Robiliśmy dzisiaj pokazy i "Jazdy próbne" na poziomach.
Z rowerami umieściłem się na uboczu, by jeżdżący nie porozjeżdżali piknikowiczów.
Dla zwiększenia zainteresowania jeździłem na boisku po którym chodzili ludzi. Jadę wzdłuż żywopłotu, przede mną pusty asfalt i łebek wyskakuje mi wprost pod koła. Niedużo brakowało bym go stuknął...
Wypadek jest zwykle wynikiem zbioru przypadków, okoliczności.
1) miałem dobrą widoczność, i byłem pewny że kontroluję sytuację

2) dziura w żywopłocie(z takiego kąta patrzenia) była zupełnie niewidoczna.
3) gdybym jechał na "zwykłym rowerze" głowę bym miał nad żywopłotem, i chłopaka bym widział
4) Łebek też mnie nie widział
5)chłopaki jak to chłopaki, też szybciej robią niż myślą- przez tą dziurę w żywopłocie śmignął jakby go psy goniły.
6)gdybym wykazał się większą wyobraźnią to jechałbym z 4-5 metrów od żywopłotu- pewnie zobaczyłbym dziurę w tym zielonym murze, a na pewno bym miał więcej czasu na reakcję.*
Mało brakowało, ale na szczęście nic się na stało. Nie jechałem zbyt szybko, w końcu nie chciałem nigdzie dojechać tylko pokazać jeżdżącego pozioma.
*jak zwykle nasuwa mi się wierszyk Andrzeja Waligórskiego
"I myśl mamy całkiem nową "Mniej dupą a więcej głową"!
Dobrze jest patrzeć i myśleć co się robi
I jeszcze Waligórski
"Raz baca krótkowidz z owieczki korzystał
Dziwiąc się, że mu ona nie meczy lecz śwista
Dopiero na kolegium mu wytłumaczono
Że wyryćkał świstaka, co jest pod ochroną"
