Jak by tak było to ludzie nie budowali by mocnych e bajków za kupę kasy O ile na moim najmocniejszym bajku ( podpis) mogę jechać tak jak na najsłabszym to w drugą stronę to nijak nie działa
Yin, miałeś kiedyś katar? Pewnie tak, bo to dość popularna choroba. A wśród ebajkowców popularną chorobą jest watowica złośliwa. Bardzo zaraźliwa, szerzy się głównie przez fora dyskusyjne
Ludzie budują coraz mocniejsze rowery, bo są zarażeni. A poza tym na coś trzeba kasę wydawać, jedni wydają na to, inni na co innego. Kupisz sobie ferrari i w mieście nie pojeździsz sobie z pełną mocą. No ale jak sobie staniesz na czerwonym świetle i od niechcenia kilka razy popracujesz pedałem gazu na luzie, to od razu wiadomo, kto tu ma lepsze auto.
Myślisz, że mnie nie bawi, jak sobie stoję w grupce rowerzystów i jak się światło zmieni to ruszam z szuraniem opon i wszyscy zostają daaaaleko w tyle? Ale jeszcze bardziej bawi mnie to, że wcale nie mam jakiegoś super silnika typu mxus 6kw czy crystalyte za 3k zł, nie wydałem 1k zł na sterownik sabvoton i 5k zł na walizkę turnigy, tylko trochę obliczeń, trochę wiedzy, trochę eksperymentów i mam całkiem niedrogo sprzęt może nie mający aspiracji do najszybszego napędu świata, ale w zupełności zaspokajający moje oczekiwania co do zasięgu, mocy i prędkości. Fakt, jak jadę gdzieś dalej to 50 na szosie po pewnym czasie trochę nuży i sobie człowiek myśli: ech, pojechałoby się 60... Ale to tylko 10 km/h różnicy, ale za to jaką moc trzeba dodatkowo wpakować i jaką kasę, żeby przyspieszyć o tych marnych 10 km... Trzeba pokonać opór powietrza, który rośnie z kwadratem prędkości, ilość rpm w typowych silnikach uzależnioną od unijnych standardów prędkości dopuszczalnej dla rowerów... Cóż, jak się komuś spieszy, to samochodem jednak wygodniej. I na głowę nie leci, jak pada