forum.poziome.pl
Rowery poziome - forum dyskusyjne => Różności => Wątek zaczęty przez: storm w Grudnia 18, 2010, 11:01:22 pm
-
Ano właśnie? jechałem dzisiaj [samochodem] z W-wy do swojego miasteczka i... nie mogłem rozpoznac niektórych miejsc... ot, zjazd do stacji benzynowej na dużym skrzyżowaniu - prawy pas do zjazdu do niej i wyjazdu, gdzie zazwyczaj zjeżdżałem, co by umozliwiźć tym tirom za mna i busom szybszy przejazd, ewentualnie, gdzie mogłem ustąpić tego miejsca trąbiącym spieszącym się kieroFFFcom - dzisiaj widziałem zaśniezone, nieodkopane, mimo, że to tylko kilka km od centrum miasta. Potem przy drodze krajowej - pobocza praktycznie nieodśniezone (bo i po co?!)... Drogi lokalne, osiedlowe to jeszcze rozumiem. ale powiatowa żeby była zaśniezona, rozjeżdżona przez samochody tylko?
W związku z czym się pytam - jak tu dojechać do miasta na rowerze? Bo jeśli nawet bym chciał wsiąść na pionowca (bo na poziomie czasami w zaspach nie przejadę w kopnym śniegu się nie przebiję na chodniku - co pewnie by mnie czekało w kilku miejscach na trasie) - to i tak w zasadzie mam cięzko z dojazdem do drogi krajowej. I o ile nią przejadę te pierwsze kilka kilometrów... Nie wiem jeszcze jak, bo przecież pobocza nieodśniezone - to co dalej na powiatówce? Co na lokalnej? Nic, tylko 2.5" opona i MTB? A co zrobic mając do dyspozycji tylko crossa z oponką 38mm? Jak Wy sobie radzicie?
Oczywiście dodawać nie muszę, że mam dosyć:
- dochodzenia po zaspach do dworca kolejowego
- ślizgania się po zlodowaciałych, nie na czas odśnieżonych chodnikach
- tłoku w komÓnikacji zbiorowej
- przepychania się w owej komÓnikacji
- komunikatów PKP: "z powodu cięzkich warunków atmosferycznych" i innych bzdur, w którym PKP udowadnia sój kompletny brak przygotowania do jakichkolwiek innych warunków pogodowych poza +20^C, brak deszczu itd.
- SMRODU w komÓnikacji zbiorowej (niestety wiele osób nie wie co to jest MYDŁO i do czego ono służy. są tez ludzie co nie mogą się pwostrzymać i pierdzą radośnie innym w twarz)
- j.[cenzura].ch palaczy na przystankach komÓnikacji zbiorowej
- rozkładu jazdy kompletnie od czapy zbiorkomu
- zasp na chodnikach stworzonych przez odśnieżarki, zgarniajace śnieg z jezdni na.... chodniki! (wiwat debilizm urzędasków!)
- soli na swoich butach (wiwat dla... jw)
- itd.
Mam tak tego serdecznie dosyć, że naprawdę... Gdybym miał tylne kółko sprawne w crossie, to bym juz na nim jeździł, nawet pomimo mrozu -15^C. nawet jakbym miał jechać te 15 km/h a nie 30... To jednak i tak będę szybciej, sprawniej i pewnie zdrowiej(!) niż krozystając ze zbiorkomu...
-
Śnieg kopny czu ubity? Jeśli tylko nie kopny to spokojnie się da (przez kopny rozumiem taki który wyraźnie wpływa na jazdę a więc wysoki lub tylko częściowo ubity, zmrożony i mocno zapadający się). A w tym roku z kolcowanymi oponami znoszę spokojnie i oblodzone kawałki a przyczepność ogólnie się polepszyła (miękka mieszanka gumy). Z hamowaniem na lodzie nadal trzeba uważać ale generalnie da się normalnie jechać.
Aha, i jest OGROMNA różnica w prowadzeniu na śniegu między rowerem z mocno/średnio obciążonym przodem a prawie wcale (pozycja mocno wyprostowana). Taka zmiana w zeszłym roku (wymiana fajki na wysoką) spowodowała że zaczęło mi się o wiele lepiej jeździć. Łatwiej rower wyprowadzić z poślizgu a i ze względu na położenie środka ciężkości praktycznie zawsze ślizga się tył a nie przód, wtedy można nadal wyprowadzić rower z poślizgu odpowiednią reakcją kierownicy, dopóki przednie koło normalnie jedzie. Podejrzewam że może to mieć też znaczenie w poziomych, poza wielkością koła (w SWB przednie jest mocniej obciążone niż na pionie). Z doświadczenia na mokrych drogach, bruku i torach wiem że niestety poziomkę SWB o wiele trudniej z poślizgu wyprowadzić a awaryjne podparcie się jest mniej skuteczne ze względu na miejsce podparcia.
Także radzę podnieść i cofnąć kierownicę, spuścić ciśnienie w oponach (ja aktualnie jeżdżę na 700x35C, z przodu 3 bar a z tyłu 4 bar), jeśli ułatwi Ci to podparcie w krytycznej sytuacji to obniżyć nieco siodełko (ale niekoniecznie bo można się bez tego obyć a gorzej się jeździ ze zbyt niskim).
Nie korzystam z dróg rowerowych zimą i chodników w ogóle, poboczy i tak nie mam. Nie spóźniam się na zajęcia niezależnie od pory dnia, nie jeżdżę inkubatorami wirusów, przyjeżdżam rozbudzony i dotleniony, jest mi ciepło. I mam niezależnośc od fikcyjnych rozkładów jazdy i tras autobusów (to zwłaszcza zimą zaleta bo wszystko jeździ jak chce a ciągłe chodzeni od i do przystanków to strata czasu).
-
Ja od sierpnia 2010 jeden dzień w tygodniu pracuję jako kurier rowerowy. W ten poniedziałek, gdy zaczęło padać, akurat była moja zmiana. Dziennie robię po mieście ok 40-60 km. Unikam takich miejsc, jak: DDR i chodniki. Jadę wszędzie gdzie można asfaltem, i nie spotkałem się z nieżyczliwością. Kierowcy są dużo bardziej tolerancyjni, nie trąbią nawet gdy się wciskasz przed ruszający na światłach samochód. A jeżdżę tym zielonym rowerem, który miałem na Masie, gdy we dwóch wracaliśmy z Ursusa - tylko, że od tamtego czasu założyłem biegi, prostą kierownicę 46cm, błotniki i bagażnik, a z tyłu jest bardzo zużyta opona Authora (bliższa technologii semislick). Do roweru na miasto w życiu bym nie założył opony szerszej niż 2.0.
-
Do roweru na miasto w życiu bym nie założył opony szerszej niż 2.0.
W lato i jesień jak najbardziej, w zimę w sumie też się można obejść - ostatnią przejeździłem na 2.0. Teraz założyłem scott oxyd 2.10 (przynajmniej według producenta, na oko mają przynajmniej 2.5) + coś podobnego gabarytowo na przód. Pozwoliło to na obniżenie ciśnienia w oponach na jakieś 2.5-3 atm dzięki czemu lepiej przejeżdża się przez wyjeżdżone muldy lub jeździ po nieubitym śniegu. Dodatkowy plus, hamowanie jest efektywniejsze niż w przypadku opon 2.0. Z wad, masa i opory toczenia są spore, ale dzięki temu można utrzymać resztki kondycji na krótkich zimowych dystansach ;). Choć jeżdżenie w kopnym śniegu to według mnie najgorsza opcja, jedzie się wolno, traci masę energii. Chodników i dróg rowerowych też unikam, chyba że na drodze robi się korek i chodnik jest szybszą opcją. Na początku tegorocznej zimy po pierwszych opadach sniegu próbowałem raz się przejechać na letnich slickach - ledwo dało się jechać (znoszenie na każdym zakręcie, pedałowanie w miejscu, droga hamowania x4).
A co zrobic mając do dyspozycji tylko crossa z oponką 38mm? Jak Wy sobie radzicie?
- Zmiana sposobu jazdy, rezygnacja z poboczy i chodników ( w wysokim nawianym śniegu nawet oponki 3.0 będą się zakopywać - strata energii), przerzucenie się na jezdnię i jechanie rozjechanym przez samochody śladem.
- Kombinowanie z przyczepnością ( kolce lub http://www.dutchbikeco.com/_blog/Dutch_Bike_Co_Weblog/post/Seattle_Snowpocalypse/ ) żeby nie stwarzać niebezpieczeństwa dla siebie i innych na jezdni.
-
- Kombinowanie z przyczepnością ( kolce lub http://www.dutchbikeco.com/_blog/Dutch_Bike_Co_Weblog/post/Seattle_Snowpocalypse/ ) żeby nie stwarzać niebezpieczeństwa dla siebie i innych na jezdni.
Kiedyś wpadłem na ten sam pomysł.
Kompletnie się nie sprawdził.
Paski których użyłem, na mrozie pękały, lub przecierały się na asfalcie.
Musiałem rozpiąć hamulec i dlatego założyłem je tylko na przednim kole. W dodatku w razie kapcia, trzeba było to wszystko odciąć.
W swoim rowerze mam obecnie opony Kenda 26x1,95.
Przymierzałem się do zakupu czegoś z kolcami, jednak tam gdzie jeżdżę, lód występuje raczej sporadycznie, więc zimę przejeżdżę na tych co mam (zresztą dobrze się spisują) a kasę przeznaczę na jakieś spodenki z pieluchą, bo po wczorajszym, dziś nie chce mi się wsiadać na rower.
Chyba się odzwyczaiłem. ::)
-
Czyli co? Paczka zipstripów + jakiś rowerek MTB = naprzód? ;)
Na MTB i tak miałem ochotę, co by kupić coś w teren, czego nie będzie żal na zime i jesień... Więc w sumie chyba zainwestuję w coś takiego... (wiem wiem, to zdrada poziomki, no ale to tylko chwilowo ;) )
@Adrian - dlaczego szerszej niż 2.0 - nie?
@Saurus - zdecydowanie ubity, kopny będzie rzaaaadko pewnie raczej. Albo wcale jak dobra okaże się droga, którą chcę jeździć.
P.S. Poradzicie może gdzie można kupić jakiś MTB rowerek TANIO? Dużych wymagań nie mam... >=6 biegów z tyłu, koła 26", ramka 15-17" lub okolice. OSprżet byle jaki, byleby zimę przetrwał... ;)
-
Dodam że węższa opona lepiej sprawdza się na asfalcie pokrytym cienkim śniegiem/warstwą breji do kilku cm (więcej to nigdy na drogach nie ma, samochody nam to załatwiają). Lepiej przebija się do asfaltu, na szerokich oponach można łatwiej popłynąć po wierzchu. W zasadzie szerokie opony są na kopny śnieg a i to jest dla mnie mocno dyskusyjne (rower i tak się zapada a trzeba włożyć o wiele więcej energii w przebicie się naprzód szerokim śladem).
Kolcowana opona nie tylko na lód, daje zauważalną poprawę przyczepności na czystym ale zimnym asfalcie (zupełnie inna guma). W przypadku wody (latem) na drodze bieżnik w rowerze nie ma znaczenia poza wyglądem, hydroplaning i tak nie występuje (zbyt duży nacisk jednostkowy) ale Marathon Winter ma bardzo wysoki, ok. 3-5mm bieznik "V" (jodełka) o duzych przerwach, ładnie wyrzuca śnieg na boki i przebija się do asfaltu. Wygoda z nieomijania lodowych kawałków, jeżdżenia po nich bez cyrku jest duża, ułatwia wybór trasy w mieście. Ostatnio natrafiam na sporo lodu i musiałbym strasznie kombinować żeby go omijać.
Ale nie chcę demonizować. Poprzednią zimę przejeździłem na zwykłych oponach, jeździłem także po ścieżkach rowerowych, miałem z przymusu tylko tylny hamulec i nie zaliczyłem ani jednej gleby i na nikogo nie wpadłem. Da się a w wielu krajach gdzie zima jest cięższa niż u nas, przynajmniej pod względem opadów (Holandia, Dania) to absolutna norma i ludzie w garniturach pomykają holendrami na najzwyklejszych oponach.
Dla mnie osobiście mroźna a więc względnie sucha zima jest o wiele piękniejsza do jazdy na rowerze niż te paskudne dni jesieni i wiosny kiedy pada deszcz a śnieg jeszcze nie spadł więc jest szaro i ciemno. Zima jest dośc przewidywalna a jazda podczas opadów śniegu powoduje tylko to że muszę strzepnąć z siebie kożuch po przyjeździe ;)
-
@Adrian - dlaczego szerszej niż 2.0 - nie?
Ponieważ wąska opona ma łatwiej przebić się do samego asfaltu. Jeżdżąc drogami trafiają się takie rodzaje: czysty asfalt, asfalt plus breja, lód. Cieńsza opona bardziej się wciska ku asfaltowi (nie mówię, że do niego dociera, ale dociera do twardszego śniegu). Grubsza opona jedzie bardziej po powierzchni, ubijając śnieg pod sobą, i jest większa szansa poślizgu koła na boki (nie mówię, że gleba, ale myszkowanie przodu nie jest przyjemne). Teraz mam 1,95 i trudno mi sobie wyobrazić coś lepszego.
P.S. Poradzicie może gdzie można kupić jakiś MTB rowerek TANIO? Dużych wymagań nie mam... >=6 biegów z tyłu, koła 26", ramka 15-17" lub okolice. OSprżet byle jaki, byleby zimę przetrwał... ;)
Do 500 PLN czy do 1000 PLN?
-
Ja w tej chwili jeżdżę z oponami wyposarzonymi w kolce ( 1.75 ) i przyczepność jest dobra, ale na koleinach czasami no to obróci, nie chcę nawet myśleć co by było jak bym miał tamte łyse opony. opon nie mam napompowanych na maxa, jest lekki flak z przodu i z tyłu ( w myśl zasady: im większa opwierzchnia styku opony z podłożem, tym większa przyczepność ) Najciężej się jedzie po nie ubitym śniegu i w dodatku nie odgarniętym, tutaj kolce nic nie zdziałają, ja taki śnieg nazywam papką :P.
-
( w myśl zasady: im większa opwierzchnia styku opony z podłożem, tym większa przyczepność )
Tarcie statyczne, jak w przypadku opony toczącej się bez poślizgu, zależy od nacisku na podłoże i współczynnika tarcia, powierzchnia styku nie ma tu nic do rzeczy. Szerokość opon ma inne znaczenie, np. w gęstszym od śniegu błocie czy piachu pozwala się nie zapadać, za to na śniegu można popłynąć po breji.
W ogóle należałoby zacząć od faktu że przy identycznym ciśnieniu powierzchnia styku opony wąskiej i szerokiej także jest identyczna (dotyczy oparcia na twardym podłożu, nie podczas zapadania się w śniegu) - tylko pole styku przyjmuje inny kształt.
-
Na MTB i tak miałem ochotę, co by kupić coś w teren, czego nie będzie żal na zime i jesień... Więc w sumie chyba zainwestuję w coś takiego... (wiem wiem, to zdrada poziomki, no ale to tylko chwilowo ;) )
Żadna zdrada, poszerzanie horyzontów :) Problem w tym że szkoda używać dobrego roweru mtb w zimie: po paru jazdach pojawia się korozja, wszystko się zapieka (nyple czasem na amen - mała złośliwa rzecz :) ), po zimie napęd ( łańcuch + kaseta) jest do wyrzucenia. Proponuję przejechać się po okolicznych skupach złomu - czasem ludzie wyrzucają całkiem sprawne rowery (aż żal patrzeć), bez problemu też zwykle da się wygrzebać ramę jakiegoś makrokesza, czasem z osprzętem. Taki rower po doprowadzeniu go do używalności fajnie sprawdza się jako zimówka, a latem jako mieszczuch - bez strachu można go np. przypiąć niedrogim zapięciem i zostawić na kilka h nie pilnowany.
P.S. Poradzicie może gdzie można kupić jakiś MTB rowerek TANIO? Dużych wymagań nie mam... >=6 biegów z tyłu, koła 26", ramka 15-17" lub okolice.
Alledrogo? Problem w tym że jeśli chcesz jeździć tym rowerem MTB to na tanich będziesz się tylko męczył tym bardziej z niską liczbą przełożeń i marnym osprzętem. Jeśli taki rower ma dawać zadowolenie z jazdy to tanio nie będzie ( zakres 1400- 2000 zł). Na pewno nie warto pakować się w wolnobieg nakręcany i piasty na konusach, warto natomiast zainwestować w koła z piastami na łożyskach maszynowych z kasetą 8 biegową, różnica cenowa nie jest duża a łatwość serwisowania i trwałość dodatkowo działają na plus łożysk maszynowych i kasety ( Jeżdżąc na piastach pod wolnobieg nakręcany czasem 3x w roku zmieniałem wygięte ośki w tylnym kole - a ani ciężki nie jestem specjalnie ani nie jeżdżę jakoś agresywnie (skoki itp) ) .
OSprżet byle jaki, byleby zimę przetrwał... ;)
Tzn. byle jaki żeby go po tej zimie można wyrzucić, czy na tyle dobry by dawał się do używania po zimie?
-
Proponuję przejechać się po okolicznych skupach złomu - czasem ludzie wyrzucają całkiem sprawne rowery (aż żal patrzeć), bez problemu też zwykle da się wygrzebać ramę jakiegoś makrokesza, czasem z osprzętem. Taki rower po doprowadzeniu go do używalności fajnie sprawdza się jako zimówka, a latem jako mieszczuch - bez strachu można go np. przypiąć niedrogim zapięciem i zostawić na kilka h nie pilnowany.
Popieram tą myśl złotą. Sam mam takiego pionowca wziętego z "wystawki". Dosłownie w Polsce z wystawki!* - w d... się ludziom przewraca z tego dobrobytu by sprawne rowery wyrzucać.
I taki rower mogę przypinać byle gdzie, nie martwiąc się, że mu się coś stanie, czy zapragnie podróży z nowym właścicielem...
I tu pojawia się jedna z zalet którą pion bije na głowę pozioma - cena! Poziomy rower nie udało mi się jeszcze znaleźć na ulicy... (chociaż trójkołowca tak - też z wystawki, konkretnie z czyszczenia mieszkania po jakimś dziadku który odszedł do wieczności)
*("wystawka" po niemiecku to "spermil" bodajże)
-
No więc problem zdobycia roweru w zasadzie mam za sobą. Coś tam stoi w garażu, jakiś konkretny makrokesz, z tego co wiem, to nawet w jako takim stanie, ale muszę go jeszcze obejrzeć, na pewno ma do zrobienia hamulca, pewnie regulacja przerzutki, no ale powinien jeździć... Teraz pozostaje tylko czekać na ciutkę cieplejszą pogodę (tak koło zera żeby było, co by to białe gówno spłynęło, dało się nie marznać zobaczyć co jest grane, podregulować i... wyjechać na traskę... :)
Boję się tylko o dętki, bo te były w stanie "zużyte" - nie wiem czy nie będę musiał obu kółek zdejmować i wymieniać dętek... :/
-
No więc problem zdobycia roweru w zasadzie mam za sobą. Coś tam stoi w garażu, jakiś konkretny makrokesz, z tego co wiem, to nawet w jako takim stanie, ale muszę go jeszcze obejrzeć, na pewno ma do zrobienia hamulca, pewnie regulacja przerzutki, no ale powinien jeździć... Teraz pozostaje tylko czekać na ciutkę cieplejszą pogodę (tak koło zera żeby było, co by to białe gówno spłynęło, dało się nie marznać zobaczyć co jest grane, podregulować i... wyjechać na traskę... :)
Boję się tylko o dętki, bo te były w stanie "zużyte" - nie wiem czy nie będę musiał obu kółek zdejmować i wymieniać dętek... :/
Jeśli ufasz komuś takiemu, jak Mechanik Masy Krytycznej, to zapodaj fotki, może coś tam doradzę :)
-
Ja bym nie ufał Mechanikowi Masy Krytycznej, który już raz mi pomógł błyskawicznie doprowadzając mojego Kellysa do stanu nadającego się do jazdy? ;)
Ufam i fotki podeślę, ale muszę wpierw mieć chwilkę aby je zorbić, dojście do garażu (śniegiem przywalony zjazd) i przedostać się do makrokesza, co stoi na końcu, zaraz za niedokończonym LWB i SWB ;)
Ale niebawem wrzucę tu na Forum zdjęcia tego co chcę reanimować :)
-
Boję się tylko o dętki, bo te były w stanie "zużyte" - nie wiem czy nie będę musiał obu kółek zdejmować i wymieniać dętek... :/
Do zimowych kół założyłem bardzo grube ( i niestety ciężkie) dętki do DH. Trzy lata już na nich jeżdżę - 0 kapci ( odpukać :) ) . Polecam taki patent na zimę, łatanie kapcia w minusowej temperaturze nie jest fajne.
-
Dziś w nocy trafił mnie zaszczyt jazdy na SWB. Odprowadzałem rowerek z autobusu do domu. Jak człowiek jest leniwy i nie chce mu się spacerować po nocach postanowiłem po prostu nim pojechać - niestety dałem rady ( pewnie trochę winy mogły mieć te 2 promile ;) ) - moje LWB lepiej sobie jednak radzi na zbitym śniegu.
-
Boję się tylko o dętki, bo te były w stanie "zużyte" - nie wiem czy nie będę musiał obu kółek zdejmować i wymieniać dętek... :/
Do zimowych kół założyłem bardzo grube ( i niestety ciężkie) dętki do DH. Trzy lata już na nich jeżdżę - 0 kapci ( odpukać :) ) . Polecam taki patent na zimę, łatanie kapcia w minusowej temperaturze nie jest fajne.
A ktoś w ogóle złapał ostatnio jakiegoś kapcia? Ja od tych pierwszych śniegów zrobiłem coś w okolicach 200 km, i póki co spokój, ale cały ten rok był dla mnie obfity w kapcie.
-
łatanie kapcia w minusowej temperaturze nie jest fajne
Dzięki Yin za słowa otuchy ::) właśnie muszę załatać dętkę bo mi poszła jak jechałem z roboty ( w robocie za mocno chyba napompowałem powietrza i strzeliła na krawężniku )
-
Do zimowych kół założyłem bardzo grube ( i niestety ciężkie) dętki do DH. Trzy lata już na nich jeżdżę - 0 kapci ( odpukać :) ) . Polecam taki patent na zimę, łatanie kapcia w minusowej temperaturze nie jest fajne.
Co ciekawe w lecie wymiana dętki to też żadna przyjemność... zwłaszcza w lesie, zwłaszcza w terenie obfitującym w komary :'(
Można przejechać tym samym lasem 50 razy i człowiek będzie pewien, że nie ma tam żadnego komara.
One są zbyt wolne i nie doganiają rowerzysty... Wystarczy jednak stanąć na chwilę i wtedy się zaczyna! :o :o :o
-
"Zbyt wolne"... jasssssne... Pewnego sierpniowego dnia, późnym popołudniem szedłem na piechtę spod Stoku (opodal Giżycka) na druga stronę jeziora (via Półwysep Kula)... W pewnej chwili wyszedłem na pięęęękne pola i... zaczęło się... Najpierw kilka bzyknięć... a potem coraz wiecej, coraz więcej... no to ja szybciej i szybciej... Skończyło się na marszobiegu przez dobre 2 kilometry... jak już dopadłem brzegu i bzykanie umikło... byłem tak szczęśliwy :D
I wracając do tematu... Nadchodzi lekka odwilż, potem znowu będzie przymrozek... Ale może w święta uda mi się wyleźć z rowerkiem pod obiektyw i porobić zdjęcia tego rzęcha co go mam na stanie :]
-
Komary są zbyt wolne i nie doganiają rowerzystów...
author=storm
"Zbyt wolne"... jasssssne...
Zbyt wolne by dogonić rowerzystę, jadącego ... "normalnie". Jak się wwaliłem w błotnistą drogę i jechałem 6/h to myślałem że mnie zagryzą :-[
Czasem człowiek nie wie, czy stanąć i ryzykować zagryzienie przez moskity, czy liczyć że pęcherz moczowy jeszcze chwilę wytrzyma :o.
Podsumowując - warto mieć trudno przebijające się opony
Prędkość jazdy warto dopasować do potrzeb - kolega twierdzi że ukraińskie psy dają za wygraną przy 30 km/h - a mają "milutki" zwyczaj gonienia całą watahą :P
-
właśnie muszę załatać dętkę bo mi poszła jak jechałem z roboty
W domu to pół biedy, łapy nie grabieją od mrozu.
zwłaszcza w lesie, zwłaszcza w terenie obfitującym w komary :'(
Tego lata miałem przygodę większego kalibru: chciałem przystanąć nad leśnym strumieniem i pstryknąć fotkę. Zsiadłem, przymierzam się do pstrykania a tu pojawia się giez ( Hypoderma bovis lub Tabanus bovinus ciężko ocenić w ruchu ), po sekundzie dołącza drugi, trzeci.. Strasznie napastliwe robactwo - nie zważając na intensywne oganianie i liczne trupy zaczęły ciąć całym stadem - trzeba było się ewakuować. Przejechałem około kilometra tempem intensywnego odwrotu taktycznego, zatrzymałem się by łyknąć z bidonu i znowu atak robactwa - do tej pory nie wiem czy tak obrodziły wtedy w tym lesie czy może dziadostwo tak szybko lata, czy może na mojej koszulce były jakieś feromony które zachęcały do żerowania na mojej skromnej osobie ;). Ewakuowałem się po raz drugi, tym razem dłuższy czas bez zatrzymania - robactwo zgubiłem dopiero dojeżdżając do terenów gdzie nie było drzew.
To tyle off topic, wracając do tematu: dziś zauważyłem że zimą klocki hamulcowe zużywają mi się 3-4x szybciej niż latem, ciekawe czy to przez solną breję (może powstaje coś w rodzaju pasty ściernej na obręczy?) czy może kwestia gumy w klockach?
-
To tyle off topic, wracając do tematu: dziś zauważyłem że zimą klocki hamulcowe zużywają mi się 3-4x szybciej niż latem, ciekawe czy to przez solną breję (może powstaje coś w rodzaju pasty ściernej na obręczy?) czy może kwestia gumy w klockach?
Myślę że to tak jak latem po deszczu (chociaż trochę lepsze klocki potrafią dużo dłużej na deszczu wytrzymać niż tanie czarne).
Moja teoria jest taka że na sucho guma ścierana ubija się na klocku a woda to wszystko wypłukuje. Oczywiście zmniejsza też tarcie więc hamujemy dłużej i lżej (a to wcale nie znaczy że wprost proporcjonalnie słabiej się ściera). A może to aluminium starte w wodzie, a więc bez dostępu tlenu, nie podlega normalnemu utlenieniu i w takiej postaci odpowiada za przyspieszone zużycie? Z tego co wiem to problem aluminiowych obręczy, stalowe chromowane nie niszczyły tak klocków na deszczu za to traciły niemal całkowicie tarcie (stąd niektórzy uważają torpedo w tylnym kole za mocny hamulec - wszystko zależy od punktu odniesienia)
Niezależnie od tego, zauważyłem że tanie (przynajmniej te na pewno) klocki tworzą jakąs ohydną warstwę śliskiego syfu na obręczy. Jeśli jedziemy w deszczu krótko to potem odstawione to wysycha ale pewnego dnia jeździłem obciążonym poziomym kilka godzin w deszczu po niewielkich pagórkach i 3/4 klocków zostawiłem tego dnia na obręczy. Hamowały coraz słabiej. Dopiero na którymś postoju przetarłem klocki i obręcz suchą chusteczką i spirytusem salicylowym z apteczki - różnica była ogromna. Plus tego dnia był taki że obręcz wreszcie wytarła się do srebrnego alu i mogłem założyć niebieskie Alligatory - wcześniej przy hamowaniu nimi miałem dźwięk na poziomie i o brzmieniu Airzounda (poważnie, tak głośny) i musiałem je zamienić na czarne bo takie nie piszczały.
-
Coś musi być z tymi klockami na mokrej aluminiowej feldze. Po myciu koła zaczynają piszczeć. Klocki w BUrZY po sezonie są do wymiany. Na stalowych felgach przy LWB, 2 sezony ja śmigam, a poprzedni właściciel to chyba od nowości nie wymieniał.
-
W zimowej ciapie śniezno-błotno, klocki hamulcowe ubywają w oczach. Podczas jednego hamowania klamka hamulca się zapada widocznie coraz głębiej i głębiej. Jak jest niska temperatura i mokra obręcz to klocki na przestrzeni 20 km potrafią się zetrzeć do blachy. Ciepło i mokro, szybsze zużycie, ale nie ma katastrofy.
I tak :
śnieżno(obręcz zapaćkana) i zimno - nowe klocki po tygodniu całkowicie starte, pomimo minimalnego używania hamulca( tylko w celu oszczędności klocków)
ciepło, lecz obręcze mokre - klocki wytrzymują pół roku, hamowanie do oporu i często
ciepło sucho - lata
Co ciekawe przednie klocki zużywają się szybciej. Z innych ciekawostek, lekko zwilżona obręcz aluminiowa hamuje dużo lepiej niż sucha! Jak jest więcej wody, to hamuje gorzej niż w suchych warunkach. Jeśli ta lepiej hamująca zwilżona obręcz wyschnie, to jest strasznie śliska.
Na osłodę : Koza holenderska z hamulcami bębnowymi. Jazda tym w śniegu to poezja ...
Co do przebijania opon. Jak leży śnieg, to nie ma czego łatać. Rewelacyjna pora roku pod tym względem. Jak stopnieje śnieg to będzie duuuużo efektów zimowej rozpusty amatorów taniego trunku.
-
Jak śnieg stopnieje ( pewnie w marcu ) to będzie nowy sezonik :) zapewne w styczniu ,lutym i marcu będziemy przedstawiać swoje projekty ( oczywiście nie wszyscy ;) )
PS: Przedwczoraj kolce na oponce wciągnęły mi tylni błotnik gdy jechałem po koleinach, i musiałem pchać rower do domu. Z powodu harmonijki jaka się zrobiła z błotnika nie szło go wyciągnąć ( zablokował się między widełkami ) oczywiście nie muszę wspominać że koło całą drogę było zablokowane :P
Ostatni tydzień grudnia mam zawsze pechowy :-\.
-
Ja dziś zaliczyłem trzy gleby.
Jedną na lodzie - zatrzymałem się, żeby wyjąć patyk, który dostał się pod błotnik i wywaliłem się na lodzie, ale tu nie byłem na rowerze, tylko na nogach,
więc się nie liczy.
Drugą w lesie - wypadłem za zakrętu a tam narciarz. Moja wina, jechałem za szybko, hamulce już wtedy nie działały, więc złożyłem się tak, że bokiem wpadłem w zaspę.
Ale to było kontrolowane i specjalnie,
więc się nie liczy.
Ta się liczy.
Jechałem ścieżko-chodnikiem (odśnieżone pół na pół, choć odśnieżone, to może za dużo powiedziane) który kończył się nie dużym podjazdem.
Jechałem dość szybko i dość szybki się zatrzymałem.
Ten podjazd, to było trzy schodki zasypane rzadkim śniegiem.
Koło się zapadło i uderzyło w pierwszy stopień.
Fiknąłem koziołka i tradycyjnie już, wpadłem w zaspę.
Obyło się bez strat własnych.
Niestety skończyło się wymianą dętki. Brrrr - na mrozie.
-
Zajrzałem wczorja do garażu... Spodziewałem się kupy śniegu w środku, ale... zapomniałem o odwilzy jaka była przez kilka dni i środek wygląda na suchy. Także rowerek MTB, który podciągnąłem pod wyjście - wygląda nieźle. Oba hamulce jak świeżo załozone, przód napompowany, przerzutka i łańcuch na miejscu ;)... Tylko tylne koło puste, flak... Więc czeka mnie jeszcze podpompowanie i ewentualnie oczywiście wymiana dętki :] Ale poza tym, to na zimę powinno starczyć :D
-
Trajk na nartach: http://www.youtube.com/watch?v=yMVXOymPaUY
-
No cóż... Niezłe :D To musi być radocha :D
-
Trajk na nartach: http://www.youtube.com/watch?v=yMVXOymPaUY
Super opcja, i dzięki pochylaniu roweru na zakrętach narty się krawędziują, czyli ten trajk faktycznie skręca.
-
Super opcja
Ano fajna sprawa, problem z uniwersalnością: zjeżdżamy z śniegu dojeżdżamy do kolein na asfalcie i dalej nie pojedziemy. Podobnie w mieście gdy chcemy przejechać chodnikiem a ten okazuje się być posypany.
Jednak jednoślady na kołach są bardziej uniwersalne. Ale np. zabawa w górach (tylko czy da się trajka zabrać z wyciągiem? ) gdy na dole czeka samochód z bagażnikiem dachowym.. Albo podpiąć takiego trajka pod psi zaprzęg.. Gemsi co Ty na to? Zaplecze masz ;).
-
Gdzieś w Usenecie było o gościu, który jakiś czas temu uskuteczniał metody przerabiania dałnhilla na rowero-nartę... Nie wiem jak to nazwać... Płocy zamiast przedniego koła i to samo zamiast tylnego. Podobnioe nieźle się tym mu szusowało ;)
-
Nie wiem jak to nazwać...
Skibob. ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Skibob ). Gość się ma nick Zyga, można go spotkać na rowery.rec. Na jego stronce są fotki - niestety adresu nie pamiętam. Z tego co wiem Saurus też popełnił podobny sprzęt.
Edit: znalazłem fotkę: http://www.bikestats.pl/rowery/Burgund_5423_3904.html
-
Zgadza się, mój:
http://www.saurus.net.pl/skibob.php
-
Trajk na nartach: http://www.youtube.com/watch?v=yMVXOymPaUY
o tym wlasnie myslalem ale mi braklo checi zeby zrobic :)
-
Rower zimą pfff... żadna przyjemność - kajak zimą to jest impreza :)
http://www.bractwo-rowerowe.pila.pl/www/2011/2011_03_plociczna/2011plociczna.htm
-
Rower zimą pfff... żadna przyjemność - kajak zimą to jest impreza :)
http://www.bractwo-rowerowe.pila.pl/www/2011/2011_03_plociczna/2011plociczna.htm
Wiesz szydziu.
Jednak Wy w tej Pile, jesteście nieźle pogrzani 8) ;) 8)
Jak dla mnie - To niezły czad.
Poproszę o więcej informacji na temat takich zimowych wypadów.
Rymowanka na dziś:
Dziwią się przechodniów tłumy
Zaskoczone mają miny
Gdy jak narciarz zgrabnie śmiga
Rowerzysta w trakcie zimy
Lecz, gdy kajak zimą widzę
w lodowatej zimnej toni
Jestem trochę zaskoczony
I mam minę, tak jak oni.
-
Przyznam się bez bicia że na imprezę uderzyliśmy trzeźwi jak świnie :) po prostu kolega zapytał się: Płyniemy? A jak! I popłynęliśmy :) Na marginesie dodam że rzeczka ta jest spływna 2x do roku jak jest wysoki stan wody potem jest tam strumyk a w granicach Drawieńskiego Parku - całoroczny zakaz spływania. A snowkajak to dopiero jazda ;)
-
Przyznam się bez bicia że na imprezę uderzyliśmy trzeźwi jak świnie :)
no ale po spływie chyba sie jakoś musieliście rozgrzać ?
rispekta, madafaka :)
-
Panowie - respekt :D
Jak pierwszy raz przeczytałem to pomyślałem sobie - szaleńcy... Ale jak zobaczyłem to na jutubie - super!!! :D I te przleoty kajaczkami po śniegu ;)
A tak rowerowo - kupiłam ja sobei wreszcie tylne kółko do crossowego pionowca Kellysa, wsadziłem dzisiaj z ranka do roweru i bryknąłem do pracy... Miało być 15km, wyszło jakieś 20, bo po drodze się gubiłem troszkę, ale naprawdę... warto :D W miarę przyjemnie się jedzie, drogi nawet te takie gminne są już czarne, gdzieniegdzie na ślepych uliczkach lodowato no i trzeba uwazać na wielkie dziuuuury zakryte wodą i lodem na dnie. Niby woda, ale przez ten lód i szlam nei widać jakie to jest głębokie.
-
Apropos kajakowania zimą: mój były współspacz z akademika (dawno temu to było) też był zapalonym kajakarzem opowiadał jak popłynął na spływ/zawody (?) kajakowy w lutym (chyba Dunajcem?) i przez pierwsze kilka minut to trochę było mu zimno i woda chlupała w kajaku, ale potem przestała bo zamarzła.
Trzeba być nieźle natentego w głowie, ja tam wole jednak rowerek ale jak Storm napisał wielki szacunek ;D.
-
.. ale jaka to rozkosz.. po ostrym sprincie na rozgrzewkę wyjść na brzeg.. rozpalić ognisko.. zjeść ciepłą zupkę z wora.. i pomyśleć sobie "ale przygoda" i że w namiocie zaraz będzie ciepły śpiworek :) Szok innych.. bezcenny!
-
.. ale jaka to rozkosz.. po ostrym sprincie na rozgrzewkę wyjść na brzeg.. rozpalić ognisko.. zjeść ciepłą zupkę z wora.. i pomyśleć sobie "ale przygoda" i że w namiocie zaraz będzie ciepły śpiworek :) Szok innych.. bezcenny!
Czasem trzeba kilka metrów pruć po lodzie, bo właśnie w miejscu wodowania zamarzł akwen. Później robi się ciepło - nawet jak jedynym suchym ubraniem są skarpetki w wodoodpornych butach.
-
byłem wczoraj na poziomce do pracy na śniegu ;D. na zasypanym chodniku - zresztą niczyim opory straszne ale da się jechać. przy -18 pojawiał się miejscami lód,mimo przedniego napędu wjeżdżanie na ośnieżony i wydeptany przez ludzi wiadukt bez żadnego poślizgu. Tak samo jak V-ki. Mam najtańsze możliwie v-ki a siła hamowania w zimę nie spada co mnie cieszyło. gdyby nie te nogi z przodu - mam spd sportowe z siateczką ( shimano 086 ) bez żadnych ochraniaczy - jechałoby się naprawde wygodnie
-
Trafiłem na ciekawe rękawice i je poniżej opisałem- fajny patent.
http://www.mmopole.pl/artykul/zima-rowerem-po-opolu-rekawice
-
Ja na poziomce zadyniam całą zimę.Jedynie co zmieniłem to tylne koło z sramem T3,a co do rękawiczek to stary patent z karimatą i folią i nawet przy -20 ręce nie marzną.
-
gdyby nie te nogi z przodu - mam spd sportowe z siateczką ( shimano 086 ) bez żadnych ochraniaczy - jechałoby się naprawde wygodnie
[/quote]
mam podobny problem z obuwiem zakładam 2 pary skarpet i niewiele pomaga.
w nocy jak wracam z roboty to worki foliowe na nogi i bez postoi do domu :)
-
Panowie w Lidlu bywały kolanówki narciarskie ;)