WOW, to widzę, że większość z Was wozi znacznie więcej niż ja. A zwłaszcza Storm.
Ja na co dzień nie wożę narzędzi. Żadnych. Tylko dwie "tertetki" (opaski plastykowe) wsadzone w profil bagażnika. Były kiedyś 3, ale jedną oddałem potrzebującemu i nie chciało mi się uzupełniać. Jak się regularnie dba o rower, to "nagłe awarie" się raczej nie zdarzają. A jak się zdarzą, zawsze mam telefon, zbiorkom z możliwością przewiezienia roweru i auto pod domem.
Na długie wyprawy wrzucam do sakwy (luzem, na dno) klucz imbus 5, klucz płaski 10 i 13. Plus zapasowe dętki 20 i 26" i pompkę (chyba, że jadę z kimś kto ma swoje, wtedy nie). Gdy spodziewam się defektu (np pęknięcia linki, skończenia się klocków), do zestawu dodaję to, czego zużycia się spodziewam. Czyli albo linkę hamulcową, albo do przerzutki, albo klocki hamulcowe, po sztuce. KONIEC.
Nie wożę spinki do łańcucha ani zapasowych ogniw, bo nigdy w poziomie łańcucha nie zerwałem. Odnoszę wrażenie, że jak się nie schrzani montażu i nie prześpi czasu wymiany (co 12-15kkm) to jest to raczej trudne, by go zerwać. Zresztą w pionie też mi się to nie zdarzało, poza sytuacjami, gdy posadziłem na siodło kogoś, kto zaczął krzyżować łańcuch, albo nie umiał zmieniać biegów.
Nie wożę łatek - w deszczu, mrozie, na ruchliwej drodze, czy w kurzu i tak nie ma warunków na porządne łatanie. Zresztą ogólnie nie łatam detek z powodów ideologicznych. Kilka razy mi się łatka odkleiła i mi się nie spodobało.
Nie wożę łyżek do opon, bo ich nie potrzebuję. Wystarczy mi wkrętak, klucz do domu, sztućce do jedzenia lub cokolwiek. I nie, nigdy nie zniszczyłem w ten sposób ani obręczy, ani dętki, ani opony. Zresztą - gumy łapie średnio raz na 2-3 lata. Po co tu coś wozić?
Nie wożę też nietypowych narzędzi jak ściągacz do korb, klucz do wolnobiegu itp - takich awarii i tak nie usunie się na poboczu. Poza tym one się nie zdarzają, gdy się dba o stan mechaniki roweru bardziej niż o wypucowany lakier na ramie.