Odniosę się do Ciebie Macieju.
Wydaje mi się, że ten problem jest jak jak odwrócona krzywa Gaussa.
Na początku wartości są wysokie, idąc w prawo maleją i potem znowu rosną.
Krzywa wyraża problematykę jedzenia na osi pionowej a na poziomej poziom aktywności.
Na początku są ci opisywani przez Ciebie. Unikają ruchu, albo nie mają okazji, itp., ich problem z jedzeniem jest spory.
Potem są tacy co coś tam się ruszają i coś tam jedzą. Aktywność średnia problem z jedzeniem różny ale zwykle niski, nawet nie myślą o tym że za dużo lub czasem za mało jedzą. Za dużo się nie ruszają więc jak im nawet przemiana trochę ruszy albo coś więcej zjedzą to jakoś to się rozejdzie po kościach.
Koniec wykresu to ci co regularnie są aktywni albo nieregularnie ale kondycja pozwala im na ambitne jednostki treningowe typu wypad w góry 18h na nogach, trasa kilkaset km, bieg ultra. Dla nich jedzenie ponownie jest problemem. Nie dość jedzą, czasem za mało tego co trzeba, organizm podczas wysiłku nie zawsze jest zdolny przyswoić to co potrzeba.
Rozkład ten nie jest spójny z liczebnością tych przypadków.
Okresowo wiele osób czasowo przesuwa się po krzywej. W lecie ruszają się dużo, zimą nie mają tej motywacji. Jest napadowa aktywność fizyczna i obżarstwo niekoniecznie skorelowane.
Mamy trendy 16tys osób na półmaratonie w Krakowie i wyczerpany limit.
Mamy masową otyłość po wszystkich przedziałach wiekowych.
Uważam, że koło szybkiej poziomki powinno być osłonięte najlepiej w +75% od góry by minimaliziwać opory opływu. Górna część koła jest ich główną przyczyną.
Można się ratować kołpakami, dopasowaniem do ramy ale bez owiewki to wszystko jest jak spadochron hamujący.