Melduję udany powrót do domu. Choć z Dżimim zmoczyło nas konkretnie na porannej trasie Wilga-Garwolin, to dzięki dobremu tempu jazdy (>25km/h średnio, z sakwami, w niepogodę) daliśmy radę na styk zdążyć na pociąg o 10-tej. Dzięki temu i Dżimi był na czas w Wawie i ja.
A już po wyjściu z pociągu miałem kolejną usterkę - licznik przestał działać, bo obluzował się czujniczek (trytytka pękła). Ale po wczorajszej gumie w przednim kole (wciąż jeszcze nie zmieniłem tej zużytej opony, zaraz się za nią biorę) i przedwczorajszej awarii przedniej przerzutki (pancerz i linka zdjęte, ale okazało się, że nie mam w domu zapasowych końcówek więc jutro dalej jadę "na kamyczku" i muszę je kupić) licznik to już pikuś. I już go naprawiłem (nowa trytytka).
Niniejszym ogłaszam, że w tym roku wyrobiłem chyba normę usterek za całą ekipę zlotową
p.s. Dziasiek, już Ci to mówiłem osobiście, ale powtórzę: Kawał dobrej roboty z organizacją zlotu!
p.p.s. Dzięki wszystkim, którzy mi pomogli z tą gumą - łatka, pompki, wsparcie, nagrywanie video i loża szyderców przy wymianie - doceniam

p.p.p.s. Anton - sorry, że nie wytrwałem do końca wykładu, ale już padałem na twarz, a czekało mnie jeszcze poranne wstawanie na pociąg. Następnym razem się poprawię.