Przejeżdżam przez skrzyżowanie, za mną w lusterku majaczy Merolek klasy A. Czai się i czai się kilkanaście sekund... Aż nagle przyspieszył i... mijając mnie na 30cm przelatuje obok. No nieee... Gonię gostka, bo pewnie stanie na światłach zaraz... Ale nie. Skręca kilkadziesiąt metrów dalej na mały parking przed blok, wysadza tam babkę... I wyjeżdża z parkingu. Musiał się mocno spieszyć aby to zrobić, nie ma co. Każda sekunda jest ważna w takiej chwili! Po co się przejmować innym Człowiekiem na rowerze, jak można go potraktować jak gówno i wyprzedzić pokazując wyssszzzczoszcz swojej klasy A. Bo się ma mercedesa!
http://goo.gl/maps/6BlgKPo 21 wracam z pracy, sytuacja podobna jak pod linkiem. Z dala widać tramwaj bo oświetlony (PESA). Ale niektórzy kierofczy mają o tej porze kompletne siano we łbach i mimo iż widzą to nie widzą i są ślepi. I wyprzedzając pchają się na lewy pas, dojeżdżają do tramwaju i... wskakują na mój prawy pas. jeden drugi... A trzeciemu zostało kilka metrów przede mną, wymusił moje hamowanie bo on konieeeecznie! musi wjechać. Bo on ma blaszkę a ja nie.
Kilkadziesiąt metrów dalej, doganiam tramwaj i... motorniczy zdaje się chciał się pobawić z samosmrodami i mną przy okazji. Za Gdańską staram się mieć przelotową i okazało się, że tramwaj również jedzie akurat tyle co ja... Idealnie! Tylko co mają na to powiedzieć kierofczy jadący za nim i za mną - nie mogąc mnie wyprzedzić?
Z jednej strony chciałbym aby egzaminy na prawo jazdy były proste. Z drugiej strony jak patrzę i widzę jak jeżdżą te kretyny i cymbały to jestem za stosowaniem symulatorów ruchu drogowego przed i po kursie + badania psychologiczne, czy ten kandydat nie jest jakimś p*****tym imbecylem i czy da radę się opanować w sytuacji stresowej.
P.S. Dokładnie miesiąc temu w weekend zrobiłem sobie trening. Jak wracałem było już ciemno, w dodatku pojawiła się okropna, paskudna mgła ograniczająca widoczność tak, że musiałem oświetlać..... brzeg jezdni aby wiedzieć czy jadę prosto i czy jeszcze po asfalcie. Można by powiedzieć LOL, ale nie było mi do śmiechu, bo w takiej sytuacji trudno zauważyć jakąś wyrwę. I tak jadę i jadę, mijają mnie samosmrody z obu stron od czasu do czasu, aż wreszcie na końcu prostej ciągnącej się między polami,w miejscu gdzie jest mały zakręt i za nim kolejny i tuż obok las - przede mną światła zwalniających samozłomów. Po chwili widzę stojący po prawej, po lewej i... kilkanaście metrów dalej autko wbite na drzewo po lewej stronie, czołowo. Mgła zrobiła swoje, zebrała żniwo. Zagapiony kierofcza, może zaoszczędził na przecimgielnych? Może przygazował za mocno i nie wyrobił? Ofiar pewnie nie było, poduszek nie dojrzałem, ale autko pewnie do generalnego remontu, jak nie kasacji.