaSahdwBo9wQ6SHtCmzt_Nym1AuOg8DZcxjQHRXxAWrLZNKNuxRiQ7F3LKo4lq9hP9C2GyzLM9ZmOVUF3gFJtl9GW8HlhzvdCmNKKiMkZOhoioE5lKnbWX1HWs1fAIlMUbA5lJbKEHRZfnwbHkJMsIKbxc7oPFPPvhG6mymDFmKmhj9Kzu76xIR4J5d1y6M37fKyODxRU-W0FUHar4k9nElyGM0OBOusCk9WapKFs0GWEN5RwY5XsC6aC6Q=w984-h738-s-no?authuser=3)
-
Dużo podjazdów łączy się z podobną liczbą zjazdów.
Warmia to najbardziej, moim zdaniem, upierdliwa kraina do leżakowania. Mazury przyjemniejsze.
-
Dużo podjazdów łączy się z podobną liczbą zjazdów.
Warmia to najbardziej, moim zdaniem, upierdliwa kraina do leżakowania. Mazury przyjemniejsze.
Dlatego mieszkam na Warmii. Kto powiedział, że ma być łatwo :-) A tak na poważnie, gdybym bym młodym wyciskaczem sztangi, albo uprawiał sprint na setkę, prawdopodobnie łatwiej by było jeździć z takimi interwałami. Z wiekiem człowiek szuka spokojniejszego stylu. Co nie oznacza krótkich dystansów. Czasem marzy mi się płaskie, jak na Mazowszu, czy w Wielkopolsce.
-
Hans min. napisał; "Fotelika zbytnio nie ma co kłaść bo brak podajnika może spowodować, że będziesz się zsuwał."
Wojtek w tej specyficznej, a właściwie bezobjawowej "mądrości" GO POPARŁ!!!???.
Spytam uprzejmie.
Czy z Wami Panowie wszystko jest o.k.?
JAK WIĘKSZE POŁOŻENIE siodła!!! (do pozycji bardziej płaskiej) może spowodować zwiększone ZSUWANIE ?
Idąc tokiem Waszego rozumowania (i gdyby tak było), to ludzie śpiąc (najczęściej) na całkiem poziomo ustawionych łóżkach
czy tapczanach zsuwali by się z nich. (choć to się czasem bardziej wypitym zdarza).
Nie wiem jak jest gdzie indziej, ale w Kaliszu (tudzież w firmie Toxy) ludzie jeżdżąc na starych fotelikach (BEZ PODJAJNIKA)
w pozycji bardziej DO PIONU ZBLIŻONEJ z fotelików zsuwali się. Tyłki też dokuczały.
Stąd powstała idea ABY PODJAJNIK POWSTAŁ.
Swoje doświadczenia z jeździectwa (na koniach z kopytami) wykorzystując stosowny podjajnik
wymyśliłem, zbudowałem i w siodłach M, L i XL zastosowałem.
Na stronie novosport mają oznaczenia Mgs, Lgs, Xlgs. ("g" znaczy glatt, "s" znaczy Sackhalter.
Czyli trzymacz worka w którym przeważnie nasze jajka są).
Powstała też seria siodeł z podjajnikami dla ludzi chudych, (których kręgosłupy bardziej sterczą),
posiadające na linii kręgosłupa (wzdłuż) rowek wypełniany carrimatą lub podobną pianką.
-
Pionowy jeżdżą tylko na podajniku i się nie zsuwają. Tu musi być jakiś ujemny wpływ kulistości Ziemi.
Jak można nazwać planetę ziemią skoro 2/3 pow.stanowi woda
-
Bo to tylko cieńka warstwa na powierzchni...
-
Co do fotelika, podniosłem go do pierwotnej pozycji, ponieważ przy niskiej na nierównościach tylna opona szlifowała mi tylną lampę od dołu (w momencie ugięcia damperka). Właśnie zrobiłem swoją pierwszą trasę 58km i rzeczywiście pod koniec czułem mniejszy komfort w okolicy lędźwiowej. Fotelik jakoś wyszedł bez podjajnika, Anton mówi, że do M5 generalnie głównie takie idą. No i na razie fotelik jest bez żadnej warstwy komfortu. Myślę, po porównaniu pozycji, że jednak położę bardziej ten fotelik, wtedy się jednak nacisk lepiej rozkłada na plecy. A żeby nie "jeździć" w tej leżącej pozycji po fotelu, dodam pionowe paski czegoś bardziej przyczepnego (np. karimaty). No i muszę coś z tą lampą jeszcze zrobić. Żal, bo spełnia zadanie, dzisiaj wszystko mnie mijało, widziałem że reagują już z pewnej odległości.
A co do samej trasy, jest bardzo dobrze. Generalnie nie jestem zmęczony. Oczywiście ciągle muszę ćwiczyć te nowe mięśnie, ale jest w normie. Na pionowym bez wspomagania nawet bym nie pomyślał ruszać. W sumie na wspomaganiu wynik w okolicach 60km już mnie cieszył.
-
https://drive.google.com/file/d/1dzIc0wuRmvYYlIzR8D4fpkf5q-3aj232/view?usp=sharing
Mam ustawienia zbliżone do strzałki, niż do tego na obrazku. Amortyzator ?na sztywno?by uniknąć pompowania na podjazdach.
-
A co do samej trasy, jest bardzo dobrze. Generalnie nie jestem zmęczony. Oczywiście ciągle muszę ćwiczyć te nowe mięśnie, ale jest w normie. Na pionowym bez wspomagania nawet bym nie pomyślał ruszać. W sumie na wspomaganiu wynik w okolicach 60km już mnie cieszył.
i o to chodzi, i oto chodzi :)
-
https://drive.google.com/file/d/1dzIc0wuRmvYYlIzR8D4fpkf5q-3aj232/view?usp=sharing
Mam ustawienia zbliżone do strzałki, niż do tego na obrazku. Amortyzator ?na sztywno?by uniknąć pompowania na podjazdach.
Dzisiaj na tym ustawieniu (strzałka) jechałem i po 40-45km pojawił się pewien dyskomfort. Dało się z tym jechać, ale po co się męczyć, skoro zapewne jest na to rada.
-
A co do samej trasy, jest bardzo dobrze. Generalnie nie jestem zmęczony. Oczywiście ciągle muszę ćwiczyć te nowe mięśnie, ale jest w normie. Na pionowym bez wspomagania nawet bym nie pomyślał ruszać. W sumie na wspomaganiu wynik w okolicach 60km już mnie cieszył.
i o to chodzi, i oto chodzi :)
Jeżeli uda się jakoś dołożyć to wspomaganie, zasięg mi wzrośnie 2-3 krotnie. Generalnie chodzi o podjazdy. Schwalbe mi odpisało, niby ogólnikowo, ale zamieścili swoją wersję tabeli zgodności felg i opon (pod względem szerokości). Na dzisiaj jest taka teoria, że zostaje opona 1,5" i na niej spróbujemy oprzeć cały napęd. Jak widać, nie śpieszę się z tą elektryfikacją. Na razie nastukałem ok. 280km, myślę że 500km trzeba przejechać analogowo. Niby człowiek nieco lepiej sobie radzi, ale ćwiczyć warto. Dzisiaj po raz kolejny odwiedziłem plan przy Auchan. Tam różne manewry, a dzisiaj cały plac tylko dla mnie :-)
-
@Miki - ten rower aż się prosi aby na nim jeździc i jeździć i...
Na pewno w tej chwili dokucza Ci to, że nie masz osiągów, że jeździ się ciężej niż na pionowcu. Ale tak jest zawsze na początku z poziomymi - mięśnie nóg muszą się przyzwyczaić do pracy w nowej pozycji. To nie jest ta sama pozycja co w przypadku rowerów pionowych.
Jazda po terenie - z tego co widzę to nie masz tam żadnych Durano ani One ani nawet Kojaka więc nie widzę powodów do obaw aby sobie ten rower nie poradził w lesie na leśnej czy polnej drodze. Byleby z mniejszą ilością żwiru...
Wspomaganie? Podjazdy? To są właśnie te fragmenty drogi, które odpowiednio wykorzystane mogą dodać Ci mocy jeśli wykorzystasz je odpowiednio do trenowania. Co nie znaczy, że masz się zapierać i rozwalać kolana - trzeba to robić z głową. Wspomaganie - zostaw na czas jak będziesz miał 80+ na karku ;)
Oczywiście ten fotelik wymaga i prosi się o jakiegoś [reklama niezamierzona] ventisita [/reklama niezamierzona].
Jeśli będziesz jeździł i trenował to pierwsze wyraźne różnice w wydolności, mocy i prędkości poczujesz po około 1.000 kilometrach.
"Żeby jeździć = trzeba jeździć".
-
@natalka, piszesz czystą prawdę. Jednak od wielu lat mam temat z kolanami. Ostatni mój analogowy treking pozwalał mi robić ok. 700km w całym sezonie. Po prostu po jakimś dociśnięciu na podjeździe kolano mnie wyłączało na tydzień. Ale musiałem się jakoś regenerować, stąd ten pomysł ze wspomaganiem do trekingu. Wspomaganie było ustawione tak, że dostaję z silnika mniej więcej 50% mocy (120W), drugie dawałem z nóg. No i tylko czujnik PAS - nie kręcisz - nie jedziesz. Na początku silnik pracował mocniej, ale po przywróceniu ruchu w kolanach zacząłem dawać z nóg trochę więcej. A jak jedziesz 50-100km to nawet z takim wspomaganiem jest już dla mnie wartościowe treningowo/rehabilitacyjnie. No i z 5-6 lat tak jeździłem, rocznie 2500-3500km mniej więcej. Czyli więcej, niż na analogu.
Tutaj jest inaczej, to jest mocno odczuwalne. Ale jest... lepiej. Myślę, że kolano pracuje w pełniejszym zakresie i pracuje precyzyjnie w jednej płaszczyźnie (co jest ważne). I na płaskim pewnie bym w ogóle nie myślał o wspomaganiu. Ale na podjazdach myślę. Chociaż zauważyłem, że (co prawda wolniej) podjeżdżam pod wzniesienia, które na analogu omijałem. A tu trudno pojechać w dowolną stronę, aby nie spotkać podjazdu :-) Zgadzam się z tym 1000km, być może przesunę decyzję o konwersji do takiego dystansu. Dzisiaj na podmiejskim asfalcie zaczepiłem się za dwojgiem kolarzy w wieku 30-40 lat. Chyba jechali spokojny trening, na podjazdach trochę odchodzili, ale na zjazdach znowu siedziałem im na ogonie. Generalnie jeszcze sporo muszę tu wyczuć, chociażby optymalne dla mnie przełożenia właśnie na takiej asfaltowej drodze. Sporo tych górek powinno się dać przeskoczyć siłą rozpędu, wtedy wydatek energetyczny spada diametralnie,
-
Długość korby może mieć wpływ na wysiadające kolana. Przyjęło się stosować normę wg. roweru pionowego a tam wystarczy podnosić tylną nogę i już się jedzie. Krótsze korby to może być to.
-
Długość korby może mieć wpływ na wysiadające kolana. Przyjęło się stosować normę wg. roweru pionowego a tam wystarczy podnosić tylną nogę i już się jedzie. Krótsze korby to może być to.
@hansglopke, nie słyszałem o tym. No i to chyba nie jest intuicyjne. Krótsza korba co prawda oznacza mniejszy zakres ruchu, ale konieczny jest silniejszy nacisk...
-
Miki - może można też wydłużyć? ;)
na wielu portalach wciąż wyświetlają mi się upierdliwe reklamy że: tylko kilka kropel wydłuży o 3,5 cm ;)
-
Miki - może można też wydłużyć? ;)
na wielu portalach wciąż wyświetlają mi się upierdliwe reklamy że: tylko kilka kropel wydłuży o 3,5 cm ;)
Nie żebym się przechwalał, ale mam teraz korby Shimano Alivio FC-M410 170mm :-)
-
...Dzisiaj na podmiejskim asfalcie zaczepiłem się za dwojgiem kolarzy w wieku 30-40 lat. Chyba jechali spokojny trening, na podjazdach trochę odchodzili, ale na zjazdach znowu siedziałem im na ogonie. Generalnie jeszcze sporo muszę tu wyczuć, chociażby optymalne dla mnie przełożenia właśnie na takiej asfaltowej drodze. Sporo tych górek powinno się dać przeskoczyć siłą rozpędu, wtedy wydatek energetyczny spada diametralnie,
Na pewno próbowali Cię urwać na tych szoskach. Nie znam ludzi, którzy by nie próbowali urwać kogoś z koła na innym rowerze a znałem setki ludzi i chyba z kilku tysiącami przekręciłem przynajmniej przypadkowe kilometry. Czyli utrzymałeś się za szosowcami co potwierdza moją teorię na Twój temat. Tak trzymaj. Już jesteś szybki jak szybkie szoski a zaraz będziesz koło nich przejeżdżał jakby stali. Tylko kadencji pilnuj.
Przeskoczenie górek, przykład, link do określonego miejsca na filmie, do obejrzenia dalsze 60 sekund:
https://youtu.be/nG9-FKr23ug?si=kITTjK8ehfhFsGvz&t=231
do początku zjazdu (31km/h) przyłącza się dysza podciśnienia pomiędzy cysterną a moją burtą,
dodając mi kilka km/h a potem jest zjazd i podjazd, ta ciężarówka, potem osobówki i niewielka różnica wysokości dają taki efekt, że na następnym wzniesieniu ciągle mam 40km/h.
To był optymistyczny przebieg wydarzeń. W dołku mam tam 52 co odpowiada 6.85m dH przewyższenia linii energii nad 31km/h. Za zastrzeżeniem na błędy GPS.
Początek zjazdu mam 35km/h=4.82m Ep
Widać przeciwległe wzniesienie, bardzo dobry układ wysokościowy.
https://youtu.be/nG9-FKr23ug?si=uFMnIILlr07KmJYh&t=795
Koniec podjazdu wydaje się być niżej więc trochę się obijam na tym zjeździe a potem wychodzi, że ciąg dalszy przechodzi w łagodny podjazd. Najważniejsze, że najbardziej stromy fragment udało mi się "przeskoczyć" dzięki prędkości ok 53km/h=11.03m H.
Czyli zjazd mi dodał >7m energii potencjalnej. Koniec widocznej części podjazdu (zielona tablica kierunek) faktycznie musiał być niżej, zgodnie z moją oceną z początku zjazdu. Na górze ujawniła się niewidoczna wcześniej dalsza część podjazdu. Trzeba było kręcić ten zjazd. Na szczęście dalsza część jest bardzo łagodna, wyeksponowana (sailing) i udaje się utrzymać prędkość.
Tu jest przykład gdzie przeciwne wzniesienie jest nieco wyżej a wcześniej wyhamowały mnie skręcające pojazdy i mam na przełamaniu 27km/h a miałbym 34-38km/h. Gdyby tak było to tą hopkę i następną wziąłbym bez spowolnienia na szczycie.
https://youtu.be/CpIgmGMC0wc?si=ZwmCfDHEe9-Fd7Sl&t=857
A tak na końcach obu podjazdów prędkości już nie miałem a na drugiej hopce musiałem mozolnie się na końcu wspinać, krótko. To sytuacja gdzie auta wkurzają.
Tu jest przykład gdzie na płaskim jadę 40km/h po czym pojawia się coraz bardziej stromy podjazd i udaje się z rozpędu wziąć tylko ok połowę, druga połowa idzie mozolnie.
https://youtu.be/CpIgmGMC0wc?si=wNP7fBiSFIRRynT0&t=1529
To dlatego zdolność do utrzymywania większych prędkości ma duże znaczenie w "spłaszczeniu" profilu trasy. To moje obserwacje.
-
Na pewno próbowali Cię urwać na tych szoskach. Nie znam ludzi, którzy by nie próbowali urwać kogoś z koła na innym rowerze a znałem setki ludzi i chyba z kilku tysiącami przekręciłem przynajmniej przypadkowe kilometry. Czyli utrzymałeś się za szosowcami co potwierdza moją teorię na Twój temat. Tak trzymaj. Już jesteś szybki jak szybkie szoski a zaraz będziesz koło nich przejeżdżał jakby stali. Tylko kadencji pilnuj.
@Jacekddd, dzięki za ten optymizm i ciekawe linki. Co do tej pary jeżdżącej na "szosach", w moim odbiorze oni po prostu robili spokojną przejażdżkę. Doganiałem ich z górki mając max. 42km/h, a na płaskim ok. 30-32km/h. Ale cała moja "średnia" jest żenująca :-) Ja po prostu jeżdżę sobie rekreacyjnie, bo to mi sprawia frajdę. No i rzeczywiście staram się pilnować kadencji.
Za to dzisiaj wybrałem się w inną stronę. Trasa Olsztyn-Łukta-Olsztyn.
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOcEXu0Z86JFdHHjgFNxIHeXjMDEFCfYKJsBSr8Lq2LXCU8t_i1RHFzhyfrRRtDV1s8cWJuL6Ie4k6hO5Umi4bHRoceGQaYNDzpuTxxq5V_SErEvbAHoPzl33303VpG6rw8NrCV2gm7EbcbYD2WZxXV=w984-h594-s-no?authuser=3)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczM8dmjeoAIJJeZPqJylrkGSh6Q5_OfhkGzt38UHt7_jKgaTj9lKePFi5X5Hee5vmEvWsl0f8tcOerAmjPnXY1UWnbID6jAQbd3Vyb39OkNJbO2dcSyxQmd3OCAFdfS3EBpswEXb0ImfHyvs6l4WnQRw=w746-h263-s-no?authuser=3)
Zrobiłem lekko ponad 64km, 360 metrów do góry i tyleż w dół. Jednym słowem rok temu bym nie uwierzył, że mogę bez wspomagania zrobić taki dystans (wiem, wiem, dla Was to są śmieszne odcinki). Rano w ogóle nie byłem gotowy na rower bez wspomagania, od tygodnia jeżdżę z zakwasami. No, ale jak to mówią bracia Słowianie, klina klinem. A jak już się te kolana i przyczepione do nich mięśnie rozkręci, jest całkiem przyjemnie. Niemniej dzisiaj przepaliłem, mówiąc fizjologicznie, cały zapas ATP w ADP i do pionu wstawałem na miękkich nogach :-) Jestem o tyle zadowolony, że nie zszedłem z roweru na żadnym podjeździe, szczerze mówiąc spodziewałem się w tym względzie pewnej ilości spacerów.
Jeżdżę w tzw. zwyczajnych "adidasach" no i po 40km zacząłem odczuwać nacisk pedałów na konkretne miejsce stopy (mam małe pedały platformowe). Właśnie spojrzałem na białą damę @Chris'a i zauważyłem dość konkretne platformy. I tu mi się narodziło pytanie: jeździcie na platformach, czy w SPD? Nie jeździłem nigdy w specjalnych butach i trochę mnie peszy konieczność wypinania buta na każdych światłach, ale także (zwłaszcza) w sytuacjach ratowania pionu :-) Rzeczywiście w poziomym rowerku jest inny nacisk stopy na pedał, w klasycznym trekingu nigdy czegoś takiego nie odczuwałem.
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNszFpWjfwnvP6usPf1RIJBL2a9d2GN85dD_kzJsDJw0jXzg6e3hSKhiCw3QCdn099QcQ2cHO8gbkYqVWHjvIf424Z7HAEjL-_Njkz7P5PC83jNoEn9wW6SNg9Y0hgWeF4q4DEL4Sb7HmG9PXyDxp7f=w984-h738-s-no?authuser=3)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczO08L_JnkJkcEhy5HmzzfbdKIWnBarSeXy89yeS0gJ8ZnFlh5Mxxl8hFYJno6Pgen8p0bXUOQ9oubPJnl9aDzSOnFY_0b_NbgTvTkUoyUvvN1Dcao0jpchoXXed1y5ERSVTTjH48Wu-ZrQgzckps8Ns=w983-h738-s-no?authuser=3)
-
Od kilkunastu lat używam spd. Mam jedną dojazdówkę i tandem gdzie mam zwykłe a reszta jeden standard.
-
Hej Miki11,
Z zazdro
-
Widzę, że i @Bryxon'a wywaliło po użyciu literki "s" z kreską u góry :-) Czyli nie jestem osamotniony w tym temacie.
-
Od kilkunastu lat używam spd. Mam jedną dojazdówkę i tandem gdzie mam zwykłe a reszta jeden standard.
@Jacekddd, a do takiej amatorskiej jazdy szeroka platforma z tymi wystającymi pin'ami nie wystarczy? Dla mnie ten cały temat butów wpinanych (albo kombinacje typu SPD/platforma) jest czarną magią. Czego konkretnie używasz (albo co polecasz na początek)? Na pewno muszę usztywnić podeszwę buta, żeby nacisk się rozkładał w miarę jednolicie na jej powierzchni.
Kolejnym objawem jest napięcie w okolicy obu obręczy barkowych. Czyli muszę jednak z pewnym napięciem tą kierownicę trzymać przez cały czas jazdy. To jest objaw braku luzu, czy raczej wada (półleżącej) postawy? Przy nieco dłuższych trasach zaczynają wychodzić takie ciekawostki.
-
Sorry, oto świadectwo uzywania ś na angielskiej klawiaturze...jakkolwiek:
Hej Miki11,
Z zazdrością oglądam twoje tereny treningowe bo to moje trasy z dzieciństwa, raz nawet odwiedzając dziadków w Kortowie bedąc już starszy wziąłem swoją poziomkę i przejechałem się do Rusi przez Bartążek a nawet chyba nad Krzywe gdzie wrzuciłeś zdjęcia...
Wracając do pedałów szybko wstawiłem spd i nie mogę teraz bez nich żyć. Szczególnie na początku używałem platform z kolcami żeby nie trzymać kurczowo nacisku na pedały,m ale spd dopeiero robią robotę. Na zjazdach można się wyluzować i noga się nie ześlizgnie.
Więc bardzo polecam szczególnie takie "zwykłe" buty z klipami w których mozna normalnie chodzić...wynalazki dla szosowców są dla mnie za bardzo skorupowe i chodzi się w tym jak w butch do nart.
Aha ale przygotuj się na obciążenie kolan na początku bo bedziesz cisnął mocniej po wpieciu by się nie wywrócić i pracują inne mieśnie : te "do ciągnięcia korb" więc lekkie skurcze też możliwe.
Ale zobaczysz że jest to tego warte - mi subiektywnie spd dają ze 30% więcej mocy.
Szerokości i pozdrów ode mnie Kortowo!
-
@Bryxon - dałeś mi nowy trop odnośnie tego wyrzucania z postu. Też mam angielską klawiaturę. Zadziwiające jest tylko to, że to jedyne forum, gdzie obserwuję takie zachowanie. Znalazłeś jakieś sensowne rozwiązanie tego problemu?
A co do okolic... No, jest pięknie, chociaż (póki co) niełatwo. W zasadzie jedziesz od jeziora do jeziora, zazwyczaj lasem. Muszę zrobić jakiś "kufer", żeby wozić aparat fotograficzny, komórka jednak nie daje tej jakości.
Dzięki za Twoje obserwacje odnośnie butów. Ciągle oszczędzam te moje kolana, stąd dylematy. Zwykłe buty z mocowaniem SPD też mi bardziej odpowiadają. Nie jestem zawodnikiem, tylko turystą, poza tym nie za bardzo lubię, kiedy but mocno opina stopę. Rozumiem, że do tych butów masz pedały z obustronnym zatrzaskiem?
-
Gdy pisałem w tym wątku, że M5 to pojazd mało stabilny i do nauki trudny,
to dość ostra krytyka spod palców Wojtka wypłynęła.
Poniżej film z jazdy w wyjątkowo parszywym terenie, a kamera pokazuje jednak PŁYNNE I SPOKOJNE zachowanie kierownicy.
Rower na którym jazda odbywa się jest mi nieznany.
https://www.youtube.com/watch?v=9lAVbUrhsOA
Tu poniżej wychwalane M5 i luksusowy asfalt, a kierownica tańczy jak pijana dziwka przed patrolem policji.
https://www.youtube.com/watch?v=5TtvifQVaag
-
Gdy pisałem w tym wątku, że M5 to pojazd mało stabilny i do nauki trudny,
to dość ostra krytyka spod palców Wojtka wypłynęła.
Poniżej film z jazdy w wyjątkowo parszywym terenie, a kamera pokazuje jednak PŁYNNE I SPOKOJNE zachowanie kierownicy.
Rower na którym jazda odbywa się jest mi nieznany.
https://www.youtube.com/watch?v=9lAVbUrhsOA
Tu poniżej wychwalane M5 i luksusowy asfalt, a kierownica tańczy jak pijana dziwka przed patrolem policji.
https://www.youtube.com/watch?v=5TtvifQVaag
No ale ten pierwszy film ma na końcu trochę dziurawego asfaltu, który widać dosłownie kilka ostatnich sekund podczas gdy ten drugi jest w mojej okolicy (biegałem tam w tą środę) i tam nie ma utwardzonej drogi.
Obaj panowie wrzucają filmiki w terenie i nie powiem żebym widział duże różnice w poruszaniu się offroad. To znaczy jak na rower poziomy nieźle im obu idzie a jak na mtb to jest słabiutko czyli moim zdaniem zgodnie z przewidywaniami. To znaczy należy się cieszyć, że na poziomce udało się przejechać.
Pewnie widzisz Macieju istotne różnice w konstrukcji sprzyjające i utrudniające poruszanie się w terenie ale na ich filmikach nie ma wielkich różnic. Jest jeszcze kwestia techniki poruszania się obu jeźdźców. Na ten temat się nie wypowiadam. Moje wrażenie może być subiektywne wywołane rodzaje terenu.
-
Tak, czy inaczej, dzisiaj drobnym rozruszaniem zakwasów zamknąłem 400km od początku mojego poziomego życia. Kilka razy byłem w tzw. terenie, ale to nie moja bajka. Niby mam tu dużo lasów (1/3 powierzchni miasta to Las Miejski), ale tam co chwila piasek, którego nie dam rady przejechać moimi Schwalbe Marathon 26"/1,5". Natomiast zdecydowanie najgorszy jest głęboki żwir (mam tu taki fajny odcinek z remontem torów kolejowych - nie da się tam jechać żadną metodą). Ja generalnie od zawsze jeździłem turystycznie asfaltem i tak już raczej zostanę. Nauczyłem się trzymać kierunek jazdy, w lewo zawracam dużo lepiej, niż w prawo :-) Zauważyłem też wagę blokad w mózgu. Jadąc normalną ścieżką o szerokości np. metra nie mam żadnych kłopotów. Ale mamy tu nad jeziorem taki pomost biegnący lekkim slalomem, ze 3 metry szerokości zapewne. No i kiedy oczy widzą z lewej wodę i z prawej wodę, to mimo barierek nie idzie mi zakręt w prawo :-) Także muszę się udać do rowerowego psychoanalityka na analizę snów z trasy :-) I na pewno ten pomost uwzględniam przy większości wypadów w tamtym kierunku :-)
Nauczyłem się spokojnie jechać (z górki) z prędkościami do ok. 35km/h, potem robi się nieco nerwowo. Muszę chyba jeszcze natłuc tych kilometrów więcej po prostu. Generalnie - jak na pierwszy rower poziomy - jestem zadowolony. Dwa razy machnąłem ok. 60km za jednym podejściem (nie lubię zbyt długich przerw w trasie), co na pionowym (bez wspomagania) dawno sobie wybiłem z głowy. Teraz pora na siódemkę z przodu, potem ósemka i tak do setki. To pierwszy cel. Zaczynam dostrzegać, że dla M5 naturalnym środowiskiem jest prosta, długa, asfaltowa droga - wtedy ona czuje się znakomicie.
Cały czas mam spięte mięśnie obręczy barkowej, po 30-40km to trochę przeszkadza, nie dyskwalifikuje, ale odbiera komfort. Obstawiam, że można to jakoś wyeliminować, tylko jeszcze nie wiem jak. Pisałem o konieczności usztywnienia podeszw w butach (stąd powoli zaczynam dumać nad pedałami i butami SPD). Jest kilka detali do doszlifowania i będzie dobrze. A przy okazji oddałem już lekko ponad 6kg.
-
a do takiej amatorskiej jazdy szeroka platforma z tymi wystającymi pin'ami nie wystarczy? Dla mnie ten cały temat butów wpinanych (albo kombinacje typu SPD/platforma) jest czarną magią. Czego konkretnie używasz (albo co polecasz na początek)? Na pewno muszę usztywnić podeszwę buta, żeby nacisk się rozkładał w miarę jednolicie na jej powierzchni.
W zasadzie każde buty pod spd mają usztywnienie podeszwy znacznie lepsze niż zwykłe buty tak więc co nie wybierzesz będzie ok.
Zbiegiem okoliczności mam z czasów mtb, to jest gdy szoska stała się dla mnie treningówką, buty mtb dość agresywne a jednak o bardzo małym profilu pomimo rozmiaru 44. Porównywałem jest ostatnio ze starszymi dużo mniejszymi i wyszło, że zajmują mało miejsca. W velo ma to duże znaczenie kiedy masz być dopasowany.
Dla Ciebie na rowerze otwartym nie ma to żadnego znaczenia.
W zasadzie każde buty, które Ci pasują będą dobre z może jednym zastrzeżeniem.
Otóż zakładając, że poziomy rower jest szybki, szybszy od szosy to powinny być buty aero czyli wersja szosowa i nie znając się w temacie trzeba w sklepie powiedzieć, że chcemy bloki spd. Kupujesz więc buty szosowe i pedały z blokami spd np. nieśmiertelne 520ki. Na marginesie ja bym nie kupił wersji dość powszechnej z zaciskami na automacie bo są bardziej podatne na uszkodzenia niż zapięcia na rzepy ale w sumie dziś się tym ludzie nie przejmują. Jeśli kupisz to wepnij wypnij rusz i to samo ze 20x. Jest taka zasada, że początkujący przynajmniej raz musi się wywrócić zapomniawszy, że się nie wypiął żeby pamiętał o wypięciu ;-)
Chodząc trochę się stuka. Silny osobnik nie powinien zapomnieć o dokręceniu bloków w butach po pierwszych 2-3 wycieczkach. Potem kurz i pył zabetonują bloki na amen i zapomnisz, że kiedyś chciałeś używać czegoś innego.
Pozostanie kupić już tylko same pedałki do kolejnego - kolejnych rowerów bo przecież nie będziesz na jednym rowerze jeździł a na drugim robił dziadostwa.
Jeśli się upierasz, że będziesz dużo chodził, co się w praktyce nie materializuje możesz kupić turystyczną wersję z blokiem ukrytym w podeszwie ale aerodynamikę możesz zapomnieć. Nie polecam. Nawet but w teren mtb ma lepszy opływ powietrza.
-
Po pierwszej przepychance roweru przez piach pomyślisz :" a na co mi tu aerodynamika w podeszwie".
Mam od kilkunastu lat buty MTB. Wiele razem przeszliśmy.
-
Gdy pisałem w tym wątku, że M5 to pojazd mało stabilny i do nauki trudny,
to dość ostra krytyka spod palców Wojtka wypłynęła.
Poniżej film z jazdy w wyjątkowo parszywym terenie, a kamera pokazuje jednak PŁYNNE I SPOKOJNE zachowanie kierownicy.
Rower na którym jazda odbywa się jest mi nieznany.
https://www.youtube.com/watch?v=9lAVbUrhsOA
Tu poniżej wychwalane M5 i luksusowy asfalt, a kierownica tańczy jak pijana dziwka przed patrolem policji.
https://www.youtube.com/watch?v=5TtvifQVaag
No ale ten pierwszy film ma na końcu trochę dziurawego asfaltu, który widać dosłownie kilka ostatnich sekund podczas gdy ten drugi jest w mojej okolicy (biegałem tam w tą środę) i tam nie ma utwardzonej drogi.
Obaj panowie wrzucają filmiki w terenie i nie powiem żebym widział duże różnice w poruszaniu się offroad. To znaczy jak na rower poziomy nieźle im obu idzie a jak na mtb to jest słabiutko czyli moim zdaniem zgodnie z przewidywaniami. To znaczy należy się cieszyć, że na poziomce udało się przejechać.
Pewnie widzisz Macieju istotne różnice w konstrukcji sprzyjające i utrudniające poruszanie się w terenie ale na ich filmikach nie ma wielkich różnic. Jest jeszcze kwestia techniki poruszania się obu jeźdźców. Na ten temat się nie wypowiadam. Moje wrażenie może być subiektywne wywołane rodzaje terenu.
Przysłowie mówi, że małpie brzytwy dawać nie należy. Bo będą problemy.
Od czasu do czasu ja takie "małpie problemy" z komputerem mam. Albo choróbsko wciąż mnie kocha i trzyma.
POPIEPRZYŁEM!!!
Pisząc te słowa; "Poniżej film z jazdy w wyjątkowo parszywym terenie, a kamera pokazuje jednak PŁYNNE I SPOKOJNE zachowanie kierownicy. Rower na którym jazda odbywa się jest mi nieznany." filmik robsona (https://www.youtube.com/watch?v=5TtvifQVaag) czyli "Objazd góry Grodzisko" widziałem i chciałem wkleić.
Wkleiłem zaś filmik Chrisa.
Pisząc więc o tańczącej kierownicy i mało stabilnej jeździe na pięknym asfalcie film Chrisa (https://www.youtube.com/watch?v=9lAVbUrhsOA) czyli "majówkowy przejazd treningowy" pod uwagę wziąłem.
Zwróć uwagę, że bez pedałowania np. na zakrętach z kierownicą jest spokój.
Przy pedałowaniu taniec się zaczyna. A to destabilizuje jazdę i większym szybkościom, tudzież osiągom nie sprzyja.
Obejrzyj jeszcze raz.
Poznawszy dość dobrze to forumowe grono wiem, że moje 45 lat "w branży" niewiele przy doświadczeniach
wielu Forumowiczów znaczy, ale niektórzy początkujący doświadczenia moje i uwagi do przemyślenia
wziąć powinni. Płynna i spokojna jazda dużo więcej frajdy daje niż nerwowe miotanie się.
Ale zależy co kto lubi.
Najważniejsze, że autor tego wątku jest zadowolony i kilometry zalicza.
A jeśli o kolana idzie, to w poziomach dostają w kość. Temat ten był tu kilkakrotnie wałkowany.
-
Dzięki Panowie za te cenne informacje. Wbrew pozorom biorę pod uwagę każdą wypowiedź i liczę się z nią. Życie mnie nauczyło, że poznając jakąkolwiek dziedzinę warto mieć mentora (tutaj w liczbie mnogiej). Wtedy minimalizujemy straty czasu, zdrowia i gotówki, a efekt jest szybszy i ogólnie trudniej się zniechęcić. Wyżej z lekkim opóźnieniem dokończyłem rozpoczęty post (wiecie, telefonik zadzwonił), tam jest sporo moich obserwacji po tych czterech setkach.
Dwie (jeszcze ciepłe) pocztówki z Olsztyna, w tle Jezioro Krzywe (Ukiel).
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNBxok7HsDtmnrSiuZo55zNzhS8tjBM1oJ7tSAbCsO5LagRhxrRKo2e1NjhFD4S2-FE_meYbrdJWkiyX36RaW5GCl-VLPkEUo5dY9AIBv4QjB0xmF1740cFWNMfWxFx4eiyiu9guE0qHwkosKD6Ut7v5HUwOjYpq5uoqa2CWyv6FKf6WKoidw-HDjFfJsy9JD6zHL5imJcFUg8bR_n2FM2vhUCMBc9JAlbcm5e2XehSFVs9_SfXX7ERvRbvM1eurHrAJX9Fq9FMU0P2qgytr18cXcvBsvJtVxun3JuQqcYTei9UA_TS1Ech1mZS5sNNIp_2Vf0OCxRSvMGhTAmstyQVRt6RmN54F9WYf28VSNfWyBJtIPal4AL3ZjG5hEZbpqboP3cfcK9fvZDu0Cqls4lpXMgiY8yg0coPMmr7uIGwgHJABxe74i24oJwiQygbH6ksPBFpi7r2NtcpzUO6RbUWG5z6hoOQ4gJy9PAp_fbNQGpQ5J1knYaTdS1Swc2hbH2Ctr7G4ZMkuWzKFACrXsf8lntQtqcwsNV8HcKIGFqgWStwkzcpAJqYdXpbFsphiR6u1WcdpjnN6jnsfd542HpRFiZw0E6F4xPct3V9jMoz9Zp156os889fnMbV40mZLTgWSyJ_z5LdtS--Y7hMgIsbjh1jsRLBejX69h34-ryrnKtafP1sF0dsNqbA5ZvlMpWR3-ui6iTn_I3bkONZOUfx-Wnog2bDSjTCYpGJkGVTsfvp-UvEoFR7F7XVijpc2WwcdofIKPZ-ztvwsp1BEK-gW7heH6KYRwLKh0ULaf2mIeiLGB3iQaZtZsJnzRfGozogLxjbtgi4FszmRmm83R4vmNM-zhIRfn36sI8hxWpxGaCFNnurqu-BhCLL_ZEuQU1TiWdz2ypC0aUgdMgmxkOxnt_AHBu5mvAKkKNHz4I0SVpEH6EOn28_69gvqwArOizylAib9UgNrnhfDfpspWKvlTBYVrDb6rvPSJo8dDf82fhtJRMe0pho19hKnJOc9jXbRE9NKi8RBwFKFZpvRLcM70dBvCQga0d5JX91voFF3ZLxXstg7FE4ou5nCi14CrBUCem1rf73sg=w984-h738-s-no?authuser=3)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPoGhCm9EUOXazLXnfbRIexIcr2hDQy_eOtubzuDmx0BSv7CvUkkBuOp9mTHD2Iq2mygiNho2c2Tjcd6IHdz0El47SdHZhL9knbYB97uOHMZKNCSE0YM16b42k2H5xCZtriAtkis36ue15xZiFWnGGWr_iRQAdhib7t7-RwwSt5WuC51aQxigqjocr9jetkRUGF3pqs8iZ4D8OrkMuAR8FAL_aUr-tMINcCn7tzWJ6qrWzFMxSQjrvBieWnzEPfpG-KM-S98p4XvYSXX33lrUsLqcAkch-pkfn89kqQv-KYDBeM24KY6QNtn4dyzZlFoxhQVpjn70bdpeehU-jpdlNZp_7e9NlmWlZBuaK-ys2jhaZIe1T5qGwpNldx4n66ZWuVA6XZLkdi4u9i0uQm1NqM705VXRMuAKBmYw2tyhuIybdtspxmsej3SxIkLLeu_FCul7NIZx_sjdibqVB7KpyVxtW9irpcHgZUEilGozlZajPjqvXkjKRrZDhJQfxXIvw9G4hZQ-ZlM3olZ6MYlCKawVvuYQW6HTecppjrleA-g2y5-9nb3bd4cQLP2ZcjUzzH27irRwZutjyh8gGwXB9L9l4z7yMkYZBIh5KSeDCF4Smuh9zxfzNRVEy2z3F_I073weHtu6Xa4pJ6HtD13K5YEr2gT2vn6_gRGTc7GyyLnh94Sn2HjY328-9YDE4MvpJtpj6kESrTx5whh2AvH0zU6TkvyhbNAMY98mxVERDzVHOnRa-GYl1OS_B1CCPq2o7BSmXHRdoW6XyVPSsBD3mSFQ2h8k9M981jzpIjYW2AW9v7YlQGTc1_6V2mQMW1RirPse58qQDmDXpBxWKxRleWFCzjyUJF6tpIPFU7XkRFMAbQNkjkc-AiIMkc4wy5ha_YyUKeKl3ZxR-2u5HxtiOm_YrA6swck96_JZjG5O3_sd8rxt39_2WsmMEQh2PA8sFSVpm17vfhpnQtl1N05ThaIVvLjjsHfNuI2lbd6v6ngCN53P9Fw-IdIAXHAWO66WAy-st29VtPBUV9L27eP7LhtTbXnlC6WegTbln3DOrzHijPW1_tAJSmntMgNI8BFjDe9fGGCakL0w=w826-h738-s-no?authuser=3)
-
............
Zwróć uwagę, że bez pedałowania np. na zakrętach z kierownicą jest spokój.
Przy pedałowaniu taniec się zaczyna. A to destabilizuje jazdę i większym szybkościom, tudzież osiągom nie sprzyja.
Obejrzyj jeszcze raz.
......
Miałem dokładnie takie same obserwacje tylko ja założyłem, że Chris chciał pokazać fragmenty dynamicznej jazdy z manewrowaniem podczas, której człowiek ciśnie, trochę się przy tym szarpie.
Mam to odczytywać jako niestabilność konstrukcyjną roweru czy jak ?
-
"Mam to odczytywać jako niestabilność konstrukcyjną roweru czy jak ?"
Tak.
-
No dobrze, w sprawie SPD mam już jakiś pogląd. Mnie też raczej podejdą butki MTB, z moją patrolową prędkością różnicy w tunelu aerodynamicznym mogą nie zauważyć. No i poza butami, sam musiałbym się stać bardziej opływowy :-)
A co z tym nieświadomym napięciem mięśni w okolicy stawów barkowych. Górne części bicepsów, stawy barkowe, to wszystko mnie po jakimś czasie jazdy zaczyna pobolewać. Wtedy mocno czuję nawet podnoszenie łokci w górę w pozycji trzymając kierownicę (w czasie jazdy). Mogę z tym jechać, ale jest dyskomfort. Coś nie tak ustawiłem, czy to normalne i te mięśnie też się muszą jakoś "nauczyć"?
-
Hej Miki11,,
To forum tak ma i trzeba przywyknąć i uważać na "ś" :) Nie sądze by udało się gdzies skonfigurować konflikt skrótów klawiaturowych Alt+S (save) z prawym alt + S, w każdym razie nie nam użytkownikom taka możliwość jest dana.
Nie będę się mocno wypowiadał na temat aerodynamiki butów bo według mojego osobistego zdania ich wpływ jest podobny na rekreacyjną jazdę jak voodoo platynowe kable zasilające w systemach HiFI audio, jasne że w traperach czy kaloszach z blokami będzie ciężej ale buty powinny byc wygodne a do turystyki dające możliwość przejścia się po okolicy bez większych ograniczeń. Po skałkach nie pochodzisz bo przez metalowe zaczepy można wywinąć orła i ścierają się błyskawicznie chrupiąc nieprzyjemnie ale kabonowe skorupowce zostawiam zawodnikom.
Miałem kiedyś te jednostronne spd z platformą z drugiej strony i uważam że na poziomce nie działa to najlepiej. Grawitacyjnie ustawiają sie one cięższym (platformą) w dół co jest dobre na pionowcu - u nas zaś nie bardzo do wpinania się szczególnie na początku. Próbowałem też plastikowe nakładki na jedną stronę dwustronnych spd. Tu jest lepiej ale ten plastik zbyt wytrzymały nie jest. Żonka ma jednak tak w trajku ale tam można wpiąć i się wypiąć na spokojnie i plastik nie obraca pedału do dołu, więc może wsiąść na szybko w zwykłych butach.Ja bym kupił dwustronne + nakładki jeśli chcesz na poczatek - drogie nie są. A buty weź wygodne, wybór jest olbrzymi.
Apropos stabilności zauważyłem że jak osiągam większe prędkości instyktownie poochylam sie do przodu i rower zaczyna lekko myszkować, pomaga przezywciążenie tego i wyciągnięcie się na siedzisku - natychmiast jazda staje się stabilniejsza. Poza tym jak na motorze: im bardziej kurczowo zaciskasz ręce na manetkach tym gorzej. Rower najchetniej jedzie prosto sam...
-
Ja mam taki styl jazdy, że majtam całym rowerem na boki jak pionowi kolarze finiszujący przed metą.
Nie jestem na sztywno przyklejony plecami do fotelika bo wtedy dostaję skurczu mięśni pleców, które są u mnie wrażliwe na opływ powietrza.
Z każdym mocnym naciśnięciem na korby przechylam cały rower (kamera jest wysoko na kasku więc ten efekt bujania jest bardzo widoczny).
To nie żadna "niestabilność konstrukcyjna".
Przy niższych prędkościach czy na zjazdach mogę trzymać kierownicę jedną ręką i rower nigdzie mi nie ucieka.
-
A co z tym nieświadomym napięciem mięśni w okolicy stawów barkowych. Górne części bicepsów, stawy barkowe, to wszystko mnie po jakimś czasie jazdy zaczyna pobolewać. Wtedy mocno czuję nawet podnoszenie łokci w górę w pozycji trzymając kierownicę (w czasie jazdy). Mogę z tym jechać, ale jest dyskomfort. Coś nie tak ustawiłem, czy to normalne i te mięśnie też się muszą jakoś "nauczyć"?
Może zbyt "spięty" jeździsz.
Ja, gdy nie muszę trzymać za gripy wysuwam ręce do przodu. Wygląda to jakbym miał lemondkę. Obie dłonie wtedy wolne, można się np. najeść, Na zjazdach, w nocy, na dziurach i przy dużym ruchu samochodowym wolę mieć pełną kontrolę nad rowerem.
-
@Bryxon rozjaśniłeś mi wystarczająco temat pedałów SPD/platforma. Na razie w ogóle sobie nie wyobrażam ruszania w SPD (wpinania drugiej nogi w ruchu), ale to zapewne jest do ogarnięcia. Odnośnie tego pochylania się do przodu, muszę sprawdzić, czy przypadkiem też tego podświadomie nie robię.
@hansglopke - puszczasz oba gripy w M5 podczas jazdy? To by zmieniło moje wyobrażenie o tej konstrukcji. Na obecnym etapie w chwilach spokojnej jazdy mogę puścić jeden grip i pogonić komara z karku, także jest jakiś postęp. Natomiast tam, gdzie jest wymagana precyzja toru jazdy (np. wymijanie rowerów na szczupłej, ruchliwej ścieżce) obie ręce na gripach obowiązkowo i przestaję pedałować.
-
Hej, nie często się zdarza by ktoś chciał czyichś rad słuchać, a tym bardziej stosować ;)
Miki, wielkie brawa za postępy! 8) Te zauważone problemy, opisane tu przez Ciebie, po kolei pokonujesz.
Z moich obserwacji, im bardziej obładowany rower (każdy) tym ciężej zachować idealny tor jazdy. Im mocniej napieramy w pedały, mając np.: pod górkę, załadowani na maksa, goniąc by było jeszcze szybciej - siłowo, "kontrujemy" kierownicę rękoma, tym trudniej jest prosto jechać. Tego, tak się nie zmieni.
Możesz sprawdzić, w tych wąskich sytuacjach nie przestawaj pedałować, tylko kręć ze zmniejszonym naciskiem, tak by nie trzeba było rękoma trymować kierownicy, albo jak najmniej. Bark też powinien się rozluźnić. W sumie to oprócz wspinania się na krańcowym przełożeniu, to zawsze bym tak jeździł, żeby kierownica nie wyrywała się z rąk. Dużo robi podwyższona kadencja, do której stopniowo trzeba się przyzwyczajać z dobrym skutkiem dla kolan :)
Powodzenia!
-
Na tym niestabilnym konstrukcyjnie rowerze doładowywałem w trakcie jazdy córce komórkę. Da się ;) Na dłuższych prostych ręce wyprostowane na kierownice - polecam - relaks dla górnych części ciała. Samo prowadzenie roweru bardzo często dokonywałem lekko trzymając tylko końcówki gripów, bo nie wymagało ono żadnej siły. Rower prowadził się prosto, A buty oczywiście spd mtb - i depnąć można i pochodzić. Ja w nich spędzam często całe dnie - nawet koncert zdarzyło mi się zagrać ;) Oczywiście kolekcja się rozbudowuje - od zimowych z membraną po sandały ;)
-
Wczoraj min. napisałem; "wiem, że moje 45 lat "w branży" niewiele przy doświadczeniach wielu Forumowiczów znaczy,.."
Niektóre, powyższe wypowiedzi świadczą, że trafiłem w punkt.
Dodam, że na każdym rowerze można różne czynności (jeść, pić, pisać itp) wykonać,
bo jak mawiają Hindusi "Übung macht Meister".
Tylko, że na jednych przychodzi to łatwiej, a na innych trudniej.
-
Hej, nie często się zdarza by ktoś chciał czyichś rad słuchać, a tym bardziej stosować ;)
Miki, wielkie brawa za postępy! 8) Te zauważone problemy, opisane tu przez Ciebie, po kolei pokonujesz.
Z moich obserwacji, im bardziej obładowany rower (każdy) tym ciężej zachować idealny tor jazdy. Im mocniej napieramy w pedały, mając np.: pod górkę, załadowani na maksa, goniąc by było jeszcze szybciej - siłowo, "kontrujemy" kierownicę rękoma, tym trudniej jest prosto jechać. Tego, tak się nie zmieni.
Możesz sprawdzić, w tych wąskich sytuacjach nie przestawaj pedałować, tylko kręć ze zmniejszonym naciskiem, tak by nie trzeba było rękoma trymować kierownicy, albo jak najmniej. Bark też powinien się rozluźnić. W sumie to oprócz wspinania się na krańcowym przełożeniu, to zawsze bym tak jeździł, żeby kierownica nie wyrywała się z rąk. Dużo robi podwyższona kadencja, do której stopniowo trzeba się przyzwyczajać z dobrym skutkiem dla kolan :)
Powodzenia!
@osesku, słuchanie konstruktywnych porad jest wyłącznie w moim interesie, może nie wszyscy rozumieją takie sprzężenie zwrotne. Wprawdzie "Polak mądry po szkodzie" jak głosi porzekadło, ale są łatwiejsze metody nauki, niż bezrozumne upieranie się przy własnej wizji. Co do obciążenia, na razie jeżdżę sauté, czyli ja, komórka, bidon, łatki z łyżkami do opon i bluza na chłodniejsze wieczory. Więc go nie dociskam do podłoża (a cały czas tu obok mnie od kilku tygodni stoi gotowe koło 26" z silnikiem 1000W). Postanowiłem posłuchać i pierwszy 1000km zrobić bez wspomagania doskonaląc podstawy techniki i ćwicząc mizerne mięśnie :-) Dłuższe (dla mnie) trasy zaczynają pokazywać pewne słabsze punkty, które muszę poprawić, od techniki po wyposażenie (na razie mowa o pedałach i butach). Kadencji pilnuję.
Na tym niestabilnym konstrukcyjnie rowerze doładowywałem w trakcie jazdy córce komórkę. Da się ;) Na dłuższych prostych ręce wyprostowane na kierownice - polecam - relaks dla górnych części ciała. Samo prowadzenie roweru bardzo często dokonywałem lekko trzymając tylko końcówki gripów, bo nie wymagało ono żadnej siły. Rower prowadził się prosto, A buty oczywiście spd mtb - i depnąć można i pochodzić. Ja w nich spędzam często całe dnie - nawet koncert zdarzyło mi się zagrać ;) Oczywiście kolekcja się rozbudowuje - od zimowych z membraną po sandały ;)
@woojtek1, do dzisiaj pamiętam Twoje lekkie niedowierzanie, że taki gość jak ja chce jeździć na tym cudzie, szczególnie po tych pierwszych próbach na placu :-) Ale - jak sam wiesz - ludzie bywają uparci w dążeniu do celu, a muzycy mają dodatkowo wpojony behawior systematycznych ćwiczeń. Jestem zadowolony z tej M5, nie wydałem na nią fortuny, brałem ją ze świadomością, że to jest starsza konstrukcja, a rower ma już parę lat na karku. I to mi odpowiadało i odpowiada. Ustawiam go powoli pod siebie, regulacje są coraz drobniejsze, więc jest nieźle. Teraz muszę zwiększyć swoją wytrzymałość i zrobić tą pierwszą setkę. Jeżeli to się uda, będę miał poważny dylemat z tą planowaną elektryfikacją. A jak Twój nowy model? Już jeździsz?
Wczoraj min. napisałem; "wiem, że moje 45 lat "w branży" niewiele przy doświadczeniach wielu Forumowiczów znaczy,.."Niektóre, powyższe wypowiedzi świadczą, że trafiłem w punkt.Dodam, że na każdym rowerze można różne czynności (jeść, pić, pisać itp) wykonać,
bo jak mawiają Hindusi "Übung macht Meister". Tylko, że na jednych przychodzi to łatwiej, a na innych trudniej.
Panie Macieju, nie sądzę, aby osoby piszące tutaj nie liczyły się z Pańskim zdaniem i wieloletnią praktyką w interesującej nas dziedzinie. Osobiście uważam, że dużo ważniejszym jest utrzymanie prawidłowych relacji w gronie ludzi zafascynowanych tym jakże dziwnym tematem, niż dążenie do postawienia na swoim. Myślę, że wielokrotnie pokazał Pan w jaki sposób należy pewne rzeczy interpretować, regulować, czy projektować. To, czy inni zechcą skorzystać z tej wiedzy pozostawiłbym odbiorcom. Szkoda zakwaszać sobie żołądek dyskusjami, które nie dają radości. U podstawy każdego zwariowanego hobby leży bowiem wielka fascynacja i właśnie radość nim wywołana. W każdym razie notuję wszystkie Pańskie porady techniczne starając się nie mieszać konstrukcyjnego sacrum z profanum :-)
-
Z moich obserwacji, im bardziej obładowany rower (każdy) tym ciężej zachować idealny tor jazdy. Im mocniej napieramy w pedały, mając np.: pod górkę, załadowani na maksa, goniąc by było jeszcze szybciej - siłowo, "kontrujemy" kierownicę rękoma, tym trudniej jest prosto jechać. Tego, tak się nie zmieni.
Możesz sprawdzić, w tych wąskich sytuacjach nie przestawaj pedałować, tylko kręć ze zmniejszonym naciskiem, tak by nie trzeba było rękoma trymować kierownicy, albo jak najmniej. Bark też powinien się rozluźnić. W sumie to oprócz wspinania się na krańcowym przełożeniu, to zawsze bym tak jeździł, żeby kierownica nie wyrywała się z rąk. Dużo robi podwyższona kadencja, do której stopniowo trzeba się przyzwyczajać z dobrym skutkiem dla kolan :)
Moim skromnym zdaniem = im większe poznanie konkretnego roweru - tym większa kontrola nad nim i tym więcej informacji zwrotnej dobiega do nas z tego roweru. Bo rower o ile jest przedmiotem martwym to jednak w pewien sposób daje nam odczuć jak on "widzi" konkretną sytuację. Kiedy wsiada się po raz pierwszy czy po raz dwudziesty na poziomkę to doznania podczas prowadzenia jej są zupełnie inne, kiedy wsiada się na nią po raz setny czy tysięczny. Mózg człowieka po 1-2-3 miesiącach jeżdżenia zupełnie inaczej działa w określonych sytuacjach, bo już wie jak ten rower się tak napradę zachowuje.
W samochodach stosuje się określenie: "kontrola trakcji" i w pewnym sensie można i trzeba je przenieść na nasze poletko rowerów poziomych. Tylko u nas tą część elektroniki - ma Głowa. Ona musi mieć czas i przerobione kilometry w najróżniejszych terenach(!) aby poznać dokładnie konkretny rower i wiedzieć "co chce od nas rower".
W przypadku podjazdów - bardzo dużą rolę gra:
- kadencja = im większa tym lepiej
- nasza wydolność Organizmu = płucka, dotlenienie co wpływa na powtarzalność kręcenie korbami
- możliwości mięśni i ich rozbudowanie = również wpływają na te kręcone koła
- kręcenie nogami kół a nie walenie w pedały jak najmocniej
- warto zainwestować w SPDy aby jeszcze lepiej kręcić koła a nie robić z korb tłoki silnika spalinowego
A propos SPD: na poziomce są znacznie bezpieczniejsze, gdyż ruch wypinanie polega na obróceniu stopy w bok i odstawieniu jej na bok. Z kolei na rowerze pionowym Głowa chce odstawić stopę na bok, czego bloki SPD nie pozwalają* zrobić
* chyba że to poprawione z opcją wypinania w dowolną stronę, ale one trzymają słabiej
Koło z silnikiem 1.000W? Ale chwila, moment... To jest chyba tylko M5? Czy to jakieś zabudowany velomobil? Rower cargo?
Gdyby ten rower ważył ze 30 kg to bym zrozumiała - ok, potrzebujesz silniczka 250 W. No chyba, że mieszkasz w jakimś Zakopanym czy innych Ustrzykach Górnych... ;)
Ale ten rower ma ile? 16 kg?
Daj sobie czas. Jest wiosna, zaraz lato. Wyjeździsz swoje kilometry, poznasz dokładniej maszynę, rozbudujesz i Głowę i Mięśnie. Organizm nauczy się o co do cholery chodzi w tym wynalazku i za kilka miesięcy spojrzysz na to koło z tym wielkim silnikiem i westchniesz: "na... co ja to kupowałem???".
Mięśnie obręczy... Itd. Ile lat jeździłeś na pionowcu ściskając kierownicę ile sił? Ile razy ją nie-świadomie dociągałeś do siebie kiedy starałeś się wycisnąć z roweru i z siebie max możliwości?
Daj sobie czas. Mózg musi się nauczyć, że na tym pojeździe to nie pomaga. Daj czas swojej Głowie.
Kilka lat temu jechałam na pociąg na rowerze, który dopiero co zanabyłam. Wiecie, 2 miesiące jeżdżenia. Po 2 miesiącach, któregoś pięknego wieczoru dorzuciłam na niego łącznie >20 kg bagażu (niekoniecznie symetrycznie rozłożonego) i pojechałam na pociąg 15 kilometrów. I to była doskonała perfekcyjna nauka dla mojej Głowy, która musiała błyskawicznie nauczyć się jazdy czymś, co chciało jechać kompletnie inaczej niż podczas wszystkich poprzednich jazd.
-
Koło z silnikiem 1.000W? Ale chwila, moment... To jest chyba tylko M5? Czy to jakieś zabudowany velomobil? Rower cargo?
Gdyby ten rower ważył ze 30 kg to bym zrozumiała - ok, potrzebujesz silniczka 250 W. No chyba, że mieszkasz w jakimś Zakopanym czy innych Ustrzykach Górnych... ;) Ale ten rower ma ile? 16 kg?
Napisałem wyżej, że pierwsze 1000km zrobię analogowo, a potem zdecyduję co dalej robić. Co do mocy silnika... Jasne, że najlepszy byłby taki, który startując zachowuje się tak, jak przekładniowy (wysoki moment), a jadąc długi odcinek trasy - jak bez przekładniowy (najwyższa sprawność po osiągnięciu pewnej prędkości - oczywiście jest to zależne od wielu czynników, jak rodzaj nawoju, średnica kół, szerokość opon, rodzaj bieżnika, itd.). Tyle, że takich silników - o ile wiem - w handlu nie ma. A najmniejszy bez nylonowych zębatek ma deklarowane 1000W mocy. Zresztą kręcą ten silnik na spokojnie do 1500-2000W. Ale mnie to nie interesuje, chodzi o 30-35km/h średnio na trasie np. 70-100km. Potem godzina przystanku na naładowanie akumulatorów i znowu tak samo. W ten sposób jestem w stanie w ciągu dnia zrobić 6-7 godzin jazdy, co przekłada się na zasięg 180 do 200km. Taki jest mój docelowy efekt. Chyba - co też napisałem wyżej - że po 1000km w analogu okaże się, że robię te 100-140km bez silnika - to byłby optymalny plan. Muszę jednak patrzeć i na rower i na wydolność organizmu. A M5 wg katalogu ma 14,5kg chyba.
-
Myślę, że takie oczekiwania jesteś w stanie spełnić bez napędu. Mnie bardzo trzymają skrzyżowania, górki, nierówna droga. Gdyby nie to nie ma problemu z tymi prędkościami, które wymieniasz.
-
Miki 11.
Jak przejedziesz pierwsze 100 km za jednym razem to... wyrzuć licznik. Zaczniesz wtedy jeździć dla fanu a nie dla dystansu, średniej i v-maksów. Odległość jest w głowie. Jednemu 30km to wyprawa a drugiemu 500km w dobę - mało.
-
Nie wiem jaką masz ładowarkę ale po przejechanju 70- 100km nie naładujesz baterii w godzine żeby przejechać raz tyle i mieć zasięg 180km czy 200km
-
@woojtek1, do dzisiaj pamiętam Twoje lekkie niedowierzanie, że taki gość jak ja chce jeździć na tym cudzie, szczególnie po tych pierwszych próbach na placu :-) Ale - jak sam wiesz - ludzie bywają uparci w dążeniu do celu, a muzycy mają dodatkowo wpojony behawior systematycznych ćwiczeń. Jestem zadowolony z tej M5, nie wydałem na nią fortuny, brałem ją ze świadomością, że to jest starsza konstrukcja, a rower ma już parę lat na karku. I to mi odpowiadało i odpowiada. Ustawiam go powoli pod siebie, regulacje są coraz drobniejsze, więc jest nieźle. Teraz muszę zwiększyć swoją wytrzymałość i zrobić tą pierwszą setkę. Jeżeli to się uda, będę miał poważny dylemat z tą planowaną elektryfikacją. A jak Twój nowy model? Już jeździsz?
Zrobiłem z tysiączka, ( jeżdżę na co dzień) zapomniałem o myszkowaniu, czekam na odzew z kilku miejsc - (przedłużenie rury ramy aby kufer zamontować) Ostatnio dużo grania więc czasem i blachosmrodem muszę - na poziomkę nie wchodzi wiolonczela, a cargo mam zepsuty i od dwóch lat czeka na reanimację.... ;)
-
Nie wiem jaką masz ładowarkę ale po przejechanju 70- 100km nie naładujesz baterii w godzine żeby przejechać raz tyle i mieć zasięg 180km czy 200km
@sebacyki - naładujesz :-) Pod warunkiem, że używasz ogniw LiFePO4 z odpowiedniej manufaktury. W dwóch akumulatorach mam łącznie 90 ogniw A123 (26650, 2.5Ah, 3.2V). Te ogniwa wedle noty katalogowej producenta można bez problemu ładować prądem 1C (czyli w godzinę), a awaryjnie dopuszcza się prąd 4C (czyli 15 minut). Ja w akumulator 14.4Ah ładuję 54V/17-18A prądu i po godzinie mogę jechać "od nowa". Teoretycznie można by od czasu do czasu wpuścić tam nawet 54V/57.6A, ale niełatwo jest wozić taką ładowarkę :-)
-
Zrobiłem z tysiączka, ( jeżdżę na co dzień) zapomniałem o myszkowaniu, czekam na odzew z kilku miejsc - (przedłużenie rury ramy aby kufer zamontować) Ostatnio dużo grania więc czasem i blachosmrodem muszę - na poziomkę nie wchodzi wiolonczela, a cargo mam zepsuty i od dwóch lat czeka na reanimację.... ;)
@Woojtek1, gratuluję, "tysiączek" mówisz... a ja tu czterema setkami wyjeżdżam :-)
-
Myślę, że takie oczekiwania jesteś spełnić bez napędu. Mnie bardzo trzymają skrzyżowania, górki, nierówna droga. Gdyby nie to nie ma problemu z tymi prędkościami, które wymieniasz.
@Jacekddd, usilnie nad tym pracuję. Jeżeli to się uda zrobić, osiągnę dużo więcej, niż zakładałem na początku. Dodam jeszcze, że do tej pory nie spotkałem nikogo na poziomym w moim mieście, choć jeden z przechodniów pochwalił się, że też taki posiada. Ciekawe, czy jeździ.
-
Miki 11.
Jak przejedziesz pierwsze 100 km za jednym razem to... wyrzuć licznik. Zaczniesz wtedy jeździć dla fanu a nie dla dystansu, średniej i v-maksów. Odległość jest w głowie. Jednemu 30km to wyprawa a drugiemu 500km w dobę - mało.
@hansglopke, w moim wieku siłowe bicie rekordów już nie daje fan'u. Natomiast mam w głowie taki długodystansowy plan, żeby jednak ruszyć kiedyś w Polskę na kilka dni. Na przykład z Olsztyna do Krakowa w jakieś 4 dni (obiecuję to swoim kumplom od kilku lat). Samodzielnie. Z konkretnym planem noclegowym, ustaloną trasą, itd. I wtedy będę musiał wiedzieć, czy mogę zaplanować takie dłuższe etapy. Też jestem zdania, że najważniejsza jest radość z samej jazdy. Zresztą już ją mam, ba!, miałem ją i na pionowym trekingu, teraz ona tylko się zwiększa.
-
Olsztyn - Kraków 520km Nie kuś.
aaaa... w 4 dni.... Powodzenia
-
@hansglopke - to jest wyzwanie, niekoniecznie w tym roku :-) Ze wspomaganiem do zrobienia :-) Ale nie ukrywam, że trasę mam wstępnie rozrysowaną od może 5 lat...
-
Też mi chodzi po głowie jakaś pętla po Polsce w tym sezonie.
Jest taki koncept w Niemczech.
Ludzie wpisują się na forum i ustalają trasę, po której jadą, każdy kto ma ochotę przyłącza się na jakimś fragmencie jaki mu pasuje. To byłby dobry patent. Najrzadziej odwiedzane odcinki jedzie parę km jeden człowiek, najczęściej odwiedzane do kilkunastu osób.
-
Bryxon napisał:
Miałem kiedyś te jednostronne spd z platformą z drugiej strony i uważam że na poziomce nie działa to najlepiej. Grawitacyjnie ustawiają sie one cięższym (platformą) w dół co jest dobre na pionowcu - u nas zaś nie bardzo do wpinania się szczególnie na początku.
W swoim rowerze miałem takie same - będąc u wulkanizatora poprosiłem o kilka odważników do kół - po zamontowaniu ich w pedały miały pożądaną pozycję ;)
-
Robi się interesująco :-)
-
Hans: na tą trasę Olsztyn->Kraków, to możesz jechać, daj 2dni wyprzedzenia, a jeszcze jak chcesz, to mogę pożyczyć ( bo nie używam) kiepskiego danfortha 7kg na długiej lince
-
Ciekawe badania dotyczące stosowania różnych rodzajów pedałów:
https://www.youtube.com/watch?v=KLINGKXt4-o
-
No to udało się w końcu zrobić siódemkę z przodu, dzisiaj wykręciłem 72km. Pierwsze 64km zajęły mi nieco ponad 3 godziny, średnią w końcu dociągnąłem do 20km/h (wiem, wiem, dla wyczynowców śmiech na sali). W zasadzie po odpoczynku na siłę mógłbym to jeszcze delikatnie poprawić, ale stwierdziłem, że jutro też jest dzień. Na zjeździe pojawiło mi się 44km/h i to obecnie jest dla mnie szybko, komfortowo czuję się do ok. 35-38km/h, jednak widzę, że i ta granica powoli się przesuwa. Kolanka i mięśnie oczywiście bolą, ale to jest inny rodzaj bólu, niż na pionowym trekingu, da się z tym jechać, a po rozgrzaniu objawy ustępują. Czyli postęp jest krwawy, ale jest :-) Wstyd się przyznać, ale poziomem zrobiłem 600km, a wspomaganym trekingiem 280... Jakieś odwrócenie proporcji nastąpiło.
-
To jeszcze ze dwa dni i będziesz miał PTJ
-
No to udało się w końcu zrobić siódemkę z przodu, dzisiaj wykręciłem 72km.
Brawo. Tak trzymaj. Na początku liczą się km a prędkość nie jest ważna. Poza tym droga wpływa na prędkość a głowa na dystans.
-
To jeszcze ze dwa dni i będziesz miał PTJ
@hansglopke, Google podaje jedynie Polskie Towarzystwo Językoznawcze, ale chyba nie o to Ci chodziło :-)
-
Tak trzymaj. Na początku liczą się km a prędkość nie jest ważna. Poza tym droga wpływa na prędkość a głowa na dystans.
@Jacekddd, wpływ głowy już zauważam. najbardziej dziwi mnie to, że następnego dnia mogę dalej jeździć. Generalnie nic (poza - standardowo - trochę kolankami i niewyćwiczonymi jeszcze mięśniami) nie boli. To jest duża zmiana po rowerku pionowym. Przyzwyczajam sąsiadów do tego niecodziennego widoku :-)
Przy dużych prędkościach wyraźnie odczuwam myszkowanie kierownicy (przedniego koła). Myślę, że większe koło powinno mniej myszkować. Przy normalnych prędkościach (do 35km/h) to nie przeszkadza.
-
wpływ głowy już zauważam. najbardziej dziwi mnie to, że następnego dnia mogę dalej jeździć.
Przy dużych prędkościach wyraźnie odczuwam myszkowanie kierownicy (przedniego koła). Myślę, że większe koło powinno mniej myszkować. Przy normalnych prędkościach (do 35km/h) to nie przeszkadza.
Co do tego ile jeździć to jeszcze raz to napiszę..Zwycięzca Wisła 1200 jako trening dojeżdża 28km.x2 codziennie w tygodniu do pracy. Każdy nas może być mocny.
Z jednośladem Ci nie pomogę. Moje doświadczenie jest żadne. Ostatnio u Jakuba pod Cieszynem krótko miałem przygodę z jego sprzętem. Trzy szybkie gleby i zaraz jechałem normalnie. Jakaś ta geometria była inna ale go wyczułem i mogłem jezździć. Potem to już adaptacja do określonego wysiłku. Mówimy o asfalcie?
-
@hansglopke, Google podaje jedynie Polskie Towarzystwo Językoznawcze, ale chyba nie o to Ci chodziło :-)
Trzeba bardziej poszukać:
https://pierscientysiacajezior.pl/
Tak zerknąłem a tam jest dystans 610, czyli już go masz.
-
Mówimy o asfalcie?
Tak, asfalt. To jest takie szybkie kołysanie kierownicy lewo-prawo, o małym skoku. Generalnie to nie przeszkadza, bo nie jeżdżę z takimi prędkościami.
-
Trzeba bardziej poszukać:
https://pierscientysiacajezior.pl/
Tak zerknąłem a tam jest dystans 610, czyli już go masz.
Nie wpadłbym na to :-) Mam już zrobione lekko ponad ten dystans, ale oni tam nie jadą czasem na 1-2-3 dni? Ostatnio oglądałem Mambę, też zrobiła jakiś ultra-maraton. Ale to jest zupełnie inne jeżdżenie, niż to, co mnie bawi. Ja jeżdżę dla przyjemności, nie dla wyczynu. Kręcenie pedałami (zapomniałem, że to jest zabroniony w UE termin) poprawia mi zdrowie fizyczne i łagodzi charakter :-)
-
Dzisiaj ostatni dzień maja i zamknąłem pierwszy tysiąc kilometrów licząc oba rowery. W tym 714km na poziomym analogu. Tyle jeździłem kilka lat temu przez cały sezon, więc jest dobrze. Czekam mnie jednak lekkie obniżenie fotelika (po 30-40km jednak zaczynam się zsuwać i czuję kość, której nie mam, czyli ogonową; nie jest to wielki ból, ale raczej taka forma dyskomfortu, przy dłuższych trasach lepiej z tym nie walczyć). Z tym obniżeniem musi pójść w parze położenie czegoś na laminacie fotelika (może Ventisil, tylko nie wiem, który jest lepszy; może tylko dam tą piankę w 2-3 pionowych pasach) i lekka przeróbka tylnego światła. Przy pierwszej próbie położenia fotelika na wybojach tylna opona wyrzeźbiła mi w tylnej lampce elegancką bruzdę na około 1cm głębokości. Obecnie ta lampka u góry kończy się na równi z górną płaszczyzną bagażnika i nieco wystaje do dołu. Muszę pomyśleć nad jakąś sprytną modyfikacją, żeby nie przerabiać tego zbyt głęboko. No i jakiś koszyk/kufer trzeba w końcu założyć, bo na razie nie mogę nic ze sobą zabrać, ani aparatu, ani zapojki i zagryzki :-) Czy polecicie jakiś sprawdzony kuferek? Odpadają te długie, mój powinien się kończyć maksymalnie z linią tylnego koła, wiecie - winda...
-
Jako, że przekroczyłem 800km (i obejrzałem napęd), postanowiłem wykąpać łańcuch w słoiku z benzynką ekstrakcyjną. Najpierw sobie wysechł, teraz wisi i "wdycha" nowy zielony smar na warunki mokre. Amatorskie nakładanie po kropli na 282 ogniwa wymaga dobrej formy, ale jeszcze jestem na etapie odczuwania frajdy przy takim serwisowaniu. Rano tylko szmatą do sucha i zakładam na rower.
-
No dobrze, więc powolnym (niektórzy mówią: świńskim) truchtem w dniu dzisiejszym zamknąłem pierwszy 1000km. Pierwszy kilometr moją M5 zrobiłem 5 kwietnia, wtedy to była walka o przeżycie :-) Sumując krótko ten okres mogę wyciągnąć na szybko kilka wniosków.
1. Nauka jako takiego utrzymania się w siodle (rytm, trakcja, brak bólu, ustalenie pozycji) zajęła mi ok. 200km. Dla niektórych to długo, dla mnie to dobry dystans. Obecnie początkowe problemy wydają mi się śmieszne, to chyba taka norma. W tym czasie zaliczyłem 3 gleby, wszystkie na prawie zerowej prędkości, jak widać kłopotem bywało zazwyczaj prawidłowe zatrzymanie pojazdu w sytuacji awaryjnej (np. wyskoczyło mi dziecko). Za trzecim razem trochę obiłem kolano o własny rower.
2. M5 robi furorę na mieście :-) Przez cały czas :-) Nie spotkałem jeszcze na ścieżkach innej poziomki, chociaż jakiś przechodzień opowiadał mi, że też posiada taki pojazd.
3. M5 jest w sumie dobrym wejściem w temat poziomek, niedroga i pozwala poznać ten sposób jazdy.
4. Od początku planowałem elektryfikację M5, za Waszą radą odkładałem ten moment do osiągnięcia 500km, potem przesunąłem to na 1000km. I dalej nie wiem, czy to zrobić :-) Na pewno moja wydolność powoli się poprawia. Jednak mój organizm z racji np. wieku nie regeneruje się tak, jak u dwudziestolatka. Pilnuję wyższej kadencji, ale tutejsze pagórki dają czasem w kość. Przy codziennej jeździe czuję zmęczenie mięśni nóg i co gorsza, czasem także kolan. Z mięśniami pół biedy, jak je rozruszam, jakoś jadę dalej. Ale kolano mnie wyłączyło na kilka dni - ten problem miałem już na klasycznym trekingu.
Jednak frajda z jazdy analogowej jest tak duża, że ciągle nie robię jeszcze tej elektryfikacji. I jednocześnie zdaję sobie sprawę, że z delikatnym wspomaganiem zwiększyłbym zasięgi dzienne. Do tej pory zrobiłem 72km jednego dnia, myślę że przy dobrym dniu (w stanie wypoczętym i zregenerowanym) mógłbym się pokusić o tą stówkę. Na szczęście w ostatnim czasie pogoda w kratkę i nie ryzykowałem dalszych wypadów. Także silnik i akumulator jeszcze ciągle rozważam.
5. Z cech anatomicznych M5 trzeba wspomnieć o delikatnej budowie, m.in. nietypowym bagażniku, przez co jest trochę kłopot z przewożeniem towaru. Obecnie powoli przygotowuję kopyto, które zamierzam okleić z zewnątrz tkaniną szklaną (300g/m2). Nigdy nie bawiłem się w laminowanie, ale kto mi zabroni spróbować? W końcu to ma być kufer do mojego roweru. Najwyżej się nie uda. Znalezienie gotowego kufra na razie mi nie poszło, ale też nie szukałem zbyt intensywnie.
Ta delikatna natura M5 jest też pewną przeszkodą w dołożeniu masy przy ew. elektryfikacji. Początkowo chciałem włożyć na tył koło z silnikiem 1,2-1,5kW i akumulatory (ok. 630Wh). Po spokojnym przemyśleniu chyba jednak zmieniłbym silnik na mniejszy, przekładniowy (zawsze to 3kg, a nie 6,5). Moc 350W powinna pomóc na tych podjazdach. Przekładniówka nie jest co prawda najlepszym wyborem na dłuższe trasy, ale... posiada sprzęgło i nie powoduje hamowania (magnetycznego) po ew. rozładowaniu akumulatora. Co do obciążania M5 dodatkową masą, staram się jej pomóc pracując nad własną wagą, na razie udało mi się oddać nieco powyżej 8kg (w ok. 80 dni). Jeżeli oddam jeszcze drugie tyle, będzie można śmiało montować wspomaganie. Jak widać, za wszelką cenę staram się przesunąć termin instalacji silnika :-)
6. W tym miejscu chciałem podziękować wszystkim Kolegom z forum, dzięki Wam przyjąłem więcej praktycznej wiedzy, niż na całych zajęciach wojskowych w życiu :-)
Uff...
-
No dobrze, więc powolnym (niektórzy mówią: świńskim) truchtem w dniu dzisiejszym zamknąłem pierwszy 1000km. Pierwszy kilometr moją M5 zrobiłem 5 kwietnia, wtedy to była walka o przeżycie :-) Sumując krótko ten okres mogę wyciągnąć na szybko kilka wniosków.
2. M5 robi furorę na mieście :-) Przez cały czas :-) Nie spotkałem jeszcze na ścieżkach innej poziomki, chociaż jakiś przechodzień opowiadał mi, że też posiada taki pojazd.
Uff...
Brawo tego pierwszego 1000 a teraz następne niech jak najlepiej polecą.
M5 robi furorę - celebryta ;-)
Elektryfikację sobie zostaw, dajesz radę i tak jak pisałem najprawdopodobniej będziesz pędził jak rakieta o ile już nie zasuwasz.
Obyś się tylko nie wycieniował za bardzo.
Ponad 10 tak temu wybrałem się na trasę umawiając poprzez forum rowerowe, typowa wspólna traska. Jeden z ludzi był po zrzuceniu ponad 30kg. Jechał dobrze wszytko było ok. To było mtb, na powrocie gdzieś w środku lasu nagle zatrzymał się, zsiadł i położył tam gdzie stał. Podłożem była rzadka trawa, kamienie pojedyncze gałęzie.
Stwierdził, że go odcina i że czasem tak miewa od kiedy się wytrenował i zszedł z masy. Daliśmy mu naszej wody, coś słodkiego. Dopiero po kilkunastu min się podniósł.
(Tą anegdotę zamierzam regularnie powtarzać na przestrogę)
Nabierz wytrzymałości, nie walcz z masą żebyś nie stracił siły.
Ciesz się uzyskaną wolnością na poziomie.
Wiekiem się nie martw, masz jeszcze dużo czasu zanim błękitny szlak zacznie wzywać.
Powodzenia.
-
miki11, wszystko ładnie pieknie, ale ale...
Czy taki silnik waży? Jeśli tak, to ile wazy koło z silnikiem? Bo normalne koła mają chyba koło 1-1.5 kg? Jak wsadzisz tam koło z silnikiem to będziesz miał koło ważące 2 czy 3 a może 4 kg? Pamiętasz o tym, że masa obrotowa znacznie utrudnia poruszenie i przyspieszenie roweru? Do tego dorzucasz jeszcze masę akumulatora i masz łącznie ile extra? 10 kilogramów? Czyli w miejsce standardowych 15 kg bazowych M5 (?) będziesz miał 25 kg minimum. Z czego extra 2 kg w kole. I w ten sposób zamieniasz rower, który da radę jechać absolutnie bez żadnego wspomagania na rower gdzie będziesz musiał używać nawet minimalnego wspomagania aby ten rower ruszał i chciał jako-tako przyspieszać. Gdzie bez wspomagania włączonego będziesz czuł, że jedziesz mini-kobyłą, która nie chce jechać.
Mało tego. Ta mini-kobyła będzie miała ograniczony zasięg do powiedzmy tych 100 km. Tyle ile da bateria. Po jej wyczerpaniu albo się zatrzymasz na jej podładowanie, albo... pchasz samymi nogami mini-kobyłę. A to proste po 100 kilometrach kręcenia już nie będzie. Będziesz klął jak szewc.
Kolana bolą? Skrzypią? Mnie również. I nie myślę o żadnym silniku. A też mam górki i podjazdy.
Natomiast nauczyło mnie doświadczenie jednej rzeczy: żeby jeździć trzeba jeździć.
BTW: moc ponad 1 kW w silniku w rowerze, no ten, no... jakby to... hmmm... Robisz ścigacza na tor??? ;) Chcesz mieć na płaskiej, prostej 100km/h??? ;)
Jacekddd:
Ponad 10 tak temu wybrałem się na trasę umawiając poprzez forum rowerowe, typowa wspólna traska. Jeden z ludzi był po zrzuceniu ponad 30kg. Jechał dobrze wszytko było ok. To było mtb, na powrocie gdzieś w środku lasu nagle zatrzymał się, zsiadł i położył tam gdzie stał. Podłożem była rzadka trawa, kamienie pojedyncze gałęzie.
Stwierdził, że go odcina i że czasem tak miewa od kiedy się wytrenował i zszedł z masy. Daliśmy mu naszej wody, coś słodkiego. Dopiero po kilkunastu min się podniósł.
(Tą anegdotę zamierzam regularnie powtarzać na przestrogę)
Za mało szczegółow, ale to mi wygląda na klasyczną "bombę". Zjadł za mało węglowodanów albo wcale, nie zjadł odpowiednio szybko posiłku, albo po prostu przesadził z olbrzymim wysiłkiem.
Nie wiemy:
+ w jakiej kondycji był ów rowerzysta (i ile miał najechane kilometrów w danym roku przed tą wycieczką)
+ w jakim zdrowiu
+ ile jadł
+ jaki miał rower
+ na jakim dystansie jechaliście
+ jakie i kiedy mieliście posiłki
Etc.
Na pewnym Pięknym Zachodzie byłam świadkiem kiedy na punkt przyjechał jeden z zawodników biorących udział w imprezie. Był delikatnie mówiąc... Zniszczony. Przez samego siebie. Słaniał się na nogach. Od razu wiedziałam, że to klasyczna bomba. Organizatorzy chcieli go wycofać z zawodów, ktoś wezwał karetkę a ratownicy stwierdzili że wszystko w porządku. Mniej więcej godzinę później najedzony i nawodniony zawodnik podpisał oświadczenie, że jedzie dalej na własną odpowiedzialność i... pojechał dalej.
Dla mnie bomba to nic nowego, łapałam takie niejednokrotnie. Nawet podczas ostatniej Kaszeberundy na 23 kilometrze czyli przed I punktem w Borsku miałam "żóltą chorągiewkę". Spadek mocy, spadek chęci, spadek nastroju = brak glukozy, wypalony glikogen. Wystarczyło się zatrzymać, wchłonać jakieś węgle i pojechać dalej niedopuszczając do tego, aby ta "bomba" się pojawiła.
-
@natalka, już to kiedyś tu liczyłem, ale chętnie krótko powtórzę. Mam w holenderskim trekingu silnik przekładniowy 250W/36V użytkowany na 48V, gdzie osiąga około 350W. Silnik waży 3kg, akumulatory 630Wh (ok.14,4Ah) 9kg, do tego aluminiowa skrzynka w ramę, dodatkowe przewody, kostki, kontroler, sterownik - razem do 16kg roweru dochodzi 16kg "elektryki". Taka jest praktyka. Tym zestawem przejechałem ok. 9 tys. km w ciągu 3 lat. Rower ma tylko system PAS w pedałach, zero manetki. Zasięg na tym silniku można oszacować na 90-100km przy aktywnym deptaniu pedałów (przy jeździe asfaltowej - w teren staram się nie zapuszczać). Dodatkowo moje akumulatory są wykonane w technologii pozwalającej na ładowanie prądem nawet do 4C. Ja ładuję prądem 17-18A i po godzinie znowu jestem pełny. Takie było moje pierwotne założenie: rower na dłuższe asfaltowe trasy, takie do 180-200km. I sam sprzęt to wytrzyma. Słabym punktem okazał się rowerzysta :-) A ściślej: 4 litery, kręgosłup, nadgarstki i kręgi szyjne.
Dlatego pomyślałem o poziomce, także elektrycznej. Ona (już to czuję) pozwala mi jeździć bez takich problemów w kręgosłupem i innymi częściami ciała. Początkowo chciałem to zrobić książkowo, czyli jak trasa, to silnik bez przekładni, a te zaczynają się od 1000W. Wbrew pozorom nie chodzi o ściganie, tylko o ekonomiczną i długowieczną pracę silnika - jak już się rozbujasz do tych 30km/h (średnio), możesz tak lecieć bez wyraźnie większego poboru prądu. Przyjąłem, że zamiast 90-100km, energii wystarczy na 70-80km. A może na więcej. Ten silnik zapleciony we wzmocnioną obręcz, ze szprychami o średnicy 2,3mm waży ok. 7,5kg. To było moje teoretyczne, początkowe "rozdanie".
Po przejechaniu tych wszystkim kilometrów sądzę dalej, że ten mniejszy silnik przekładniowy mógłby być jednak przydatny na podjazdach. Niemniej konstrukcja M5 nie wydaje się być przygotowana na dołożenie ok. 12kg masy (w tym dodatkowe 3kg w tylne koło). Z drugiej strony znam wiele rowerów, które mają z tyłu koło 26" z tym cięższym silnikiem (a nawet jeszcze większe). Oczywiście w pewnym momencie użytkownik sam się orientuje, że przesadził z mocą i wagą. Ale 1000W mocy nominalnej nie oznacza 1000W użytkowanych (czyli sama manetka i rura).
Sądzę, że po rozwiązaniu tematu kufra zrobię sobie dwie opcje: napęd analogowy oraz drugi zestaw elektryczny (koło z silnikiem przekładniowym 350W, wiązki przewodów, sterownik, ekran ze sterowaniem. To jest dość łatwe do wyobrażenia, w zasadzie wystarczy wyjąć akumulatory i wymienić tylne koło na analogowe i wracasz do postaci "czystego" roweru :-) Sam sterownik, wiązki, czujnik PAS i ekran sterujący ważą pewnie ok. kilograma. Natomiast na razie odsunąłem pomysł wkładania tego cięższego silnika. A więc dokładam ok. 12kg. A tyle planuję na pewno oddać z masy własnej i tu się koło zamyka :-) Oczywiście wiem, że zmienia się charakter jazdy, charakterystyka prowadzenia roweru, nawet jego transport pionowo w windzie, czy wjeżdżanie po schodach na półpiętro będzie trudniejsze. Mój pionowy treking pomaga mi silnikiem, ma taki tryb pieszego (6km/h), który wspomaga przy pokonywaniu tych schodów. Nie wiem, czy poziom da się tak samo zorganizować.
Na lokalnych, analogowych objazdach dookoła komina radość jest znakomita, jednocześnie wiem, że trasy rzędu 150-180km jeszcze dość długo raczej nie przelecę bez wspomagania. I to są moje dylematy. Na razie nieźle się bawię i odkładam moment zmian w rowerze.
Przy okazji pytanko: czym wyganiacie zakwasy w okolicach kolan (przednia strona, nad rzepką)?
-
miki11, wszystko ładnie pieknie, ale ale...
Czy taki silnik waży? Jeśli tak, to ile wazy koło z silnikiem?
Za mało szczegółow, ale to mi wygląda na klasyczną "bombę". Zjadł za mało węglowodanów albo wcale, nie zjadł odpowiednio szybko posiłku, albo po prostu przesadził z olbrzymim wysiłkiem.
Nie wiemy:
+ w jakiej kondycji był ów rowerzysta (i ile miał najechane kilometrów w danym roku przed tą wycieczką)
+ w jakim zdrowiu
+ ile jadł
+ jaki miał rower
+ na jakim dystansie jechaliście
+ jakie i kiedy mieliście posiłki
Etc.
Na pewnym Pięknym Zachodzie byłam świadkiem kiedy na punkt przyjechał jeden z zawodników biorących udział w imprezie. Był delikatnie mówiąc... Zniszczony. Przez samego siebie. Słaniał się na nogach. Od razu wiedziałam, że to klasyczna bomba. Organizatorzy chcieli go wycofać z zawodów, ktoś wezwał karetkę a ratownicy stwierdzili że wszystko w porządku. Mniej więcej godzinę później najedzony i nawodniony zawodnik podpisał oświadczenie, że jedzie dalej na własną odpowiedzialność i... pojechał dalej.
Dla mnie bomba to nic nowego, łapałam takie niejednokrotnie. Nawet podczas ostatniej Kaszeberundy na 23 kilometrze czyli przed I punktem w Borsku miałam "żóltą chorągiewkę". Spadek mocy, spadek chęci, spadek nastroju = brak glukozy, wypalony glikogen. Wystarczyło się zatrzymać, wchłonać jakieś węgle i pojechać dalej niedopuszczając do tego, aby ta "bomba" się pojawiła.
Silnik - ehh..
http://jacekddd.bikestats.pl/609326,Las-Wolski-Cholerzyn-Kleszczow-Puszcza-Dulowska-Las-Podgorze-Zamek-Lipowiec-powrot.html
Po ok 60km w terenie był postój i coś tam jedzone a potem ok 100km był ten właśnie efekt. Jechaliśmy dobrze. Objechaliśmy wszystkie miejscówki włącznie z Wąwozem Kochanowskim, który wtedy był na granicy pokonania rowerem mtb. To był listopad więc mieliśmy prawie cały sezon za sobą, kondycję mieliśmy zbliżoną, ja miałem wtedy w sezonie 6.7kkm z tego duża część w terenie. To tak jakbym w tym roku zrobił Questem 10-12tys km ale rytm jazdy inny, wiadomo teren.
Chodzi mi o to, że na przykładzie Mikiego poziomym rowerem nie ma tej bariery odporności na obciążenia ze zwykłego roweru i można od startu dużo jeździć bez konsekwencji tylko jak zawsze trzeba nabierać małą łyżeczką żeby nie przegiąć. Niemniej krzywa przyswojenia jest łagodna a nie zabójcza.
Przydało by się tylko nie wariować i sobie nie dołożyć jakiegoś szalonego celu typu, chcę zrobić kondycję i zrzucić i nie jeść. Zabójczy miks. Dużo zdrowia nam wszystkim.
-
@Jacekddd, spokojnie, aż tak się nie głodzę :-) Ale miło by było znowu ujrzeć dwie cyfry. A jestem już niby blisko. Jeszcze nie za miesiąc, bo każdy kolejny kilogram schodzi wolniej, ale jednak schodzi. Takie szybsze odchudzanie już raz w życiu przeszedłem, w 7 miesięcy 17kg. Jednak kosztem nieplanowanych skurczów mięśni (bez ćwiczenia mięśni), itd. Tym razem wersja light'owa, póki co nie odczuwam przykrych skutków. W tej kategorii tematów obecnie szukam metody szybszej regeneracji. W czasach elektrycznego trekingu po wykonaniu np. 80km jednym rzutem miałem 1-2 dni przerwy na leczenie ran :-) Cztery litery, kręgosłup, nadgarstki, no i trochę zakwasy. Na M5 widzę, że (poza zakwasami) mogę następnego dnia spokojnie siadać i jechać dalej. Generalnie mogę jechać, choć może czasem nogi jakby miękkie. Ale to jest, że zaryzykuję cytat, dobra zmiana :-)
-
Z tym odcinaniem to najlepiej zapytać dietetyka.
Kiedyś jadąc rowerem jadłem co 2 godziny. Odcinało. Zmieniłem dietę. Ostatnio jadąc z sakwami pierwszy posiłek po 8-9 godzinach, drugi i ostatni wypadł po przejechaniu ok 200km. Była też kawa ok 12 w południe.
-
Z tym jedzeniem na trasie każdy gada inaczej. Zielony F16 na swoim kanale zachęca, żeby zacząć podjadać już po 30 minutach kręcenia. Ja zbyt daleko nie latam, ale za to jeżdżę wolniej :-) przez co czasem te 3-4 godziny spokojnie sobie kręcę bez posiłku. Ważne jest chyba poprawne zjedzenie przed wyjazdem.
-
Jacekddd - skoro to był listopad to pewnie było już zimno, gość spalił wszystkie rezerwy, a że zrobiło się zimno, to Organizm odciął mięśnie aby zachować energię na ogrzewanie.
Szajbajk wspominał o 40-45 minutach?
To wszystko zależy od tego co się je na co dzień, jak na to reaguje Organizm i jakie zapasy mamy zmagazynowane.
Warto opierać się na własnych obserwacjach.
A i pamiętajmy o warunkach - inaczej się odczuwa odcinanie kiedy jest chłodno lub zimno, a inaczej kiedy jest gorąco.
-
Tak ja mówi natalka trzeba siebie obserwować i własny organizm bo każdy jest inny i inaczej reaguje.
Nie ma uniwersalnych reakcji.
Ja jak mam pakować jakieś żarcie na rower to już mnie nerwy biorą.
Na 80 km trasie pierwszy i jedyny posiłek wlatuje po 40 km w lokalnym sklepie, gdzie "ląduje" sporo kolarzy (sklep jest otwarty w niedzielę) i ta część izotonika, której nie wypiję ląduje w bidonie.
Łącznie mam 3 postoje, 30 km na siku i wyprostowanie gnatów, 40 na posiłek i picie, 50 na siku i picie a potem rura do domu.
I to jest taki mój "królewski dystans", na którym czuję się dobrze i nawet jak pocisnę dobrze to nie wracam do domu zaorany jak po stówce.
Niestety mam manię jeżdżenia w pełnym słońcu. Jestem jak jaszczurka, muszę mieć słońce bo inaczej nie wyjdę z domu ;)
Potem wracam do domu poparzony i z wypalonymi ciuchami i kaskiem po jednym sezonie ;D
Co do budowy kufra możesz tutaj znaleźć jakieś cenne wskazówki tylko akurat tutaj Marco buduje owiewkę
https://www.youtube.com/watch?v=cYbLr589UXA (https://www.youtube.com/watch?v=cYbLr589UXA)
-
Nie ma uniwersalnych reakcji.
Dlatego ja jeżdżę i żre non stoper :)
-
, spokojnie, aż tak się nie głodzę :-) Ale miło by było znowu ujrzeć dwie cyfry. A jestem już niby blisko. Jeszcze nie za miesiąc, bo każdy kolejny kilogram schodzi wolniej, ale jednak schodzi.
...
Generalnie mogę jechać, choć może czasem nogi jakby miękkie. Ale to jest, że zaryzykuję cytat, dobra zmiana :-)
Powodzenia. Nawijania km na koła. Masa to siła.
Z tym odcinaniem to najlepiej zapytać dietetyka.
Kiedyś jadąc rowerem jadłem co 2 godziny. Odcinało. Zmieniłem dietę. Ostatnio jadąc z sakwami pierwszy posiłek po 8-9 godzinach, drugi i ostatni wypadł po przejechaniu ok 200km. Była też kawa ok 12 w południe.
No to brzmi jakbyś miał już dobrze rozbudowany metabolizm tłuszczy a do tego dobrze wypracowany rytm w długotrwałej wytrzymałościowej jeździe. To po tych 8-9h to ile km ? jaka droga ?
Jacekddd - skoro to był listopad to pewnie było już zimno, gość spalił wszystkie rezerwy, a że zrobiło się zimno, to Organizm odciął mięśnie aby zachować energię na ogrzewanie.
Szajbajk wspominał o 40-45 minutach?
To wszystko zależy od tego co się je na co dzień, jak na to reaguje Organizm i jakie zapasy mamy zmagazynowane.
Warto opierać się na własnych obserwacjach.
...
Nie było zimno, pamiętam, że dopiero jak się położył to zacząłem się zastanawiać czy jak dłużej poleży to nie wejdzie jeszcze hipotermia na zmęczeniu ale nie było tego.
Te przyzwyczajenia też uważam, że mają duże znaczenie.
.....
Ja jak mam pakować jakieś żarcie na rower to już mnie nerwy biorą.
Na 80 km trasie pierwszy i jedyny posiłek wlatuje po 40 km w lokalnym sklepie, gdzie "ląduje" sporo kolarzy (sklep jest otwarty w niedzielę) i ta część izotonika, której nie wypiję ląduje w bidonie.
Łącznie mam 3 postoje, 30 km na siku i wyprostowanie gnatów, 40 na posiłek i picie, 50 na siku i picie a potem rura do domu.
I to jest taki mój "królewski dystans", na którym czuję się dobrze i nawet jak pocisnę dobrze to nie wracam do domu zaorany jak po stówce.
Niestety mam manię jeżdżenia w pełnym słońcu. Jestem jak jaszczurka, muszę mieć słońce bo inaczej nie wyjdę z domu ;)
Potem wracam do domu poparzony i z wypalonymi ciuchami i kaskiem po jednym sezonie ;D
.....
Dystans i postoje to kombinacja poziomu wysiłku i adaptacji w granicach.
Miałem sporo takich akcji ze smażalnią na podjeździe. Kombinacja długiego stromego podjazdu, wiatr w plecy, słońce w twarz. Zdjąłem HRT (dach) i trzymałem rękę zasłaniając się od słońca. No formalnie można się było zagotować. I tak 240m w pionie na raz jakoś a do tego jeszcze kilka razy ponad 100m.
Ja się z tym dobrze czuję ale jak sobie pomyślę, że ludzie od tego potrafią zejść z tego świata to jestem trochę ostrożny. Ekstra piję, nawet się zdarza, że się polewam jak długa trasa. Na szczęście jest fizyka i geografia, które niezmiennie po długich podjazdach wyprowadzają na takie wysokości gdzie temperatura spada i wiatr się nasila. Myślałem, że w velo będzie pod tym względem znacznie gorzej niż jest na prawdę.
Nie ma uniwersalnych reakcji.
Dlatego ja jeżdżę i żre non stoper :)
Bingo.
Bukłak 2L wystarcza mi na jakieś 3h a potem trzeba dotankować. Jak nie jem przez ten czas nic się jeszcze nie dzieje ale potem organizm zaczyna słabnąć. Dodatkowo jak jest gorąco, i/lub podjazdy to trzeba pić dużo a to blokuje jedzenie do pewnego stopnia dlatego bywa, że staję na jakiejś stacji co 3h i jem do pełna żeby nie zrzucić jak Miki ;-) za dużo tak jak wtedy jak jechałem z Holandii gdzie mi w 9dni jakoś 6kg chyba ubyło bo głównie piłem co blokowało jedzenie.
Trzeciego dnia po 200km dziennie to już imho trzeba dokładnie tak jak @szydziu napisał to jest jakaś saszetka i co chwila coś skubnąć bo to już >10 tys kCal czyli liczone w kilogramach zaczerpnięcie z zapasów.
-
No to brzmi jakbyś miał już dobrze rozbudowany metabolizm tłuszczy a do tego dobrze wypracowany rytm w długotrwałej wytrzymałościowej jeździe. To po tych 8-9h to ile km ? jaka droga ?
Tak spojrzałem na mapę to ten pierwszy posiłek wypadł pow. sto sześćdziesiątego kilometra, czyli to była jakaś 9-10 godzina jazdy. Z sakwami po płaskim w turystycznej jeździecki nie gna się tak jak na ultra.
Ostatnio wywaliłem licznik i leżakuje bezstresowo .
-
To się wątek o jedzeniu i piciu zrobił! ;) 8) ... Jak się za dużo na raz wypije lub zje, to się jedzie źle, a nawet nie chce się jechać, szczególnie na leżąco.
Na liczniku ustawiam sobie 20 minut (~7 do 12 km) i co każde staram się wypić przynajmniej łyk z bidonu. Mam dwa, w jednym woda, w drugim czasem woda z elektrolitami.
Co któreś przypomnienie w trakcie jazdy, lub na każdym zatrzymaniu, baton, suszony owoc albo żelek-cukierek, banan lub drożdżówka jakaś, najczęściej zdobywane w drodze.
Ruszam średnią chwilę po łatwym śniadaniu. Zwykle jeden normalny posiłek w trasie. Chętnie coś drobnego po dojechaniu.
Oczywiście dużo zależy od warunków, do których trzeba zmodyfikować plan. W tej postaci na nizinach > 300 km, przy górkach, 120-220 km dziennie.
-
No to brzmi jakbyś miał już dobrze rozbudowany metabolizm tłuszczy a do tego dobrze wypracowany rytm w długotrwałej wytrzymałościowej jeździe. To po tych 8-9h to ile km ? jaka droga ?
Tak spojrzałem na mapę to ten pierwszy posiłek wypadł pow. sto sześćdziesiątego kilometra, czyli to była jakaś 9-10 godzina jazdy. Z sakwami po płaskim w turystycznej jeździecki nie gna się tak jak na ultra.
Ostatnio wywaliłem licznik i leżakuje bezstresowo .
Ja licznika nie włączam, wszystko co widzę to w zasadzie po jeździe jak tracka oglądam. W czasie jazdy mogę sobie zerknąć na zegarek ale to nie jest wtedy jazda przy gapieniu się gdzieś do środka. Licznik to tylko zgubna pokusa żeby cisnąć.
Przykład.
W trzecim dniu trasy i po odpowiednio 160km tego dnia na poszczególnych km średnie parametry jazdy:
km czas km km/h min/km tętno
160 00:01:44 160.0 34.1 1:45 118
161 00:01:45 161.0 33.7 1:46 119
162 00:01:41 162.0 34.5 1:44 121
163 00:01:43 163.0 34.4 1:44 120
164 00:01:42 164.0 34.8 1:43 121
165 00:01:49 165.0 32.6 1:50 117
166 00:01:42 166.0 34.7 1:43 118
167 00:01:42 167.0 34.8 1:43 120
168 00:01:45 168.0 33.3 1:48 116
169 00:01:47 169.0 33.3 1:47 120
to jest wtr a więc płasko, pod spadek rzeki poniżej 1promila (0.001) czyli podjazd bierze przy 36km/h ok 10Wat mocy tylko.
Razem za te trzy dni mam w tym momencie 540km+
Jest bardzo zarośnięte więc muszę się pilnować bo na przejazdach nie widać, zdarzają się jakieś wyprzedzania i nieliczni jadący z naprzeciwka.
Jak mi nic nie przeszkadza zupełnie to velo samo jedzie coraz szybciej i w końcu jadę na bardzo luzie jakieś 35km/h. To jest piękne podróżowanie (tętno regeneracyjne) a to nie jest szosa z dobrą nawierzchnią tylko jednak ścieżka rowerowa. Tam jest taki asfalt odrobinę bardziej chropowaty. Ta sama jazda na szosie i już 37-38km/h a jestem ubity od tych km.
Na szosie już prawie pod domem (tak wiem to może być efekt tzw. bliskiego kotleta) wjechałem na szosę z koleinami i podłataną:
200 00:01:40 200.0 35.4 1:41 125
201 00:01:29 201.0 39.8 1:30 125
202 00:01:36 202.0 36.8 1:37 125
203 00:01:43 203.0 34.8 1:43 124
Na lepszych fragmentach asfaltu 40km/h.
Na płaskim jakoś faktycznie mogę w większych odstępach czasu jeść.
Dajcie Mikiemu dobrą drogę, niech się przyzwyczai do tego rodzaju kręcenia to zobaczycie jak będzie darł asfalt, Masa rządzi!
-
Licznik to tylko zgubna pokusa żeby cisnąć.
To zdanie podoba mi się najbardziej.
Dzisiaj mam przymusową przerwę, lewy staw biodrowy chyba obiłem w nocy, wczoraj wieczorem było ok, a od rana trudno z fotela wstać. Co ja musiałem przez sen robić?... Także 2-3 dni przerwy i znowu na rower.
-
To się wątek o jedzeniu i piciu zrobił! ;) 8)
Ruszam średnią chwilę po łatwym śniadaniu. Zwykle jeden normalny posiłek w trasie. Chętnie coś drobnego po dojechaniu.
....
(https://cdn.galleries.smcloud.net/t/galleries/gf-Dmdc-ERQE-hWdR_soczysty-indyk-pieczony-w-calosci-przepis-na-indyka-z-piekarnika-664x442-nocrop.jpg)
Dla lepszego zrozumienia o czym drobnym mowa...
-
Jak się jedzie, to się jedzie a nie co sklep to bananek, bułeczka czy rogalik. Jak się je, to się je: kurczak, golonko...
-
A po takiej golonce to piwko i lulu :-)
-
Dzisiaj udało mi się złamać tylną oś. Nie żebym aż tak cisnął, po prostu mam tu całkiem sprytną nóżkę montowaną taką cygańską nakrętką do tylnej osi (Shimano 175mm, fi 5). Podczas stawiania M5 w pion do windy ta nóżka lepiej się zachowuje w pozycji rozłożonej (!), tak wprowadzam i wyprowadzam rower. No i dzisiaj lekko zahaczyłem o futrynkę i pękło. Jak jutro nie znajdę tej ośki w mieście (co jest całkiem realne), znowu mnie czeka przerwa minimum do wtorku włącznie (aż dojedzie nowa część). Pomyślałem, że z tej okazji pokażę kilka komórkowych fotek końca mojej traski treningowej, jeden obrót to ok. 28-30km i praktycznie cały czas po ścieżkach w mieście. Jeżeli te szersze chodniki potraktujemy także jako ścieżki.
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNOHiYM3E8WuZdyln3pxQmTfoF2hatB-h4l6gYb4-N9inrw8hOTzu27FeV217buvR2NH5imydEVl0Q9efurxgtKxBiSVijBXxVWdkR9GAJdTFshPH6sWkdoT9cnPpm0LYOzYUxNAYBS0z_rQL7SFTM6=w1184-h888-s-no?authuser=3)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczO4V_Z4Skr4mDXYonIFYXBdbIVEribTuSsmEDpaQZdZhaS9Ba3owjPYzXGugaX8gOXUIHpRBwfhCTm3DWfFxm96-y8rkeNU-hizhteCiq4IqPodXtpyY9d_41qO2xwV4YFAv-ANpQaGQPCz-R486SdU=w1184-h888-s-no?authuser=3)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNUEMvgAZKNq57Bik9YMQ8m2aliZnh-CuGMZ9hoNAAOPaFj34yJUKbqbYJYM9yMFZ1hzG0B8YCP7ZtCUu9btd0tc2x_PWioor6EACTvYbTuP4M2K4A0sdhVg5Orrb6X0hTpU3VrfBurINLSdP9u-8rC=w666-h888-s-no?authuser=3)
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOe5cC6TpjVvdFFNwSP0WxhX08EG1xsgQE-QKLB5fG3lli7q0j5QmHgFvmhqlnSbzBLOxQBwqV6s4zi_Pk9bjQTFUMRnSryYQMu9Fx3H2-WGXv2tLzlMkDa4woNwNY-P0UR8o-7V4Lr4UJH4FyU-qTt=w1184-h888-s-no?authuser=3)
A tutaj przykład "inteligencji" projektantów dróg dla rowerów. Pociągnęli całkiem fajną drogę przez Las Miejski z równo ułożonych płyt betonowych. Jedzie się całkiem sprawnie, aż do takiego momentu:
(https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOjK_E-TGC8MOHr9QRV6-YX5kWZckqHqCcuSfVKT07sfrZ5bdBvvJFKEVAO5yRhJB52Wha0AvD_k_bl7i54mEF5MOoRK8VZdXuaLk2AUjJ5SzvgOIiyv7z7Hqhef1rurRQ0TaDO1oa9VxxD60l18g-K=w666-h888-s-no?authuser=3)
Po tej nowej drodze nie jeżdżą samochody, postawiono słupki na obu krańcach. A więc w grę wchodzą tylko rowery i piesi. Projektant musiał naprawdę nie lubić rowerzystów fundując spory odcinek wysypany grubą warstwą kolejowego grysiku :-) Gdzie się rodzą takie tęgie głowy? Może człowiek chciał zaistnieć w Teleekspresie...
-
Wczoraj zapiąłem na krótką przejażdżkę pedały SPD. No i okazało się, że teoria teorią, a to jest na początku walka o życie :-) Niemniej obroniłem się 2-3 razy przed parkowaniem równoległym i wyciągnąłem pierwsze wnioski. Dzisiaj klocki w butach poszły o 7-8 mm do tyłu i do wewnątrz buta, zobaczymy czy to zrobi różnicę. Głębszy problem mam generalnie z wypięciem, niż z zapięciem. A może inaczej: problem na razie mam i z jednym i z drugim, ale to pierwsze nie jest tak groźne (na pedałach Look można od biedy chwilę jechać nawet bez wpięcia). Za to wypięcie muszę trenować do bólu, tu konsekwencje są większe, a i nieprzewidziane sytuacje potrafią zaskoczyć. Kurczę, na stare lata przyszło się od nowa uczyć jazdy na rowerze :-)
Aha, jeszcze jedno, jak ktokolwiek Wam powie, że buty Spiuk z blokami nie stukają na betonie, walcie od razu człeka w czambuł. Niby bloki są schowane (są na równo z podeszwą), jednak but trochę pracuje i schodzenie po schodach słychać (a i uważać trzeba). To tak w ramach walki z gówno-marketingiem. Poza tym buty fajne.
-
Początkowa wywrotka niewypięciowa jest ważnym motywatorem w nauce.
Podeszwa buta będzie się zużywać a blok nie. Stukanie będzie coraz silniejsze.