Wczoraj rano w Sznurkach i w wątku "Poziome ciekawostki ze świata" na temat rowerowych przyczep campingowych trafiłem.
Przez Franza poczęty.
Komentarze przeczytałem i lekko mną zatrzęsło. Dlaczego?
Otóż, gdy 42 lata temu moją przygodę z poziomami zaczynałem, to od różnych mentrcuf słyszałem,
że rowery poziome (a zwłaszcza Trajki czy Chopery) są gorsze, do d..y i że piony są lepsze,
bo MOŻNA je do windy czy do piwnicy wsadzić, a w pociągu na specjalnym stojaku w pionie zamocować.
Że poziomy są mało zwrotne, niepraktyczne i wiele innych krytycznych uwag.
Moją pierwszą owiewkę sam M.Utkin na łamach prasy w 1987 wykpiwał.
Były to w czasach tej "ponurej" i "strasznej" komuny nowości (dla ludu polskiego) ABSOLUTNE i ludzi w dużej mierze od świata odciętych (netu wtedy nie było) rzeczywiście szokowały, zadziwiały, a czasem i przerażały.
Gdy zaś w 1993 pierwsze kufry powstały, to także (mimo komuny upadku) że są do dupy usłyszałem,
bo sakwy - wg mentrcuf - po wyjęciu pakunku można zgnieść i więcej rowerów DO POCIĄGU się zmieści.
Opinie polskich posiadaczy tych niby "gorszych" rowerów poziomych (po 40 latach poziomów panowania
w Polsce), kolejną nowość krytykujących z prawdziwą więc zgrozą przeczytałem.
I to w temacie który na zachodzie rozkwita w pełni.
(Proponuję w google wklepać "Fahrradwohnwagen" lub "Fahrradwohnanhaenger").
Jest tego b. dużo.
Ba!!! Gdy Kamil (Aventybike) temat o dwuosobowych moich velomobilach do sprzedaży w 2015 umieścił (Sprzedam, kupię str. 16 wątek "Sprzedam velomobile DUO prod.Kaczmarka"), to także fala krytyki
i czarnowidztwa na mnie i na te pojazdy spłynęła.
Rozumiem i wiem, że oczywistą oczywistością jest fakt,
iż My Polacy - jako poddani króla wszechświata i jego matki królowej Polski - od wszelkich innych nacji
lepsi jesteśmy, wybrani, bardziej ucierpieni i po prostu w każdej niemal dziedzinie życia jesteśmy SUPER.
To jest od 30 tu lat głoszone i PRAWDY te dość często każdy w różnych informacjach usłyszeć może.
Pouczanie więc czy też krytykowanie tych innych i gorszych, roszczeniowość lub też okazywanie wiecznego niezadowolenia, to wręcz każdego prawdziwego i szanującego się Polaka OBOWIĄZEK. O.K.
Ale, że Ty Bartoszu, człek wykształcony, postępowy i wydawać by się mogło nowoczesny tej ogłupiającej narracji dałeś się uwieść i 40 lat później brednie ( o pociągu) - w czaszkach przez komunę odizolowanych wyrosłe - powtarzasz, to dla mnie SZOK.
Lechu zaś do przyczep mieszkalnych nawiązując, przyczepki inne z pasją skrytykował mimo,
że już ponad 2 tys. lat temu ludzie zauważyli, iż koń czy inne bydle ze stoma kilogramami na grzbiecie ledwo dycha.
Gdy zaś bydlęciu temu wóz na dwóch (lub więcej) kołach podłączymy, to i tonę pociągnie.
Albo i więcej.
Pisałem już o starszym panu z Niemiec (Herbert Wedel. W 2012 miał ok.70) co to poziomem Radiusa
i z przyczepką noclegową do Konstantynopola (zza Berlina zaczynając) przez Kalisz i Ukrainę oraz z powrotem
(też przez Kalisz) pojechał.
Dwa lata (lub rok) później Rumunię (też przez Kalisz i Ukrainę) zaliczył, ale już trójkołowym "Kamperem". Kilkanaście zdjęć mam.
I takich prawdziwych rowerowych włóczęgów jak on, co to w dooooopie pociągi mają, są setki.
Żyją, przyczepy budują i z nimi podróżują.
"Nowocześni" zaś Polacy krytykują.
Jak mi Herbert opowiadał, gdy go coś lub jakaś słabość dopadła, to wjeżdżał w las lub na jakiś parking
i problem noclegu miał z głowy.
Owszem, gdy ktoś ma kasę i potrafi trasę z noclegami w hotelach ustawić to super.(Herbert tego nie miał)
Ale w drodze różne przygody przecież się zdarzają i wtedy dotarcie do hotelu na czas lub niemożliwość dotarcia,
to nerwy i stressy.
Taka przyczepa to WOLNOŚĆ w najczystszej postaci. (Choć gdy ja się włóczyłem, to kawałek folii i koc mi wystarczały)
A Wy kpicie lub narzekacie.
Ogarnijcie się trochę.
I tu przytoczę słowa pewnego, mocno upomniczonego aktora, "poety" i "dramaturga",
co to powtarzać lubił; NIE LĘKAJCIE SIĘ!
Nowości.