I kolejna odsłona zmagań z materiałem i czasem.
Codziennie do późna praca wre i po niej nie starcza sił i chęci w pisaniu, jednak to wyczerpująca nie tylko fizycznie praca, ale także psychicznie. Cały czas naciska myśl, aby zdążyć na zlot! Są chwile zwątpienia, oj są. ?Lecz będziemy szli, bez wytchnienia, upadający ze zmęczenia??
.
Oto kolejna chronologiczna fotorelacja.
Konstrukcja ramy po wyjęciu z kopyta. Kolejno strona lewa i prawa. Widoczny niebieski sznurek to pomoc przy późniejszym zakładaniu łańcucha wewnętrznego.
Kolejne klejenie, tym razem ?skrzydła? kół przednich.
Wycięte wyrzynarką tarcze ściskające suporty zapięte w ?tokarkę? i szlifowane szlifierką. I efekt po wykonanych zabiegach. Na fotce widać wydruk z programu grafiki wektorowej ? w ten sposób upraszczam sobie trasowanie, kreślenie itp., po prostu przykładam ręką punktakiem odciskam istotne punkty, poprawiam ewentualnie ołówkiem i gotowe.
Oczywiście jak tylko szkoła pozwoli syn bierze czynny udział w pracach ? tu szlifowanie wsporników oparcia fotelika.
Wycinanie w tylnej części ramy otworu pod tylni suport ? wyjście napędu, oraz wstępnie wpasowany tylni suport.
Szlifowanie i zaokrąglanie ramy. Miałem wsparcie fotoreporterskie w postaci młodszego synka, kandydata na posiadacza kolejnego poziomka
.
Szlifnięta rama została powieszona do kolejnej obróbki czyli malowania. Kolejne zdjęcie to ja na drabinie i wspomniana wcześniej czynność czyli rzadziuchowanie. Następnie rama po zabiegu sobie schnie.
Własnoręcznie dzieło syna czyli oparcie fotelika podczas klejenia.
Rama schnie po pierwszym z dwóch malowaniach lakierem.
Przygotowanie miejsc piwotów nastręczyło kilka problemów technologicznych. Polegały one na dopracowaniu kształtu osadzenia i fi otworu. Otwór rozwiązałem etapowo. Wpierw wywierciłem pilota fi 5mm, następnie rozwierciłem długim wiertłem fi 13mm (takie akurat miałem) i poprawiłem delikatnie długim fi 14mm (był w komplecie ? został po pracach ciesielskich). W efekcie piwot wchodzi na wcisk i jest gotowy do wklejenia.
Trasowanie wklejenia osadzenia piwotów przy pomocy nieodzownych wydruków.
Polakierowane elementy.
Tarcze ściskowe suportów, części zewnętrznych mocująco-maskujących napinacza łańcucha (prostokątne elementy) oraz rama.
Tylni widelec i skrzydła.
Pomalowane elementy zwrotnicy. Podsuszałem je opalarką aby szybciej wyschły.
Przyłapany aparatem mieszkaniec lokalu i obserwator działań ? bardzo cichy obserwator PanKot.
Wysuszona i zdjęta z ?haka? rama przed kolejnymi operacjami.
Montowanie wewnątrz ramowego napinacza łańcucha.
Widok wnętrza ramy od dzioba.
Tak to było wkładane metodą podobną do jedzenia pałeczkami
.
Widok wnętrza z rolkami napinacza (oj było problemów).
Zakładanie łańcucha wewnętrznego.
Tylni suport (niekompletny) z linką do przeciągnięcia łańcucha.
Przeciąganie łańcucha i przedni suport bez tarcz ściskających. Przeciągając łańcuch syn co kilka ogniw zaznaczał flamastrem blaszki ogniw aby kontrolować czy łańcuch się nie przekręci (pamiętam, że taka sytuacja z łańcuchem komuś się na forum przydarzyła).
Już coś widać? Na dziobie suport zmontowany z tarczami dociskowymi. Manualny stojak wizualizacyjny to oczywiście syn
.
Wiercimy otwory pod śruby (takie jak w tytule wątku
). Wiercimy, bo choć mnie widać na zdjęciu to jednakowoż syn nie stoi z rękami w kieszeniach tylko wykonuje inne prace, a także prace pomocnicze: przynieś, wynieś, przytrzymaj, mocniej przytrzymaj, pstryknij fotkę itp., itd.
Syn ? zmęczony i dumny z kolejnego etapu budowy jego trajki.