Pominę historie typowe, czyli "gdzie to ma kierownice", branie mnie za inwalidę, zwalnianie by robić zdjęcia, czy tym podobne rzeczy, które zdarzają się regularnie.
Najciekawsze reakcje to jednak są na wsi. Kiedyś siedzę w Hajnówce, 4h w jednym miejscu, z dziewczyną. Liczymy turystów na rowerach do jakiegoś tam projektu. Przejechał Żuczek, zwolnił mocno, ale pojechał dalej. 2h później wraca ten sam Żuczek i zatrzymuje się obok nas. Z okna wychyla się facet i z autentycznym żalem mówi: "Oooo, rama się Panu złamała i już tyle Pan tu siedzi. Ja Pana podwiozę gdzie trzeba!" Aż żal było z błędu wyprowadzać, bo widac było, że facet z autentycznej chęci pomocy to robił

Inna wieś, ta sama wyprawa, też liczymy turystów, więc 4h siedzenia w jednym miejscu. Tym razem fartownie, bo pod sklepem i w razie co można to po Cole podskoczyć, to po jakieś żarcie. Obok sklepu siedzą pijaczki, piją piwo. Tak mija godzina, druga... w końcu jeden podchodzi i rzecze tak: "Panie, masz Pan tu 2zł, ale weź Pan wsiądź na ten rower i pojedź, bo my tak czekamy pijąc aż Pan ruszysz i niedługo to albo nam się kasa skończy, albo nie będziemy pamiętać jak Pan jechał." Co zrobić, wsiadłem i podjechałem kawałek, porobiłem kilka ósemek, a później standardowy zestaw pytań "co to", "gdzie ma kierownicę", "jak się jeździ" itp itd. Pieniędzy nie przyjąłem.
Na tej samej wyprawie dostałem jeszcze w barze Żubrówki za ciekawy rower i zniżkę w wiejskim sklepiku, bo Panu się "to coś" spodobało ;-)
Inna wyprawa, z kumplem. Zwierzyniec, bar. Wchodzi facet i widać, że koniecznie chce zabłysnąć i się do czegoś skutecznie doczepić. Najpierw marudził o kierownicę, później że to NA PEWNO niewygodne, a na końcu wypalił: "Ale te Pana opony to łyse jakieś, zupełnie bieżnika nie ma". No tego już przemilczeć nie mogłem i zrobiłem z niego kretyna pytając "czy znane jest Mu słowo slick"
Fajne akcje bywają z dziećmi też. Pamiętam jedną, gdzie wyraźnie podjarany Tatuś wskazuje mnie palcem synkowi na jakiejś promenadzie czy bulwarze, gdzie się dostojnie przetaczałem z prędkością pieszego. I woła z ekscytacją do Synka: "Zobacz, zobacz (imię dziecka), jaki dziwny rower. Ciekawe gdzie On ma kierownicę?". Na co sześciolatek głosem znudzonego i zażenowanego czetrdziestolatka odpowiada od niechcenia nawet nie obracając się w kierunki pozioma "pod siedzeniem Tato". Myślałem, że spadnę z roweru ze śmiechu ;-)
W Warszawie miałem też fajną sytuację, na Waliców, pod komendą. Czekałem tam z kumplem i mediami aż zejdzie do nas Naczelnik Drogówki, bo było jakieś wspólne nagranie do mediów w temacie rowerowym, czy cuś. W pewnym momencie obok nas parkuje spokojnie Merc, już nie pamiętam czy C czy E klasse, ale nówka i to zadbana. Wysiada Gość, garniak, te sprawy. I zaczyna się wypytywać o pozioma, gdzie kupić, jakie koszty itp. Później okazało się, że facet w zasadzie to tylko przejeżdżał obok, ale tak się zaciekawił, że postanowił się zatrzymać. Mina kumpla, naczelnika (który już zszedł) i ludzi z mediów - bezcenna.
Miałem jeszcze jedną fajną akcję z dresiarzem, ale tego się nie da opisać. Opowiem zainteresowanym przy bro, na zlocie, bo tylko tak da się powtórzyć ton głosu, słownictwo i oddać "dramatyzm" sytuacji ;-)