W zeszłe lato, jak pojechałem z Białegostoku pod Rajgród na spotkanie ze znajomymi, to miałem 2 podobne przypadki - też debile wyprzedzali na czołówkę, bo rowerzysta to nic na drodze i można zepchnąć. Na szczęście to były dla mnie podjazdy, do tego pod wiatr więc obładowanym rowerem szybko nie jechałem i dałem radę wyhamować na poboczu. Takich debili nigdy nie brakowało, nie brakuje i niestety nie będzie brakować.
Ciekawe, co by było jak bym kontrolując sytuację (odległość) kopnął w lusterko?