Ja zaś pojechałem na Żółtku i chwilami jednak tego żałowałem. Niby pojemniejszy i amortyzowany, ale jednak cięższy co na górkach mogło i pewnie miało większe znaczenie.
I strasznie skopałem przygotowanie, że na samo wspomnienie Kaszebe niedobrze mi się robi, scyzoryk w kieszeni mi się sam otwiera.... Jak ja mogłem tak dać ciała? Po co się pchałem do Tczewa o te 2x za dużo? Mogłem gonić z chłopakami od początku, ale nieeeee, poooo coooo, lepiej robić "dwusetki"...!
I narobiłem. Pewnie z >800km w ciągu 2 tygodni. Tylko na co i po co, skoro to do czego się przygotowywałem poszło w drobny mak przez to?
Nie mogę sobie tego darować w ogóle

@Szydziu - specjalnie jechałem do Kościerzyny I raz aby sprawdzić, czy dam radę. Super! Tylko po co się grzebałem tam kolejny raz rezygnując z wycieczki do Ustki a robiąc zupełnie niepotrzebnie kolejne kilometry na uszkodzonym kole?

I najlepsze na sam koniec - dzisiaj środa, a mój power nadal na poziomie... zimowym. Suplementacja ile się da, ale mięśnie ciągnąć nie chcą.