Neverhood, coś mi się wydaje, że wolałbyś zastąpić "dostarczaną moc" poprzez "prędkość obrotową". Właśnie takich praktyk nie lubią włodarze w Niderlandach

W silnikach bezszczotkowych jest falownik: sterowany "kątem wyprzedzenia".
"Głupie" układy sterujące "starają się" utrzymać stały kąt pomiędzy hallotronem a "punktem 0". Jak kąt ten rośnie.. to moc na silniku maleje (i jest mniejsze wspomaganie). Powyżej owych 25km/h układ po prostu nie będzie mógł "podnieść" tego kąta, co spowoduje "odcięcie" wspomagania (a nawet zacznie hamować!). Ot metoda żeby na pojedynczych elementach elektronicznych (kondensator, dioda zenera, parę oporasów) zrobić co jest zapisane w przepisach..
Jak dasz manetkę, to sterowanie kątem zapodaje kierowca. Czyli na pewno "zachce" lepszego przyspieszenia (największa moc jest potrzebna do przyspieszenia, dopiero dużo dalej robią się problemy z oporem aerodynamicznym). Czyli nie ograniczasz mocy dostarczonej do silnika, tylko ją podnosisz (nawet spokojnie do poziomu w którym elektronika albo cewki mogą pójść z dymem: moc powyżej owych 250W nie jest problemem).
W silnikach szczotkowych (zawsze zapominam ten "lepszy" typ) sterowanie jest przez dostarczoną moc. Zapodajesz moc (a nie prędkość obrotową), więc wygląda to już zupełnie inaczej: gaz do dechy i lecisz na tyłek (a silniki elektryczne mają moment obrotowy dość płaski, prawie niezależny od obrotów).