Macieju - skoro tak fascynuje Cie "zagranica" - otwórz tam działalność, produkuj w sposób zorganizowany tam swój wymarzony rower i sprzedawaj go - możesz nawet spróbować ożenić go Kowalskiemu.
Żeby coś zacząć potrzebny jest rysunek techniczny ramy. Od tego etapu otwierają się wszystkie drzwi. Już pisałem ile kosztuje przykładowy projekt samej ramy - 1500 EUR (+/- 6000 zł). Zbieram pieniądze na ten cel.
Zależy jaka zagranica gdy mielibyśmy sprzedawać obcokrajowcom.
Znam Holendrów. Ale nie znam Niemców/ Duńczyków.
Jest kilka krajów gdzie można by sporo eksportować kompletnych rowerów/ akcesoriów/ karoserii.
Leitra w Danii jest dobrym przykładem "kulfoniastego" ale za to praktycznego velomobila: podnoszona karoseria (łatwe wsiadanie- żaden inny velomobil nie jest tak przyjazny pod tym względem), prosta rama szkieletowa - żadnych komplikacji, wszystko tak proste jak się tylko da, zamiast amortyzatorów koła na "piórach" z karbonu, ręczna wycieraczka na przedniej szybie.
Mieczysław Kaczmarek np. handluje głównie z Niemcami (z Holendrami też ale znacznie mniej).
Do Holandii rower musi być:
- możliwie prosty - Holendrzy potrzebują tak prostych jak tylko możliwe i nie budzących żadnych wątpliwości od strony wizualnej zarówno pod kątem "komplikacji" konstrukcji jak i jakości farby/lakieru) - jeśli np. trójkołowiec to tylko prosty do bólu, nawet trajka tadpole jest "zbyt skomplikowana" bo wygląda skomplikowanie - brzmi to śmiesznie ale to na punkcie czego dostają bzika to najprostszy na świecie trójkołowiec jaki istnieje - czyli "Jouta" - krótki łańcuch, wydajny napęd, prosto rozwiązane skręcanie, duża przestrzeń bagażowa,
- dwukołowce z ramami z grubego kawałka rury (Raptobike, Nazca)
- maksymalnie estetycznie wyglądający rower nawet bez obudowy (ładne profile, ładne przejścia, ładna farba+lakier)
- zwrotny, nadający się do eksploatacji po wąskich dróżkach rowerowych
- jeżeli karoseria do velomobila to musi być tak bardzo pociągająca wyglądem żeby "kopara opadała"
- jeśli karoseria jest niedopracowana od strony estetycznej to musi być tak tania jak się da (dlatego 450 sztuk aluminiowego Allewedera sprzedano ... jako ... zestawy do samodzielnego montażu - bo wtedy było jeszcze ... taniej)
Pod Holandię nadawał się ten rower replika "Jouta"- ale będą go prawdopodobnie znów produkować, a co tu dużo ukrywać - nie wymyśliłem go sam, więc byłaby "kłótnia" z twórcami na 99% i dużo przepychanek:


Dwukołowce mnie nie interesują ze względu na stosunkowo słabe możliwości rozbudowy. Więc trajka tadpole z systemem pochylania kół to byłby kosmos w Holandii. Szkoda nawet byłoby bawić się w export wypasionej trajki do Holandii, bo... Holendrzy sami już poszli w kierunku czegoś takiego, czegoś bardzo praktycznego - gdzie łatwo się wsiada, ma się dobrą widoczność dla uczestników drogi, silnik elektryczny, obudowa (opcjonalnie), pochylane przednie koła:

W Polsce ... teren otwarty. Brak bowiem roweru dopasowanego do Kowalskiego. Nie wiem czy się z tym liczycie ale dużo, bardzo dużo starszych osób chciałoby mieć rower z osłoną chroniącą przed deszczem. I to jest baaaaaardzo duży klient. Wystarczyłoby zrobić prosty rower z osłona przeciwdeszczowa. Tu można by zrobić coś a'la holenderski Drymer - czyli niekoniecznie 100% poziomy rower. Już Pan Romuald Szylhabel skonstruował taki rower - prosty i ciekawy. Dołożyc mu tylko bezpieczny system pochylania kół w zakręcie i mamy bardzo ciekawy pojazd dla Kowalskiego powyżej 45-roku życia (silnik elektryczny, "prawdziwa" szyba z nierysującego się szkła (czyli najzwyklejsze szkło jak w oknach domów) w przeciwieństwie do tandetnych szyb poliwęglanowych które rysują się bardzo szybko nawet gdy się na nie uważa, osłona przed deszczem)

Rower jest "oldschoolowy" gdy chodzi o elektryfikację - ale myśl przewodnia jest bardzo trafna.
http://erower.prv.pl/ ----> pod tym adresem jest dużo "etapów tworzenia roweru pod Kowalskiego". Ten Pan jest bardzo trafny w swoich ocenach. Elektryfikację można by zrobić jeszcze lepiej - ale i tak uważam że bardzo dużo trafnych informacji zostało tam podanych.
No ale takie sprawy wymagają słuchania ludzi - a tu widzę samych pasjonatów troszczących się głównie o swoje bryki. Witajcie Sławek, Yin i inni! Sorry - chłopaki - ale Kowalskiemu trzeba dostosować produkt (np. wpierw robiąc rower typu "semi-recumbent") a dopiero potem można oferować bardziej sportowy model. Albo sportowy ale praktyczny (z silnikiem elektrycznym).
Produkcja w Polsce to ciekawy temat - za granicą wyprodukowanie ram to "pestka". W Polsce jest ze wszystkim problem. Wiercenie dziur to problem, słynne "toczenie" to problem, spawanie to też dosyć ciężki temat. Chciałbym też zmierzyć się z polskimi zawodowymi ściemniaczami. Już rozpoznaję jak ludzie ściemniają gdy nie chce się im robić. Będą pióra leciały. Holendrzy są bardzo podporządkowanymi ludźmi w pracy, szanują pieniądz i możesz w zamian cisnąć ich tempem, wymaganiami odnośnie jakości i dadzą radę. Acha - Polacy lubią kraść - znam już dokładnie kilka firm w Holandii gdzie Polacy okradają firmy w których pracują (firmy z mrożonkami, ciuchami, kosmetykami). I dlatego uważam że Polska to jest dopiero wyzwanie! Bo i na pewno będą mi znikały rzeczy z inwentarza! W szkole średniej nauczyciel opowiadał nam kawał o złodziejach-pracownikach z WSK. Przy wyjściu z WSK obowiązywała rutynowa kontrola czy ktoś czegoś nie ukradł. No i znaleźli np. pracownikowi-złodziejowi WSK w palcie małe kowadło. A gość tłumaczył się tak - "O patrz Pan, jaki mi koledzy numer wycięli!!". Za granicą wszystko jest uporządkowane, proste, klarowne. Aż do nudności. Do "dżungli" trzeba mieć nie lada bronie i charakter - i to jest to!! I dobrze znane mi szukanie przez Polaków dziury w całym - zarówno przez pracowników (spawarka zła, niewygodne krzesełko, trzeba robić a chciałoby się poleżeć, itp.) jak i polskich klientów kupujących gotowy wyrób (kolor mi nie pasuje, dlaczego korby tak wysoko, po co trzecie koło, nie dałoby się opuścić ceny, jaki śmieszny ten rower, itp.). Za granicą jest prościej ale nudniej.