Witam!
Postanowiłem przetestować sprzęta na dłuższej trasie (i sprawdzić czy kierownik nie zejdzie na zawał

). Padło na w/w obiekt, gdyby się ktoś wybierał, znajduje się on tutaj
https://www.google.co.uk/maps/@55.994864,-2.7197927,659m/data=!3m1!1e3?hl=enZ góry przepraszam za jakość zdjęć, nie chciałem brać lustrzanki coby nie umarła na wybojach, więc musiałem zadowolić się telefonem.
Do dzieła więc! Niedziela, siódma rano, ruch minimalny, oprócz samochodów na ulicach tylko ćpuny, psiarze i rowerzyści

Na szczęście Edynburg posiada dość dobrze rozwiniętą sieć dróg rowerowych. Część z nich to po prostu stare linie kolejowe, którymi można naprawdę szybko przenieść się z jednej części miasta do drugiej nie widząc nawet samochodu na oczy. Metro w wersji dwukołowej


Zaraz na początku drogi moja przednia Über lampka strzeliła focha i powiedziała że jedzie sama (a właściwie to zastrajkowało mocowanie które jako prowizorka miało przetrwać wieki

)

No nic, przynajmniej wyczerpałem limit awarii

Po pozbieraniu gratów potoczyłem się dalej w stronę wschodzącego słoneczka


Co jak co, ale tą ścieżkę mogliby poszerzyć


Po wyjechaniu z miasta droga poprowadziła wybrzeżem zaraz obok dosłownie setek jachtów czekających na rozpoczęcie sezonu. Ciekawostka- na zdjęciu trochę kiepsko to widać, ale każda łódka ma dwa miecze, na których może sobie przycupnąć w błocie podczas odpływu.

Kawałek za miastem minąłem coś takiego:

Lekcja historii-podczas wojny takie olbrzymie betonowe strzały wyznaczały kierunek podejścia bombowcom zrzucającym ładunki na cele ćwiczebne rozmieszczone w zatoce Firth of Forth, nad którą leży Edynburg. W Anglii na wschodnim wybrzeżu było ich o wiele więcej, tylko że tam pomagały samolotom wracającym z rajdów nad kontynentem, a które z powodu uszkodzeń lub rannych/zabitych członków załogi nie były w stanie nawigować samodzielnie.
Zaraz obok minąłem zapory przeciwczołgowe które miały przeszkodzić Niemcom w spodziewanej inwazji:

Chyba podałem zły rozmiar jak zamawiałem te łożyska do kół


A na poważnie- to elementy młyna węglowego dostarczającego paliwa dla elektrowni Cockenzie Power Station, która została wyburzona w zeszłym roku:
https://www.youtube.com/watch?v=EKW-yyNJ6rQ
Po przejechaniu kilku mil, odbijam ponownie na starą linię kolejową, ale już o wiejskim charakterze:

Spotykam tam typa od którego kupiłem mój rower

. Świat jednak jest małym miejscem. Facet za moją kasę kupił sobie Surly Moonlandera. Mówi mi, że jedzie na plażę do miejscowości Aberlady gdzie podczas odpływu można zobaczyć wraki dwóch łodzi podwodnych. Hmmm... Trzeba się tam będzie kiedyś wybrać.
Fajna sprawa- co jakiś czas na poboczu zobaczyc można takie słupki

Zatrzymałem się, rozejrzałem- faktycznie widać jakieś ruiny

A ze wspomnianego słupka można wyciągnąć plakietkę z informacją. Ciekawy i nie szpecący kraobrazu pomysł.

Jechałem tą trasą przez bite sześć kilometrów, ciągle pod górę. Kiedyś jeździły tędy pociągi, więc nachylenie nie było duże, ale i tak pod koniec miałem serdecznie dość. Na końcu trzeba było przeciąć małe masteczko Haddington, i wskoczyć z powrotem na drogę dla dwókołowców. Tam napotkałem pierwszą i jedyną poważną przeszkodę na trasie

Zgaduję, że miało to na celu trzymać z dala lokalną młodzież która chętnie poupalałaby tam swoje skuterki. Powstał problem- poziomka nie za bardzo się w tym mieściła. Ze względu na krzaczory odpadało przerzucanie przez płot. W końcu postanowiłem zdemontować lusterko i przecisnąć się skosem. Tyle tylko, że nie miałem tak małego imbusa. Obluzowałem je na tyle, że dało się wyciągnąć i rower zmieścił się w bramce. Niestety, lusterko resztę drogi musiało spędzić w torbie. Nauczka na przyszłość- zabierać klucze dp WSZYSTKICH śrub. Warto było się męczyć- to był zdecydowanie najładniejszy odcinek:

Kiedy przyjechałem na miejsce, okazało się że większość hangarów jest zamknięta ze względu na przygotowywanie nowej ekspozycji, ale główna atrakcja jest dostępna, a jest nią... Concorde. Jedyny samolot pasażerski zdolny do przekroczenia bariery dźwięku (nie licząc rosyjskiej podróbki).
Po wejściu czeka na nas mała ekspozycja.
Silnik (i autor dla pokazania skali)

Zastawa i prezenty które dostawał każdy pasażer (w samolocie tym nie było podziału na klasy)

Opona głównego podwozia

Instrukcja co robić kiedy gówno walnie w wentylator


Kewlarowe poszycie zbiornika paliwa. Właśnie ten element został przebity co doprowadziło do pożaru i katastrofy która uziemiła wszystkie Concordy


No dobra, czas na danie głowne. Niestety nie dałem rady objąć całego samolotu, był po prostu za duży. Pierwsze wrażenie- niesamowicie smukły, wszystkie współczesne konstrukcje wyglądają przy nim jak latające beczki.

Silniki

Jakby ktoś kiedyś musiał sprawdzić ciśnienie


Główna goleń i wloty powietrza

Dysze

A tak wygląda od strony ogona. Małe kółko na pierwszym planie miało zapobiec przycieraniu tyłkiem przy starcie

Skrzydło i silniki

No dobra pora wejść do środka. I tutaj zonk- ten olbrzymi, superszybki, luksusowy samolot miał miejsca wśrodku tyle co maluch! No nie powiem, fotele były wygodne, ale poza nimi nie zostawało wiele:

Okno i moja łapa dla porównania

Kibel

Nie ma szans żeby dwie osoby mogłyby się minąć w tym przejściu nie wchodząc w naprawdę głęboki związek. Stojąc "w poprzek" miałem może po centymetr luzu z obu stron.

Kabina pilotów. Kto mi powie jak kapitan (siedzenie z przodu po prawej zajmował swoje miejsce. Ja bym chyba oknem właził

Drzwi. Przy swoim wzroście 175 centymetrów górną krawędź miałem na poziomie oczu.

Po zakończeniu oględzin postanowiłem zbadać co znajduję sie na zewnątrz. Pierwsze co zobaczyłem to schron z czasów wojny


Oryginalnie nie miał on dachu (beton to tylko zabezpieczenie żeby nikt nie wpadł. Chodziło o wojenne oszczędności. Z racji tego że budynki lotniska rozrzucone były na ogromnym obszarze, potrzeba było kilkudziesięciu schronów, żeby każdy w razie nalotu miał szansę do jakiegoś dobiec. I teraz wyobraźcie sobie takie coś- szkopy atakują lotnisko a wy siedzicie w czymś takim wiedząc że najmniejsza bomba która wpadnie do środka to wyrok śmierci

Brrr...
Stary samochód strażacki

Piękna maszyna, szybka, zwinna i niebezpieczna, ukoronowanie dziesiątek lat badań i doświadczeń (w tle bombowiec Avro Vulcan

)

Silnik z argentyńskiego samolotu rozpoznawczego z wojny falklandzckiej (widoczne przestrzeliny)

Jakby coś takiego dać zamiast dzwonka... Droga wyczyszczona w sekundę


I na koniec- udało mi się uwiecznić rzadką chwilę składania jaj przez samolot matkę. Po jakimś czasie wylęgną się małe samolociki które gnane instynktem podążą w stronę najbliższej benzyny


Podsumowanie:
Pokonany dystans- 80 kaemów
Spalone kalorie- myliony

Nogi bolą, micha się cieszy, dzień uważam za udany.
Pozdrawiam
