To w końcu i ja dorzuce od siebie trochę fotek i wrażeń.
Najpierw fotki, bo wrażenia pewnie Was nie interesują:
http://bzaborow.org/galer/pg/show/1947Teraz wrażenia:
-autobahny jak autobahny, trzeci pas czasem się przydaje ale bez przesady, jak mam płacić 50% więcej za przejazd autostradą (poszerzenie o 50% to 50% więcej kosztu), to wystarczą mi 2 pasy. Bo tak by się u nas skończyło poszerzanie autostrad
-niemieckie miasteczka zawsze są ładne i zadbane, to nie było zaskakujące. Fajnie, że było gdzie zjeść na mieście w tak małej miejscowości - w Polsce często miasteczka tej wielkości to zabite dechami dziury, gdzie bar oznacza miejsce do chlania, a nie takie, gdzie można coś zjeść bez salmonelli.
-fajny ten Peugeot Franca. Pewne rzeczy bym zmienił w ergonomii wnętrza (np. nie ma gdzie położyć telefonu), ale generalnie przejechałem 700km za kółkiem i drugie tyle jako pasażer i byłem przyjemnie zaskoczony faktem, że nie fotele całkowicie dały radę. Zbiornik dający przejechać 1200km+ bez tankowania też mi się spodobał. I oświetlenie - nocą świetnie dawało radę na krótkich, choć prędkości autostradowe. Zawiodłem się trochę na zawieszeniu - francuzy zawsze były przyjemnie miękkie, a to zawieszenie aż krzyczało "Niemcy, Opel, Volkswagen"
-pole namiotowe dość słabe. Sanitariaty tyłka nie urywały, były bardzo daleko, a ich czystość i wyposażenie pozostawiały co nieco do życzenia. To nie jest ten standard z Zachodu, do którego przywykłem. Choć cena - owszem - była bardzo zachodnia. Zbyt zachodnia jak na ten PTTKowski standard
-Samo Spezi - 3 hale, mnóstwo rowerów, ale spora nadreprezentacja mało mnie interesujących trajek. Tzn owszem, rzuciłem okiem, przejechałem się kilkoma, były ciekawe konstrukcje, ale nie po to tam przyjechałem. Ja jeżdżę na 2 kołach i tego miałem nadzieję znaleźć tam więcej.
-Spora nadreprezentacja gotowych rowerów nad częściami i szpejem. Znowu - spodziewałem się, że więcej ludzi na Zachodzie kupuje niż samodzielnie buduje, ale liczyłem na stosunek 10:1 (rowery:szpej), a było bardziej 50:1. Miałem nadzieję kupić sztuciec amortyzowany 20" i nic z tego, bo nie tyle, że nie było w czym wybierać, co nie było ani jednego. A to przecież podstawowa potrzeba :-) Podobnie z napędami, hamulcami i innymi rzeczami - głównych graczy (Sram, Shitmano, Campa) brak, a korona by im nie spadła gdyby się pojawili. Ale być może na Zachodzie nikt już nie grzebie w szpeju, nie wymienia sam napędu.... smutne.
-Dość mało akcesoriów. Sakwy do pozioma wystawiła może 1 czy 2 firmy. Bagażniki, kierownice odkładane, inne akcesoria typowe do pozioma? Praktycznie nie było. A to co było w cenie z tyłka wyjętej - za zwykłe materiałowe sakwy krzyczeli więcej niż za wodoszczelne Crosso z Cordury (co jeszcze nie dziwi) i więcej niż za Ortlieba z cordury (co już dziwi na maxa).
-była jedna rewelacja cenowa - dampery powietrzne DT Swiss 200mm w cenie 50 euro. Gdyby mieli 165mm to bym szukał ściany płaczu i pewnie wrócił z dwoma, ale to naprawdę była jedyna rzecz na całych targach, którą chciałem zanabyć drogą kupna widząc ją.
-spora reprezentacja rowerów elektrycznych - to nie dziwi, wiadomo powszechnie, że na Zachodzie jest na te rowery boom. Poza tym większość trajek (np. fatbajki) i velocarów naprawdę sensowniej pracuje ze wspomaganiem niż bez. Mnie to mało interesowało, na tor dla e-rowerów nawet się nie wybrałem.
-trochę mało rozwiązań cargo. Dziwi brak znanych mi producentów z Holandii, Niemiec i Danii. Mieliby rzut beretem. Nie uwierzę, że nie ma na to rynku.
-tor testowy poziomów - SUPER SPRAWA. Połowę czasu spędziłem właśnie tam. Niestety wybór rowerów dość niewielki, zero szans na velocar, mało dwukołowców (co akurat rozumiem, na trajkę posadzisz każdego i pojedzie, a na dwukołowca nie). Za to sama organizacja toru pierwsza klasa i czapki z głów.
-organizacyjnie podział na 3 "hale" trochę na siłę. W trzeciej niewiele było, a samo przemieszczanie się pomiędzy mało praktyczne, bo hala 3 oddalona. Ale przecież nie przebudują miasta pod targi raz w roku ;-)
-było trochę dupereli robionych ze śmieci - wiem, wiem, teraz jest moda. Ale w Polsce jak poszedłem kiedyś na takie targi dupereli "re-use" to wróciłem z kilkoma zawieszkami w kształcie rowerka i innymi duperelami, a tu nie było NIC co by mnie zainteresowało. Wniosek - Niemcy nie są kreatywni, a przynajmniej nie są kreatywni ci, co się wystawiali. pasek z zuzytej opony za 20 euro? Sorry, stać Was na wymyslenie czegoś o wiele lepszego
-widać duży NIEWYKORZYSTANY potencjał imprezy jeżeli chodzi o rynek wtórny - gdyby tą trzecią halę przeznaczyli na giełdę, impreza by zyskała. Tak rowery na sprzedaż były wszędzie i nigdzie.
-widać niewykorzystany potencjał jeżeli chodzi o rowery samoróbki - chodziło się dookoła hal i ogladało, ale były poparkowane wszedzie i nigdzie zarazem, przy rowerach nie było nikogo gdyby się chciało o coś zapytać (normalne, sami też chcieli zwiedzać) - gdyby wykorzystać właścicieli tych rowerów do pokazania co tam mają, wyszłaby z tego druga połowa imprezy i nie wiem czy nie ciekawsza niż pierwsza.
-widać spory potencjał imprezy jeżeli chodzi o velocary. Ludzie się nimi interesowali, ale możliwości przejechania się niemal zerowe (zapisy na pojutrze albo nie-bo-nie). Tu by się przydała organizacyjna zmiana: by właściciele mogli opowiedzieć o swoich velocarach, by ludzie mogli się nimi przejechać, albo chociaż w nich usiąść...
-widać braki organizacyjne w temacie stoisk - coś na nich jest, często nie bardzo widać co. Były momenty, że coś ciekawego dostrzegłem TYLKO dlatego, że nie łaziłem sam i zostało mi to pokazane palcem. Nie wiem czy to kwestia tłoku, czy słabej ekspozycji pewnych rzeczy, ale to powinno się poprawić. Nie ma nic gorszego niż widz co idzie obok twojego stoiska, mija je bo nie widzi nic ciekawego, omijając zupełnie twój produkt, który chcesz wypromować. Wkurzasz się, bo za stoisko zapłaciłeś, a efekt żaden.
-widać potencjał imprezy w temacie konferencyjnym - jakieś pokazy, filmy, debaty, prezentacje. Pewnie ja bym za wiele nie skorzystał z moją (nie)znajomością niemieckiego, ale mam wrażenie, że chętnych trzeba by powstrzymywać by nie zadeptali się wzajemnie.
-jeżeli chodzi o część gastronomiczną imprezy to było tak słabo, że jadłem i piłem wyłącznie na mieście. I to chyba mówi o jakości kateringu i gastronomi.
Czy pojadę na Spezi za rok? Nie wiem. To fajna impreza by pojechać i zobaczyć, ale czy taka by być jej regularnym bywalcem? Nie mogę z entuzjazmem odpowiedzieć, że na pewno tak. Szczerze mówiąc rowerowe Targi w Kielcach są większe i ciekawsze, pod warunkiem, że kogoś interesują rowery pionowe ;-)
Poza tym to jednak 2500km w jeden weekend. Nowoczesne auta są ciche i wygodne, ale przy takim dystansie i tak zmęczenie daje o sobie znać. Przespałem połowę poniedziałku po powrocie, tak byłem zmęczony.