@natalka, już to kiedyś tu liczyłem, ale chętnie krótko powtórzę. Mam w holenderskim trekingu silnik przekładniowy 250W/36V użytkowany na 48V, gdzie osiąga około 350W. Silnik waży 3kg, akumulatory 630Wh (ok.14,4Ah) 9kg, do tego aluminiowa skrzynka w ramę, dodatkowe przewody, kostki, kontroler, sterownik - razem do 16kg roweru dochodzi 16kg "elektryki". Taka jest praktyka. Tym zestawem przejechałem ok. 9 tys. km w ciągu 3 lat. Rower ma tylko system PAS w pedałach, zero manetki. Zasięg na tym silniku można oszacować na 90-100km przy aktywnym deptaniu pedałów (przy jeździe asfaltowej - w teren staram się nie zapuszczać). Dodatkowo moje akumulatory są wykonane w technologii pozwalającej na ładowanie prądem nawet do 4C. Ja ładuję prądem 17-18A i po godzinie znowu jestem pełny. Takie było moje pierwotne założenie: rower na dłuższe asfaltowe trasy, takie do 180-200km. I sam sprzęt to wytrzyma. Słabym punktem okazał się rowerzysta :-) A ściślej: 4 litery, kręgosłup, nadgarstki i kręgi szyjne.
Dlatego pomyślałem o poziomce, także elektrycznej. Ona (już to czuję) pozwala mi jeździć bez takich problemów w kręgosłupem i innymi częściami ciała. Początkowo chciałem to zrobić książkowo, czyli jak trasa, to silnik bez przekładni, a te zaczynają się od 1000W. Wbrew pozorom nie chodzi o ściganie, tylko o ekonomiczną i długowieczną pracę silnika - jak już się rozbujasz do tych 30km/h (średnio), możesz tak lecieć bez wyraźnie większego poboru prądu. Przyjąłem, że zamiast 90-100km, energii wystarczy na 70-80km. A może na więcej. Ten silnik zapleciony we wzmocnioną obręcz, ze szprychami o średnicy 2,3mm waży ok. 7,5kg. To było moje teoretyczne, początkowe "rozdanie".
Po przejechaniu tych wszystkim kilometrów sądzę dalej, że ten mniejszy silnik przekładniowy mógłby być jednak przydatny na podjazdach. Niemniej konstrukcja M5 nie wydaje się być przygotowana na dołożenie ok. 12kg masy (w tym dodatkowe 3kg w tylne koło). Z drugiej strony znam wiele rowerów, które mają z tyłu koło 26" z tym cięższym silnikiem (a nawet jeszcze większe). Oczywiście w pewnym momencie użytkownik sam się orientuje, że przesadził z mocą i wagą. Ale 1000W mocy nominalnej nie oznacza 1000W użytkowanych (czyli sama manetka i rura).
Sądzę, że po rozwiązaniu tematu kufra zrobię sobie dwie opcje: napęd analogowy oraz drugi zestaw elektryczny (koło z silnikiem przekładniowym 350W, wiązki przewodów, sterownik, ekran ze sterowaniem. To jest dość łatwe do wyobrażenia, w zasadzie wystarczy wyjąć akumulatory i wymienić tylne koło na analogowe i wracasz do postaci "czystego" roweru :-) Sam sterownik, wiązki, czujnik PAS i ekran sterujący ważą pewnie ok. kilograma. Natomiast na razie odsunąłem pomysł wkładania tego cięższego silnika. A więc dokładam ok. 12kg. A tyle planuję na pewno oddać z masy własnej i tu się koło zamyka :-) Oczywiście wiem, że zmienia się charakter jazdy, charakterystyka prowadzenia roweru, nawet jego transport pionowo w windzie, czy wjeżdżanie po schodach na półpiętro będzie trudniejsze. Mój pionowy treking pomaga mi silnikiem, ma taki tryb pieszego (6km/h), który wspomaga przy pokonywaniu tych schodów. Nie wiem, czy poziom da się tak samo zorganizować.
Na lokalnych, analogowych objazdach dookoła komina radość jest znakomita, jednocześnie wiem, że trasy rzędu 150-180km jeszcze dość długo raczej nie przelecę bez wspomagania. I to są moje dylematy. Na razie nieźle się bawię i odkładam moment zmian w rowerze.
Przy okazji pytanko: czym wyganiacie zakwasy w okolicach kolan (przednia strona, nad rzepką)?