raffi pomyśl chwilę...34 kg rozłożone są na 4 (cztery!!!) koła. Na koło wypada 8,5 kg.
Jeśli dorzucimy moją wagę 96 w ciuchach, to wychodzi 130 dzielone na 4 i daje to 32,5 na koło.
Policz jaki jest nacisk punktowy w Twoim pojeździe. I napisz.
Jasne, że masz mały nacisk jednostkowy na koło i na cm^2 powierzchni. Brawo, możesz napompować koło do 2 bar zamiast 4 i wciąż nie będziesz miał flaka. O ile to było Twoim celem, by jeździć np po piachu i się nie zapadać, możesz odtrąbić sukces.
Ale ja pisałem totalnie o czymś innym. Jak rower sporo waży, to utrudnia przyśpieszanie, hamowanie, zakręty i jazdę pod górkę. Fizyka, z tym się nie dyskutuje. Oczywiście, część zrekompensują mniejsze opory powietrza, ale nie zmienia to faktu, że już np. w mieście taki rower się nie sprawdzi, bo jak przyjdzie Ci przejechać przez Śródmieście, to po 15 starcie spod świateł, gdy już wyprzedzą Cię nawet mieszczuchy, będziesz miał ochotę rzucić wszystko, wyjechać w Bieszczady i założyć hodowlę jedwabników.
Nie jestem jakimś szoszonem, co lajtuje rower do 5kg, ale 34kg to jednak dużo, nawet jak na VM (pomijam elektryki, bo tam aku mogą ważyć i więcej). Zdejmij z tego 5 i powiedz mi potem, że nie poczułeś różnicy. Ja czuję, gdy do sakwy włożę 2kg ulocka, albo dostawę cukru do roboty, nie powiesz mi, że nie czuć 16x więcej ;-)
Ten mój pojazd toczy się rewelacyjnie lekko.
Jako fan trajek zbudowałem go, aby z trajkami porównać. Jest super.
Szybkości też są zadowalające i nie są niższe niż trajek.
Gdyby tylko trajka bez wspomagania była wyznacznikiem szybkości
Rozumiem, że może nie o szybkość Ci tu chodzi, może zbudowałeś czterokołowca dla funu, albo do wożenia ładunków, albo z innego powodu. Ale nie pisz proszę, że trajki są szybkie, bo nie są. Z definicji trajki mają większą masę, opory toczenia i powietrza.
30 osiąga bez problemu.
WOW
Z ciekawości: po jakim czasie? ;-)
Nawet na kaliskich górkach ten jego ciężar nie był zbyt odczuwalny.
W to akurat nie uwierzę. Jeździłem kilkoma rowerami ważącymi po 30, 100, 400kg, i nawet grubo ponad tonę. Nikt mi nie w mówi, że masa nie gra roli. Zwłaszcza na górkach i przy rozpędzaniu. Sorry, ale teraz starasz się zanegować podstawowe prawa fizyki

Nie wiem jak w Twoim mieście, ale w Kaliszu - mimo największych upałów - wiatr, jaki podczas jazdy powstaje Z A W S Z E jest od otaczającej temperatury CHŁODNIEJSZY.
I ta różnica temperatur sprawia, że kolana czuję.
Niewykluczone też, że 12 lat na rowerach, 40 na poziomach (przez rok cały),
jak i przekroczony już wiek emerytalny (24.07.br) też mogą swoje czynić.
Tak, w Warszawie też powiew jest chłodniejszy, w te upały zamiast nieprzyjemnych 35 stopni, powiewy miały jakieś 30, może nawet 25. Ale nadal nie jest to powód, by mroziło kolana. Gdyby to było zimą, zrozumiałbym.
Ale cóż, najedzony głodnego ponoć nie zrozumie. Skoro twierdzisz, że to czujesz, to nie będę zaprzeczał - wiesz lepiej co czujesz. Mogę tylko napisać, że po blisko 25 latach na rowerach, w tym 12 na poziomach i 17 dzień w dzień przez cały rok - ja tego nie czuję. Może jeszcze zacznę (oby nie), do emerytury i 40 lat kręcenia wciąż mi daleko.
Dodam, że to 511g. to bardzo dużo.
Ale 34 kg to już nie? ;-) Przecież to 66x tyle.