Nie sądziłem, że mnie spotka coś takiego. I to w dodatku z Żółtkiem? I to nie ze strony kierowców???
Jest sobie uliczka w Warszawie, Hoża. W jednej z kamienic mieści się pewna firma, którą czasem odwiedzam. na dziedzińcu gdzie zostawiałem do tej pory rower - znajduje się jakaś kapliczka czy coś takiego. Za nią jest trzepak i o niego inni stawiają swoje rowery czy nawet motor. Bartek Z. informował mnie, że on woli zostawiać rower gdzie indziej, ale ja jednak wolałem tam. Do dzisiaj.
Wyszedłem z firmy, wracam do roweru. Coś przy nim grzebię jeszcze, ale słyszę... jakieś dziwne wulgaryzmy... Coś o ********. Na karimacie też jkaby mokro było, przetarłem więc, ale coś ktoś mówi, o brudzie, że napluł? Rozglądam się... W sumie nikogo, ale... Chwila, no tam baba siedzi w oknie... Coś tam gada sobie i... E? Czy to ona? Taaa, ona coś tam chrzani pod nosem o wypier...laniu. jakby do mnie. Ale nie wiem o co jej chodzi, ignoruję, szykuję się do odjazdu. jednak kiedy już się odwracam, nadal słyszę wulgaryzmy, więc... Odwracam się, patrzę na to okienko na 3 piętrze... Zatem pytam głośno na cały dziedziniec z ulockiem w ręku trzymanym jak młotek.

- Ma pani coś do mnie?
Facetka coś odpowiedziała i się schowała.. No i git, ale nadal ktoś coś do mnie ma i gada... Nie widzę tylko gdzie siedzi, ale jakby tuż obok... hmmm? Wychodzę przed kapliczkę i... jest! Na parterze siedzi schowana za firanką! Chowa się i komentuje pewnie! Podchodzę do okna, pytam:
- Czy to pani mnie wyzywa?
- Nie, nie ja...
- A kto?
Wzruszenie ramion...
- Aha... No bo wie pani, to tak nieładnie na kogoś kląć, i jak ktoś ma coś do mnie, to może zejść tu do mnie na dół to porozmawiamy twarzą w twarz...
Pomrugała oczyma...
- Bo tu nie wolno stawiać roweru...
- Co?
- Ani samochodów, ani motorów, ani rowerów.
- A dlaczego???
- Bo nie.
- Jak to nie?
- No nie wolno. Bo nie.
I zamknęła okno.
Rozumiecie coś z tego? Stare pochrzanione moherki będą mi tfumaczyć co ja mam robić z rowerem? Inni stawiają a ja klient pewnej firmy nie mogę?
I tak jak do tej pory jeszcze jako tako tolerowałem te stare próchna, które wyciągają swoją emeryturę w ramach "umowy społecznej" z mojej kieszeni, tak w tym momencie zakres tolerancji się skurczył. Mam tego serdecznie dosyć: nie dość, że mnie te stare ****** jeszcze uprzykrzają ludziom życie??? Bo im się nudzi???