Wejdę w połowie dyskusji i wsadzę kij w mrowisko: A musi być trajka? Na dwukołowy stan zdrowia nie pozwoli?
Pytam, bo gdybym to ja jechał na wyprawę, trajka to byłoby ostatnie o czym bym pomyślał. 3 ślady, co na nierównych drogach jest sporym kłopotem, gdy przyjdzie dziury omijać, co raczej będzie zdarzać się często. 3 koła do psucia zamiast dwóch. Jak trzeba rower złożyć i spakować np. w pociąg, to trajka nie jest zbyt poręczna - swb po prostu wstawiam w całości, co trwa 10s, trajkę trzeba choć trochę rozkręcać. Do tego trajka ma duże opory toczenia (o 50% większe, bo trzecie koło), stawia spore opory powietrza... do tego zwykle trajki mają niezbyt duży prześwit, a azjatyckie drogi nie koniecznie są równe.
Co do wersji, to ja bym sugerował wersję minimum - trajka z pełnym zawieszeniem to są 3 dampery powietrzne. Powodzenia w szukaniu za Uralem serwisu, który cokolwiek będzie umiał z nimi zrobić, gdy się coś w takim damperze skaszani. A że to nie są niemieckie autostrady, to skaszanić się może, dampery powietrzne lubią czystość, regularny serwis i małe obciążenia by nie trzeba ich było pompować do maksymalnych ciśnień.
Tak samo unikałbym elektryki - pomijam temat zasięgu, bo na nim się nie znam, ale niech pójdzie cokolwiek w silniku w piaście, a na zadupiu, z podstawowymi narzędziami nie ma szans samodzielnie tego naprawić. Trzeba będzie albo improwizować nawet nie po to by rower mógł jechać na elektryce, ale by w ogóle mógł dalej jechać. A drogi za uralem nie takie rzeczy potrafią zepsuć.
Jeszcze doradziłbym wzięcie roweru z V-brake a nie tarczami (z tego samego powodu, w razie rozszczelnienia czy awarii hydra-tarczy nie naprawisz), ale w przypadku trajki to nie bardzo chyba będzie wybór i tarcze raczej są koniecznością. Wybrałbym jednak mechaniczne - tak, wiem, hamują dużo gorzej - ale linkę na poboczu da się wymienić samodzielnie, da się ją też kupić w jakiejś wsi, w odróżnieniu od przewodów hydraulicznych.
Wersja roweru "minimum" ma jeszcze jedną zaletę - mniej zachęca do kradzieży niż taka na wypasie, którą w dodatku można zwiać jadąc 60km/h na silniku elektrycznym. W Azji to może być ważne, może poza Japonią, bo tam faktycznie nie kradną już ani rowerów ani elektryków ;-)