W zasadzie zdarzenie nie moje, nie brałem w nim żadnego udziału, ale opisać powinienem, co by inni uważali na... rolkarzy.
Pod Bydgoszczą jest duży park rozrywki i wszelkiej rekreacji. Teren parku i leśny i w ogóle. Dużo ścieżek, kilka alej asfaltowych po których biegają, jeżdżą rowerami i rolkami i spacerują. Na głownej alei jest wydzielony szeroki pas dla rowerzystów, na którym pojawiają się też i biegacze i rolkarze.
I dzisiaj na tej głownej alei miało miejsce zdarzenie - rolkarz i rowerzysta najechali na siebie. Rowerzysta pojechał do szpitala z wybitym czy złamanym barkiem. W sumie spotkali się w miejscu, gdzie jest za zakrętem, za którym jest zjazd z górki, z której ja spokojnie bez pedałowania wyciągam około 50 km/h, a w miejscu gdzie miało miejsce to zdarzenie mam jeszcze koło 35 km/h. Zatem okazuje się, że dużo do kłopotów nie trzeba. Niewystarczająca uwaga, rowerek pionowy, złe hamowanie i sprawa załatwiona.
Kilkanaście minut później lecę ową aleję na jej koniec. Już go widzę, nie pedałuje, ale na liczniku jeszcze ~30. A przede mną furiatka na rolkach próbuje się przedostać na boczną alejkę... Po czym nagle skręca mi pod koła... Wyhamowałem, bo byłem gotowy na taką sytuację. Ale sądzę, że w tym parku takich zdarzeń będzie coraz więcej.
Zresztą już dzisiaj po południu, w dzień powszedni, na Myślęcinku była masa ludzi, jak w mrowisku. I tak jak sądziłem, że to może być fajny teren na rozgrzewkę czy rozjechanie, tak niestety muszę stwierdzić, że nieco za dużo tam ludzi i za dużo biegaczy i rolek na wydzielonej części DDR.