Pole Mokotowskie, godzina 23:00, wracam z roboty. Dojeżdżam do skrzyżowania Banacha i Żwirki i Wigury, 10m przed pasami dla pieszych słyże komentarz babki idącej z facetem "ale to kręgosłup musi tak boleć!" - pewnie o mnie... Cholera, mam dosyć po cąłym dniu, padnięty jestem a tu komenty idą... I to jeszcze durne. Zatrzymałem się na przejsciu bo niestety czerwone, stoję... a oni właśnie podchodzą, stanęli z boku i się zaczyna:
- A to kręgosłup tak nie boli jak się tak jedzie???
Ja Was przepraszam, ale jak spojrzałem na tą pare iz obaczyłem, że ona pyta absolutnie POWAŻNIE, to mi po prostu wszystko opadło i jednocześnie wezbrała we mnie złość...
- A wie pani co... ja na pielgrzymkę do Częstochowy jadę... To jest masakra, to po prostu tortury, normalnie izba tortur...
Mówiąc to patrzyłem na nią, ale ona nie skapnęła że sobie jaja robię, facet też nie, ale zapaliło się zielone i... uciekłem.

Wybaczcie, ale takie pytania to... Normalnie mi się odechciało "gadki na poziomie". Bo to chyba trzeba mieć coś nie tak, żeby widzieć rozpartego wygodnie człowieka na rowerze poziomym i zastanawiać się, że: "jego na pewno kręgosłup musi boleć przy takiej jeździe".
I reakcja z 1.5km dalej na Bitwy Warszawskiej. Pełznę sobie trzydzieści po nierównym asfalcie, a nagle w lusterku coś miga i.... FRUUUUUU, obok mnie przelatuje pregubowiec A251 linii 167, z piękną reklamą na tylnej ścianie o równych motocyklistach, rowerzystach i kierowcach samozłomów. Jassssne, idealna reklama na czymś co mija cię z prędkością 80 km/h w odległości metra... Super! ;>>>