Witam wszystkich ciesząc się, że dyskusja nabiera tempa i sensu. Choć przyznam, że czytając niektórych
z Was zaczynam w sens budowania velomobili powątpiewać. Ale skoro ludziska na zachodzie potrafią latami czekać, by taki sobie sprawić, to coś w tym musi być.
Pytałem moich kumpli (z branży) w RFN i Holandii, co gna ludzi do posiadania Velomobili.
Otóż min. w RFN panuje przepis, że jeśli z jakichś powodów straciłeś prawko, to pewnymi pojazdami poruszać się możesz.
W Holandii z kolei ludzie lubią się ścigać i większość posiadaczy Questów np, to są byli kolarze. Ja z kolei jako, że nie mam
(i nigdy nie miałem) prawka lubię od dziesiątek lat jeździć na czymś co auto przypomina i poczucie stabilności oraz bezpieczeństwa daje. Dlatego mój pierwszy poziomiec, to był trójkołowiec.
Nie wiem ile Wy macie lat (żaden nie raczy nic o sobie napisać - smutne), ale ja w lipcu skończyłem 62, a na rowerach jeżdżę od 13 go roku. Bez względu na upały czy mrozy. Po tylu latach jeżdżenia mogę Wam powiedzieć, że gnaty dają znać (tylko niech nikt nie próbuje mi wciskać, że skoro jestem prykiem, to gnaty muszą boleć. Ci co mnie osobiście znają, wiedzą jak wyglądam i co jeszcze potrafię).
Dlatego wspaniale się czułem w RFN jeżdżac z owiewką, czy po latach, gdy wsiadłem w Velomobil.
Jest to znakomite uczucie siedzieć wygodnie, pedałować i nie czuć mroźnego czy chłodnego wiatru. Najbardziej zaś cieszą się kolana. Poza tym kolorowa i bardzo mocna karoseria daje ogromne poczucie bezpieczeństwa.
Kierowcy przerażeni uciekają na drugą stronę ulic, albo są niewyobrażalnie uprzejmi. Nikt przez 1,5 roku nie truł mi d..y z powodu małej szybkości (To do Danielastego).
A teraz odpowiedzi.
3x3 (są jeszcze takie dziwne imiona?). Twój komentarz strasznie cuchnie defetyzmem. Gdybym podobnie myślał, to w 92 gim nie pojechałbym na IFMA i nie zaczął budowy kufrów. Zrobiłem ich od tego czasu kilkanaście różnych modeli i sprzedałem tysiące (min. USA, Australia, Izrael, czy nawet Arabia Saudyjska!!!Na Polskę w wolnej sprzedaży kilkanaście sztuk).
Nikt nie skusił się na ich podróbkę, choć mają zajebistą aerodynamikę, wytrzymałość i pojemność, co zachód zaraz docenił,
a Polacy jak zawsze za murzynami. Mimo, że w Polsce dawałem ceny czterokrotnie niższe.
Chińczycy zerżnęłi mój fotelik (jest na Choperach Aero-bike w OLX) i zrobili ich podobno tysiące z polipropylenu. Przejechali się.
Dwa takie połamane mam w Firmie. Inne moje siodła robi wielu ludzi, ale kufry są nietknięte. Wniosek?
Nie wszystko da się tak łatwo podrobić. Bardziej martwi mnie brak sensownych ludzi.
Ijateż... Skoro masz być potencjalnym nabywcą, to co Cię może obchodzić czy będzie na nie popyt.
Kup, a zobaczysz. Cytat; . Można sobie wyobrazić komunikację miejską opartą na velomobilach, ale to jakby trochę obrazek ze świata równoległego z inną infrastrukturą i obyczajami." Od chyba 2002 UE finansuje taksówki VeloTaxi (oparte na idei mojej rikszy pokazanej na Targach w Poznaniu 1999) jeżdżące we wszystkich stolicach i większych miastach Europy. Robię do nich właśnie foteliki i pokrowce. Tysiące. Na pocz. tego roku miałem propozycję (wartą miliony Euro, w którą zaangażowanych jest wiele instytucji) uruchomienia produkcji ciężarówek elektryczno-pedałowych rozwożących pocztę.
Z pow. pustek osobowych, jak i własnego zmęczenia odpuściłem. Resztę Twego wywodu można by streścić jako dyskusję ubogiego posiadacza trójki dzieci, Opla Recorda combi z gościem mającym Ferrari, czy Porsche Carrera.
Ani w Ferari, ani w Porsche nie zapakuję trójki dzieci z żoną i bagażami i na wczasy nie pojadę. Czyli te dwa auta są do d...y. Po co więc je budować? A jednak jeżdżą.
Na światłach staje maluch i Ferrari. Kierowca malucha pyta tamtego czy dobrze mu się jeździ, czy się nie psuje itp.
Tamten odpowiada, że jest super. Na to kierowca malucha. Bo wie pan. Strasznie mało ich na ulicach widać.
Jak w 2011 na WP ukazał się artykuł o moich Velomobilach, to różni mądrale pisali, że pojazd do niczego, bo do windy się nie zmieści i na piętro się go nie wtarga. Odpisałem durniowi, że ktoś kogo stać na Velomobil, to ma i garaż i nic po schodach targać nie musi.
Danielasty... velomobile w polsce:
- "na ścieżki rowerowe za szeroki, na ulice za wolny". Velomobile, to głównie SOLÓWKI ! z szer. 70 do 80cm, więc po ścieżkach mogą hulać. Jak wcześniej pisałem, szczupły gość moją solową mydelniczką śmigał ponad 50 więc chyba wolny nie był. To oczywiste, że Duo ze swą szer. (130) Na ścieżki jest za szer. Ale na trasy rowerowe i weekendowe wypady w miasto czemu nie.(Testowano w Kaliszu).
Te dwa Duo umieściłem jako ofertę uruchomienia czegoś nowego i tu napisałeś sensowną rzecz.. Połączenie Duo z zawieszeniem tylnym i napędem skutera. Z zaprzyjaźnionym sprzedawcą skuterów 5 lat temu dopasowaliśmy nawet silnik i model skutera, ale jak prawie wszystko w Polsce, tak i to skończyło się na planach. Brak czasu i ludzi.
Przy odpowiedniej kasie, to żółte Duo z cichym silnikiem skuterowym byłoby hitem dla ludzi młodych.
Jak i starszych, ale z fantazją.
-"nie praktyczne w trzymaniu"( jak czegoś nie można ukraść to można zniszczyć ). Zupełnie jak Porsche. Rodziny i kilku składaków do środka się nie wsadzi. Prawda? A zniszczone Porschaki i Ferrari wręcz się po ulicach Kalisza walają.
-"silnik elektryczny - niby można ale w trasie się nie podładuje".Z tym poczekajmy. W tej branży świat robi niebywałe postępy.
Przenikanie... Dzięki za docenienie uroku tych moich tworów, ale nie podkreślaj ich NIEOBECNOŚCI na polskich drogach czy ścieżkach. Jak w wielu innych dziedzinach, tak i w tej jesteśmy w stosunku do Europy okropnie zacofani. I nie chodzi tu o cenę. Chodzi o SZPAN i ten głupi, staropolski, katolicki STRACH przed czymś nowym.
Bo rowery MTB czy trekingi za kilkanaście tysięcy schodzą. Carbonowe za 15 cie i więcej też schodzą, a ich posiadacze mogą w gronach wzajemnej adoracji (i zawiści) SZPANOWAĆ.
Choć upadek z takiego boli jak ten ze szrota za 400zł. A nadgarstki, ucisk jaj (krocza), zgarbiona pozycja (jak Chrystusa na osiołku) dokuczają podobnie. Ale niestety. Wygodny i bezpieczny Velomobil za te 9 czy 10 tys, to nowość, która większość Polaków przeraża. Nawet tych, których na nie stać. Zupełnie jak gender, zmiana płci, in vitro, czy kilka tys muzułmanów.
O spektaklu Golgota Picnic nie wspominając.
Pozdrawiam Maciej Kaczmarek
Właśnie gadałem przed chwilą z de Villem i obaj doszliśmy do wniosku, że Ferrari czy Porsche Carrera są do niczego,
bo większego bagażu, ani poziomca i kobiety z dzieckiem do środka się nie wsadzi.
Dlatego nie zamierzamy żadnego z nich kupować.
Bo są tylko, jak ktoś już wspomniał, narzędziem relaksu weekendowego.