Ręce o(d)padają. Jak zwykle - na 500 metrów przed domkiem.
Jadę sobie swoje 30, mijam rondko na którym dowalam, bo na zakręcie widzę grupkę pionowatych. Aha-"pokażę im JAK się jeździ"

* Gaaaaz... Przyspieszam do >30, gonię, doganiam. Dzieciaki na pionowatych jadą pełną ławą, pełną szerokością ulicy. Zatem 20 metrów od nich - trąbka idzie w ruch. Obudzili się. Ale co robi lewy frajerek na pionowatym? Zaczyna slalom.
Gdyby mi nie było szkoda ZOXa - wjechałbym mu w (_|_) bez litości. Miałby skasowany rowerek i połamane nóżki. I kij z nim.
Ale mnie szkoda roweru, bo za tydzień brevet, wiec hampel poszedł w ruch a dziecior usłyszał:
- POJE...AŁO CIĘ?! NUDZI CI SIĘ?!
- Ale ja nie wiedziałem z której strony nas miniesz...
Nosz. BEZCZEL. GÓWNO chodzące.
I teraz pytanie: skoro nie wiedział którą stroną będę wyprzedzał (ROTFL) - to może by mu tak... porąbać rowerek na kawałki i na złom? I nóżki pokancerować na kilka miesięcy, co by na pojazdy żądne nie wsiadał przed douczeniem się JAK się jeździ po ulicach zgodnie z PoRD?
* na tej przecznicy, w tym miejscu zawsze mam 40, więc to nie jest chwilowy mój pomysł na zrobienie innym koło tyłka bo taką mam ochotę