Czuję się nieco pocieszony. Dobrze, że akurat mam przednią przerzutkę wolną to pewnie zamontuję w miejsce starej, chociaż oczywiście czeka mnie rozkuwanie łańcucha :]
Z innej beczki.
Wczoraj wieczór, gdzieś za Chojnicami. Ciągnę ile mogę do przodu, trzymając się opodal wyrw i innych tam takich dziur, których nie dało się zalepić. W pewnej chwili wyprzedza mnie coś, zerkam w lusterko - golf stareńki w kolorze czerwonym i... wydaje dźwięk jakby karetka? Spojrzałem na niego i uciekłem na bok zrobić mu miejsce. Prosto na wyrwy. Chwilę potem usłyszałem PSTRYK i dźwięk spuszczanego powietrza w kole. W dodatku na wyrwach koło z flakiem jedzie tak sobie, jakoś udało mi się utrzymać równowagę, wyhamowałem. Schodzę z roweru - widzę przednie koło z flakiem. No to już podejrzewam co się stało. Doprowadzam rower do słupka, oglądam - i mam potwierdzenie swojej tezy. Otóż wtedy w lesie uszkodzeniu uległy obie opony - przednia i tylna. Tylna pękła od razu, a z przednią przejechałem jeszcze do Kościerzyny. Sądziłem, że wytrzyma i Ustkę. Niestety - wyrwa ją załatwiła. Wiedząc co się stanie jak jest rozcięcie w oponie - tym razem wyciąłem kawał starej dętki i obłożyłem to miejsce w oponie przed włożeniem nowej dętki. Dzięki temu mogłem jechać dalej. Niestety jechało się już gorzej, nie mogłem nabić powietrza ile chciałem i tak jak planowałem Ustkę - zrobił się z tego Bytów, potem Kościerzyna aż wreszcie Tczew.
Wniosek: nie polegajcie na uszkodzonych oponach. Zwłaszcza Kojakach, które bocznej ścianki praktycznie nie mają :[