A czy tą trajkę zbudowaną przez Pana Kaczmarka dałoby się jakoś racjonalnie unowocześnić bez cięcia?! Poprzekładać lepsze koła, przerzutki, hamulce, bez ingerowania w konstrukcję pojazdu tak aby można było wrócić do oryginału?! Czy jednak archaizmy konstrukcyjne nie współgrają z dzisiejszą technologią i trzeba by było ciąć i przespawać gdzieniegdzie?
Egonie...Zwracaj się do mnie. Jestem i czuwam i zaraz odpowiem.
Panowie...Cieszę się, że moją drugą trajkę do Oldmobili przyrównujecie, ale ta ilość zdjęć zaczyna
sugerować, iż umiejętnością wklejania zdjęć się chwalicie i zbytnich jaj - mam nadzieję - z mojej konstrukcji sobie nie robicie.
Przypominam, że budując tę trajkę (jak i pierwszą 2x16 i 24 z torpedem), żadnych wzorów nie miałem. Tak jak sobie przypominam, to kiedyś jako kilkulatek autko dziecięce w Lublinie na pedały widziałem i to mi tak we łbie zostało.
Ta trajka (tak przez Egona podziwiana) ma (miała) aż 5 biegów!!!!!! Co w tamtych czasach było hitem.
Hamulce były szczękowe, stalowe, dźwignie hamulców po obu stronach siedziska, albowiem kierowanie okrągłą kierownicą za pomocą linki się odbywało. Przód hamulców nie miał.
Egonie pytasz czy można wymienić części. Naturalnie i to bez zmiany konstrukcji.
Tylko wtedy ta chyba jedyna z tamtych lat, istniejąca konstrukcja swój historyczny charakter by straciła. Z tyłu namniejszy tryb miał 14 zębów, ale dzięki potęgującemu przełożeniu pośredniemu
spisywała się tak jak dzisiejsze 11 ki. Przy 52 z przodu.
Jedynym większym kłopotem byłoby dopasowanie do wzrostu.
Ja mam 185 (choć wg. niektórych olbrzymów z tego forum kurduplem jestem) i zrobiłem go pod siebie, ale Grzegorz (obecny właściciel) jest wyższy i dawał radę. Nie pamiętam jak tam siodło było mocowane, ale jeśli kurduplem nie jesteś i masz wzrost do mojego zbliżony, to kupiłbym tę trajkę, pojeździł, udokumentował, odwiedził Kalisz (moją firmę), a zaś potem przez zimę unowocześniał.
Chętnie w tym pomogę, o ile w tym sens znajdziesz.
Panowie elektrycy...Nie chwalcie się zbytnio osiągami, bo wstyd.
Mateusz mając silnik (taki czorny ode mnie) na 36 V z opisem RPM 420 (nie wiem co to znaczy, ale brzmi groźnie) zrobił aku, dopasował sterowniki i pruł tą moją mydelniczką ponad 50.
Mając jeszcze silnik (a on spore opory podczas pedałowania stawia), ale bez aku na tej samej trasie co św. pamięci chris próbował miesiąc temu 55 osiągnął.
Aerodynamika to potęga.
Pojazd z Poznania do Żyrardowa (via Kalisz) dojechał. Kalisz-Żyrardów na jednym ładowaniu.
Pojazd obciążony akumulatorami i załadowany na maxa trudy podróży wytrzymał i nawet ani jedna szprycha nie popuściła. (sorry. tylne koło, oryginalnie przez firmę zaplecione i nacentrowane dało ciała)
Dwa tygodnie temu na Eko konkursie (w Ząbkach k.Wa-wy), to moje pudło na mydło (wg.Doncia) 3 miejsce zajęło i Mateusz całkiem sympatyczną sumę pieniędzy przytulił.
Miał sam o tym napisać, ale wrodzona skromność lub obowiązki rodzinne go przystopowały.
Masz rację Jacku pisząc; "Żeby traktować trajkę jako zamiennik samochodu naprawdę warto dołożyć parę złotych i kupować rzeczy markowe, wyprodukowane przez firmy z doświadczeniem i tradycją. Wtedy rower nie psuje się na każdym wyboju, konstrukcja jest wytrzymała i przemyślana, jazda wygodna. Nie muszą to być od razu nówki za kilka tysięcy euro, ale rynek używek też oferuje to i owo..." Święte słowa. Trochę doświadczenia mam i moje konstrukcje wiele wytrzymać potrafią.
Mam nadzieję, że Mat trochę czasu w końcu znajdzie i swoje wrażenia z podróży, jak i elektryczne doświadczenia fachowo opisze.