Autor Wątek: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...  (Przeczytany 292352 razy)

storm

  • Gość
Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« dnia: Października 14, 2010, 05:21:30 pm »
Proponuję taki temat. Jakby nie było Polska jest krajem Kubicy, każdy z 38 mln Polaków to doskonały kierowca wyścigowy, każdy umie perfekcyjnie zachować się w każdej sytuacji i...
Ale koniec bajek. Życie jest takie jakie jest i sądzę, że opisując w takim temacie jak ten nasze zdarzenia, możemy się ustrzec na przyszłość problemów - wiedząc na co zwracać uwagę i kiedy. Zwłaszcza - kiedy.
[oczywiście temat dotyczy wyłącznie wypadków/kolizji z udziałami rowerów poziomych ;) ]

Zacznę od siebie. Skromnie.
12.10.2010
Poznańska, w kierunku na Warszawę, już za Kablem. Lecę rozgrzewkowo 25 km/h, obok pojawia się jakiś żółty samochodzik. Ale tak jakoś wolno, przede mną jakiś zjazd w prawo, wydaje mi się, że odpala kierunek... I sekundę potem nagle hamuje gwałtownie i skręca przede mną. Dosłownie 3 metry przede mną...! Dobrze, że hamulec napełniony świeżo DOT3, więc ostro po nim, prawie się zatrzymałem... Gdybym jechał "swoje trzy dyszki" albo myślał nie wiadomo o czym, miał kiepskie hamulce, jak 2 dni wcześniej - pewnie babka już by wysupływała ze swojego portfelika odszkodowanie na nowy rowerek dla mnie ;)

Jakieś pół godziny temu. Wracałem z apteki - podporządkowaną, ale z zielonym światłem. Rozpędzony, gaz do dechy, 30 na liczniku. Przed skrzyżowaniem ostro przyhamowałem - nie wiadomo czy jakiś leming (pieszy) nie wtargnie na jezdnię, bo czasem tak przechodzą... Ale nie widzę nic, ludzie przeszli już równolegle do mojego toru jazdy, j zaraz... HAMULEC. Na jezdnię wlatuje mi pionowy rowerzysta, przejeżdżając poprzecznie do mojego toru jazdy, równolegle do drogi krajowej, która ma czerwone. On też na przejściu miał czerwone światło... A co by było, gdybym jechał dalej 30 i dopiero na skrzyżowaniu chciał hamować?  Obu nas by zawieźli do szpitala czy tylko jego?

Jakieś 2 lata temu... Z podporządkowanej wjeżdżałem w taką zakręcającą, z której wyjechał pionowiec. On zdezorientowany "cudakiem" zaczął uciekać przede mną, ja nie wiedziałem w którą stronę on pojedzie no i... przywaliłem w jego bok. Wywaliłem się. Po kilku sekundach podniosłem, otarłem i... nie nic. Mój rowerek też nic, poza przestawieniem przerzutki przedniej. Z kolei kolega pionowy - potargany, poszurany - podnosił się kilka minut...

A propos strat. Nocna Masa Krytyczna, w 2008. Wracaliśmy z Nowego Dworu Mazowieckiego czy innego Modlina. Na wysokosci Łomianek, na bocznej uliczce zachciało mi się przenieść aparat fotograficzny z lewej na prawą rękę. Połozyłem więc lewą rękę na prawej części kierownicy, pzełozyłem prawą przez sznurek aparatu i... nagle stwierdziłem, że musze poprawić kierunek jazdy. Co skończyło się gwałtownym zakrętem w lewo przy V ~25 km/h. Moje straty: lekko skrzywiona ośka lewego pedała. I lekkie potłuczenie dumy ;) Obawiam się, że rowerzysta pionowy zostałby odwieziony karetką, a jego zęby by jechały obok... ;)

hansglopke

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2308
  • Zduńska Wola
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #1 dnia: Października 14, 2010, 07:16:02 pm »
Śmigałem kiedyś kolarką, tysiące lat temu. Lekko z górki łagodny zakręt w prawo. Wszystko dzieje się w mieście. Z lewej zbliżają się dwie  "babcie" z nimi jakiś szczyl. Chłoptaś zaczyna przebiegać mi przed rowerem na prawo, ja na środek bezpiecznie go omijam. Chłopak dobiegł do prawego krawężnika i zawraca do babci. Nie dobiegł. Przeleciałem przez kierownik na glebę. Zanim się pozbierałem sprawców nie było. Szytka z przodu flak + ogólne otarcia.
"Tak to już jest, że najszybciej zwraca na siebie uwagę idiota." - CK Dezerterzy

"Na pionowcu boli tyłek, plecy i w ogóle wykańczająca i niewygodna pozycja jest..." - Mototramp


wwojciech

  • kolarz na poziomie
  • ***
  • Wiadomości: 114
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #2 dnia: Października 14, 2010, 07:37:57 pm »
Około 10 lat temu (młody i głupi) pojechałem na jednym rowerze z kolegą (trzeźwi) z konkretnej góry i na zakręcie chyba nas podrzuciło (nie pamiętam wypadku) ale z 40 pewno mieliśmy...ja miałem obojczyk złamany z przemieszczeniem, obdarty (na asfalcie wypadek był) i skręcona noga w kostce. Natomiast kolega był też obdarty plus wstrząs mózgu i jak się okazało później pęknięta czaszka.

Z górki jechałem na mtb i na dziurce sztyca nie wytrzymała przeciążenia i pękła a ja spadłem przy spokojnie ponad 40km/h całym ciężarem na rękę która uległa złamaniu.

Jeśli chodzi o poziomy to miesiąc temu kiedy się jeszcze uczyłem jeździć bez trzymanki na nowym poziomym przetarłem bokiem po asfalcie:) zdarty łokieć, bok, i łokieć dwa rozmiary większy:) rower wyszedł bez szwanku:)

I wiele wiele innych o których nie będę pisał bo kto by to czytał, ogólnie dużo razy miałem jakieś przygody na rowerze. Z resztą dużo km przejechane to i jakieś wypadki muszą być:)

luki.l

  • kolarz na poziomie
  • ***
  • Wiadomości: 75
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #3 dnia: Października 14, 2010, 08:07:30 pm »
1. Z 7 lat temu jechałem kolarką z zawiniętą bluzą na kierownicy. Tak los sprawił(moja głupota), że bluza się wplątała w przednie koło. Rower od razu stanął a ja poleciałem przez kierownicę do przodu. Jak tak sobie leciałem to udało mi się w ostatniej chwili zgiąć głowę i upaść na bark. Ogólnie to tylko naderwane wiązadło i takie tam. Z miesiąc nie mogłem ruszać ręką a z pół roku nie mogłem za bardzo nic dźwigać.

2. Niedaleka przeszłość. Znosiłem swoją pechową kolarkę z niewyremontowanego strychu. Było dość ciemno. "Ktoś" coś położył na schodach a ja się na tym poślizgłem. Rower poleciał w dół (na schody na półpiętrze - nie ma barierki) a ja za nim na niego.  Trochę bolało... Rower też...

3. Bardzo bliska przeszłość. Pierwsza próba jazdy na moim prototypie roweru poziomego. Nie dałem rady utrzymać równowagi i wyjechać z garażu. Zaliczyłem ścianę i posadzkę. Też trochę bolało. 

A tą kolarkę to chyba potnę i zrobię z niej rower poziomy...

cruzbike

  • wyczynowiec na poziomie
  • ****
  • Wiadomości: 327
  • Solec Wielkopolski
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #4 dnia: Października 14, 2010, 08:52:26 pm »
Cytuj
Rower poleciał w dół (na schody na półpiętrze - nie ma barierki) a ja za nim na niego.  Trochę bolało... Rower też...
Zleciałeś głową w dół ?

Ja osobiście na  poziomie nie zaliczyłem jako tako mocnej gleby, ale na pionowym , na swojej damce, jechałem z peronu w stronę domu ( jakieś 400 metrów ) i tak jechałem już 36 km/h. to złapałem się siedzenia z tyłu i pochyliłem, chwilę potem urwał mi się lewy pedał, na który akurat naciskałem, uderzyłem lewą nogą w asfalt co spowodowało małą stójkę ( jechałem bez trzymania kierownicy ) w trakcie której kierownica szybko zdążyła się przekręcić w prawą stronę ( na maksa ).  Gdy wylądował przód, to przeleciałem przez kierownice a rower wywijał salta lądując na kierownicy, co spowodowało rozwalenie się o twardą powierzchnię "czarnej skrzynki"( licznika  ::)), i przedniej lampki. Kulałem się ładnych parę metrów  torując drogę rowerkowi, kulającemu się za mną. Jak się zatrzymałem to wstałem i oglądałem się czy gdzieś nie jestem połamany, bo mi się nie chciało wierzyć że jestem cały, ale skończyło się na ciężkich obrażeniach wszystkich kończyn i klatki piersiowej oraz pleców,( dopiero potem wyszło na jaw że miałem pękniętą kość lewego przedramienia, na której wylądowałem). Najbardziej mi żal tego licznika, wiedział bym o wiele więcej o prędkości i o czasie ( kiedy się rozwaliłem ), miałem nowiuśki licznik , miesiąc używany.

Pozdrawiam  :)
« Ostatnia zmiana: Października 14, 2010, 09:22:04 pm wysłana przez cruzbike »
GG: 13949582

Franc

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2359
  • Ponad 30 lat na poziomie
    • Moje zdjęcia rowerów
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #5 dnia: Października 14, 2010, 09:54:00 pm »
Jak uprawianie kombatanctwa, to pełną gębą:
1. W podstawówce: ścigaliśmy się z kolegami dookoła trawnika, jechałem na swoim wigry i wchodząc w zakręt zapomniałem o pedałach - wewnętrzny do zakrętu został na dole, odbił się od ziemi, skręciło mnie w drugą stronę, wpadłem na ławeczkę i zrobiłem otb. Bez strat na zdrowiu i w sprzęcie.
2. Skakałem z małej górki (~30cm różnicy poziomu pomiędzy chodnikiem a trawnikiem) na Pelikanie siostry. Po wylądowaniu nie wyrobiłem się z ominięciem drzewa. Pogiąłem widelec i przednie koło. Ja miałem jakieś otarcia.
3. W liceum, wracałem ze zbiórki harcerskiej do domu. Jechałem Jubilatem, było z górki i Jubilat się złożył. Ale nie wokół zawiasu (jak przy poluzowaniu śruby), tylko wokół śruby (zawias puścił). Rama rozpadła się na dwie części a ja poleciałem pomiędzy nie na buzię, na szutrową drogę. Przez tydzień nie chodziłem do szkoły tak byłem piękny na buzi, zresztą pękniętą przegrodę nosową i bliznę na nosie mam do dziś.
4. Jechałem Nr5 na wycieczkę z Kolegami i pękł mi drążek kierowniczy (Nr5 był SWB z USS), skończyłem w lewym rowie, na dupie. Bez strat własnych, ale mało brakowało, a wjechałbym w latarnie uliczną. Dobrze, że nikt nie wyprzedzał nas ani nie jechał z przeciwka.
5. Jechałem Nr5 na wycieczkę, był z górki, z 40km/h mogłem jechać, na rondzie był rozsypany żwirek (bez muchomorka) , musiałem trochę przyhamować to mnie położyło. Pogięta klamka hamulca, otarta kierownica, pedał, fotelik i lewe udo. Przez parę dni problemy z siadaniem.
6. Jechałem na P7 do pracy, śmieszką wzdłuż Trasy Siekierkowskiej (wAw), na zakręcie przy stawach było ślisko, gówno pasy (jeszcze bardziej śliskie też były) i położyło mnie w zakręcie. Otarty kufer, pedały i zdarta skóra na lewym udzie, pośladku i łokciu. Miałem problemy z siadaniem przez dobry tydzień.
7. Jechałem na P7 szosą przez Szczytno i gadałem przez telefon. Jak skończyłem to próbowałem schować go do kieszeni i nie wyrobiłem się na zakręcie. Wywaliłem się na krawężniku przy jakiś 30km/h. Rower miał otarcia na kufrze, pedałach a ja zdartą skórę na prawym udzie i podudziu (duże placki) a blizny na łokciu mam do dziś.
8. Wracałem na P8 z pracy, jechałem Puławską (wAw), wyprzedzałem poboczem sznur samochodów ruszający spod świateł, więc jechałem tak ze 35km/h. I jak byłem w połowie przed pierwszym samochodem to paniusia odbiła w prawo, stukając mnie w kufer. Poleciałem w boczną uliczkę, położyło mnie i szorowałem bokiem aż do wysepki dla pieszych. Otarty kufer, pedał, but, Zdarta skóra na prawym udzie (tydzień problemów z siadaniem) a prawy łokieć dostał kolejne blizny.
Jak na razie tyle.
Franc "Rowery Poziome Rule"

IMK P14-001 (SWB ASS)
Thyss 222
IMK P12 (SWB, USS, B2B tandem)
Twister 800

gemsi

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1616
  • carbon matters
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #6 dnia: Października 14, 2010, 11:02:28 pm »

jechalem na masie na trajku, obok mnie Franc i Kaczor1, stwierdzilem ze smiesznie bedzie jak mnie chopaki pociagna chwile, chwila trwala 2 sekundy, trajka skrecila w lewo Franc zaliczyl glebe

Franc

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 2359
  • Ponad 30 lat na poziomie
    • Moje zdjęcia rowerów
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #7 dnia: Października 14, 2010, 11:21:03 pm »
Gemsi: No tak, ale obyło się bez strat w sprzęcie, na zdrowiu też nie ucierpiałem, więc z mojej strony to tego nie liczę.
Franc "Rowery Poziome Rule"

IMK P14-001 (SWB ASS)
Thyss 222
IMK P12 (SWB, USS, B2B tandem)
Twister 800

krystianpajak

  • sympatyk na poziomie
  • **
  • Wiadomości: 31
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #8 dnia: Października 15, 2010, 09:13:22 am »
...pewnie każdy z nas w swojej dotychczasowej rowerowej karierze:) miał jakieś krzywe akcje. Z moich najbardziej utkwiła mi w pamięci ta do której tak naprawdę  nie doszło-na całe szczęście. ...w skrócie wyglądało to tak: po całym dniu szaleństwa na moim bmx/e(bez hamulców)-(skokach z murków, jazdy na kole i wszystkiego czego tylko rodzice zabraniali)nadszedł czas bym odstawił swego najlepszego przyjaciela do piwnicy-i właśnie w tym momencie gdy sprowadzałem go schodami została mi w ręku tylko kierownica cała reszta poleciała w dól. Pękła skubana:) na wsporniku pozostawiając tylko ostry szpikulec na który na bank bym się nadział gdyby to wszystko wydarzyło się podczas jazdy...miałem farta!!! Potem rower dałem mojemu wujasowi by mi pospawał-co uczynił (jazdę próbną bez mojej wiedzy odbyła moja kuzynka -i to jak!!!! bidulka nie wiedziała że hamulców w owym pojezdzie brak-przekonała się szybko tracąc prędkość na skutek tarcia twarzy o siatkę od płotu:(((( auć!!!! -nie życzę nikomu.       

luki.l

  • kolarz na poziomie
  • ***
  • Wiadomości: 75
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #9 dnia: Października 16, 2010, 05:04:27 am »
Cytuj
Rower poleciał w dół (na schody na półpiętrze - nie ma barierki) a ja za nim na niego.  Trochę bolało... Rower też...
Zleciałeś głową w dół ?


Na szczęście nie:-)

szydziu

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1709
    • Pilskie Bractwo Turystyki Rowerowej.
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #10 dnia: Października 16, 2010, 05:40:35 am »
Z akcji na pionach (chyba jubilat) - czasy podstawówki - tak tak 8 klas i 16 świadectw ;) podjeżdżam w okolice wieżowca i zaraz koło wejścia jest mały podjazd do śmietnika - niewielki rozpęd i wyskok z podjazdu - a tu nagle wychodzi sasiad z  wieżowca - hamowanie już w powietrzu więc przednie koło uderza w ziemię zablokowane  ja tracę równowagę i przednimi ząbkami uderzam w śrubę - efekt dwie górne jedynki obłupane na serokość kluca cynaście.
druga z wiekszych akcji wydarzyła się około 2003r wracam późnym wieczorem ( ok.północy) do domq żeby nie ganiać wokół ronda śmigam przez puste rondo - przy zjeździe widzę zbliżający się patrol - by uniknąć niepotrzebnych zatargów z władzą - a skąd a dokąd a dlaczego bez świateł itd. postanawiam przyspieszyć i śmignąć między garażami - dalej sytuacje znam z opowieści szwagra który wtedy wracał od mojej siostry ( jak jeszcze był kandydatem na szwagra ;) )Mówił że skręciłem w prawo na krzyżówce i nagle rower zatrzymał się w miejscu a ja poleciałem na potwarz bez kierownice. Zaraz się pozbierałem i na skrzywionej kierownicy pojechałem miedzy  garaże - skręcając w lewo kierownica gdzieś tam zachaczyła więc znów wywinołem orła tyle że dłużej leżałem że szwagier zaniepokojony ruszył w moja stronę - zanim dotarł pozbierałem się i ruszyłem przed siebie - oczywiście kierownica była już w poprzek - pierwsza i jedyna dziura między garażami - znów gleba - tym razem zdążył dojść i zaczoł zbierać z gleby ale podobno go opierdzieliłem kopnołem kierownice żeby naprostować i pojechałem do domu. Piątek rano tata szykuje sie do roboty - patrzy a rower stoi w przedpokoju (zawsze był w piwnicy) wchodzi do pokoju a ja leżę w wyrze cały obrzygany poł ryjka w mieszaninie krwi i piachu - chyba strasznie się przejoł bo zaczął mnie budzić słowami - najeb%^^^ałes się dostałeś wpierdal i teraz z roboty cię wywalą. Ja jak wstałem i zobaczyłem się w lustrze to znów poleciał pawik obmyłem sie ile szło zadzwoniłem do lekarza rodzinnego i zarejestrowalem na 14. JAk pani doktor zapytała mnie co się stało a ja nie potrafiłem odpowiedzieć bez słowa wystawiła skierowanie do szpitala. O 15 ojciec wrócił z roboty i zawiozł mnie na izbę przyjęć - stwierdzono wstrząśnienie mózgu i zatrzymanie na 24h obserwacje. Podłączyloi mnie pod kroplówki i opuchlizna z twarzy i przedramienia szybko zeszła - blizny zostały - choć na głowie we włosach boli mnie do dziś jak np. fryzjer obcina maszynką.
Ktoś potrzebuje przyczepę kempingową?


https://youtu.be/b-T87-Vb9a8

Yin

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 4079
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #11 dnia: Października 16, 2010, 10:42:31 am »
Cruzbike (FWD) + zakręt z górki + piach= pierwsza gleba na poziomie. Strat własnych brak, w rowerze zgięty przedni blat. Wracałem do domu na średnim.
Lwb + tory tramwajowe = 3x gleba w różnych miejscach jednego dnia. O dziwo wcześniej i później nie miałem z tym rowerem żadnych problemów w tych samych miejscach.
Początki mtb - zjazd na sztywniaku z ostrej górki w postaci starej hałdy, pod koniec zjazdu okazało się że na samym dole górki są kładzione jakieś rury i gdzie nie spojrzę jest wykopany rów 1m x1m. Do tej pory nie wiem jakim cudem udało mi się zeskoczyć z jadącego roweru przez kierownicę i przelecieć nad rowem. O dziwo obaj z rowerem wyszliśmy bez szwanku, ale adrenalina jeszcze długo schodziła. :).
Mtb, trening w parku od mojej prawej za płotu wyjeżdża wymuszając pierwszeństwo grupa młodych bikerów. Daję po hamulcach żeby uniknąć zderzenia i zaliczam efektowne otb przy prędkości 40km/h (przy lądowaniu udało mi się przeturlać przez bark). Straty własne - brak, rower też.
Bmx, za młodu - zjazd na pożyczonej maszynie z niedokręconą kierownicą i hopka. Rezultat - otb przy lądowaniu, żwir wbity w skórę i zjechana skóra na nosie.
Mtb, szybki zjazd (trochę ponad 50 km/h) na slickach na mokrym, 30m ode mnie poziomy swb gwałtownie zahamował  przed leżącym policjantem. Dałem po hamulcach w celu wyhamowania przed swb, ale na mokrym na moich slickach droga hamowania wydłuża się  2x. Zaliczyłem skida z poślizgiem przedniego koła = gleba, ślizg po asfalcie i lądowanie ciałem z boku / tyłu swb. Straty własne - otarcia naskórka, minimalnie skrzywiona ośka pedału, przetarcie na koszulce kolarskiej  i rysy na nowym telefonie (który po mimo szorowania między ciałem a asfaltem przeżył i działa bezawaryjnie do dziś :) ). Strat w swb - brak (Janusza kolejny raz przepraszam :) ).

Btw. z mojego doświadczenia jeśli zaliczamy szorowanie po asfalcie i nie jesteśmy zablokowani rowerem to warto przyłożyć ręce do klatki i turlać się do wytracenia prędkości. Przy lotach przez kierownicę sprawdza się przeturlanie przez bark:
http://www.youtube.com/watch?v=W93w6aw26Ls
Przy pełnej prędkości wygląda to tak:
http://www.youtube.com/watch?v=rYvQ8Npb0BE
Trzeba się trochę poturlać ''na sucho'' żeby robić to dobrze i instynktownie.
« Ostatnia zmiana: Października 16, 2010, 10:44:08 am wysłana przez Yin »

pajak_gdynia

  • całkiem inny wariat
  • *****
  • Wiadomości: 1322
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #12 dnia: Listopada 06, 2010, 09:34:15 pm »
A co mi tam :)
* Lat chyba 7. Zjazd z górki (3m wysokości, 45*). Na zakończeniu górki coś hamulec nie zadziałał. Lądowanie na plecach miałem :)
* Lat chyba 12. Trening downhillu: wzgórze z 40m, nachylenie z 45* z jednym hopkiem. Jakieś szczeniaki rzuciły patyk, trafił w przednie koło.. Pani doktor wyciągała mi jeansy z biodra przez conajmniej godzinę. Potem już nie wiem..
* Lat chyba 15. Jadę z kolegą pod sakwami (passat), on się zatrzymuje przed skrzyżowaniem.. a mi pękają obie linki łączące szczęki hamulcy.. Trochę się poobcieraliśmy, musiałem naprawiać sakwy kumpla..
* Jadę sobie spokojnie ścieżką rowerową (jakie 25) i.. rower zatrzymuje się w miejscu.. Batmanek na trawkę: mi nic się nie stało :) Zaczepiłem tylnym kołem o kawałek rury wystający z ziemi. Po raz pierwszy widziałem kwadratową felgę..
* Inna ścieżka rowerowa.. spotkałem wykopaną dziurę głęboką na ponad metr. Albo raczej dziura mnie zaprosiła w gości :) Zalany byłem jak trza :)
* Jadę do pracy, pora zupełnie nieprzyzwoita, ścieżka ta co z dziurą. Z naprzeciwka jedzie gostek. Oboje jedziemy środkiem, a żaden nie wpadł na pomysł ustąpienia pierwszeństwa. Skończyło się na słowie "przepraszam" wypowiedzianym w tej samej chwili.. i oboje pojechaliśmy dalej  ::)
* W Szwecji pan wymijając samochód z naprzeciwka nie ominął mnie. Gdyby nie jakiś obrzydliwy ostry kamol (których tam cała masa..), to by mi nic nie było, a tak zweryfikowałem stan szpitali w Szwecji. Ale nawet wrócili mi rower samolotem :)
* Jadę "spokojnie" do domu (no.. na zegarze z 60kaemów, pięknie wiało), kątem oka widzę czyjś migacz  :o No i pani zatrzymała się tuż przede mną. Nie tylko ja byłem zdziwiony jej manewrem: kierowca jadący za nią miał oczy jak 5zł. Barierki nie zdażyłem już zaliczyć, to i pocałowałem panią w "tyłek". Dzięki kaskowi "tylko" dłuższy odpoczynek.. No i nie pojechałem do Szwecji po raz drugi. Pan doktor potem pokazał mi kask: dziura w styropianie wielkości pięści. Kask jest tańszy od nowej czaszki.
* "Zapomniałem" zwolnić przed zakrętem.. "Położyłem" rower przepięknie (opony cały czas trzymały!). Tylko zapomniałem przestać kręcić pedałami.. Z tyłu na szczęście nikt nie jechał i "stało" się jakoś jesienią (rękawiczki, grube spodnie, kurtka z kordury)
* W ścigu siadła mi tylna piasta. To kupiłem nowe piasty, szprychy i zaplotłem "słoneczko". Wjeżdżając pod dość ostrą górkę pełną dziur.. no dowiedziałem się, że tylnego koła nie zaplata się na słoneczko..
* Taki mały treking: leśna ścieżka ładnie schodząca w dół. Sporo piachu, to trzeba jechać szybko. No ale znalazł się korzeń.. Złamana obręcz, skrzywiony widelec.
* Testuję odcinek estakady zamknięty dla ruchu. Trochę ciemno, ale nowiutka nawierzchnia, to nie ma się czego bać. Myliłem się: w poprzek ustawiona była blacha osłaniająca spawaczy na przęśle od wiatru.. Krwiak jak się patrzy, kolejny widelec..
* Przy samym szpitalu.. omijam jakieś auto na poboczu.. a tu się drzwi otwierają. Nawet nie zdążyłem mrugnąć a już pani miała złamaną rękę (otwarte złamanie, fuj..) Mnie potwornie tylko duma zabolała, widelec wygięty pokryty z OC paniusi..
* Jadę powoli ścieżką, a z za płotu pod koła wjeżdża mi 4 letnie dziecko na rowerku. Na szczęście zdążyłem zablokować koło i przekoziołkowałem, dziecko "zaliczyło" tylko mój rower, bez większych obrażeń. Mamusia która "wypchnęła" dziecko pod moje koła sama zadzwoniła po policję: panowie zjawili się po 5 minutach i poczęstowali ją mandatem. Nawet dostałem na koszt paniusi nowe siodełko (bo się zaczepiło o osłonę łańcucha)

Jezu.. Aż tego tyle było?

bolero

  • sympatyk
  • *
  • Wiadomości: 11
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #13 dnia: Listopada 06, 2010, 11:08:34 pm »
Mój najciekawszy przypadek wypadek rowerowy miał miejsce w zimie . Jeździliśmy z kumplami po lodzie  na okolicznych łąkach . Lód  nie był gruby coś około 1cm ale wytrzymywał nasze szaleństwa po nim . W płytkich miejscach można jeździć po naprawdę cieniutkim  lodzie . Tego lodu były całe hektary  więc można było się nieźle rozpędzić  . Jadąc dość szybko natrafiłem na słabsze miejsce  i tylne koło zaczeło się zapadać ,więc ja pochyliłem się do przodu . Spowodowało to że pod przednim kołem załamał się lód .Nie było głęboko coś około 30 cm .Dałem pięknego nura nad kierownicą i spadając przebiłem lód rękami które pojechały pod lodem po dnie .Wyrąbałem z metr lodu szyją .Myślałem że obetnie mi głowę ale nie,jakoś została na karku .

storm

  • Gość
Odp: Wypadki, kolizje, przypadki, zdarzenia...
« Odpowiedź #14 dnia: Listopada 06, 2010, 11:18:45 pm »
No to jeszcze ja, a co! ;)

1. Jakoś swego czasu wracałem do domu, najpierw do kolegi po swój rower i na nim do domu dopiero, ale kolega postanowił, że mnie odwiezie... No tow siadłem na bagaznik pelikana, on na siodełko i... ruszył do przodu. na tyle mocno, że przednie koło poszlo do góry, tył do dołu i... zabolały 4 literki ;)
2. Dawno temu uczyłem się jeździć na damce. Nieźle mi szło, nawet te kilkanaście metrów przejechałem, ale akurat na zakręcie... chciałem jakos tak nie jechać po środku jezdni, więc skontrowałem. za mocno. Obok był wysoki krawężnik i... Tak zaliczyłem pierwsze OTB.
3. Kolejny raz moją wspaniałą damką - wracaliśmy z Kaput, po dłuższej zabawie na stogu siana. Jakiś kolega coś tam do mnie miał, coś tam fikał z rowerkiem... No to podjechałem po kilku chwilach do niego... Zdjąłem lewą stopę z pedała... No i pojechałem bliżej jego tylnego koła... Kolega wracał do domu na piechotę, ciągnąc rower. O dziwo mnie nic się nie stało ;) [ wiem, ze to nieładnie tak się chwalić, no ale wiem przynajmniej co się dzieje w takich przypadkach ;) ]
4. Kupiłem nowy rower, trekkinga, w 2006 roku. No i wyjeżdżamy z fortu wola z kolegą, obaj na pionowcach, on jechał za mną. W pewnej chwili zachciało mi się podrapać po plecach, więc zdjąłem prawą rekę z kierownicy... lewa została... Po sekundzie stwiedziłem, że warto zwolnić przed stojącym samochodem... No to przyhamowałem. na świeżym, nowym hamulcu przednim... Skończyło się na locie przez kierę, OTB, zniszczona koszulka...
5. Dojeżdżając do elektrociepłowni wolskiej, jakimś cudem wymijajac rzędy samochodów, spiesząc się do pracy, znalazłem się na 3 pasie... Przede mną jakiś samochód, na 2 pasie od prawej tiry, chciałem przejechać między nimi, zagapiłem się... i z predkością około 15 km/h władowałem się w Toyotę Yaris. W zderzak. Zaraz potem nastąpiła akcja rodem z filmu, gdyż kierującym toyotą byl jakis były żołnierzyk po iraku, z mocno zszarpanymi nerwami, strasznie nerwowy... Nie polecam nikomu, cała akcja kosztowała mnie kilkaset zeta za rysę na zderzaku (okrrrropne!) i jeszcze zszargane nerwy po psychicznie podchorowanym zołnierzyku. (teraz już wiem, że miał ewidentnie syndromy PTSD)
6. Nocna Masa Krytyczna - wylecieliśmy z Placu zamkowego na Solidarności via Nowy Przejazd. Sam Przejazd jest tak rozwinięty, że da się na nim bez pedałowania wyciągnąć spokojnie te 30, więc przed wjazdem do Tunelu WZ miałem na SWB jakieś 4x km/h. Chwile potem drąc się "uuuwaaagaa!" leciałem już ponad 50... dobiłem do 55 wpatrzony w licznik po czym...... spojrzałem przed siebie i zobaczyłem kolumnę samochodów. W pierwszej chwili szok, w drugiej już hamowałem tylnym, po chwili go zablokowałem, zacząłem tańczyć na tym prawym pasie, udało mi się odcisnąć hampla, dorzuciłem jeszcze przód i... wyhamowałem :D Nawet miałem jeszcze kilka metrów do ostatniej blaszki, a na liczniku marne 2X km/h :) Ale co moje to moje. Co ciekawe, kilka tygodni wcześniej, jechałem kellysem pionowcem w tę samą stronę, na mokrym, tez hamowałem po wjechaniu w tunel, też mną rzucało po zablokowaniu tylnego koła - i już wtedy pojąłem co to jest "hamowanie pulsacyjne" ;)