czyli traktujecie mój pomysł jako widzi mi się?
może wyjebany rower dla zdrowego nie kosztuje tyle, ale proponują siąść na wózek, przekonać się "z czym się to je", łatwiej będzie zrozumieć.
Uwierzcie mi, nie jest tak. Jakbym była nieco niżej połamana, wolałabym rower siedzący... tańszy, kosztuje jakoś z 10 tys.
Ciężko się taki robi, trzeba go idealnie dopasować...
Mam ten niebieski za 6,200. Jeżdżę na nim, zrywam barki, potem po nocach z bólu nie śpię. PFRON mi dał na niego w 2008r. 2300zł. Następne dofinansowanie dostałabym w 2013.
Nie chcę jęczeć, nie o to chodzi, tylko...jak ktoś mi zrobi lekki rower leżacy, mega szybki to ja się zgodzę.
Ale nawet jak ktoś mi to zaproponował za 10 tys, po rozmowie ze mną, nagle i tak zrobiło się 15 tys.
Niedługo muszę wymienić wózek inwalidzki, koszt 8000zł. Prawie połowę da NFZ z PFRONEM, ale pod warunkiem, że nie pracuję. Bo jak pracuję, powinno mnie być stać.
Reasumując, wiem, że nie uzbieram tej kasy, ale przynajmniej próbuję, z WAszą pomocą może się uda.
Jak nie dla psa kiełbasa, to też zrozumiem, niestety life is brutal, a ja to naprawdę doskonale rozumiem, życie mnie kopie od iwelu lat, a ja i tak się nie poddaję:)
Dzięki wszystkim!