Skorupa z włókien szklanych nie jest bardziej niebezpieczna niż ze stali inaczej nikt nie robiłby włókna kasków i bolidów F1.
Cytaty z forum pasjonatów wyścigów F1:
"[...] klatka w której znajduje się kierowca musi uniemożliwiać wdarcie się części bolidu np zawieszenia do tej klatki i tym samym zranienie kierowcy (patrz wypadek Ralfa w Monaco 2000 czy 2001*) lub co gorsza jej pęknięcie i tym samym zgniecenie kierowcy. Ralf wyleciał z toru w Saint Devote i część zawieszenia przebiła monocoque w okolicach jego nóg raniąc mu nogę."
"W momencie wypadku wszystko poza klatka bezpieczeństwa ma się łamać i odkształcać by pochłonąć jak największą ilość energii ale nie dopuścić do odkształcania klatki bezpieczeństwa."
"Ayrtona Sennę zabił wahacz, który w momencie uderzenia urwał się wraz z kołem od bolidu i przebił kask".
To co Cię chroni w kasku to coś w rodzaju styropianu znajdującego się pod łupą, a nie pękającą w trakcie wypadku łupa. Velomobile z włókna szklanego nie mają żadnego zabezpieczenia pod łupą. Bolidy F1 są starannie projektowane i robi się symulacje zderzeń, są klatki bezpieczeństwa i kontrolowane strefy zgniotu ale fakt faktem że pękające obudowy z laminatów włókna węglowego są niebezpiecznie ostre. Poza tym kierowca ma kombinezon i rękawice nie tylko odporne na wysoką temperaturę w razie pożaru ale ten kombinezon jest również odporny na rozdarcie. Ubierać się w kombinezon lub hełm do velomobila to przesada.
Miałem dachowanie Daewoo Matizem. Nadwozie tego samochodziku jest z metalu. Wgiął się lewy przedni słupek i dach. Ale nic nie pękło (prócz szyb oczywiście). Niby to taki niebezpieczny samochodzik ale dach ani słupek nie pękł. Bałbym się myśleć o takiej samej konstrukcji dachu i słupków gdyby były wykonane z laminatów. No chyba że zrobiliby Matiza z klatką bezpieczeństwa (nierealne). Laminaty z włókna szklanego nie mają takiej odporności na udar, ścinanie, zrywanie jak metal. No way.
Np. w Mercedesie W124 plastikowy kruchy tylny zderzak kryje w sobie... coś w rodzaju ... pianki montażowej. I to coś ma absorbować siłę uderzenia (+ oczywiście nadwozie).
Wytwarzanie nadwozin z blach sprawdza się w przypadku produkcji wielkoseryjnych. Na jednym kopycie mdziennie można wyprodukować tylo 3-4 kajaki, a na tłoczni blach tysiące karoseri. Laminowanie skorup sprawdza sie tylko w przypadku krótkich serii lub taż w przypadku budowy prototypu. Dlatego Niemcy sprzedali linię produkcyjną trabanta do Egiptu. Tam siła robocza jest bardzo tania.
I to właśnie ukazuje pewien paradoks. Bo niby takie piękne te velomobile ale ja jednak widzę biedę. A ściślej: brak chęci inwestowania, niewiedzę (zacofanie), zachłanność i bajerowanie ze strony producentów velomobili. Skoro tak się cenią za gotowy produkt to czemu to trzeszczy, ma rysującą się łatwo szybę z tworzywa sztucznego i waży ponad 35kg? W dzisiejszych czasach mechanizacji robić ręcznie 1 łupę velomobila z włókna szklanego majdając żywicą przez 4 godziny pędzlem i wyciskając bąble powietrza wałeczkiem to nieporozumienie. I w dodatku musi być polerowanie/ woskowanie/ traktowanie alkoholem winylowym formy za każdym razem. P O R A Ż K A. I jeszcze wyceniać to coś (samą łupę) na 3000 zł albo i więcej. Produkcję tego typu nadwozi z laminatów z powodzeniem można zmechanizować w produkcji. Z laminatów można robić ...maszynowo. 30% zawartości włókna szklanego (wagowo, nie objętościowo) to już materiał kompozytowy (np. Duroplast, Menzolit). Te materiały ściskane są hydraulicznie prasą na precyzyjnej matrycy. To wystarczająca kombinacja żeby otrzymać identyczną (a nieraz lepszą) sztywność jak elementy robione ręcznie (bo można wstawić na matrycy dużo wzmocnień kratownicami czy żebrami które będą za każdym razem odciskane na gotowym produkcie. Robienie ręcznie tych samych wzmocnień zajęłoby przynajmniej dodatkowe pół godziny czasu majdania pędzlem i wyciskania powietrza wałeczkiem). Trzeba zainwestować w matrycę. Scania robi w 250 sekund jeden, duży spojler, o szerokości około 2m. Spojler wykonany jest z Menzolitu SMC 0390 wzmacnianego włóknem szklanym (30% zawartości wagowej włókna szklanego w materiale). Jest to spojler wykonany z dużą dokładnością, o wadze 18 kg. Umieszcza się go potem nad kabiną ciężarówki. Matryca waży ponad 90 ton. Ale wychodzący element jest jednolity (w sensie "nie składany z połówek"). Velomobila można by skonstruować jako "składankę" = rama pomocnicza + panele z tworzyw sztucznych. Wtedy matryce mogłyby być dużo mniejsze i dużo lżejsze. Są rozmaite elementy, tak samo dokładnie wykonane z kompozytów ściskanych hydraulicznie na matrycach. 4 godziny ręcznie vs. 250 sekund maszynowo ---> to raczej duża różnica. No ale skoro mamy czas... to czytajmy dalej...
Angielski Sinclair (zabawny rowerek poziomy z silnikiem od pralki) był np. wyjątkiem. Łupa robiona była na wtryskarce. Ale wtryskarka nie da nam tyle samo włókna szklanego co Menzolit prasowany hydraulicznie.
Pomijam że cięcie Menzolitu, wkładanie go na prasę, wypuszczanie bolców z prasy, wyjmowanie gotowego elementu, chowanie z powrotem bolców, itp. też się mechanizuje i te czynności w prawdziwych fabrykach wykonują przeważnie roboty (np. roboty Fanuc, Reis, itp.). I jest jeszcze szybciej. I da się przez to zrobić taniej (i szybciej) łupę.
Większość velomobili ma łupy skręcane z dwóch części ewentualnie sklejane z połówek. Czyli dałoby się tłoczyć łupy na prasie (np. 2 połówki kompletnej łupy) i potem je kleić lub skręcać. Żaden problem.
A propos Trabanta. Trabant jest prosty technicznie - zarówno w obsłudze jako samochód jak i ... prosty do kupienia w sensie jako kompletna, gotowa linia montażowa z wszystkimi książkami serwisowymi, maszynami i gotową dokumentacją. Ludzie w biednych krajach niestety są biedni, bo:
- nie są zorganizowani do myślenia i zarazem działania (jak wymyślić i faktycznie zrobić coś lepiej choćby to miałby być 3 sekundy krótszy proces - bo tak się naprawdę analizuje czas w procesach fabrycznych!!!),
- nie są zorganizowani do projektowania (jak by to miało dokładnie wyglądać, rysunki techniczne),
- nie są zorganizowani do aranżowania (połączymy roboty z ... w procesie ..., ustawimy ...),
- nie są zorganizowani do serwisowania elektrycznych, hydraulicznych, pneumatycznych, spawalniczych, itp. linii produkcyjnych (naprawa/serwis w 1 dzień to nie to samo co sprawna naprawa/serwis w 2-3 godziny)
- nie są zorganizowani do ryzykowania (kredyty, umowy, itp.)
- nie są zorganizowani do trafnego analizowania (skoro ... to ... i wtedy...)
Więc: jak przyjdzie ktoś:
- zorganizowany,
- doświadczony
I złoży:
- kompletną,
- opracowaną,
- przemyślaną,
- przetestowaną,
- gotową do instalacji linię montażową
to bardzo prawdopodobne że... biedni... ją ... kupią.
Z Trabantem nie chodzi wcale o ręcznie robione elementy nadwozia. Kompozytowe elementy nadwozia były wykonane z duroplastu - a ten materiał może być wkładany do matrycy i ściskany prasą hydrauliczną. Po co ręczna robota w masowej produkcji?
Podobna ma się sytuacja z(e) (starym) Volkswagenem Garbusem produkowanym w Meksyku. Złożona została kompletna oferta i ktoś otrzymał wszystko gotowe na talerzu. To jak tu na to nie pójść i jak czegoś takiego w pełni przygotowanego nie kupić? Na lenistwie i niezaradności biednych dorabiają się właśnie Ci ludzie. Ludzie aranżujący sprawy od samego początku do samego końca. Czyli bogaci. Biedni robią tylko skrawek.
W Polsce jest problem z kontrolą. Np. produkowane w Polsce części Toyoty miały wyższy procent wad gdy zarząd był Polski. To co zrobili Japończycy? Wymienili zarząd na japoński i jakość się poprawiła. Ręczna robota czy maszynowa - zawsze musi być zorganizowana i ściśle kontrolowana.
Są kraje - (nie tylko Niemcy), które nie wstydzą się wcisnąć/ opylić komu starego, odgrzewanego kotleta. Przykładowo: nasz polski rower "Romet" byłby oszałamiającym produktem w Afryce. Tylko nikt nie próbował sprzedać tam procesu technologicznego/ linii produkcyjnej. I pilnować żeby zapłacili. Wiem że to brzmi trochę jak kpina ale w Afryce rower jest na wagę złota. Niekoniecznie zresztą Afryka, równie dobrze Indie (tylko w Indiach bardziej riksza). Jak się coś wymyśliło i zrobiło to warto umieć to sprzedać. Czasem nawet i odgrzewanego kotleta.
Przeżroczyste owiewki nalezy wykonywać z poliwęglanu, jako tworzyw ma największą przeźroczystość, bardzo dużą udarność i sporą odporność na zmatowienie. Należy tylko wyszukać taki gatunek płyty o dodatkowej stabilizacji UV i o utwardzanej powierzchni. W końcu wszystkie okulary przeciwsłoneczne i część korekcyjnych jet robiona z poliwęglanu.
Nie wiem co by powiedzieli ludzie używając takich poliwęglanowych szyb. W żadnym aucie nie montuje się szyby z poliwęglanu. No może co najwyżej szyberdach. Szyba z krzemu jest odporniejsza na zarysowania niż poliwęglan. A w zimie skrobanie takiej poliwęglanowej szyby to mnóstwo rys. Byłaby to co prawda bardzo fajna metoda na potanienie produkcji szyb do samochodów, bo tworzywa sztuczne - wiadomo - są tańsze. Ale widoczność przez porysowaną szybę? Każdy chciałby mieć auto z którego dużo widać. Łącznie z dachem, żeby był przezroczysty (z roletą). Ale znowu zapominamy o bezpieczeństwie gdy ... coś pęka. Cytat z Wikipedii:
Szkło hartowane - przy rozbiciu szkło to rozpada się na małe kawałeczki o nieostrych krawędziach. Używane w budownictwie i do produkcji szyb samochodowych.
Tego samego nie da się powiedzieć o tworzywach sztucznych.
Nie chciałbym jeździć przezroczystym velomobilem i stosować na nim co 3-4 tygodnie specjalnej żywicy ani polerować go filcem. Może Wy chcecie się tak ze wszystkim pieścić to OK! A w zimie po skrobaniu poliwęglanowej szyby z lodu chyba same rysy by tylko pozostały. No to wieczorem w garażu albo pod blokiem pędzelek, ściereczka, żywica i dawaj, dawaj! I jeszcze "hu hu hu", bo jest zimno. Reperujemy poliwęglanowe szyby! Tak by to wyglądało. Z tego powodu osobiście uważam że pomysł jest bez sensu (w zimie skrobanie szyby z lodu może być dzień za dniem).
Motocykliści woleliby mieć szklane, twarde, odporne na zarysowania szyby w swoich motocyklach. Ale często wzrok wystaje ponad szybę, więc jeśli szyba z tworzywa sztucznego w motocyklu zarysuje się to jeszcze nie jest źle i dobrze widzą co się dzieje na jezdni. W zimie mało kto jeździ motorem więc odpada problem rysowania się szyb z tworzyw sztucznych. A skoro już jeżdżą w kaskach to nie ma się co obawiać o ostre krawędzie plastików gdy rozbijamy ... motor. W aucie czy velomobilu nie jeździ się w kasku.
Acha - okulary zakładane na co dzień są ... ze szkła. Tzn. - tak, tanie okulary na bazarze są plastikowe, całe - nie tylko ramka. Kosztują 10 zł albo 8. Sam takie mam i się nie wstydzę. Przeciwsłoneczne. Ale velomobil za 5000 EUR z plastikową szybą... (5000 EUR = +/- 20 000 zł)
??