Zastanawiam się nad tym maratonem, tylko chciałbym najpierw zasięgnąć opinii osób bardziej zorientowanych w temacie.
Moja sytuacja wygląda tak: na pionowym bez większych problemów robiłem 100 km w jeden dzień, z przerwami. To nie był kres moich możliwości, jakoś po prostu nie wybrałem się na dłuższą trasę. Pozioma dopiero robię i to pierwszego. Na ile jazda poziomem różni się od piona? Czy wariant 300 km nie jest porywaniem się z motyką na słońce?
Tak jak napisał Yin - rower poziomy nie jest pionowym. Początki będziesz miał trudne. Tak jak i ja - na pionowcu rozpędzałem się do 30 km/h przelotowej bez problemu, a dzień po - na poziomce byłem w stanie uzyskać "asz" 21-22 km/h. Cieniutko, prawda? Ale regularne dojeżdżanie do pracy na poziomce zrobiło swoje, na liczniku stopniowo pojawiały się kolejne cyferki na 2 pozycji, aż w końcu z przodu 2 zamieniła się na 3

W okolicach 1.000km było juz mi wszystko jedno czy pionowy czy poziomy. Po prostu wsiadałem i jechałem "swoje".
Reszta będzie taka jak na pionowym - stopniowe zwiększanie pokonywanych odległości rozwinie wytrzymałość tych "poziomych mięśni" i będą one w stanie ciągnąć dłużej i z większą mocą.
Ale - jestem pewien, że jak już zrobisz te 100km - zobaczysz, że ich pokonanie na poziomce przyjdzie ci łatwiej niż na pionowcu i będzie okupione znacznie mniejszymi bólami czegokolwiek.
Wariant 300km przy pozostałych 3 miesiącach do startu, zakładając, że już masz poziomkę ale jeszcze na niej nie jeździłeś - moim zdaniem to może być za dużo. Wszystko zależy od tego ile będziesz jeździł. Jak szybko zrobisz pierwsze kilometry, opanujesz rower i jak szybko zbudujesz mięśnie poziome. W tej chwili bym obstawiał może 150km, jeśli będziesz jeździł powiedzmy tylko do pracy i z powrotem po 20-40km dziennie. Ale jeśli będziesz jeździł więcej to i większe odległości staną się bliższe twoim możliwościom.