Ja jechałem Hallera (ddr, ale asfaltowy, daje się jechać, choć kilka krawężników słabych) i dalej pięknym, szerokim na 4m asfaltowym ddr wzdłuż morza, gdzie nawierzchnia to poezja i spokonie da się lecieć 4 paczki, o ile tylko nie ma tłoku. W samym Sopocie gorzej, ale też się da. W Gdyni trzeba już wrócić na jezdnię.
Choć krócej i prościej będzie po alei Grunwaldzkiej, też jest ddr, też asfaltowy i niezły, ale parokrotnie zmienia stronę, jest sporo świateł i taki dość krótki odcinek przez park, gdzie są płyty chodnikowe. No i kończy się przed Sopotem, dalej trzeba ruchliwą dwujezdniówką o 4-6 pasach ruchu. Da się, ale nie jest to szczególnie przyjemne, coś .
Jak jedziecie na Hel, to jest jeszcze trzecie wyjście, mniej rowerowe. Prom z Gdańska, Gdyni, Sopotu. Zabierają rowery. Googlaj za: Tramwaj wodny na Hel
Jak padniecie po drodze, albo będzie awaria, to pamiętajcie, że od Gdyni Głównej jest też pociąg na Hel. Zwykle mega zatłoczony, ale jest to jakieś wyjście awaryjne. Do Gdyni głównej z Gdańska jest SKM.