Nie wiem czy historie pionowe też powinny być w tym wątku, ale w sumie opiszę, bo mi się przypomniało kilka dni temu.
Dawno dawno temu, za siedmioma górami... Czyli Warszawa, rok chyba 2006-2007, jechałem na pionowcu. Makrokesz albo trekking, albo Kellys Saphix. Raczej jeden z dwóch pierwszych. Ulica 3 pasmowa, znana wszystkim Świętokrzyska (tam obecnie budują metro), już za Warszawskim Centrum Finansowym i tuż za Emilii Plater. Jadę prawym pasem, a tu w pewnej chwili mimo korka przed nami wyprzedza mnie na gazetę jakiś kierowca idiota. Zepchnął mnie na krawężnik prawie i wjechał tuż przed. Udało mi się go wyminąć i... dojrzałem przed sobą furgonetkę Policji, która pchała się gdzieś tam dalej.

Po chwili byłem tuż przy niej, zapukałem, zjechałem na chodnik i... Panowie z Prewencji w sposób _błyskawiczny_ zatamowali ruch, skierowali kierowcę samochodu na chodniczek w wolne miejsce i wystawili odpowiednią "nagrodę" czy tam pouczenie

Tak czy owak - miało się chamidło z pyszna
