Tak naprawdę całe kolarstwo to to najzwyklejsza matematyka i taktyka z niej wynikająca. W dzisiejszych czasach liczy się tylko moc

Polecam jeszcze spojrzeć na stronę:
http://www.bicyclerollingresistance.com/Wyścigi "szosowe" to zazwyczaj 95% dobrych/doskonałych asfaltów. Jeżeli owe 5% nie jest na krytycznym odcinku (finish), to warto "oszczędzać" te 20-30W na końcowy atak (kiedy wspomniana moc może zdecydować o wygranej.. lub o 4 miejscu).
Trzeba również pamiętać, że przy 40km/h moc jest w okolicy 250W, z czego jakieś 20-50W idzie na opory toczenia (głównie właśnie na oponach). Pozostałą część zjada aerodynamika.
Duże koła vs małe.. To jest tak trochę mit. Główny zauważalny zysk jest w postaci redukcji masy i momentu obrotowego. Ale w dalszym ciągu są to pojedyncze procenty. Także różnice w zachowaniu na dziurach i łatach (nazwijmy to po imieniu) też nie są znaczne (jeżeli w ogóle występują, ale to by trzeba policzyć teoretycznie, żeby sprawdzić).
Podniesienie ciśnienia w oponach ma (poza zmniejszeniem punktu styku) także zaletę w postaci "przeskakiwania" po delikatnych nierównosciach (np. asfalt z kamyczkami), na niższym ciśnieniu opona wypełni także dziurę pomiędzy nimi (co spowoduje większe tarcie).
Brak amortyzacji kół przenosi się na cały układ: całość na chwilę zwalnia (na skutek "kolizji") i dla utrzymania prędkości trzeba przyspieszyć (co kosztuje dużą moc). Amortyzator albo niższe ciśnienie zmniejszy wpływ wspomnianej "kolizji".. czyli straty są mniejsze.
Niestety zmniejszać ciśnienia nie można w nieskończoność.. Naprawa "snejka" jest bardzo kosztowna (w przypadku ekipy z kołami zapasowymi to jest od parunastu sekund, "prywatna" to od 5 minut..)
Wniosek? Zastanawiam się, kiedy będą koła z kontrolą ciśnienia (żeby w czasie jazdy można było zmniejszyć/zwiększyć ciśnienie) i opony umożliwiające pracę z niskim (np. 3atm) jak i wysokim (np. 12atm) ciśnieniem (w sumie są.. szytki).
(ale kotleta odgrzałem

)