No to udało się w końcu zrobić siódemkę z przodu, dzisiaj wykręciłem 72km. Pierwsze 64km zajęły mi nieco ponad 3 godziny, średnią w końcu dociągnąłem do 20km/h (wiem, wiem, dla wyczynowców śmiech na sali). W zasadzie po odpoczynku na siłę mógłbym to jeszcze delikatnie poprawić, ale stwierdziłem, że jutro też jest dzień. Na zjeździe pojawiło mi się 44km/h i to obecnie jest dla mnie szybko, komfortowo czuję się do ok. 35-38km/h, jednak widzę, że i ta granica powoli się przesuwa. Kolanka i mięśnie oczywiście bolą, ale to jest inny rodzaj bólu, niż na pionowym trekingu, da się z tym jechać, a po rozgrzaniu objawy ustępują. Czyli postęp jest krwawy, ale jest :-) Wstyd się przyznać, ale poziomem zrobiłem 600km, a wspomaganym trekingiem 280... Jakieś odwrócenie proporcji nastąpiło.