Mnie się udało - za czasów PRL miałem samochodzik z napędem poziomym jakby nie było. Takie małe autko, w który się wsiadało... Po jakimś czasie, rok czy dwa, nie pamiętam, samochodzik był w okropnym stanie, bo mnóstwo dzieciaków dosiadywało sie do mnie z tyłu na bagażnik, na wierzch, okrakiem czy z przodu, zawieszenie już nie wytrzymywało
I co ciekawe, nikt się nie śmiał, nie wybrzydzał, za to wszyscy chcieli na nim jeździć... Interesujące, względem tej "złej inności"
[btw: to oznacza też, że jeździć poziomo uczyłem się równolegle z nauką jeżdżenia na sado-maso-pionowcu
]