Na rowerach poziomych z napędem tylnym tyłek można unieść, pośladkom dać odpocząć i dynamicznie depnąć.
No i ogólnie poszaleć.
Zwłaszcza pod górkę.
Na pewno kiedyś spróbuję i porównam 
Byle nie za późno.
W latach 90tych po przejechanych 500km kaliscy poziomowcy
mogli kufer zakupić. Po ok. 1000 przednią owiewkę.
Ktoś im płacił od przejechanych kilometrów? Ja też tak chce! 
Nikt nie płacił. Miałem wtedy dużo energii i chęci.
Kuframi chciałem świat poziomy ozdobić, a ludzi z nim związanych uszczęśliwić.
"Sprzedając" po kosztach chciałem jednak, aby jak najdłużej blaskiem swym świeciły.
Czyli jak najdłużej nieodrapane i niepoobdzierane urok swój prezentowały. Taki niegroźny terror więc wprowadziłem.
Nie zarabiając ślepia chciałem choć uszczęśliwić.
Ludzie mieli liczniki, entuzjazm wielki był i nie podejrzewam, aby ktoś w domu siedział, kołem kręcił i kilometry nabijał.
Te pierwsze 500km dawało szanse na ogarnięcie obsługi roweru poziomego.
Czyli techniki jazdy (nauka na moich poziomach sekundy, czasem minutę trwała),
no i umiejętności PARKOWANIA.
Niby prosta sprawa, a jednak nie.
Jeden "orzeł" (nota bene Krzysztof) dostąpiwszy "łaski" posiadania kufra "skomplikowanego" procesu parkowania
jednak nie ogarnął.
Swego pozioma z przepięknie dopieszczonym i wypolerowanym kufrem (Sport gross) TYŁEM do lekkiego wiatru ustawił
i do firmy mej zadowolony wszedł. Dmuchnęło mocniej i okrutny huk usłyszeliśmy.
Przewrócony rower wraz z kufrem kilka metrów po asfalcie zrobił.
"Orzeł" niemal płakał. A ja lekkiego szału dostałem.
Mam nadzieję, że tajemnica 500km jest wyjaśniona.
Live_evil może to potwierdzić.
A do lektury ten wątek polecam i dodam, że golden i tomOjo kolarzami nie byli.
http://forum.poziome.pl/index.php?topic=4097.0