Ręce mi opadły.
Późny wieczór, melduję się na Centralnym, kupuję bilet dla siebie i dla roweru. Niestety wszystko wyprzedane, dostaję bilet dla samego siebie, bez rezerwacji miejsca. Cóż, trudno. Już ze 2 razy tak miałem, ze nie udało mi się kupić biletu na rower a jednak bezproblemowo się zabrałem. Schodzę na peron i sprawdzam co podjedzie w tym pociągu "Ustronie" i gdzie ma wagon rowerowy. Okazuje się - że wagony rowerowe mają być 2: pierwszy za elektrowozem i gdzieś pośrodku składu drugi.
Przyjeżdża pociąg i... Chwila, ten pierwszy nowszy wagon to 1... I on NIE JEST rowerowym?! Podlatuję do jakiegoś konduktora, pytam się razem z dwogiem innych rowerzystów o wagon rowerowy, okazuje się, że takiego... NIE MA. Okazuje się też, że w I wagonie, nie da się wsadzić już roweru, więc pozostaje lecieć na koniec składu. Jednakże kiedy dobiegam do przedostatniego wagonu, okazuje się, że 3 ostatnie to kuszetki. Cofam się więc do ostatnich wagonów 1i 2 klasy, pozapychane mocno, ale znajduję wagon 2 klasy, gdzie zastaję kierownika pociągu. Służbista, on nie wpuści "bonieijuszicomizrobisz". Co ciekawe tamta dwójka rowerzystów gdzieś się wepchnęła (nie wiem czy mieli kupione bilety na rowery).
Ok, może po mojej stronie też wina, że tak późno kupowałem bilet - ale z drugiej strony ten pociąg wg rozkładu jazdy wagon rowerowy miał mieć. Co za tym idzie dałoby się na pewno upchnąć te kilka rowerów i nie być zdanym na śłużbistę kolejosza, któremu odbija, który nie rozumie, że pracuje dla nas pasażerów - a nie na odwrót.