@pająk
To nie było zwiekszanie dystansu z dnia na dzień. Trudno zreszą mówić tu o dniach, może mój podział przebytej trasy na dni jest trochę mylący. To jest wyścig non-stop.
"Dobowo" to było tak:
pierwsze 24h: 390 km
drugie 24h: 327 km
trzecie 24h: 295 km
21.46 byłem w Bydgoszczy. Moje wcześniejsze postanowienie, że będę tam spał 4h, zostało potwierdzone moim stanem zdrowia. W relacji chyba o tym nie pisałem, ale tam czułem się chory, możliwe że miałem gorączkę, problemy w żołądku takie, ze próbowałem wywoływać wymioty - nawet to mi nie szło. Wiedzałem, że muszę odpocząć, też ze wzgledu na kolana. Jak kładłem sie spać zaczynało padać, a z relacji innych wiem, że padało dość intensywnie. Zresztą przez komórkę miąłem dostęp do prognozy pogody i wiedziałem o tej ulewie. Decyzja była dobra.
Dzisiaj bym jechał dalej, pewnie nawet wtedy, gdyby nie było dobrych warunków pogodowych. Trudno spać, gdy do pokoju cały czas ktoś wchodzi. Moze bym się zdrzemnął godzinkę i dalej w trasę. Spał bym nad ranem: Toruń, Włocławek a najlepiej gdzieś na przystanku albo w krzakach, jak tylko by przyszedł sen z którym nie sposób walczyć na rowerze leżącym.
Obowiązki "zawodowe" (ja bym powiedział: przywilej chrześcijanina) czyli Msza w niedzielę - to też dało by sie rozwiazać inaczej, z mniejszą stratą czasu. Zawsze mogę mszę odprawić samemu, gdy mam ze sobą "sprzęt" i by była krótsza (bo bez kazania, spiewów i ogłoszeń

), ale zdecydowałem sie nie targać ze sobą "sprzętu" ale iść na normalną Mszę z wiernymi. Jak spotykać sie z Szefem to we wspólnocie. Raczej zostanę przy tym sposobie.
I tyle planowania.
Planować to sobie można i trzeba nawet. Najważniejsze jednak umieć dobrze zmieniać plany podczas wyścigu, podejmowac trafne decyzje. Drugiego dnia zaczyna się walka i tu trzeba jechać głową, psyche, a nogi kręcą już tylko z przyzwyczajenia.
Piszę wyścig, bo choć zająłem zaszczytne 3 miejsce (od końca) to dla mnie był to wyścig: zawody z czasem i samym sobą.
Co do hardcoru i bólu, to warto przeczytać relacje Waxmunda:
http://waxmund.bikestats.pl/808820,Baltyk-Bieszczady-Tour-2012.htmlJa bym tak w trupa nie jechał...