Raffi zapakował się do kibla i upchnął rower Izy na tyle.
Stał tam jeszcze dość duży karton, na prawie całą szerokość wagonu, oraz torby i inni pasażerowie, utrudniając przejście do przedziału rowerowego.
Na peronie zostałem ja, gromanik, Kasia, Ania - trzy rozsakfione rowery, i przyczepka pozbawiona już kół (do transportu)
W przedziale rowerowym ulokowali się ludzie, i jeden rower, i mimo próśb o opuszczenie przedziału, nie zamierzali tego zrobić.
Argumentem ich był brak miejsca, i to, że ludzie są ważniejsi niż rowery, oraz że żona jednego z pasażerów jest w ciąży. Nie raczyli zauważyć, że również jesteśmy ludźmi (szok), którzy chcą tak jak oni, dojechać do domu, a fakt, iż Kasia również jest w ciąży, umknął ich uwadze.
Gromanik wbił się do przedziału, i próbował ich przekonać, aby go opuścili. Niestety próby były bezskuteczne, więc przez otwarte okno, zaczęliśmy wrzucać mój rower pomiędzy ludzi. Wtedy zrobił się rwetes, wyzwiska, i zaistniała groźba rękoczynu. Kasia na wszelki wypadek zadzwoniła na policje, podała dane i miejsce, oraz poinformowała, że może być konieczna interwencja.
Wiele razy było słychać od obsługi pociągu, aby zamknąć drzwi, bo odjeżdżamy. Jednak hamulec ręczny był w pogotowiu, a ja z Kasią i Anią cały czas stlałem na peronie. Przyszła obsługa pociągu, i również prosiła, aby ludzie przenieśli się to wagonu w pierwszej klasie. Jednak mimo to, pasażerowie stwierdzili, że przesiądą się dopiero wtedy, gdzy kierownik pociągu odprowadzi ich na te miejsca. Również był przedział dla matki z dzieckiem, czy dla kobiety w ciąży (czy jakoś tak).
Kierownik stwierdził (słusznie) że nikogo nigdzie nie będzie odprowadzał i jak się usuną, a my zapakujemy, to może kiedyś odjedziemy. I tak sobie wszyscy dłuższą chwilę czekaliśmy. Pasażerowie na odjazd pociągu, my aż rowerowy się opróżni, a kierownik, aż się zapakujemy.
W końcu dali za wygraną i resztę rowerów, oraz przyczepkę wrzuciliśmy do środka. Ja z gromanikiem zostałem w rowerowym, a Kasię z Anią kierownik zabrał do (zdaje się) przedziału służbowego.
W ten oto sposób, pasażerom zajmującym miejsce, które nie było dla nich przeznaczone, udało się opóźnić pociąg, o jakieś 20min.
Po ustawieniu klamotów, spokojnie mogło wejść tam jeszcze kilka rowerów, ale nie było sensu robić już zamieszania.
Co do drugiej ekipy, faktycznie storm masz racje, i pod naszym adresem również usłyszeliśmy różne uwagi. Usłyszeli, że mogą nam skoczyć i tyle. Nikomu nie chciało się już z nimi kłócić.
Co do "WIOCHY". Bardzo nie lubię takich określeń. To, czy ktoś zachowuje się po chamsku, czy bezmyślnie, lub jest pozbawiony kultury, nie wynika z miejsca zamieszkania, czy pochodzenia, lecz od tego, co wyniósł z domu. Zarówno chamów jak i ludzi kulturalnych, można spotkać w Częstochowie, Warszawie, Krakowie czy innym mieście, więc Panowie, proszę odpuśćcie sobie jakąkolwiek polemikę w tym temacie, bo jest ona kompletnie pozbawiona sensu - To nie jest Onet.