Od wczoraj jestem pod silnym wrażeniem wpisu Igora (trajk-o-ciklista) 465 km!
Wynik live_evil też niczego sobie - 295 km w jeden dzień...
No to i ja coś wpiszę, choć gdzie mi się równać z takimi mistrzami. Mało mam okazji do wykręcania jakiejś konkretnej średniej, na konkretnej trasie bo zwykle włóczymy się stadnie na wycieczkach, rajdach klubowych. Pionowi i poziomi czasem więcej zajmujemy się opowiadaniem kawałów niż konkretną jazdą (ale i tak zwykle w cieplejszej porze roku poniżej 100 km trasa nie schodzi)
Ale zdarza się,że wybiorę się gdzieś sam, albo z jednym , dwoma kolegami i wtedy lepiej się "ciśnie"
W lecie pętałem się po Jurze z Częstochowy zakosami do Ogrodzieńca (jedne ze słynniejszych ruin Szlaku Orlich Gniazd) 98 km pętałem się koło 11 godz. O 19,15 w Ogrodzieńcu złota myśl przeszła mi przez głowę, że najwyższy czas jechać do Zawiercia na pociąg. Tak mi się fajnie jechało że do pociągu nie wsiadłem a o 22,05 byłem w Częstochowie
58 km -> 2h 50 min -> 23,1 km/h
Inna fajna trasa - od rana do 13,00 pętałem się, pętałem i znalazłem się w Opavie. Trzeba jakoś wrócić więc o 14,00 w stronę dworca kolejowego Racibórz. I znów mi się tak fajnie jechało że o 20,10 byłem w Opolu (z przerwami po drodze na zdjęcia, oglądanie promu, oglądanie bunkrów, picie, jedzenie że o czynnościach nieczystych nie wspomnę)
106 km -> 6 h 10 min -> 21,5km/h
Opole -Częstochowa 112 km(bocznymi drogami) ->6h 30 min-> 21,2 km/h
Największy dystans dzienny - 190 km Opole- Zlate Hory Kościół Marii Pane Pomocne* i z powrotem
*Największa prędkość 75,2 km/h
Rower samoróba SWB
*Za Zlatymi Horami znajduje się Pryczny Vyrch (Góra Poprzeczna) bardziej znana jako "Maria Hilfe" od wspomnianego zabytkowego kościoła. Góra rzeczywiście pobudza do modlitwy("Jezu, zaraz umrę! Boże zlituj się! Gdzie koniec tego podjazdu?!") Za to w dół elegancki czeski asfalt, droga prosta przez las, oprócz sarny nic nie ma prawa wyskoczyć na drogę- i stąd ta największa prędkość.
Jeżeli mogę coś zasugerować osobie chcącej pobić swój rekord odległości - dobrze jest wybrać sobie trasę prowadzącą w pobliżu linii kolejowej. Rekord rekordem, a nie warto dla wyniku przeciążyć sobie stawy, jakiś mięsień, ścięgno i potem nie móc tygodniami/miesiącami jeździć na rowerze.
Wycofać się, żaden wstyd. Gorzej jest klnąć na siebie lecząc kontuzję
Pozdrowienia