Gdy zainteresowałem się poziomkami znalazłem informacje o 24-godzinnym cyklomaratonie K24. Gdy juz miałem przed pół rokiem swoją pierwszą poziomkę postanowiłem na tenże maraton pojechać. K24 jest znany z tego, że oprócz poziomek z kuferem i bez, tandemów, trójkółek, u-botów (po czesku "ponorka" czyli rower zabudowany), rowerów z przyczeką dla dziecka są tam i górale, trekingi a nawet całkiem pokaźna liczba szos.
Faktem jest, że w tym roku było chyba ponad 10 poziomów, w tym ekipa z AZUBu (czeski poziomy producent). Jeździ się w kólko 28.4 kilometrowa trasę po równinie, od 16.00 w piątek do 16.00 w sobotę.
Pojechałem na RaptoBiku, po natrenowanych 200 km. Na drugim kilometrze rurka od kamelbaka wpadła mi miedzy szprychy i musiałem sie zatrzymać. Po 4 kołach stwierdziłem, że zaczynają boleć kolana i przypomniałem sobie o frekwencji. Zaczęłem jeżdzić na wyższych obrotach (ale nie szybciej) i sytuacja się ustabilizowała.
Potem w nocy raz się zagadałem, kolega krzyknął "tu skręcamy" i skręcił a ja pojechałem prosto. A że zawrócić na moim rowerze jeszcze nie umiem, więc spadł mi łańcuch, zaklinował się i straciłem 2 min. Potem jeszcze widząc, że będzie skręt ale niewidząc szczegółów skrętu wjechałem na pole i łańcuch spadł. I potem jeszcze raz. Skończyłem to 6 kółko (była 23) i poszedłem spać.
NIe mogłem usnąć i przewalałem się z boku na bok prawie godzinę. Potem obudziłem się sam o godzinę wcześniej niż zaplanowałem. O 3 rano wyruszyłem do dalszego koła. Jszcze było ciemnawo, więc nie mogło sie obejść bez vywalenia się - tuż za STOPEM. Całe szczeście nic nie jechało. Ja światła miałem, ale słabe, a w nocy gorzej widzę.
Mając 13 kół chciałem iść na maxa i pojechać jeszcze 2. Ale na 14 przyszedł kryzys. Bolało, a przed szlabanem nie zdązyłem sie wypiąć i zaliczyłem kolejną glebę. Tak już zostalem aż pojechał pociąg. Kryzys - zatem redukcja planów: godzinny odpoczynek, obiad i wyruszyłem do ostatniego, 15 koła. Zagadałem na obiedzie do dwojga młodych, którzy planowali ruszyć do ostatniego koła o tej samej godzinie co ja, że sie podłączę. A oni ok, wsiadli na tandem i ruszyli. Ale jak! Po drodze brali niektóre szosy, a ja im ledwo starczyłem. Ale wytrzymałem i koło skończyliśmy razem po godzinie i 5 min.
Ciekawa impreza, dużo ludzi jeździ na K24, nie żeby sie ścigać, ale zeby sie spotkać. Zwycięzca miał 27 kół. Najlepsza kobieta 18.