Autor Wątek: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA  (Przeczytany 248945 razy)

Yin

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 4077
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #15 dnia: Maj 26, 2013, 02:17:04 pm »
Cisnąć panowie, cisnąc ile fabryka dała i nie dawać się szoszonom ;) Trzymamy kciuki :)

storm

  • Gość
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #16 dnia: Maj 26, 2013, 02:23:28 pm »
Obawiam sie ze wszyscy szoszoni to juz na pewno przede mna... Zas ja to juz sie na pewno nie licze w rankingu i sam odliczam kilometry i godziny do 20:00 aby jakos zdazyc przed zamknieciem mety... :-)
Troszenke mnie Kaszuby przerosly. Brak odpowiedniej formy... kiepski rower no i sa wyniki... marne.
A poki co na liczniku 146km i srednia nieco ponad 23kmh. Gdyby to bylo na plaskim.... ech... Ale niestety. Co chwila jakas gorka i trzeba sie mozolnie wdrapywac.

Yin

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 4077
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #17 dnia: Maj 26, 2013, 08:38:18 pm »
Nawet jak nie ma miejsca w rankingu to i tak dobry trening i ładny dystans. Jak poszło pozostałym poziomym? Jak wrażenia z imprezy, trasy etc? Jakieś fajne reakcje szoszonów na poziomki?:)

storm

  • Gość
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #18 dnia: Maj 26, 2013, 11:01:56 pm »
Moje wyniki z licznika:
Dyst. 236.02 km
Czas. 10:15h
Avg. 22.9 km/h
Max. 55.62 km/h

Wrazenia to trzeba opisac. Z obserwacji - bylem przedostatnia osoba przecinajaca mete. Po prostu jadacy przede mna starszy pan stanal na Bufecie juz zamykanym i kiedy tam stal ja przelecialem obok z ponad przelotowa... Gdyby nie to to pewnie bylbym pstatni. Zupelnie zreszta zasluzenie bo trasa byla ponad mnie... Zeby poltora miesiaca po rozpoczeciu sezonu startowac w maratonie i to w dodatku na Kaszubach... Chyba mnie ostro pogielo jak sie dawalem w to wrobic... ;-)

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #19 dnia: Maj 27, 2013, 09:49:31 am »
Wrażenia?
Super bufety! Impreza była warta tego żeby sobie pojeździć "od punktu do punktu", aczkolwiek sporo straciłem bumelując na co niektórych zdecydowanie za długo.

Z Francem widywałem się jeszcze dość często (nawet pomimo ogólnej niekoleżeńskości parę razy próbowałem z nim jechać :) ). Storma przestałem widzieć zaraz po starcie.. i dopiero zobaczyłem jak już wracałem do domu.

Szoszoni po starcie jechali bardzo ładnie. Na początku jechałem z taką grupką, cieli pięknie, tak w okolicy 40. W pewnej chwili "oderwał" się od nich jeden gostek.. i poszedł w długą (prędkość z 50km/h).. U mnie za chwile drobna awaria łańcucha i odpadłem, tuż przed punktem żywieniowym w Borsku: najlepsze żarełko na całej trasie. Siedziałem tam z 40minut, ani trochę nie żałuję, że grupa z którą jechałem zniknęła za zakrętem. Co gorsza zaraz za "tym" zakrętem zaliczyłem flata, ale jeszcze były tam trzy osoby (z czego jeden.. nie miał ani łatek, ani dętki, ani nic..)

Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem Vśr w okolicach 30km/h, co okazało się idealnym rozłożenieniem sił (jechałem na pulsometr, pikawa 140-150). Miłe panie obsługujące punkty, pogoda zrobiła się "dość znośna" (przestało mżyć, aczkolwiek dalej było nieprzyjemnie zimno). Po żurku.. załapałem się na most zwodzony, pan z narażeniem życia wyskoczył mi prawie pod koła wrzeszcząc "NIE", więc miałem 15 minut nieplanowanego postoju :(

Druga połowa.. rozpogodziło się, ale sił coraz mniej, więc średnia spadła, gdzieś w okolice 25. Z pominięciem jednej górki (nachylenie tak z 2%, ale długa i w mordę wind) nie miałem żadnych problemów z uzyskaniem odpowiedniej mocy. Co chwilę kogoś mijałem (no dobra.. to już nie byli prawdziwi szoszoni), ale w dalszym ciągu "traciłem" na punktach. I tak do samej mety.

Na ostatnim punkcie spotkałem (spotkał) mnie Franc, więc jechaliśmy już razem. Kolejny telefon (czy ci ludzie nie wiedzą kiedy dzwonić?!?) znowu oderwał mnie od obowiązku jazdy, więc kolejne 5 minut w plecy. Metę ominąłem, ale panowie kazali wrócić :) Dzięki temu miałem okazję przejechać się z najmłodszym uczestnikiem maratonu (chłopiec 7lat, na trasie 65km)!

Potem standard, chwila na mecie, i do domu. Właściciel okazał się strasznym gadułą i nie chciał dać szybko uciec, chwilę potem przyjechał Franc, ale że byłem już prawie (!!!) spakowany, to pojechałem. Prawie znaczy.. zostawiłem wór pełen fantów (ale dla Mikołaja się nie nadaje: wszystko dobrze przepocone).

Potem już tylko standardowy korek (70km.. w 2 godziny), odebrałem córkę, kąpanko i spać. Dziś ledwo dojechałem do roboty, jakiś taki zmęczony jestem :(

Moje wyniki:
- pozostawione rzeczy w noclegu
- bateria od prędkości nie działała od początku, bateria od pulsometru skończyła się w połowie dystansu
- czas pobytu na punktach gastronomicznych zazwyczaj w okolicy 15min, czyli mogę założyć, że 2godziny..
- trzy razy flat, z czym jeden w trzech miejscach (szkło), dwa snejki
- czas od startu 9.45, prędkość średnia jazdy "na oko" wychodzi więc 28.

Wnioski:
- sprzęt trzeba sprawdzić przed wyjazdem (baterie!)
- telefon trzeba wyłączać, inaczej będą do ciebie dzwonić w najmniej odpowiednich chwilach
- warto się dobrze przygotować, żeby nie zapomnieć nic (ja zapomniałem oświetlenia, uwadniaczy, śniadania, rękawiczek..)
- do maratonu warto być wypoczętym: przed wyjazdem zaliczyłem "trening" po samochód (deszcz, zimno), potem się dwukrotnie nie wyspałem
- ciągle waham się jak pojechać na "Żuławy wokoło".. czy na żarcie, czy na czas :)
« Ostatnia zmiana: Maj 27, 2013, 09:55:38 am wysłana przez pajak_gdynia »

art75

  • kolarz na poziomie
  • ***
  • Wiadomości: 125
  • Świętochłowice
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #20 dnia: Maj 27, 2013, 09:58:33 am »
Gratulacje, trzeba się pokazywać, i o to głównie chyba chodzi, mniejsza o zmagania z szosowcami..., choć gdyby człowiek miał sposobność trenować regularnie, to kto wie...:)

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #21 dnia: Maj 27, 2013, 10:23:34 am »
Tak.. Trenować regularnie, a najlepiej jeszcze mieć 17lat i HR max 210 :) Tylko niestety czasu się cofnąć ani rozciągnąć nie da, a treningi zabierają niesamowicie dużo czasu.. Lepiej sobie pojeździć zupełnie amatorsko, dla przyjemności, dla kontaktów z innymi ludźmi myślącymi w podobny sposób.
A poziomki zdecydowanie były zauważalne i rozpoznawalne, paru ludzi mnie pytało "ile i gdzie", też by chcieli spróbować :) Ciekawe ilu klientów Mariusz będzie miał dzięki tej imprezie? :)

art75

  • kolarz na poziomie
  • ***
  • Wiadomości: 125
  • Świętochłowice
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #22 dnia: Maj 27, 2013, 10:48:16 am »
Cytat: pajak gdynia
Tak.. Trenować regularnie, a najlepiej jeszcze mieć 17lat i HR max 210  Tylko niestety czasu się cofnąć ani rozciągnąć nie da, a treningi zabierają niesamowicie dużo czasu.
Tak tylko teoretyzuję ;)
A Mariuszowi życzymy jak najwięcej zleceń:)

Franc

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2326
  • Ponad 30 lat na poziomie
    • Moje zdjęcia rowerów
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #23 dnia: Maj 27, 2013, 11:38:53 am »
Przybyłem, zobaczyłem (wystartowałem?), zwyciężyłem (dojechałem do mety i żyję).
234km od wyjazdu z agroturystki, gdzie nocowaliśmy do powrotu do agroturystyki (sama KaszebeRuda miała 225), czas przejazdu wg licznika 9h50min w tym wyjazd szutrówką od agroturystyki, manewry na placu startowym, manewry na mecie i dojazd szutrówką do agroturystyki (sam maraton z postojami na popasach 11h06min06sek. - prawie 2h na postojach straciłem hmmmmm), Vśrednia 23.81km/h (wg licznika, warunki jak wyżej), Vmax 61.5km/h - IMK P8 toczy się z górki szybciej niż Jamniczek :) Yesss!

Pająk: to Ciebie telefony zatrzymały? szkoda! A już myślałem, że uczciwie jestem szybszy na finiszu :(. Trzeba mieć zestaw głośnowmówiący, albo słuchawki jak ja. Szkoda, że nie dałeś znać z tymi ciuchami, to byśmy Ci jakoś je spakowali i przesłali pocztą podwajając ich wartość:)

baj de łej na krótszych dystansach były jeszcze 2 poziomki - są zdjęcia
« Ostatnia zmiana: Maj 27, 2013, 05:35:58 pm wysłana przez Franc »
Franc "Rowery Poziome Rule"

IMK P14-001 (SWB ASS)
Thyss 222
IMK P12 (SWB, USS, B2B tandem)
szary Peugeot 508SW z DW10CTED4
Twister 800

Yin

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 4077
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #24 dnia: Maj 27, 2013, 11:49:23 am »
Gratulacje dla wszystkich startujących :)

storm

  • Gość
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #25 dnia: Maj 27, 2013, 12:14:45 pm »
Moja relacyjka.

Na starcie pojawiliśmy się około 7:10. Sam start mieliśmy mieć o 7:45, ale koło 7:30 podeszliśmy do startu i okazało się, że właśnie rusza nasza grupa, więc wystartowaliśmy. Nie powiem, wyjechanie było super. Doskoczyłem do szoszonków i trzymałem się blisko jakiegoś z nich, zapewniając sobie mały komforcik psychiczny, że w sumie się da. Prędkość rzędu 33-35km/h, na manetce '7' i lecimy. No i tak lecieliśmy kilka kilometrów, za plecami w lusterku widoczny Pająk i Franc. Po kilku minutach Pająk zmienił nagle geometrię skrzydeł i odpalił dopalacze co poskutkowało tym, że po chwili zobaczyłem go z przodu. Potem była górka... na górce starymi sposobami z Pomorza zwolniłem, zredukowałem się aby nie zabijać kolan... A szoszony w tym czasie pojechały przodem, obok pojawił się Franc i... po chwili poleciał do przodu no i zostałem Sam. Ale spoko, prędkość średnia powyżej 2x km/h, więc można jechać. No cóz,z ostałem sam,a le ciągnę dalej. Koło 1x kilometra delikatne sprawdzanie czy to się uda przy tej prędkości i tym czasie, wydaje mi się, że da się na pewno i jeszcze zostanie czasu do 20:00 z półtorej godziny, więc tłukę kilometry dalej i po jakimś czasie na zjeździe doganiam Franca, z którym ciągniemy kilka chwil, a potem odlatuje do przodu i po kilku minutach znowu jedziemy dalej aż do Bufetu. Wg licznika 38 kilometr chyba albo jakoś tak. Dla mnie - i za wcześnie i w ogóle po co, a w ogóle to powinien być wcześniej, no ale... Siadamy do stołu, jajeczniczka (MNIAM!!!), piciu.
KIlkanaście minut potem ruszamy z Bufetu, a tam przed nami Pająk :D Biedny stoi po naprawie dętki, zatrzymujemy się obok i czekamy na niego, a po chwili ruszamy już w trójkę. Pająk standardowo po kilku kilometrach jazdy zmienia geometrię i odpala... Tu warto wspomnieć, że dętki to był standard na pierwszych kilometrach, co chwila ktoś coś takiego łapał i chyba dopiero po 50 kilometrze przestałem widzieć ludków dłubiących coś przy oponach. I zaczyan być nieco dziwnie. Ja mu w dechę, a na '6' mam raptem 23 km/h. (standardowo 27). Co jest grane? Że ATP wypalone już dawno to jasne, brak pałera, ale nie powinienem tak szybko tracić na mocy, więc o co chodzi? Zastanawiam się nad tym, na szczęście jest Bufet (68km). W chwili kiedy wjeżdżam wyjeżdża z niego Franc i Pająk, więc zatrzymujemy sie, chwila gadki... No oni chcą jechać więc ich już prawie żegnam, ale przypominam sobie o... BANANIE. O dzięki Ci Franc, że ich miałeś dużo i mnie poczęstowałeś, bo to chyba było to! czego mi brakowało. Siadam na Bufecie, szybko wpieprzam dwa kubeczki mleczka, do tego banan... Obok jakiś Starszy Pan co wyjechał o 7:25, więc pocieszam się, że nie idzie mi źle i w sumie jest fajnie. (akurat ;>) Gadamy chwilkę, po czym zwijam się, jeszcze przy rowerze czekolada w zęby i naprzód. Kilometr dalej planowy postój w krzaczkach. ;P No i dalej jedzie mi się już jako tako, przyspieszam i zastanawiam się co jest grane. Wygląda na to, że to BANAN. (potas). Tylko, skoro ja potrzebuję bananów, a Franc uciekł i ja ich nie mam to... Cienko.
9x kilometr - liczę i się doliczyć nie mogę. Bo na start wyjechałem mając około 3 kilometrów na liczniku jakie zrobiliśmy z wioski. A jest godzina X. Przy tej prędkości średniej powinienem zrobić pozostałe 1xy kilometrów w czasie takim a siakim, ale ile właściwie jest do mety? Czy meta jest na moich licznikowych 228 kilometrach (na pewno nie), czy na 235? Bo jak ktoś źle oszacował i wyjdzie na 24x to... Mogę albo zmieniać sam skrzydełka na cieniutkie, albo teleport, albo... Sam nie wiem co. Wygląda na to, że potrzebuję potasu, tylko skąd go zdobyć? Sklep z bananami... Tylko gdzie? Ano jest! Małe Swornegacie! Staję z rowerkiem pod ścianą, drzwi zamknięte i... otwarte. Uff. Kupuję coś do picia, banany są :D Biorę kilka i wypadam. Od razu się pożywiam, a za moimi plecami jakiś inny starszy pan zastanawia się co to za rower i co to za rowery dzisiaj jadą... Ach, co za kiepska reklama dla Kaszebe Rudny, że ludzie z wiosek nie wiedzą co jest grane :] No i mi się nie chce i nie mam czasu na odpowiadanie co to za rower, czy oryginał! Jadę dalej. Dobrze, że mam baniak z wodą, to nie muszę się zatrzymywać na picie i staram się po prostu sięgać po rurę z wodą/herbatką co te kilka kilometrów, aby się nie zasuszyć. ale i tak rozmiar 1 litr to za mało.
Gdzieś w okolicach 100 kilometra gdzie zatrzymałem się przy lasku mija mnie Starszy Pan. Poleeciał, więc pewnie jestem ostatni, bo już nikt mnie nie mija, trudno.
110 kilometr. Tu gdzieś powinien być obiad, ale go nie ma. Wyjmuję komórke, a tu dzwoni ktoś i weź mu tłumacz, że nie gadam teraz. Do Franca się nie dodzwaniam bo nie odbiera, więc jedze dalej. Ale oni to na pewno już 150 kilometr... Zaraz miną metę i będą czekali na Storma ;)
115 kilometr koniec Charzykowa, przerwa na telefon i picie. Telefon odbiera na szczęście Franc, informuje mnie gdzie ten obiad. (wiedziałem aby do Niego dzwonić bo ma słuchawkę w uchu ;) )
118 kilometr - hotel na skarpie. Ufff, jakw olno podjeżdżam, opieram rowerek o balustradkę i po chwili dostaję żurek. Co prawda ten żurek to taki rosołowaty, ale przynajmniej ciepły. 2 porcje i 10 minut odpoczynku powodują, że jakoś się zbieram do odjazdu, a w sumie dobrze, bo to już 14:00. Czyli do końca zostało 6 godzin... I ile kilometrów? Stówa? No właśnie, czy ja się wyrobię czasowo przed zamknięciem mety? A jak mi zamkną to co będzie? Zostanę na jakimś dwusetnym kilometrze?
Nie pamiętam gdzie, ale był taki moment. Lecę sobie "swoje", zakręt w lewo, zdjazd, a tam na dole coś stoi, jakaś furgonetka, facet w czerwonym kubraku. O co chodzi, coś się stało komuś czy co? Chwila, coś napisane na drodze, oglądam się... HAMUJ... Ale dlaczego? Zakręt ciasny? No pewnie tak, przyhamowuję z prawie 40 do 25, na dole gość okazuje sie być ratownikiem i ostrzega mnie przed piaskiem. Faktycznie. Jest trochę, ale jakoś przeleciałem, ale co przyhamowałem - stracone. No nic, nadrabiam, ale pewnie gdyby nie ten napis, to nie wiem czy bym nie wylądował na skraju.
>145 kilometra. Stoją na stacji, OSP Bufet. Podjechałem, dzień dobry, ciasto, sa banany :D Schodzę z roweru, odstawima go, i rozsiadam się na plastikowym fotelu... Chwila na ciasteczko, picie... Chwila rozmowy ze Strażakami od których dowiaduję się, że by tu Starszy Pan i mówił, że był jeszcze jeden, ale... "zrezygnował". Oż ty w mordę...!!! JA?! Zrezygnowałem?! No co za... Nie spyta się, widzi z komórką to myśli, że rezygnuję?! Co za... Jadę dalej. Banany są, to się przydadzą. No i liczę kilometry i godziny dalej. Coraz mniej godzin i kilometrów, ale średnia jakby spadała. na szczęście pojawiają się odcinki prostych, na których SLR da się rozbujać do 31 km/h, więc nie jest źle, nogi jeszcze pracują i ciągną, oby dojechać... Gdzieś chyba po tych okolicach napotykam zjazd z trasy Mini i kończy się OKROPNY asfalt nadający się tylko dla czołgów... Rower na tym nie chce zjeżdżać na prostej ledwo trzym 2x km/h. Okropność. A mi została jeszcze prawie stówa. No 80. Albo 70.
165 km - przerwa własna na banana, czekoladę i picie, napełnienie baniaka.
180 km - robi mi się ciepło, nie wiem czy dojadę... Pacnąłem na trawie, siedzę... Banan wchłonięty w tempie błyskawicznym, do worka dolane picie.
Połczno - Bufet - nikogo. Zamknięte, zwinięte, więc zostałem sam na trasie. Niemiło mi się robi i od nowa kalkuluję kilometru. Albo meta jest na 233 kilometrze i się zmieszczę na minuty, albo na 240 i wtedy macham rączką. Albo na 228 i wtedy jest oki...
196 kilometr... Banan, picie, czekolada. Chwila siedzenia na trawie i zanim ostygnę, gaz do dechy. I oczywiście kalkulacja, bo to ostatnie 2 godziny...
210 kilometr. Po prostu muszę, więc zatrzymuję się na jakimś zakręcie, wchłaniam ostatniego banana, picie, czekoladka. Naprzód.
Gdzieś koło Stężycy widzę oznaczenia kolejnego Bufetu, pewnie go nie ma, ale... jest! I na Bufecie stoi Starszy Pan na swojej zielomej kolarce ;>>> Jasne, zrezygnował ;>>> Ja mu dam. Przelatuję obok z 33 km/h i po chwili widzi moje plecy.
"Kościerzyna 5". Jestem! Ale jak mi padnie jakaś dętka, albo co, to pieszo do 20 się nie wyrobię. A jest 19:20. Po kilku minutach mijam miejsce noclegu, Kościerzynę Wybudowania, wspinam się do Kościerzyny. Czyżbym dojechał? No prawie. Gonię do tej mety kolo Urzędu Miasta pewnie, ale spotykam Franca i... Zagadał mnie i przelciałem obok METY :D Ale jaja. Zawracam na pustawej ulicy pospiesznie, i po chwili słyszę PISK. Dojechałem!!! Nie wierzę w to jeszcze :) Daję po garach, jadę na Rynek Starego Miasta. Odbieram MEDAL... Zabierają mi chipa z widelca, chwila odsapnięcia... No i z powrotem... Przy mecie widzę Starszego Pana vel "zrezygnował". ;>>> Ja mu dam... Pomachaliśmy sobie i lecę do noclegowiska. Kościerzyna Wybudowania, i za moment droga dojazdowa, a tu z przeciwka jedzie już samozłomem Pająk.
Okazało się, że nie byli aż tacy szybsi. ja po drodze koło 18 sądziłem, że oni to już właśnie piją szampana... A oni dojechali koło 19 z minutami (potwierdzicie?).

Po kilku minutach dojeżdżam do "U Marylki" gdzie nocowlaiśmy. Schodzę z roweru, odstawia go na bok i... WOW. Czuję kolana. Nogi? Obecne, ale tak napi...ają, że nie da się opisać. Kolana to wiadomo, staw skokowy na lewej nodze udaje, że jeszcze jest, ścięgno Achillesa na prawej nodze przeciążone i naciągnięte boli. A ja sam czuję się jakbym był, ale mnie nie było. Tętno? Nie wiem, ale po drodze spadało ze 150-160 do 130, chwilami do 125, a potem rosło po setce do 145, więc dałem chyba mocno po garach, jak na pierwszą "setkę" (;>) w tym roku.

Najlepsze:
- przelatywać 40 km/h SLRem po wyrwach, z niesamowitym szczęściem zaliczyć tylko jedną wyrwę a pozostałe minąć...
- 55.62 km/h bez pedałowania na jakimś zjeździe. Ale jak mnie wcisnęło w fotelik to... Gula pod gardłem ;) (notabene mój nowy rekordzik prędkości)
- widok Franca i mój na stacji Lotosu na A1 o północy. To trzeba było focić i umieszczać jako "reklamę" KR przed... ;) Po prostu 2 gości ZMASAKROWANYCH...

Na koniec pragnę podziękować Francowi za to, że mnie dowiózł i przywiózł z powrotem swoim Czołgiem :)

Franc

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2326
  • Ponad 30 lat na poziomie
    • Moje zdjęcia rowerów
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #26 dnia: Maj 27, 2013, 05:35:26 pm »
Są wyniki! Storm, nie ma Ciebie.
Mi wyszło cała trasa maratonu z postojami: 11h 6min 6s.
Franc "Rowery Poziome Rule"

IMK P14-001 (SWB ASS)
Thyss 222
IMK P12 (SWB, USS, B2B tandem)
szary Peugeot 508SW z DW10CTED4
Twister 800

storm

  • Gość
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #27 dnia: Maj 27, 2013, 05:42:39 pm »
@Franc - wiem. Jak wstałem i zobaczyłem to od razu zadzwoniłem do Organizatora, a kilka chwil temu dzowniłem do Osoby, która robiła wyniki w owym PDFie. Dziwne - sam mnie widziałeś na starcie i na mecie i słyszałeś, że piszczało, prawda? Dziwne, mają sprawdzić toto... Ale coś jest nie tak :]

I mam ochotę na to:  http://rowerover.andgo.com.pl/index.php?strona=82&t=
O ile będzie w tym roku ;)

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #28 dnia: Maj 28, 2013, 08:56:35 am »
I mam ochotę na to:  http://rowerover.andgo.com.pl/index.php?strona=82&t=
O ile będzie w tym roku ;)

Będzie, będzie :) To kto się pisze na Żuławy? :)
Asia? Kaczor? A może ktoś jeszcze?

storm

  • Gość
Odp: Maraton rekreacyjno-sportowy KASZEBERUNDA
« Odpowiedź #29 dnia: Maj 28, 2013, 09:32:27 am »
@Pająk - ja to na pewno ;)
Byleby tylko podali termin, bo muszę grafik sobie poukładać jakoś no i się przygotować... Kondycyjnie i rowerowo.