Storm. Tak na dobrą sprawę większość projektów jest "w miarę" ok! No dobra! przyznaję, że projektanci często stają przed problemem "co z tym słupem?" Ale prawda jest taka, że oni by te słupy poprzesuwali! Tylko, że to są koszty na które nie zgadza się inwestor. W przypadku dróg i chodników są to odpowiednio: Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, Wojewódzki Zarząd Dróg, Zarząd Dróg Powiatowych lub Gmina (ew. Miejskie Zarządy Dróg). Problem tkwi w sposobie prowadzenia przetargów publicznych, ich późniejszych konsekwencji oraz przymykania oka podczas odbiorów...
1./ Projektant dostaje informację, że projekt ma być jak najtańszy w wykonaniu (z resztą urzędy nie lubią płacić także za projekty - brak kasy);
2./ Projektant natrafia na słup podczas projektowania;
3./ Kontaktuje się z właścicielem słupa (przyjmijmy, że jest to Zakład energetyczny);
4./ Dostaje odpowiedź, że TAK! słup można przesunąć ale NA KOSZT INWESTORA (pamiętacie, że urząd nie ma za co płacić...?);
5./ INWESTOR decyduje, że słup kiedyś się przesunie (np. gdy będzie przebudowa sieci energetycznej napowietrznej na kablową /w gruncie/ - to znowu prowadzi do rozkopania właśnie budowanego chodnika, ale to inna bajka), ale teraz niech zostanie;
6./ "Biedny" projektant chcąc wywiązać się ze zobowiązań i terminów - zarobić, przeważnie bierze na siebie odpowiedzialność za błędy które widzi i za które wie, że może "beknąć" (każdy projektant podpisuje oświadczenie o wykonaniu projektu zgodnie z przepisami i sztuką budowlaną - jest ono załącznikiem w projekcie);
7./ Na przesunięcie słupa ma też wpływ termin realizacji inwestycji - przeważnie nie ma możliwości obejścia aparatu urzędniczo-administracyjnego i czasowo nie dają rady więc się z takich zabiegów rezygnuje!;
8./ Taki projekt idzie do realizacji;
9./ Jeśli jakimś cudem projektant pousuwał w projekcie słupy (lub przynajmniej zaczął proces uzgodnień dotyczących ich przesunięcia) to napotykamy na kolejną zaporę zwaną WYKONAWCĄ!; Taki WYKONAWCA, aby móc robić zlecenie typu budowa chodnika, (gdzie inwestor jest j.w.) musi wygrać przetarg publiczny (a wiadomo, kto wygrywa... NAJTAŃSZY!). Więc trzeba obniżyć koszty wykonawstwa! I TU, NA DOBRĄ SPRAWĘ POWSTAJĄ TE PARADOKSY! TO W TYM MIEJSCU POWINNIŚMY SZUKAĆ ROZWIĄZAŃ!
10./ To, że później ktoś to odbiera to już kwestie Nadzoru budowlanego! I tu mamy do czynienia z "niekompetencją?" urzędników.
Storm! Projektant odpowiadał by gdyby coś się zawaliło z winy projektu (droga/chodnik/ddr przeważnie stoją bez problemu). PRZY SŁUPACH W CHODNIKACH, DDR i JEZDNIACH PRZEWAŻNIE ODPOWIADAJĄ CI, KTÓRZY PROWADZĄ BUDOWĘ I DOKONUJĄ ODBIORÓW TYCH OBIEKTÓW (to nie jedna osoba dokonuje odbioru).
Jeszcze inną sprawą jest, że nie wiem czy na projektancie spoczywa obowiązek usuwania w ramach projektu takich przeszkód. Jest to logiczne i większość osób projektujących chodniki czy ddr stara się nie dopuszczać do takich paradoksów, ale gdy projekt opuszcza pracownię to odpowiedzialność za jego wykonanie zgodnie z opracowaniem spoczywa na kierowniku budowy.
A! Jeszcze inną sprawą jest robienie projektu np. we Wrocławiu przez firmę z Krakowa, gdy projektant nawet nie zobaczy terenu na którym projektuje i czy zgadza się on z danymi geodezyjnymi - słupy różnie wyglądają na mapach (no ok! tu jest wina projektanta - przecież może sobie pojechać i sprawdzić).
Wniosek:
projektant i wykonawca powinni ponosić konsekwencje za błędy projektowe/wykonawcze, ale finansowo w trakcie realizacji! Za pozostawienie słupa po tyłku powinni dostawać ci, którzy pozwalają na użytkowanie takich obiektów!