Odpowiadając na drugą część bajań ludowych i prawd objawionych pragnę zauważyć, że długa jazda w deszczu, przy zachowaniu odpowiednich zasad (jazda na miękkich przełożeniach, przerwy maks. 5 minut, by się nie wychłodzić) krzywdy organizmowi nie czyni.
Badania naukowe pokazują, że ryzyko choroby zwyrodnieniowej stawów, łac. osteoarthrosis, nie jest wyższe u osób które je przeciążają i narażają na rozmaite pogodowe niedogodności niż u "zwykłych" ludzi.
Może Panie Marku i bajam, ale za czasów mojej młodości (czyli czasów zbrodniczej komuny),
gdy w deszczu zdarzało mi się na rowerze jeździć, ówczesne deszcze (nawet te w RFN) ZAWSZE
niższą temperaturę od mojego ciała (36,6) miały i ciało moje okrutnie CHŁODZIŁY.
Żadne przerwy czy techniki kręceń nie pomagały, więc jako pięćdziesięcioośmiolatek
różne dolegliwości stawowe odczuwać zacząłem.
Z Pańskiego naukowego wywodu wniosek takowy wyciągam (i jednocześnie cieszę się),
że w wolnej Polsce, pod szczególną opieką bóstw pozaziemskich będącej i w ostatnich latach znakomicie zarządzanej, deszcze SĄ CIEPŁE i rowerzystom oraz ich stawom bardzo PRZYJAZNE.
Zwłaszcza gdy ci miękko kręcą i odpowiednie przerwy stosują.
Jestem za, choć osobiście moknąć nie lubię i dlatego VMa zażywam.