Bo w poziomych garażowa robota to klasyka

Chciałem mieć pamiątkową fotkę z dzisiejszej trasy, niestety splot okoliczności sprawił że pojechałem sam i udało mi się tyle strzelić

Fatalnie mi się jechało, na 106 km średnia z jazdy 25.8 (z odcinkiem piaszczystym i leśnym 8-9 km, byłoby lepiej). Nie mogłem nic z siebie wykrzesać, jak próbowałem "wejść na tętno" ok. 160 BPM, tak jak przy pierwszej jeździe z kufrem długo mogłem utrzymać, to opadałem z sił, nic powyżej 140 mi się dzisiaj nie udało zdziałać. Nie wiem co jest grane, wrażenie takie jakbym ciągle trafiał na tzw. "ścianę", fakt że nie "naładowałem" się makaronem, nawet dzień wcześniej nie zjadłem kolacji. Wydaje mi się że jak od początku miałem braki w "zapasach", to już potem nie nadrobiłem. Wyszło mi tuż ponad 4h samej jazdy i niecała godzina postojów. Przy okazji dowiedziałem się gdzie jest jednostka wojskowa oznaczona na mojej mapie jako przejezdna droga, przez co doszło mi jakieś 10 km objazdem

